Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   R. Ziemkiewicz o Geremku

R. Ziemkiewicz o Geremku

Data: 2011-02-25 15:45:57
Autor: brat_olin
R. Ziemkiewicz o Geremku
Interia:  Autorytety - sprawa profesora Geremka
Piatek, 25 lutego (10:50)

Ciezko jest w III RP byc "autorytetem". Stale trzeba sie oburzac, dawac odpór i podkreslac wyzszosc swojego srodowiska nad tymi, które przez autorytety nie zostaly autoryzowane. Z licznych przykladów autokompromitacji najswiezszym jest profesor Marcin Król. Poniewaz o jego zenujacym ataku na Romana Graczyka napisal juz tutaj sam zaatakowany, nie musze sie nad sprawa rozwodzic, ale zwróce krótko uwage na dwie sprawy.

NAjpierw po drugie - kamieniem obrazy dla Marcina Króla jest sam fakt, ze ktos w ogóle napisal o autorytetach ksiazke, nie bedaca jednoznaczna hagiografia. Niewazne, jaka to ksiazka - czy rzetelna, czy oddajaca sprawiedliwosc - pan profesor nie próbuje ukryc, ze w ogóle jej nie czytal, obrzucajac autora stekiem obelg tak samo, jak wczesniej intelektualisci jego rodzaju spotwarzali Cenckiewicza, Gontarczyka i Zyzaka, choc w ich ksiazkach do dzis nie zdolal nikt znalezc ani jednego slowa nieprawdy.

Po pierwsze zas - szczególnie charakterystyczny jest ten passus, gdy Marcin Król z rozbrajajaca szczeroscia wiedzie nas do konstatacji, ze w "Tygodniku Powszechnym" kapowac mogla przedstawicielka nizszego personelu, a nie redaktorzy. Tu wylazla z pana profesora skrywana na co dzien istota mentalnosci jego towarzystwa: gleboka pogarda dla motlochu, który do salonu nie nalezy i nigdy nalezec nie bedzie, nawet jesli salon z niego korzysta.
czytaj dalej

Fakt, ze bylo akurat odwrotnie, ze to wlasnie adiustatorka oparla sie dzielnie szantazom i naciskom SB, gdy wiele "autorytetów" sluzylo za obietnice paszportu albo dogadzajace ich próznosci recenzje, nie ma znaczenia. Dla profesora Króla dawno juz istnieje nie to, co istnieje, ale to, co powinno istniec.

A propos tej pogardy, zainteresowanym polecam dyskusje, jaka pare tygodni temu rozgorzala wsród lewicowych blogerów, na temat "biurowej klasy sredniej". Propaganda propaganda, a mentalnosc salonowa reprodukuje sie takze w nowym pokoleniu "lepszych" - i ci z nowego pokolenia lewicowych prózniaków tez nie potrafia ukryc pogardy dla mas, które dla celów taktycznych zwa uprzejmie "mlodymi, wyksztalconych z wiekszych miast", ale w istocie uwazaja, ze to tylko parweniusze, "biurowa klasa srednia", stojaca z natury nizej niz oni, prawdziwi "hipsterzy".

Dopiszmy autokompromitacje Marcina Króla do wielu poprzednich "coming outów" nadetej udeckiej glupoty, w rodzaju slawnego juz wywiadu Daniela Olbrychskiego, i skorzystajmy z okazji, by przyjrzec sie innemu "autorytetowi", nie mniej nadymanemu niz srodowisko, w obronie którego kompromituje sie Król.
Sekwencja zdarzen byla taka. W ostatnim programie "Warto rozmawiac" Cezary Gmyz wspomnial, ze w ewidencji MSW Bronislaw Geremek figuruje jako Tajny Wspólpracownik. Sprawe podchwycil portal "Fronda", potem napisal o niej "Nasz Dziennik". Na publikacje "Frondy" zareagowal Piotr Gontarczyk, listem z fachowym objasnieniem, dlaczego sam zapis w ewidencji nie jest godnym zaufania dowodem w tej sprawie, przecza mu bowiem inne dokumenty, z analizy których wynika, ze Geremek byl rejestrowany jedynie jako "kandydat" na TW, czyli rozpatrywano pozyskanie go i zrezygnowano z tego planu.

Ta sekwencja zdarzen odnotowana zostala w "Gazecie Wyborczej" przez Ewe Milewicz w duchu satysfakcji, ze nie udalo sie podlym ludziom opluc salonowego swietego. Co istotne, tekst Ewy Milewicz skupia sie wylacznie na kwestii technicznej - literek zachowanych w ewidencji, oraz ogranicza sie do przypomnienia, ze Geremek "lustrowany byl wielokrotnie".
Tymczasem fakt, ze Bronislaw Geremek mial zyciorysie jakis haniebny epizod wspólpracy z SB, jest dla wszystkich znajacych choc odrobine sprawy równie oczywisty, jak do niedawna (zanim udowodniono to ponad wszelka watpliwosc) wydawal sie równie oczywisty analogiczny fakt w odniesieniu do Lecha Walesy.

Bronislaw Geremek, bohater o niemalze utajnionej, wstydliwie skrywanej historii, w pierwszych latach kariery byl zajadlym stalinista i oddanym partii wyznawca komunistycznej ideologii. Znam relacje ludzi, którym w swej komunistycznej gorliwosci bardzo zaszkodzil, lamiac zyciorysy i kariery. W apogeum zaangazowania piastowal wazna funkcje przewodniczacego Podstawowej Organizacji Partyjnej PZPR w stacji naukowej PAN w Paryzu. Owa "placówka naukowa" byla przykrywka dla intensywnych dzialan wywiadu SB przeciwko paryskiej "Kulturze".

W czasach, kiedy paszport byl dla zwyklego Polaka nieosiagalnym marzeniem, kryteria kwalifikujace kandydatów do pracy na takiej placówce nie mialy nic wspólnego z ocena ich dorobku naukowego. A juz zwlaszcza nie zostalby tam ktos przypadkowy szefem POP. Jest oczywiste, ze na takim stanowisku Bronislaw Geremek musial byc uwazany przez SB za istotne zródlo informacji, i musial w jakis sposób z wywiadem PRL wspólpracowac. Wspólpraca taka byla do tego stopnia oczywista, ze wydaje sie watpliwe, aby formalizowano ja werbunkiem na Tajnego Wspólpracownika. Bezpieka z urzedu traktowala sekretarza POP jako zródlo informacji na temat personelu stacji, a wiec zapewne zarejestrowala go raczej jako tzw. Kontakt Sluzbowy, wzglednie Operacyjny.

Poszlaka znaczaca moze byc "lustracyjny bunt" profesora Geremka w ostatnich latach jego zycia, gdy jako europosel odmówil dwukrotnie zlozenia oswiadczenia lustracyjnego. Nie tylko w chwili wejscia w zycie nowej ustawy, co od biedy uznac by mozna za demonstracje antypisowska, ale równiez po jej "poprawieniu" przez Trybunal Konstytucyjny, który wprawdzie ustawe zmasakrowal, ale akurat wobec europoslów utrzymal w mocy.

Znaczacy jest fakt, iz wczesniej Geremek lustracji sie kilkakrotnie poddawal i podpisywanie oswiadczenia go nie bolalo, a odmówil dopiero wtedy, kiedy w nowej ustawie rozszerzono definicje wspólpracy tak, ze obowiazkiem oswiadczenia objeto nie tylko bylych TW, ale takze tych, którzy udzielali informacji na innych zasadach. Logicznym wyjasnieniem jest tu hipoteza, iz Geremek uwazany byl przez bezpieke wlasnie za Kontakt Sluzbowy. Kandydatem na TW zostal zapewne pózniej, przy czym bardzo ciekawe byloby ustalenie, dlaczego od próby werbunku, jak sie zdaje, odstapiono.

Zwracam tez uwage, ze Bronislaw Geremek jest tym z czlonków bylej opozycji, którego archiwum "wyczyszczono" w najwiekszym stopniu, nie zachowal sie zaden dokument SB zwiazany z jego inwigilacja. A przeciez rola, jaka pelnil przy Walesie i wczesniej, przy srodowisku KOR, sprawiala, ze dokumentów na jego temat musialo byc bardzo duzo. Dlaczego zniszczono je wszystkie tak pracowicie?

Bronislaw Geremek jest w ogóle postacia tajemnicza. W przeciwienstwie do Jacka Kuronia, który ze swego stalinowskiego zaangazowania publicznie sie wyspowiadal i nigdy niczego nie ukrywal, Geremek swój zyciorys utajnil. I tak pozostalo. W potocznej wizji historii funkcjonujacej w mediach pojawia sie dopiero w stoczni gdanskiej, gdzie trafia razem z Tadeuszem Mazowieckim jako opozycjonista tolerowany przez wladze i dopuszczony przez nie do strajkujacych w nadziei, ze przysluzy sie to uspokojeniu nastrojów. O nic co wczesniej pytac nie wolno, pod grozba wykluczenia i zbluzgania takiego wlasnie, jakiego dokonal rytualnie Marcin Król w odniesieniu do Graczyka.

Smetny to przypadek - autorytetów, które swoje swietosci ocalic potrafia tylko poprzez tabu, ukrywanie historii, zaklamywanie jej i goloslowne holdy. A na dodatek te same srodowiska gromko domagaja sie odwagi w odkrywaniu prawdziwej historii, czyli pisania jej po grossowemu. A moze zanim "szczujni dziennikarze" zaczna "odbrazawiac" naszych bohaterów, niech sie przyjrza swoim?
zródlo informacji: FELIETONY INTERIA.PL

R. Ziemkiewicz o Geremku

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona