Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Putin i jego zegarki

Putin i jego zegarki

Data: 2013-12-06 00:03:31
Autor: Mark Woydak
Putin i jego zegarki

 Władimir Putin ma gest. Taki gest, którym pokazuje wszystkim, kto tu
rządzi. (Żeby nie było wątpliwości: rządzi Władimir Putin). Gdy nie
odpoczywa topless z rybkami, nie jeździ bez koszuli konno po dzikich
terenach Syberii albo nie strzela harpunami w wieloryba goły do pasa,
rozdaje luksusowe zegarki chłopom z prowincji. Albo, gdy ma bardziej
ekstrawagancki nastrój, rzuca nimi z mostu albo do mokrego cementu.
Putin oficjalnie zarabia tylko 119 tys. funtów (595 tys. zł) rocznie, czyli
– hańba! – mniej niż David Cameron, premier „wysepki, która nikogo nie
obchodzi”. Mimo to, sama jego kolekcja zegarków wyceniana jest na ponad 700
tys. dol. (2,18 mln zł), co znaczy, że domniemane udziały w wielu
koncernach gazowych i naftowych muszą nieźle Władziowi służyć.
Najsłodszym punktem jego kolekcji jest warte pół miliona dolarów cacko z A
Lange & Sohne, określane przez twórców „niezrównanym arcydziełem” –
zupełnie jak jego znamienity rosyjski właściciel. Obok jest robiący już
trochę mniejsze wrażenie Breguet Marine za 15 tys. dol. i kilka
Blancpainów, jednorazówek za 12 tys. dol. każdy. Wielki poskramiacz ryb
jest też wielbicielem Patek Phillipe (zwłaszcza wersji z białego złota),
którego adekwatnie szwajcarski slogan brzmi „Nigdy tak naprawdę nie jesteś
właścicielem zegarka Patek Philippe. Przechowujesz go jedynie dla
następnego pokolenia”.

W kraju, który przypomniał światu o terminie „oligarchia”, Putin musi
przypominać swoim ludziom, że nim rządzi – że, jeśli Rosja to państwo
mafijne, to on jest jej capo di tutti capi.
Używa swoich zegarków jak rekwizytów w teatrzyku. Rosyjska opozycja
zmontowała ten krótki film, w którym widać jak Putin rzuca jeden ze swoich
drogich czasomierzów w mokry cement. Widać jak leży, czekając na całkowite
wchłonięcie i wszystkie samochody, które po nim przejadą. W pewnym momencie
prezydent, zupełnie znikąd, zaczyna rozdawać zegarki nieznajomym.
Szczęśliwi poddani, pokazani na początku filmu, to syn owczarza i
metalowiec. Obaj dostali Aqualungi marki Blancpain, kosztujące ponad 10
tys. dol. Dzieciak dostał zegarek w ramach pokazu dobroci dobrego wodza,
podczas gdy metalowiec po prostu do niego podszedł i poprosił. Putin
rozdaje zegarki w taki sam sposób, jak carowie obdarowywali swoich
zwolenników jajkami Fabergé.


To wspaniale ukazuje sposób, w jaki rosyjski prezydent obnosi się ze swoją
potęgą. Jak w zeszłym roku doniosło Biuro Dziennikarstwa Śledczego, Putin
rzekomo korzysta z wygód luksusowych jachtów, wypoczywa w wartym 1,75 mld
zł pałacu nad Morzem Czarnym i posiada udziały w trzech dużych koncernach
naftowych i gazowych. Stanisław Belkowski, rosyjski analityk sytuacji
politycznej, wierzy, że Putina może być wart nawet 70 miliardów dolarów, co
czyniłoby go jednym z bogatszych ludzi na świecie. Wszystko to jest raczej
ukryte, ale Putin wie, że bogactwo i władza są ściśle powiązane. Więc, gdy
na poziomie makro dzieli się ze swoim kolesiostwem zasobami swojego kraju;
na poziomie mikro demonstruje swoją władzę pozbywając się przedmiotów,
które dla niego są ledwie świecidełkami. Jakby chciał nam powiedzieć:
„Jestem ogromnie bogaty, ale bogactwo mną nie zawładnęło”.
Wykorzystanie bogactwa w procesie imponowania innym, straszenia ich czy
umacniania swojej wysokiej pozycji jest tak stare jak sama władza albo jak
samo bogactwo (tj. BARDZO STARE). W „Pochwale głupoty”, eseju wydanym w
1509 roku, holenderski filozof Erazm z Rotterdamu pisze o szlacheckich
rodach, które wykorzystywały bankiety jako narzędzia demonstracji swojego
bogactwa. Zaproszonych gości stawiano przed suto zastawionymi stołami, ale
nie zasiadali od razu do uczty – najpierw niszczono na ich oczach całe
jedzenie. Dopiero później służba przynosiła drugie tyle, a goście jedli,
opętani wyobrażeniami wielkiego bogactwa gospodarzy – skoro mogli sobie
pozwolić na zwyczajne zmarnowanie tony jedzenia i wina, posiadali też na
pewno wielką władzę. Kulinarny ekwiwalent rzucania zegarka w stygnący
cement.

Te małe pokazy często mówią o większych rzeczach, o aktach WŁADZY, takiej
zapisywanej wielkimi literami; struktur, od których wg Foucault nie mamy
ucieczki. Matka mojego przyjaciela opisała kiedyś spotkanie – twierdzi, że
prawdziwe – z Idi Aminem, ludobójczym dyktatorem Ugandy. Jest Kenijką, w
latach 70. pracowała w hotelu w Nairobi, do którego ówczesny przywódca
trafił ze swoją świtą. W czasie obiadu Amin skinął w stronę kelnerów,
którzy przynieśli do jego stołu kilka klatek. Amin otworzył swoją, w której
znajdowała się wciąż żywa małpa. Złapał ją, roztrzaskał jej głowę o stół i
zjadł ją.

Ten pokaz barbarzyństwa na małą skalę odpowiadał tym wielkim zbrodniom,
które Amin wyrządził swojemu narodowi; to coś podobnego do królów Wikingów
i Hunów, którzy pili z czaszek swoich pokonanych wrogów. Putin nie lubuje
się w okrucieństwie wobec zwierząt tak, jak Amin, ale jego małe
demonstracje władzy dorównują tym większym. Bo gdy jest się z nim, zostanie
się sowicie wynagrodzonym, ale gdy mu się zagrozi, trafi się do więzienia
na czas nieokreślony – tak jak jego przeciwnik, Michaił Chodorkowski.
Dynamika władzy jest stale wzmacniana.
Trochę więcej zegarkowego ekshibicjonizmu w niewygodnym trójkącie
dyplomatycznym z Tayyipem Erdoganem i Silvio Berlusconim. (Fot. via)
Przez to wszystko przewija się idea protektoratu, wyrażanego na różne
sposoby. Kiedy opiekuje się swoim ludem, zostaje się u władzy. Gdy pokaże
się mu, że nie warto ze sobą zadzierać, powstrzyma się ich przed buntem i
powstaniem. Oczywiście, historia pokazała nam już wiele razy, że „lud”,
którym trzeba się opiekować to nie zawsze masy. W VI-wiecznej Francji
dynastia Merowingów upadła ponieważ jej władcy nie mieli już czym spłacać
swoich zwolenników politycznych. Skończyły im się łapówki. W Stanach „pork
barrel politics” [polityka beczki z wieprzowiną; odpowiednik „kiełbasy
wyborczej”] określa interesy polityków i ludzi biznesu, w których głosy
kupuje się kontraktami.

Podział Iraku przez administrację Busha i jej powiązania z, między innymi,
przedsiębiorstwem Halliburton, to wielkoskalowe przykłady powyższego, ale
to rzeczy, które zaczynają się w mniejszej skali. Protektorat osobisty
premiera Wielkiej Brytanii jest jasno określony tym, że osoba pełniąca tę
rolę może ot tak dawać i zabierać pozycje w radzie ministrów. Wydaje nam
się to zupełnie normalne, ale tak naprawdę jest to niepokojące skupienie
władzy. To sposób na zapewnienie sobie lojalności i dobrego sprawowania
pośród tych, którzy wspólnie zaangażowani są w tworzenie czyjegoś
autorytetu.

Wracając do Rosji – niedawno porównano tamtejsze ceny budowy dróg z
przeciętnymi w Niemczech. Różnica była tak ogromna, że Rosjanie tak
naprawdę mogliby za te pieniądze pokryć owe drogi cienką warstwą złota. W
mniej więcej tym samym czasie mer Moskwy Siergiej Sobianin podjął decyzję o
remoncie wielu chodników w mieście – mają zostać wyłożone kostką,
zastępując asfalt, który podobno wydala toksyczne gazy pod wpływem promieni
słonecznych. Szczęśliwie, jego żona miliarderka, Irina, ma powiązania ze
świetną firmą zajmującą się produkcją kostki. Firma okazała się idealną do
wykonania kontraktu, dzięki czemu Sobianin mógł wynagrodzić finansowo swoją
żonę, jednocześnie ratując swoje miasto przed nieuniknioną falą śmierci
przez asfalt. Najpopularniejszą na świecie nawierzchnię dróg.
Jest jeszcze jeden historyczny model bycia władcą, ale często się go pomija
albo przedstawia w zły sposób. Kanut Wielki, duński król, który rządził też
Brytanią i Skandynawią na początku XI wieku, pewnego pamiętnego dnia, chcąc
dać lekcję swoim czołobitnym dworzanom, zabrał swój tron na plażę. Nadszedł
przypływ, jak to przypływy mają w zwyczaju, i nie zatrzymał się przed
królem. Gdy nauczyciel opowiadał nam tę historię w szkole, powiedział, że
był to akt aroganckiego władcy, który myślał, że jest w stanie powstrzymać
falę, lecz było zupełnie odwrotnie. Kanut pokazywał swoim ludziom, że jego
władza nie jest nieograniczona i że nie powinni traktować go jak Boga.
Putin, który zlecił policji konfiskatę parodiującego go obrazu, na którym
razem z Dmitrijem Miedwiediewem ubrani są w damską bielizną, nie toleruje
myśli, że jego władza jest ograniczona albo że powinien kiedyś działać z
pokorą. Może dać chłopu zegarek, ale nie może dać im żadnej prawdziwej
władzy. Niedawna decyzja jego rządu powodująca demonizację homoseksualizmu
pokazuje, że wciąż szukać będzie nowych grup do gnębienia, nowych sposobów
wyrażenia swojej potęgi. Nie jest w tym samym pośród przywódców świata.
Szkoda tylko, że razem z wieloma swoimi rządzącymi kolegami nie są bardziej
jak Kanut.

Putin i jego zegarki

Nowy film z video.banzaj.pl wicej »
Redmi 9A - recenzja budetowego smartfona