Data: 2010-08-05 13:11:59 | |
Autor: Sylwester Łazar | |
Przestroga przed warsztatami... | |
No dobra, opiszę swoją:
Jadę na przegląd, a gość mówi, że nie ma hamulców w tylnej osi. Mówie sobie dziwne, ale podziękowałem i do mechanika na kanał. Szczęki sprawdzone: 3mm+ okładzina na każdej stronie, więc nie ma sensu wymieniać. Po długich bataliach był wymieniony cylinderek, bo przeciekał. Widziałem po zdjęciu bębna. O.K. Została przykręcony jeszcze śruba od regulatora siły hamowania na tylnej osi. Cylinderek wymieniony. Jadę z powrotem na przegląd: gość mówi nadal nie ma hamulców. No to już zły z powrotem na kanał. Okazało się, że nakrętka od tego regulatora wyleciała z blachy i trzeba było śrubę porządniej skręcić i wyregulować. Jadę na przegląd: gość mówi O.K. Wyjeżdżam z rodziną jest o.k. Wracam, aż tu nagle jak nie zacznie walić przy hamowaniu! Dojechałem. Znowu na kanał. Okazało się, że cylinderek rozwalony (ten nowy). Mechanik nie sprawdził, czy szczęki są dobre. Oczywiście grubość okładzin była O.K., ale od czasu kiedy się nie nituje okładzin, to się je przykleja. No i okazało się, że się odkleiła, najpewniej poprzez mikro rozepchanie przez rdzę. Widać to było, że klej nie trzymał na całej powierzchni. Szczęki oryginalne, a jakże BENDIX. Potem sobie przypomniałem, że parę miesięcy wcześniej Ulysse przyjechał na lawecie z DE z zablokowanym właśnie tym kołem. Mechanik koło ściągnął, ale aby zdjąć bęben, popsikał penetratorem i jechał młotkiem. Teraz już będę pamiętał, że po młotku na bębnie wymiana szczęk - konieczna! Mechanik ten sam. Obwodów mi nie połączył razem, nic się nie stało to mu tym razem daruję :-) Pozdrawiam, Sly p.s. Sam byłem tym mechanikiem |
|