Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Rosną pensje dla kolesi

Rosną pensje dla kolesi

Data: 2014-09-22 12:41:41
Autor: szklanynocnik
Rosną pensje dla kolesi
W dniu poniedziałek, 22 września 2014 17:17:54 UTC+2 użytkownik u2 napisał:
Lokalne media co rusz donoszą, ile zarabiają prezesi miejskich spółek.
XX wiek mianował demokrację królową systemów politycznych (ustrojowych), chociaż gołym okiem widać, że nie jest ona królową zdroworozsądkowej lub etycznej piękności. I tylko
pozornie "cuda z urnami", czyli nieśmiertelne, wszechobecne
wyborcze fałszerstwa, to główne kłamstwa systemu demokratycznego. On cały jest kłamstwem. Ładnie tę rzecz wyraził A.D. 1995
biskup Fuldy, J. Dyba: "W demokracji panuje większość, w Kościele prawda. Biskup nie musi być ponownie wybierany, dlatego może mówić prawdę". Święte słowa. Na ulicy, na której mieszkałoby trzech biskupów i czterech sutenerów
 -- demokracja oddałaby władzę sutenerom. Starożytni Grecy wymyślili demokrację jako ustrój kontr-
monarchiczny, sprawiedliwszy od rządów arystokracji
przybierających tak chętnie formę ustroju tyrańskiego. Lecz piękna teoria i późniejsza praktyka rozminęły się zupełnie. Pod rządami wszelakich władz republikańskich
miała do dzisiaj miejsce większa (większa dzięki superrekordowym osiągnięciom stulecia XX) liczba zbrodni
przeciwko życiu i prawu niż pod rządami wszystkich monarchów od czasu wynalezienia demokracji. Amatorska tylko znajomość dziejów wskazuje, że demokracji bardzo daleko do ideału. Chrystus został demokratycznie,
głosowaniem ludu ("vox populi") skazany na śmierć męczeńską. Sokrates takoż na wypicie trucizny. Rekordowych ludobójców wybrano (Hitler) lub wybierano (Stalin) całkowicie demokratycznie, a później długo ogólnospołecznie wspierano. Podobnie Mussoliniego i innych. J. C. Guillebaud (komentujący tezy S. Trigana): "Holocaustu dopuścił się ruch (nazizm) zrodzony -- przy całym swym barbarzyństwie -- w ramach nowoczesnej demokracji. I stąd pytanie o demokrację" (1999). Trochę inaczej było z bezkresną areną kaźni sowieckiego Imperium Gułag, lecz przecież miał on (w "demokracji" bardziej azjatyckiej niż nowocześnie
europejskiej) szczerą akceptację społeczeństwa "Kraju Rad". Pół wieku demokracji włoskiej po II Wojnie Światowej to pół wieku rządów mafii sycylijskiej ręka w rękę z establishmentem politycznym Rzymu. I tak dalej, i tym podobnie -- przykładów historycznych i aktualnych jest legion. Mnóstwo demokratycznych państw dzisiejszego świata uprawia deliryczną karykaturę podręcznikowej (idealistycznej) demokracji, funkcjonując na bazie złodziejstwa, wyzysku, korupcji, przestępczości i niesprawiedliwości maskowanych parlamentaryzmem. Demokracja (słowo greckie) znaczy: ludowładztwo ("démos" -- lud, "krátos" -- siła, władza). Rządy ludu są czystą teorią (rządy ulicy?, ochlokracja?), w istocie więc ludowładztwo sprowadza się do elekcji, gdzie wola mas
kreuje okresowo władzę przedstawicielską za pomocą większej liczby (większości) głosów. To tworzące fundament systemu demokratycznego prawo wielkiej liczby, która ustanawia władzę, od dawna budziło
wątpliwość (a już zwłaszcza od czasu, gdy rewolucje Amerykańska i Francuska wprowadziły demokrację nowoczesną). Fundator Banku USA, wybitny konserwatysta,
 A. Hamilton, kpił z demokratycznego "majestatu wielkich
 cyfr", dowodząc, iż trudno o system "bardziej fałszywy niż warunkowanie kalkulacji politycznych regułami kalkulacji
arytmetycznej". Bohaterowie moich powieści "Statek" i
"Cena" werbalizowali swój antydemokratyzm dosadniej: "Jedzmy gówna, przecież miliony much nie mogą się mylić!".  Miliony głosujących mylą się wszakże bardzo często, i bywa, że straszliwie płacą za błędny wybór (exemplum naród niemiecki, który wybrał swastykę). Inaczej mówiąc: demokracja ma m.in. to do siebie, że daje ludziom możliwość głosowania wbrew własnemu interesowi, a wyborcy nie raz z tej okazji korzystają. Jak mówił wielki "ojciec założyciel" Stanów Zjednoczonych,
J.Adams: "Twierdzenie, że lud jest najlepszym strażnikiem swych praw, to bzdura niczym nie usprawiedliwiona. Jest on najgorszym, wręcz żadnym ich strażnikiem". Dlaczego tak się dzieje -- dlaczego tłumy potrafią przypominać lemingi gromadnie maszerujące ku swej krzywdzie?
Według potocznej diagnozy kontrrepublikanów -- wskutek zjawiska antynomicznego. Diagnoza owa mówi, że chociaż ustrój demokratyczny składa się z wielu grzechów, wszelako jego "maxima culpa" to sprzeczność między dwoma zasadami
demokracji rozreklamowanymi przez obywatela Rousseau i przez jakobinów -- zasadami tymi są czynne prawo wyborcze dla pełnoletniego i nieomylność większości. Ponieważ większość każdego społeczeństwa tworzą całkowite przygłupy, nie mające dosłownie o niczym pojęcia -- ich czynne prawo wyborcze parodiuje rzekomą nieomylność werdyktu elekcyjnego, budując jej przeciwieństwo, zbrodniczość lub komiczność. To fakt, że w każdym plemieniu znajdziemy dużo więcej głupich niż mądrych (podobnie jak jest prawdą, że kobiety notorycznie wybierają przystojniejszego miast przyzwoitszego i przytomniejszego), lecz główną słabością tłumu "elektorów" wydaje mi się nie tyle zbiorowa głupota (tępota), ile cecha jej pokrewna -- zbiorowa łatwowierność (naiwność) ludzi. Zresztą chorują na tę przypadłość (masowo!) również inteligentni ludzie. Oto czemu demokracja stanowi wymarzoną estradę dla kłamców, zwłaszcza charyzmatycznych. Vulgo: dla uwodzicieli. Widać tu jawną analogię między demokracją a zawodowym podrywaniem dam -- demokracja to technika uwodzenia. Biegli gracze w demokrację rozszyfrowali sekret owych facetów, którzy gorącą miłość zdobywają kiedy chcą -- sztuka polega na tym, by kobieta kupiła cię takiego, jakiego udajesz. Społeczeństwa przypominają kobietę, lubią czarujących udawaczy.
Chociaż prawie każdy wyborca ma świadomość, że politycy to gang dziesięciokaratowych skurwysynów -- tłum daje się złowić co parę lat i biegnie do urn głosować na sympatyczną bandę sprzedającą nadzieję. Nadzieja to siła ślepa, bezrozumna i narkotycznie niepohamowana, niczym libido. Spytajcie hazardzistów. http://tinyurl.com/pwjy4kl

Rosną pensje dla kolesi

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona