W dniu .11.2017 o 11:03 <jacekbialy80@gmail.com> pisze:
Szanowni Państwo!
W każdym totalitarnym systemie istnieje czarny rynek i gospodarcze podziemie. Początkowo system zwalczał takie zjawiska jako wyraz nieposłuszeństwa, lecz w miarę swego ideologlicznego jałowienia, w miarę rosnącego oporu politycznego, zaczyna się godzić z podziemiem gospodarczym, czyli przejmować nad nim kontrolę - no i czerpać z niego niemałe zyski!
Taki proces w PRL raczkował nieśmiało już w czasach późnego Gomułki, kiedy trojmiejskie SB zaczęło po kryjomu wchodzić w bliskie relacje z kwitnących tam nielegalnym szmuglem, hazardem, stręczycielstwem, cinkciarstwem i szeroko pojętym czarnym rynkiem. Natomiast czasy Gierka i późniejsze, to już śmiały proces oswajania takich zjawisk przez władzę ludową na terenie całego PRL.
Tak więc myli się ten, kto twierdzi, że reformy ekonomiczne jakie zaczęto wprowadzać w latach 80. były ofertą skierowaną do wszystkich obywateli. Były to próby zalegalizowania podziemia gospodarczego na użytek aparatu komunistycznego państwa. Jednak nie było to proste zadanie.
Albowiem gospodarcze podziemie zorganizowane przez Służbę Bezpieczeństwa daje wynik w postaci dobrze zorganizowanej przestępczości. Dlatego konieczny był też polityczny parasol, który ochroni komunistów przed odpowiedzialnością za wprowadzane zmiany. Z pomocą przyszli liczni wspolpracownicy, których władzy ludowej udało się zainstalować w podziemiu politycznym, ale przede wszystkim ogromny wówczas, wsparty postacią JPII autorytet polskiego Kościoła.
:
Po co ja to piszę? Żeby pokazać praktyczne znaczenie, jakie mają relacje politycznej władzy ze światem przestępczym. Żeby wyjaśnić, dlaczego jedne partie tą przestępczość ścigają, a inne nie chcą tego robić.
Otóż jeśli polityczna formacja wywodzi się że środowisk peerelowskich służb i ich współpracowników, to ona nie powstała po to, żeby ścigać zorganizowaną przestępczość, gdyż oni sami zostali zorganizowani przez ten sam czynnik. Czyli mogło by się okazać, że ścigając jakąś grupę, kąsają rękę, która kiedyś wykarmiła, a za to zemsta może być straszna.
Stąd słynne 'zaniechania' w różnych sprawach, zasłanianie się niepamięcią, które świadczą o tym, że dany funkcjonariusz publiczny woli z siebie zrobić publicznego idiotę, ba! Woli iść nawet do paki, byleby nie ugryźć ręki, która wykarmiła, bo za to kary bywają surowsze i mogą się tyczyć najbliższej rodziny ('córeczką twoją się zajmiemy').
Kto w Polsce ściga prawdziwych gangsterów, a kto ma zwyczaj znęcanią się nad kradzieżą batonika w sklepie? To rozsądźcie sobie Państwo sami. Ja chcę tutaj wskazać pewną korelację z ilością byłych TW w danej politycznej formacji oraz innych tego rodzaju związkach (jak mówi staropolskie przysłowie: k... k... łba nie urwie).
Pozdrawiam
Jacek
Skąd to przepisałeś?
--
stevep
|