W dniu .06.2014 o 04:44 Mark Woydak <markwoydak@outlook.com> pisze:
Siłownia, imprezy w hipsterskich knajpach z trenerami fitness i ciągły lans. Oto, jak za jego plecami polityczni koledzy oceniają Sławomira Nowaka. Były rzecznik rządu Paweł Graś, szef PKN Orlen Jacek Krawiec i kelnerzy, którzy z Nowakiem są na „ty” – choć żałują byłego ministra transportu, jednocześnie bezlitośnie sobie z niego żartują.
Osobą najczęściej – obok Donalda Tuska – pojawiającą się w rozmowach polityków podsłuchanych w aferze taśmowej jest właśnie Nowak. Po imieniu z nim są nawet kelnerzy w restauracji „Sowa i Przyjaciele”! O byłym ministrze transportu opowiadają nawet dowcipy. Wszyscy, choć mają z Nowakiem dobre relacje, są zgodni co do jednego: będąc w rządzie, z lansiarstwem po prostu przesadził.
Dbał o wygląd – zawsze modnie ubrany i wysportowany, regularnie odwiedzał siłownię. Był też bywalcem słynnych warszawskich knajp, gdzie bywają hipsterzy, m.in. na pl. Zbawiciela w Warszawie. I to właśnie przez lansiarstwo skończyła się jego kariera w polityce.. Poszło o kosztowny zegarek, którego były minister nie wpisał do oświadczenia majątkowego, choć powinien to zrobić. Sprawą zajęła się prokuratura, która oskarżyła byłego ministra o zatajenie tej informacji. Teraz przed sądem toczy się jego proces, a w trakcie rozprawy jego przyjaciel przyznał, że kupił Nowakowi zegarek, bo ten nie chciał, by przyłapali go na tym... paparazzi.
Paweł Graś – PG, Jacek Krawiec – JK, kelner – K
JK: Lolo Pindolo (śmiech), to pan widział? (śmiech)
Kelner: Jezu, ale jazda (śmiech). [...] W internecie było: „Zasiedzieli się, bo Sławek zapomniał zegarka”.
K: Pan przypakowany, aż się w garnitur nie mieści, więc starczy [...].
Kelner: Tak? Widać trochę?
JK: No pewnie. Nie to co Sławek [Nowak - red.], ale (śmiech) [...] No, teraz to będzie wyglądał. Bo teraz codziennie na siłownię wali na osiedlu u siebie w Gdańsku.
(Śmiech kelnera) Kelner: [...] Napisałem wczoraj do niego, że jak będzie w Warszawie, to żeby dawał znać i tak dalej, a on, że nie chce nikogo [...] zajmować czasu swoją osobą. Ja mówię: weź, bo brzmisz jak w depresji, nie?
JK: On ma, no, ma depresję.
Kelner: Ale mówię, że napisałem mu, że tak ze śmiechem i tak dalej. Od czasu do czasu piszę do niego teraz. Mówię, że może zrobić karierę jako stylista, prawda? (śmiech)
JK: Jak Jacyków.
Kelner: Tak, jak Jacyków.
JK: Szkoda, k.., jak już sobie szczerze rozmawiamy, to towarzystwo, co on się z nim prowadzał po mieście... Kiedyś dzwoni do mnie, czy pisze, już nie pamiętam: „co robisz?”. Ja, że spotkanie kończę, 10 wieczorem. On: „to wpadnij do nas”. A gdzie jesteś?. „W Charlotcie”. Potem się syna w domu pytam, co to jest Charlotte i to jest taki hipsterski klub dla 17-18-latków przy Placu Zbawiciela. A z kim tam jesteś? „A z Wawrzynem, Siwym i trenerem od siłowni”. Ja pie..., co za, k..., towarzystwo. I on się prowadzał po takich klubach.
PG: No tak. Z drugiej strony dobrze mu grało to ministerstwo. Przeniósł się, dobrze zaczął funkcjonować, nadspodziewanie.
JK: No szkoda (niezrozumiałe), miał już wszystko poukładane. Za dużo tam było lansiarstwa, to jednak kuje w oczy. Polska zazdrość.. Zaczęli za nim łazić, fotki non stop. (niezrozumiałe)
Do budy sparszywiały kundlu.
--
stevep
-- -- -
Używam klienta poczty Opera Mail: http://www.opera.com/mail/
|