Przemysław W napisał:
W przeddzień narodowego święta i hucznej defilady gruzińska policja brutalnie rozpędziła opozycyjny wiec wzywający do dymisji prezydenta Micheila Saakaszwilego. W nocnych zamieszkach zginęły dwie osoby, a kilkadziesiąt zostało rannych.
uzbrojona w armatki wodne, granaty z gazem łzawiącym i pałki wkroczyła do akcji tuż po północy, gdy upłynęła wydana przez władze zgoda na opozycyjne manifestacje w śródmieściu Tbilisi. W czwartek główną aleją gruzińskiej stolicy przemaszerowała wojskowa defilada, by w ten sposób uczcić Dzień Niepodległości.
Gruzińska opozycja już w niedzielę wyprowadziła swoich zwolenników na ulice Tbilisi, by wymusić dymisję Saakaszwilego. Ludowy bohater i przywódca ulicznej rewolucji róż z 2003 r. oskarżany jest przez swoich przeciwników o dyktatorskie zapędy i polityczne awanturnictwo, które doprowadziło do upokarzającej klęski w pięciodniowej wojnie z Rosją w 2008 r. Wiosną 2009 r. gruzińska opozycja, skłócona i słaba, nadaremnie próbowała wywołać nową uliczną rewolucję, by obalić Saakaszwilego, cieszącego się wciąż poparciem większości Gruzinów. W 2009 r. zawstydzająca frekwencja na wiecach i demonstracjach skłoniła opozycję do ich odwołania. W zeszłym roku przeciwnicy Saakaszwilego zostali przez niego zmiażdżeni w wyborach samorządowych.
W niedzielę, naśladując ludowe powstania w krajach arabskich, gruzińska opozycja ogłosiła początek swoich "dni gniewu". Pierwszego dnia protestu w Tbilisi i Batumi wyszło na ulice jeszcze kilka tysięcy ludzi. Ale w następnych dniach liczba demonstrantów topniała tak dramatycznie, że opozycja "dni gniewu" ostatecznie odwołała. Tym bardziej że między jej przywódcami doszło do nowych awantur, padły nowe oskarżenia o zdradę i tchórzostwo.
Opozycyjni demonstranci mieli opuścić aleję Rustawelego, główną ulicę stolicy, a także plac Wolności o północy ze środy na czwartek. Zwlekali, więc władze posłały przeciwko nim policję. Ta zaś, jak zwykle, użyła przemocy. - Nawet jeśli dalszy wiec był nielegalny, nic nie usprawiedliwia brutalności, z jaką rozegnano demonstrantów - twierdzi Rachel Denber z Human Rights Watch. Poza pałkami, gazem łzawiącym i lodowatą wodą z armatek policja użyła gumowych pocisków, by rozpędzić niespełna półtoratysięczny tłum.
Według władz, w nocnych niepokojach zginęły dwie osoby - policjant i manifestant. Obaj zostali zdaniem rządu rozjechani przez pędzącą przez miasto kolumnę wozów terenowych należących do świty przywódczymi demonstrantów Nino Burdżanadze, dawnej sojuszniczki Saakaszwilego z rewolucji róż i b. przewodniczącej parlamentu. Gruzińskie MSW opublikowało film pokazujący, jak terenowy samochód z wymykającej się z zamieszek kolumny Burdżanadze rozjeżdża policjanta. Burdżanadze zarzeka się, że to nie były jej samochody.
Druga i ostatnia kadencja Saakaszwilego upływa w 2013 r. Gruziński polityk przez długie lata bezkrytycznie wychwalany na Zachodzie popsuł sobie opinię w zachodnich stolicach nie tylko wojną z Rosją, ale też brakiem cierpliwości wobec rodzimych przeciwników. Już jesienią 2007 r., kiedy nasłana przez Saakaszwilego policja dokonała pogromu jego przeciwników demonstrujących w śródmieściu Tbilisi, na Zachodzie rozległy się głosy, że Gruzin nie jest może uosobieniem wszystkiego, co najlepsze w demokracji i wolnym rynku. Saakaszwili, który dokonał w Gruzji radykalnych gospodarczych reform i uwolnił ten kraj od korupcji, zamierza rządzić nim dalej - tym razem jako premier, któremu konstytucja nie ogranicza kadencyjności.
Więcej... http://wyborcza.pl/1,75248,9670144,Wladze_Gruzji_brutalnie_rozpedzily_wiec_opozycji.html#ixzz1NUVdL1eu
Na pewno teraz okaże się że to był przyjaciel Tuska.
|