Data: 2009-11-14 21:35:53 | |
Autor: abc | |
Robaczewski o Mszy Wszechczasów | |
Często w dyskusjach o liturgii tydenckiej słyszę argument, że liturgia
powinna być dostosowywana do poziomu uczestników, do ich wieku, mozliwości inelektualnych. Bo inaczej będzie nuda i niezrozumenie. Nic bardziej błędnego. Ktoś, kto używa takiego argumentu zapomina, że jest liturgia aktem uwielbienia Boga i ponawianiem zbawczej Ofiary w sposób, a jaki chce sam Bóg; nie jest "akcją", która ma pobudzac uczucia i dawać zadowolenie jej uczestnikom. Nie tak dawno, do lat 70 ubiegłego wieku (to w historii Kościoła, który trwa wiecznie naprawdę niewiele) w Kościele były odprawiane Msze, gdzie dominowała cisza, albo śpiewano piękne pieśni, będące często mini traktacikami teologicznymi wyrażonymi w prostym języku. Albo śpiewano urzekający chorał. A ksiądz modlił się po łacinie, a kazania mówił z ambony.Dzieci też chodziły na taką Mszę. Może nie wszystko od razu rozumiały, ale ta rzeczywistość zagospodarowywała im wyobraźnię: doświadczały, że jest rzeczywistość Tajemnicy, której człowiek nie jest w stanie pojąć, ale która Jest czymś zachwycającym. Ksiądz się nie wygłupiał i nie infantylizował świętych czynności. A jednak ta Msza rodziła świętych mężów i święte niewiasty, zdolne do heroicznego, choć cichego żcia, do służby innym, albo do służby Ojczyźnie. Więcej http://www.prawica.net/node/17838 -- Nie da się oddzielić polityki od religii. Nie da się w człowieku oddzielić katolika od obywatela. Rozdział państwa od Kościoła jest sztuczny. |
|