Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Rodzice posÅ‚a PO

Rodzice posła PO

Data: 2013-03-25 16:25:07
Autor: Bogdan Idzikowski
Rodzice posła PO

Użytkownik "Przemysław W" <"BroDmy RP przed pisem"@gazeta.pl> napisał w wiadomości news:kipnf0$st9$2dont-email.me...
Bieda! Rodzice posła PO za chlebem wyjechali z kraju!

Już nie tylko młodzi ludzie wyjeżdżają do Wielkiej Brytanii za pracą. Jak zdradził poseł PO Jacek Żalek, jego rodzice także niedawno zdecydowali się na wyjazd i... zarabiają więcej niż w Polsce

Według różnych szacunków, w wielkiej Brytanii pracuje nawet kilkaset tysięcy rodaków. Zapowiedzi premiera Donalda Tuska się nie spełniły, a do pracy na wyspy wyjechali już nawet rodzice... posła PO.

Jak czytamy w tygodniku "Do Rzeczy", wyemigrowali do Londynu kilka lat temu. Ojciec jest stomatologiem, a mama pediatrą. Poseł Jacek Żalek przyznaje, że rodzice mają tam wyższe pensje oraz lepszy standard i komfort pracy niż w Polsce. – Jeśli ktoś gotów jest zapłacić cenę rozłąki, to wybór wydaje się prosty – przyznaje polityk partii Donalda Tuska.

A wśród bezdomnych w Wielkiej Brytani 40% to Polacy!

po czubek rozbawiony

--
Donald Tusk - "wolałbym się nie urodzić, niż na grobach zmarłych budować swoją karierę polityczną".

Data: 2013-03-25 17:21:24
Autor: u2
Rodzice posła PO
W dniu 2013-03-25 16:25, Bogdan Idzikowski pisze:
A wśród bezdomnych w Wielkiej Brytani 40% to Polacy!

Każdy tam żyje jak chce :

http://www.pardon.pl/artykul/5628/polski_bezdomny_w_anglii_zostawiz_p_z_miliona_spadku

Polski bezdomny w Anglii zostawił pół miliona spadku!

Choć raz brytyjskie media napisały o Polakach-imigrantach z sympatią. A to za sprawą Józefa Stawinogi (87) - zagadkowego bezdomnego z Wolverhampton. Lokalnego świętego męża z własną stroną w internecie.

Jak korzystając z sezonu ogórkowego podaje dziś "Dziennik", w Polsce zakończyły się półroczne poszukiwania spadkobierców zmarłego w październiku ubiegłego roku legendarnego kloszarda. W angielskim mieście, w którym przez 30 lat mieszkał w namiocie przy obwodnicy, był znakomitością i otaczał go... powszechny szacunek. Właśnie tak. Bezdomnego. Historia jest tak ciekawa, że warta przypomnienia.

Stawinoga, o czym brytyjski dziennik "Daily Mail" donosił ze zdumieniem prawie rok temu, był znakomitością również... w internecie i miał własną stronę na facebook.com, założoną przez fanów. Było ich ponad 6 tysięcy. Co takiego było w człowieku, znanym w Wolverhampton jako Fred, Joe, Supertramp, Trampee (Włóczęguś), a nawet - Szekspir?


W Wolverhampton, mieście wielkości Gdyni, opowiadano że kruchy, zgarbiony staruszek ze skołtunioną brodą do ziemi jest byłym polskim żołnierzem - starszym szeregowym - który po wojnie zamieszkał w Anglii. Po rozstaniu z żoną porzucił wszystko i zaczął żyć jako pustelnik. Słyszało się różne romantyczne warianty. O sowieckim obozie jenieckim - stąd lęk przez życiem w zamknięciu i namiot - a nawet o karierze nawet nie w Wehrmachcie, ale... w SS.

Ludzi fascynowało, że Stawinoga niczego nie potrzebuje. Miasto wielokrotnie oferowało mu mieszkanie socjalne - odmówił. Troskliwie się nim opiekowano - miasto codziennie dostarczało mu do namiotu posiłki. Hindusi i sikhowie widzieli w nim ideał ascezy, niemal świętego męża, wolnego od pokus doczesnych.

Dla innych był po prostu barwną postacią - brodaczem w wystrzępionej odzieży, który wielokrotnie pozował studentom szkół artystycznych. Mówił wyłącznie po polsku, zresztą niechętnie. Ludzie dawali mu różne rzeczy. Brał to, czego potrzebował. Nigdy nie chciał pieniędzy. Dlatego przynoszono mu mnóstwo jedzenia. Angielscy kibole pozdrawiali go w drodze na mecze.

Mieszkał pod wierzbą, na kawałku zieleni między centrami handlowymi. Miał polskiego przyjaciela - Juliana Leonowicza. Leonowicz znał go pół wieku i czasem odwiedzał. Nie za często - Stawinoga nie był ani zbyt rozmowny, ani szczególnie miły. To Leonowicz opowiedział dziennikarzom jego historię.

W latach 50. pracowali razem w hucie. Stawinoga ożenił się z pewną Austriaczką, ale traktował ją źle. Wychodząc do pracy, zamykał ją w wynajmowanym pokoju na klucz. W ogóle nie był zbyt miły i prawie nikt go nie lubił.

Pewnego razu Austriaczka od niego uciekła. Stawinoga stal się zgorzkniały. W roku 1967, w wieku 46 lat, przestał chodzić do pracy. Wyrzucano go z kolejnych mieszkań za niepłacenie czynszu. W końcu został bezdomnym. Leonowicz był zdania, że ta bezdomność to jakaś forma pokuty - za coś, co Stawinoga kiedyś zrobił. Może za SS.


Zaś w swoim namiocie kloszard robił dwie rzeczy - bez przerwy zamiatał i palił papierosy. Nie miał ogniska, odkąd przed kilkoma laty zajęła mu się broda. Czasem, gdy był nie w humorze, atakował gości miotłą. W zwolnionym tempie, jak to człowiek prawie 90-letni. Gdy już mówił, głównie narzekał. Jak to Wolverhampton zmieniło się na gorsze przez te 30 lat. Choć on sam przez ten czas praktycznie nie ruszył się ze swego namiotu.

W końcu znaleziono go martwego. Umarł na zapalenie płuc. Wtedy okazało się, że Stawinoga naprawdę niczego nie potrzebował. Państwo przez wszystkie te lata wypłacało mu emeryturę - której nie odbierał. Uzbierało się ponad 90 tys. funtów - 400 tysięcy złotych.

Gdy nie znaleziono w Wielkiej Brytanii żadnych krewnych, miasto wpadło na pomysł, by za te pieniądze ufundować "Fredowi Włóczędze" pomnik. Jednak wpierw postanowiono poszukać spadkobierców w Polsce. W świetle brytyjskiego prawa mogła bowiem dziedziczyć nawet jego rodzinna miejscowość.

Czyli wielkopolska wieś Krążkowy - ostatnie miejscu zamieszkania Stawinogi w Polsce. Której włodarze jęli ochoczo dzielić skórę na niedźwiedziu. Będzie hala gimnastyczna. I dwa boiska.

A raczej - nie będzie. Bo spadkobierców w końcu znaleziono. Po przesłuchaniu blisko 900 Stawinogów natrafiono na ślad dzieci siostry bezdomnego - mieszkających obecnie w Chorwacji i Niemczech. Prawdopodobnie to one będą dziedziczyć.


Mamy w związku z tym takie brzydkie uczucie, że już lepszy byłby pomnik. Jeden z nielicznych pomników Polaków poza granicami Polski. A zwłaszcza polskich bezdomnych. Nie wiadomo, czy Józef Stawinoga na pomnik zasłużył. Swą zagadkę, jeśli jakąś w ogóle posiadał, zabrał ze sobą do grobu.

Ale i tak szkoda tego pomnika.
--

"Główną motywacją mojej aktywności publicznej była potrzeba władzy
i żądza popularności. Ta druga była nawet silniejsza od pierwszej,
bo chyba jestem bardziej próżny, niż spragniony władzy. Nawet na pewno..."

- Donald Tusk: Gazeta Wyborcza, 15–16 października 2005

Rodzice posła PO

Nowy film z video.banzaj.pl wiêcej »
Redmi 9A - recenzja bud¿etowego smartfona