Grupy dyskusyjne   »   pl.rec.rowery   »   Rower w zimie... jako sposób na wkurzanie innych:(

Rower w zimie... jako sposób na wkurzanie innych:(

Data: 2010-01-02 12:41:54
Autor: Rafał Muszczynko
Rower w zimie... jako sposób na wkurzanie innych:(
Agila <agila82000@autograf.pl> napisał(a):
Kiedy było cieplej, niektórzy z sąsiadów zachwycali się wręcz, że
uprawiam "sport", że to fajnie, że ludzie jeżdżą na rowerach i w
ogóle. Że zdrowe to i takie tam.

Tu jest błąd. Ja w takiej sytuacji odpowiadam od razu, że to taki sam sport
jak bieganie za autobusami, albo spacery na parking samochodowy za blok. I że
rower to mój środek transportu, dojazdu do pracy - nie zabawka. To likwiduje z wyprzedzeniem sporą część zdziwionych faktem, że ktoś jedzie
"uprawiać sport i rekreację" przy -20, albo w trakcie opadów deszczu. Ludzie
tego nie akceptują, nie rozumieją. Za to akceptują konieczność dojazdu do
pracy w złą pogodę, a od dawna są przyzwyczajeni, że do tego służy mi rower.
Na jesieni padło kilka uwag, że chyba już za zimno na rower

Wtedy odpowiadam pytaniem: "A dlaczego?" I niech kombinują teraz jak mi
udowodnić, że moje rowerowe ciuchy są zbyt mało ciepłe na taka pogodę. Jak
mają przekonać mnie że się nie da, skoro takich ciuchów nigdy nie mieli, nie
nosili ;-)

W zimie niektórzy z moich licznych sąsiadów dostali jakiejś fobii

Olej, rób swoje. Najdalej za dwie zimy się przyzwyczają ;-) Mnie już tylko
czasem ktoś zapyta, "czy mi nie zimno", albo "czy nie moknę". I to raczej z
troską w tonie głosu niż sarkazmem. A mam w bloku 160 rodzin i prawdopodobnie nikt prócz mnie nie jeździ w zimę na
co dzień. Trzeba było wiele osób przyzwyczaić. Polecam też czasem pojeździć w kółko pod blokiem, robiąc poślizgi, zwroty i
inne zabawy. A jak zapytają co to za zabawa, odpowiedzieć poważnym tonem, że
to tylko sprawdzanie wymienionej właśnie części (wstaw dowloną nazwę, i tak
nie wiedzą o co chodzi) by być pewnym, że nowy element jutro w drodze do pracy
nie zawiedzie. Czasem zaprosić znajomych na rowerach, albo spotkać się przed blokiem
umawiając się na wycieczkę. Niech ludzie widzą, że taka jazda to wielka
frajda. Że wiele osób tak robi. Niech im się wzrok przyzwyczaja ;-)

I tak się dowiedziałam, że te ochlapane błotem pośniegowym ściany to
moja robota. Porysowana farba też, podobno nawet ktoś widział, że to
ja. Odłupany tynk, to pewnie ja walnęłam rowerem o ścianę...

Powiedz, poważnym i szczerym tonem (bez cienia ironii czy sarkazmu w tonie!)
by koniecznie zgłosili na te uszkodzenia gdzie trzeba. Zwłaszcza jeżeli mają
dowody. Przecież jeżeli naprawdę widzieli osobę niszczącą coś na korytarzu, to
powinna ona ponieść konsekwencje, nawet jeżeli to Ty. Wyraź szczerą troskę o
wygląd korytarza, zapytaj się co robią w tej sprawie, co doradzają byś Ty
zrobiła, gdzie powinnaś zgłosić jak zobaczysz kogoś takiego kto niszczy
korytarz. Później widząc sąsiada w polu widzenia, dopytuj sama czy zgłosił
uszkodzenia gdzie trzeba i czy zajął się tematem poważnie, bo niszczenie
korytarza to nie hop siup i olewać tego nie powinien. Jeżeli powie, że nie
zgłosił, zrób Mu/Jej wykład na temat tego jak to swoim brakiem reakcji
przyczynia się do niszczenia NASZEJ WSPÓLNEJ klatki. Pokaż, że to dla Ciebie
ważna sprawa.

Góra miesiąc takiej terapii, a goście co zwracają Ci uwagę sami zaczną Cię
omijać szerokim łukiem :-) Tylko trzeba być konsekwentnym, spokojnym, poważnym
i kulturalnym. Jak i ktoś odpowie, że to Ty, to tak czy siak odpowiadaj, że powinien to
zgłosić, że to poważna sprawa, poważne oskarżenie. Jak będzie nalegać, zrób z
Nim/Nią wizję lokalną by pokazać jak nosisz rower (niech On pokaże Ci jak go
nieść by na pewno nie zahaczać o ścianę ;-) ), zaproponuj wspólne obserwacje
na temat tego kto brudzi... pokatuj najbardziej upierdliwych od tej strony.

No i podstawa: otrzep faktycznie rower ze śniegu przed wejściem do klatki. Nic
to nie kosztuje, a o połowę syfu mniej. Klatkę po sobie też faktycznie
sprzątaj, jeżeli była czysta, a Ty nabłociłaś na tyle, ze już czysta nie jest.
Działania opisane powyżej mają sens i wyglądają poważnie tylko gdy faktycznie
to nie Ty niszczysz i brudzisz.


Odradzam natomiast odbijanie piłeczki, kłótnie i ogólnie zniżanie się do ich
poziomu. Srające psy, parkowanie aut, chodzenie przez trawniki - jeżeli do tej
pory nie zwracałaś sąsiadom uwagi na to, to teraz nie powinnaś nagle zacząć.
To będzie traktowane jako "nie ma merytorycznych argumentów, więc się czepia
innych", czyli wyraz chamstwa, prostactwa itp To ostatnie co powinno się robić.

Cała sprawa wkroczyła już nawet na etap donosów do administracji.

Administracja jest mocno przereklamowana. Niewiele mogą Ci zrobić jeżeli
regularnie płacisz za mieszkanie, zwłaszcza własnościowe. Wiem, bo
przerabiałem kilka sytuacji z pijaczkami, co konkretnie zatruwali życie
sąsiadom, ale płacili regularnie czynsz. Są nie do ruszenia, mimo częstych
wizyt Policji itp.

Rowerzysta przy tym to pikuś. Pan Pikuś ;-)

Może nie powinnam o tym tu truć... ale niemożebnie mnie nurtuje, o co
tu chodzi???? Skąd ta wrogość, i to ludzi, którzy latem sami mykają na
rowerach??

Zazdrość, inność... powodów jest tysiąc. Ja bym się nad tym nie zastanawiał.
Co to zmienia, jaki mają powód? Nic. Zamiast powodem, zajmować trzeba się
objawami ;-)

No i jeszcze fajnie by było, gdyby ktoś mi poradził, jak uspokoić
atmosferę. Z tym że roweru nie odstawię. Chodzenie do pracy na
piechotę albo czekanie na autobus nie wiadomo ile, są dla mnie zbyt
hardcorowym przedsięwzięciem.

Przede wszystkim nie zaogniaj atmosfery. Słuchaj kulturalnie, odpowiadaj
spokojnie, poproś by sąsiedzi wskazali rozwiązania (ale takie, co Ci nie
utrudnią życia). Pamiętaj, że NIC-NIE-MUSISZ. Ale jednocześnie wyraź
zainteresowanie kwestią korytarza, obejrzyj z sąsiadem uszkodzenia ścian lub
błoto.... pokaż, że Cię to interesuje. Jeżeli faktycznie Twoje ślady będą od
opon na ścianie - umyj ją. Ale jak będą to ślady butów, to nie odpuszczaj,
poproś sąsiada by sprawdził czyje to buty łażąc od domu do domu (tak jak łaził
za Tobą) i dopytuj każdego dnia, czy już znalazł sprawcę ;-) Analogicznie ze
śladami zniszczeń ściany - pokaż, że rower nie ma porysowanych części, że
wysokość zniszczeń nie pasuje do wysokości kierownicy czy pedałów, więc to nie
Ty. A później piłuj bez zlitowania by szukali sprawców dalej, dopytuj jak Im
idzie.


I na koniec anegdota. Kiedyś bywałemu koleżanki we wsi pod Ostrowią Maz. Mieli
tam babę - marudną, cholerną emerytkę z nadmiarem czasu na obserwację sąsiadów
i gadanie o nich na prawo i lewo gdzie to byli i co robili. Najlepszym
sposobem okazało się: przyjeżdżając do wsi zapukać zawsze na początku do drzwi
tej emerytki, powiedzieć na ile się przyjechało, czym, do kogo, przywieźć jej
kawę i zapytać co u Niej (ale u Niej, nie u sąsiadów). Byłem jedynym którego
to Ona omijała, a nie odwrotnie ;-)

--


Rower w zimie... jako sposób na wkurzanie innych:(

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona