Data: 2009-02-26 10:17:59 | |
Autor: jasio | |
Przekret z licznikiem, | |
1) Jak mu bedzie dobrze jezdzic to co za problem z cyframi na liczniku..
Kupuje sie stan a nie przebieg. 2) 300 w 3 lata to nie jest duzo. Zobacz na mobile.de Tam sa naprawde fajne przypadki typu 400 tys w 3 lata. 3) Genralnie moja obserwacja jest taka. W Szwecji i Belgii samochody maja nastukane3 wiecej niz Niemczech 4) By dlugo nie szukac spojrz na allegro. Jest tam Volvo V70 w total full opcji, silnik D5, 2004 rok z przebiegiem 410 000. Tyle, ze juz tam widac zuzycie, ale cena jest nizsza niz standardowo. 5) Sam bylem swiadkiem w jednym duzych z Warszawskich komisow na Niemodlinskiej jak V850 2,5 TDI zostalo skrecone z 370 000 do 170 000. Inna sprawa, ze stan tego samochodu byl tak dobry, ze moznaby w niego uwierzyc. Czyli generalnie polskie 170,000 to nie 370,000 "zagraniczne". Jak ja kupuje samochod, a jakos zdarza sie tak zawsze, ze jest on z zagranicy to przez pierwsze 1,5 roku jest wszystko OK, a potem plastiki wszystkie trzeszcza. I taka zaleznosc jest juz 3 raz. Nigdy nie kupie polskiego... bo nasze sa zajezdzone. |
|
Data: 2009-02-26 11:21:25 | |
Autor: Mumin | |
Przekret z licznikiem, | |
jasio pisze:
Jak ja kupuje samochod, a jakos zdarza sie tak zawsze, ze jest on z zagranicy to przez pierwsze 1,5 roku jest wszystko OK, a potem plastiki wszystkie trzeszcza. I taka zaleznosc jest juz 3 raz. Nigdy nie kupie polskiego... bo nasze sa zajezdzone. Za to sprowadzone wszystkie przechodzą przez ręce handlarzy, którym w 1 słowo nie można wierzyć. -- Pozdrawiam, Mumin |
|
Data: 2009-02-26 16:29:21 | |
Autor: eManitou | |
Przekret z licznikiem, | |
jasio pisze:
Jak ja kupuje samochod, a jakos zdarza sie tak zawsze, ze jest on z zagranicy to przez pierwsze 1,5 roku jest wszystko OK, a potem plastiki wszystkie trzeszcza. I taka zaleznosc jest juz 3 raz. Nigdy nie kupie polskiego... bo nasze sa zajezdzone. Coś w tym musi być. Mój Pug tez przez 2 lata jeździł idealnie a po 40 tys po polskich drogach wymieniłem komplet amorków, łączniki stabilizatorów, końcówki drążków, prostowałem jedną felgę ... -- "Bóg ukarał go i oddał w ręce kobiety. " ~ Księga Judyty |
|
Data: 2009-02-26 20:05:26 | |
Autor: /// kaszpir /// | |
Przekret z licznikiem, | |
wszystkie trzeszcza. I taka zaleznosc jest juz 3 raz. Nigdy nie kupie polskiego... bo nasze sa zajezdzone. A ja nigdy nie kupię z "zachodu" ? Dlaczego ? Widziałem na lawetach na granicy te przywożone "bezwypadkowe" samochody , widziałem ceny zadbanych samochodów w niemczech (jako ciekawostkę dodam że te bezwypadkowe , od pierwszego właściciela , z małym przbiegiem , serwisowane są w Niemczech naprawdę drogie ..) Mój kumpel kupił w Niemczech Renault Scenika 1.6 z 1998r w tamtym roku jak Euro było bardzo tanie za około (z wszystkimi "podatkami" i opłatami) za około 14-15tys zł .. Tyle że znalazł mu samochód tam wujek który tam na stałe mieszka ... W Polsce mógł kupić od "handlarza" samochód o 2 lata młodszy .. Mam znajomego który sprowadza rozwalone samochody. On mnie uświadomił że nie opłaca się sprowadzać samochód bezwypadkowych , w dobrym stanie bo sa one bardzo drogie i nikt ich w PL nie kupi ... Sprowadza sie samochody mocno rozwalone a w PL robią się one "bezwypadkowe" , z małym przbiegiem , powstaje "książka serwisowa" i itd ... Po obejrzeniu w komisach tych wszystkim lśniących , bezwypadkowych z malym przebiegiem samochodów dałej spokój sobie z takimi "okazjami" ... Kilka lat temu kupiłem od pierwszego właściciela samochód (SC 1.1) , poźniej po powiększeniu rodziny kupiłem Nubirę II a teraz ponad miesiąc temu kupiłem samochód znów od pierwszego właściciela , serwisowany niemalże do końca w ASO , bezwypadkowy , z pełnym udokumentowanym przbiegiem (faktury,zlecenia) .... Oczywiście można kupić coś fajnego sprowadzonego , ale od handlarza raczej jestto mało prowdopodobne ... |
|
Data: 2009-02-26 12:32:18 | |
Autor: koziel007 | |
Przekret z licznikiem, | |
Zgadzam sie z przedmowca. Aczkolwiek ja prawie 2 lata temu jechalem po
Audi dla rodzicow. Spedzilem w DE ponad tydzien, miedzy czasie odwiedzilem wiele komisow, autohausow, prywatnych wlascicieli. W koncu, kiedy bylem zdecydowany z rodzicami na auto, zabralismy je na godzinne badanie TUV [jakiez bylo zdziwienie wszystkich dokola - bezcennne ;D ], w zalatwianiu formalnosci pomagal mi znajomy Niemiec. Auto posiadalo wszystkie faktury, ksiazki itd. Kupione z przebiegiem 124.000 km [silnik 2.0]. Doplacilismy troche wiecej niz "normalna" cena rynkowa w Niemczech [model bazujacy na S4], nie wspominajac juz o Polsce. I co moge powiedziec dzis? Auto prawie 2 lata w PL, wymieniany olej i filtry, serwisowana klima, kupiony nowy komplet opon - poza tym najmnijeszego problemu z nim nie ma - jak widac, mozna kupic dobre auto, ale niestety trzeba poswiecic troche czasu i dolozyc pieniedzy [do ceny rynkowej], aby pozniej moc cieszyc sie bezawaryjnoscia. P.S. Cytat mechanika podczas przegladu TUV po wczesniejszym zdziwieniu wszystkich obecnych: "Jestesmy zaskoczeni, gdyz dla nas Polak to osoba, ktora jedzie do Niemiec, patrzy co stoi na placu, bierze jak najtaniej czesto auto nienadajace sie juz do niczego, wraca z laweta do Polski, a pozniej sprzedaje auto jako bezwypadkowe itp" Poza tym szef tych calych majstrow powiedzial, ze w jego 20-sto letniej karierze nie spotkal Polaka, ktory przyjelalby na badanie przed kupnem auta. I moze bedziecie sie nabijac z takiego mojego postepowania, ale co i rusz na p.m.s-ie pojawiaja sie watki o tym, ze ktos kupil krecone auto, a moja rodzina na dzis dzien cieszy sie bezawaryjnym autem i wszyscy wiemy, ze te kilkaset ojro wiecej warto bylo zainwestowac. Pozdrawiam :) |
|