Grupy dyskusyjne   »   pl.rec.rowery   »   Rowerzysci [na góralach w miescie] to jednak tepe ch... ;-)

Rowerzysci [na góralach w miescie] to jednak tepe ch... ;-)

Data: 2016-05-08 17:14:29
Autor: ąćęłńóśźż
Rowerzysci [na góralach w miescie] to jednak tepe ch... ;-)
Od młodości nie miałem wypadku rowerowego.
No to miałem.
Dzisiaj.
Żyję ;-)
Jechałem wąskim chodnikiem wzdłuż ulicy (po lewej stronie ulicy), lekki zjazd z wiaduktu.
Z prawej chodnika słupki i jezdnia z samochodami.
Z lewej chodnika trawa, żywopłot, trawa, żywopłot, ... rowerzysta góralem wyskakujący z trawnika zza żywopłotu z mojej lewej prosto na chodnik i prosto na mnie.
Pół metra przede mną.
Szansy nie było.
Tam nie było żadnej ściezki, po prostu trawa, żywopłot, krawężnik, chodnik.
Lecąc zastanawiałem się, w co przywalę twarzą - w niego, w tamten rower?
Jak człowiek szybko myśli w takich sytuacjach ;-)
Twarzą nie przywaliłem.
Walnąłem lewą stroną głowy w betonową kostkę chodnika.
Na szczęście lekko.
Mogło być gorzej.
Pomyślałem sobie w tym momencie o kaskach, oj pomyślałem ;-)
Inne straty to jeden łokieć (wygoi się) od chodnika, jedno udo (jutro będzie bolało) chyba od ramy tamtego roweru, połamana plastikowa osłona przedniej tarczy.
No ale przez chwilę wstać nie mogłem, może trochę głowa (chyba miałem lekki rausz, ale już wydaje się OK), może trochę szok.
Nie jechałem bardzo szybko, jeszcze na zjeździe nie zdążyłem do końca zmienić biegów po wcześniejszym podjeździe pod wiadukt, zresztą nigdzie się nie spieszyłem.
Tamtemu chyba nic się nie stało, wyskoczył nagle, ale jednak sporo wolniej, prawie pod katem prostym do mnie.
To ja musiałem wytracić na dystansie może metra całą energię z jazdy.
Na hamulce było za mało czasu - choć po 2-3 palce zawsze trzymam na klamkach - ułamek sekundy.
Obydwaj bylismy bez kasków.
Na walnięcie twarzą to raczej i kask by nie pomógł.
Szczęście w nieszczęściu, że jechałem sam, fotelik zdjęty.
Nie utrzymałem równowagi bez fotelika, nie utrzymałbym równowagi z dzieckiem.
A na foteliku dziecko siedzi wysoko, i jakby co ramię upadku (przyspieszenie) jest duże!!
Po zderzeniu na chodniku był tamten rower, na tamtym rowerze ja, na mnie mój rower, no taka piramida ;-)
Z przodu miałem włączone białe migające światło (od niedawna włączam właśnie na podobne przypadki gapiostwa innych!!!), jak widać i to nie pomogło!!
Gościu kompletnie nie spojrzał, czy chodnikiem, na który wyskakuje, ktokolwiek idzie / jedzie, a trochę ruchu tam było, na samym wiadukcie wyminąłem ze dwie rodziny z dziećmi na rowerach.

Data: 2016-05-08 10:49:49
Autor: Ignac
Rowerzysci [na góralach w miescie] to jednak tepe ch... ;-)
W dniu niedziela, 8 maja 2016 17:14:33 UTC+2 użytkownik ąćęłńóśźż napisał:
Od młodości nie miałem wypadku rowerowego.
No to miałem.
Dzisiaj.
Żyję ;-)

Udaj się na najbliższy SOR, żeby chociaż podali Ci jakieś leki
przeciwobrzękowe, bo jeśli doznałeś wstrząśnienia mózgu to rano
może być bardzo nieciekawie - niedotlenienie mózgu!!!!

Data: 2016-05-09 07:47:35
Autor: bans
Rowerzysci [na góralach w miescie] to jednak tepe ch... ;-)
W dniu 2016-05-08 o 19:49, Ignac pisze:

rano
może być bardzo nieciekawie - niedotlenienie mózgu!!!!

Objawy to on ma już od czasu kiedy pojawił się na tej grupie...

--
bans

Data: 2016-05-08 13:17:22
Autor: andrzej.ozieblo
Rowerzysci [na góralach w miescie] to jednak tepe ch... ;-)
W dniu niedziela, 8 maja 2016 17:14:33 UTC+2 użytkownik ąćęłńóśźż napisał:
Od młodości nie miałem wypadku rowerowego.
No to miałem.
Dzisiaj.
Żyję ;-)

I to najwazniejsze. Wyglada na to, ze miales duzo szczescia... w nieszczesciu. Ja mialem w zyciu kilka powaznych zderzen, ale nigdy z rowerzysta. A to sie moze faktycznie roznie skonczyc. Znajomy ma trwale uszkodzone kolano, inny, bark.

Data: 2016-05-08 17:59:23
Autor: mbut
Rowerzysci [na góralach w miescie] to jednak tepe ch... ;-)
W dniu 08.05.2016 o 17:14,  ąćęłńóśźż pisze:
Od młodości nie miałem wypadku rowerowego.
No to miałem.
Dzisiaj.
Żyję ;-)
Jechałem wąskim chodnikiem wzdłuż ulicy (po lewej stronie ulicy), lekki zjazd z wiaduktu.
Z prawej chodnika słupki i jezdnia z samochodami.
Z lewej chodnika trawa, żywopłot, trawa, żywopłot, ... rowerzysta góralem wyskakujący z trawnika zza żywopłotu z mojej lewej prosto na chodnik i prosto na mnie.
Pół metra przede mną.
Szansy nie było.
Tam nie było żadnej ściezki, po prostu trawa, żywopłot, krawężnik, chodnik.
Lecąc zastanawiałem się, w co przywalę twarzą - w niego, w tamten rower?
Jak człowiek szybko myśli w takich sytuacjach ;-)
Twarzą nie przywaliłem.
Walnąłem lewą stroną głowy w betonową kostkę chodnika.
Na szczęście lekko.
Mogło być gorzej.
Pomyślałem sobie w tym momencie o kaskach, oj pomyślałem ;-)
Inne straty to jeden łokieć (wygoi się) od chodnika, jedno udo (jutro będzie bolało) chyba od ramy tamtego roweru, połamana plastikowa osłona przedniej tarczy.
No ale przez chwilę wstać nie mogłem, może trochę głowa (chyba miałem lekki rausz, ale już wydaje się OK), może trochę szok.
Nie jechałem bardzo szybko, jeszcze na zjeździe nie zdążyłem do końca zmienić biegów po wcześniejszym podjeździe pod wiadukt, zresztą nigdzie się nie spieszyłem.
Tamtemu chyba nic się nie stało, wyskoczył nagle, ale jednak sporo wolniej, prawie pod katem prostym do mnie.
To ja musiałem wytracić na dystansie może metra całą energię z jazdy.
Na hamulce było za mało czasu - choć po 2-3 palce zawsze trzymam na klamkach - ułamek sekundy.
Obydwaj bylismy bez kasków.
Na walnięcie twarzą to raczej i kask by nie pomógł.
Szczęście w nieszczęściu, że jechałem sam, fotelik zdjęty.
Nie utrzymałem równowagi bez fotelika, nie utrzymałbym równowagi z dzieckiem.
A na foteliku dziecko siedzi wysoko, i jakby co ramię upadku (przyspieszenie) jest duże!!
Po zderzeniu na chodniku był tamten rower, na tamtym rowerze ja, na mnie mój rower, no taka piramida ;-)
Z przodu miałem włączone białe migające światło (od niedawna włączam właśnie na podobne przypadki gapiostwa innych!!!), jak widać i to nie pomogło!!
Gościu kompletnie nie spojrzał, czy chodnikiem, na który wyskakuje, ktokolwiek idzie / jedzie, a trochę ruchu tam było, na samym wiadukcie wyminąłem ze dwie rodziny z dziećmi na rowerach.

Miałeś dużo szczęścia, że tak się skończyło.

Data: 2016-05-08 19:22:52
Autor: Liwiusz
Rowerzysci [na góralach w miescie] to jednak tepe ch... ;-)
W dniu 2016-05-08 o 17:14,  ąćęłńóśźż pisze:
rowerzysta góralem wyskakujący z trawnika zza żywopłotu

Widzisz, w życiu jak w usenecie - są pewne reguły, aby się do nich stosować. Ty nie ogarniasz w usenecie, ktoś inny w realu, a potem są wypadki ;)

Jakieś roszczenia pieniężne wysuwasz? Ciekawe, czy miał OC.

--
Liwiusz

Data: 2016-05-08 19:42:06
Autor: ąćęłńóśźż
Rowerzysci [na góralach w miescie] to jednak tepe ch... ;-)
Kilkadziesiąt zł.
No chyba, żeby rama została uszkodzona, to by się zrobiły duże pieniądze.
Obydwaj mieliśmy dużo szczęścia, ja chyba takie, że wylądowałem na jego rowerze (szprychy jego tylnego koła zamortyzowały główny impet mojego upadku), a nie na chodniku.


-- -- -
Jakieś roszczenia pieniężne wysuwasz?
Ciekawe, czy miał OC.

Data: 2016-05-08 22:26:11
Autor: Jacek G.
Rowerzysci [na góralach w miescie] to jednak tepe ch... ;-)
W dniu 2016-05-08 17:14,  ąćęłńóśźż napisał(a)::
Od młodości nie miałem wypadku rowerowego.
No to miałem.
Dzisiaj.
Żyję ;-)
Współczuję, ale po co do licha ten dodatek w tytule "[na góralach w miescie]". Sugerujesz, że wszyscy co jeżdżą po mieście na góralach to ... ?
--
Jacek G.

-- -
Ta wiadomość została sprawdzona na obecność wirusów przez oprogramowanie antywirusowe Avast.
https://www.avast.com/antivirus

Data: 2016-05-09 05:39:16
Autor: Rowerex
Rowerzysci [na góralach w miescie] to jednak tepe ch... ;-)
W dniu niedziela, 8 maja 2016 22:26:17 UTC+2 użytkownik Jacek G. napisał:
W dniu 2016-05-08 17:14,  ąćęłńóśźż napisał(a)::
> Od młodości nie miałem wypadku rowerowego.
> No to miałem.
> Dzisiaj.
> Żyję ;-)
Współczuję, ale po co do licha ten dodatek w tytule "[na góralach w miescie]". Sugerujesz, że wszyscy co jeżdżą po mieście na góralach to ... ?

Rower górski, jak sama nazwa wskazuje, służy do jazdy po mieście - amortyzacja, szerokie opony i mocne hamulce są niezbędne, może biegów trochę za dużo.

Rower miejski, jak sama nazwa wskazuje, służy do jazdy po drogach asfaltowych po za miastem - jest wystarczająco szybki, ale bywa że biegów trochę za mało.

Pozdr-
-Rowerex

Data: 2016-05-09 07:53:14
Autor: bans
Rowerzysci [na góralach w miescie] to jednak tepe ch... ;-) [rowerzyści na chodniku z dzieckiem w nosidełku] teĹź
W dniu 2016-05-08 o 22:26, Jacek G. pisze:

Współczuję, ale po co do licha ten dodatek w tytule "[na góralach w
miescie]". Sugerujesz, że wszyscy co jeżdżą po mieście na góralach to ... ?

A posta zaczyna od "Jechałem wąskim chodnikiem" - jeszcze nikt na to nie zwrócił uwagi? Moim zdaniem - zasłużony dzwon. Niezależnie od tego że jest to kolejny trollujący post kolegi ąćłę-jak mu tam to uwielbiam sytuacje kiedy dwaj winni sami sobie wymierzają sprawiedliwość.



--
bans

Data: 2016-05-09 08:26:35
Autor: ąćęłńóśźż
Rowerzysci [na góralach w miescie] to jednak tepe ch... ;-)
Ograniczyłem grupę docelową. Nie każdy rowerzysta w mieście jeździ po trawnikach (i to w parku, w którym jest bardzo dużo alejek i ścieżek, przy czym w W-wie wjazd na trawnik równa się natychmiastowemu oklejeniu kół psimi g..., więc choćby z tej przyczyny "normalni" tego unikają), nie każdy rowerzysta w mieście przejeżdża pod kątem prostym ostre krawężniki pomiędzy trawnikiem, a chodnikiem.
Osobna kwestia to nagły wyjazd zza długiego gęstego wysokiego żywopłotu niemal pod kątem prostym na chodnik, po którym niemało rowerów jeździ (jak wspomniałem, kilka chwil wcześniej przejechała kilkuosobowa rodzina, w przeciwnym kierunku co prawda).
Jakby tam była alejka czy choćby scieżka nawet wydeptana w trawie dochodząca do chodnika, nawet zza krzaków, to bym bardziej uważał.
I wiecie co, dosłownie od kilku dni myślałem o tym, że najniebezpieczniejsi w W-wie dla mnie są nie kierowcy, a własnie rowerzyści, nie wiem co się stało (wiosna? lato?), ale po W-wie jeżdżą jak po.....ni, przy czym ta myśl dotyczyła DdR - jak zauważyłem, coraz mniej ludzi patrzy przed siebie.
Na co oni się gapią? w GPS? W smartfona, w sms-y, w ipoda, w czubki butów, w laski na przystanku?
Z tej przyczyny właśnie od kilku dni jeździłem z włączonym przednim migającym światłem.


-- -- -
Współczuję, ale po co do licha ten dodatek w tytule "[na góralach w miescie]".
Sugerujesz, że wszyscy co jeżdżą po mieście na góralach to .... ?

Data: 2016-05-09 09:08:40
Autor: kawoN
Rowerzysci [na góralach w miescie] to jednak tepe ch... ;-)
W dniu 09.05.2016 o 08:26,  ąćęłńóśźż pisze:
Na co oni się gapią? w GPS? W smartfona, w sms-y, w ipoda, w czubki butów, w laski na przystanku?
Z tej przyczyny właśnie od kilku dni jeździłem z włączonym przednim migającym światłem.

Migająca lampka w jednym kierunku nie pomoże
na powyższe przypadki. W kilku kierunkach też nie.
Dla tych co akurat nie słuchają głośno muzyki
może skuteczne będzie zamontowanie stałego
sygnału dźwiękowego - aczkolwiek policja
może się czepić. Nadzieją może być obowiązkowe
montowanie radarów (są już takie proste w tylnych
lampkach) ze skutecznym systemem powiadamiania
rowerzysty o kolizyjnym kursie. Ewentualnie sprzężenie
tego systemu z automatycznym systemem hamowania.

pozdr.
kawoN

Data: 2016-05-08 23:48:24
Autor: Piotr Ratyński
Rowerzysci [na góralach w miescie] to jednak tepe ch... ;-)
Przecież wystarczy przeczytać tytuł, żeby wiedzieć z kim ma się do
czynienia. Dyskusja z takim trollem ma taki sens jak gra w szachy z
gołębiem, nieważne co napiszesz, on i tak poprzewraca figury, nasra na
szachownice i będzie dumny z wygranej.

--
Piotr Ratyński

Data: 2016-05-09 09:14:21
Autor: bans
Rowerzysci [na góralach w miescie] to jednak tepe ch... ;-)
W dniu 2016-05-09 o 08:48, Piotr Ratyński pisze:

Przecież wystarczy przeczytać tytuł, żeby wiedzieć z kim ma się do
czynienia. Dyskusja z takim trollem ma taki sens jak gra w szachy z
gołębiem, nieważne co napiszesz, on i tak poprzewraca figury, nasra na
szachownice i będzie dumny z wygranej.

Bingo.


--
bans

Data: 2016-05-09 08:44:46
Autor: Wojtas
Rowerzysci [na góralach w miescie] to jednak tepe ch... ;-)
W dniu 2016-05-08 o 17:14,  ąćęłńóśźż pisze:

Jechałem wąskim chodnikiem

A co ty tam robiłeś? Tak się kończy rumakowanie na chodniku.

--
Tęskno i nudno jest na tym naszym świecie, proszę państwa.

Data: 2016-05-09 01:15:30
Autor: Olivander
Rowerzysci [na góralach w miescie] to jednak tepe ch... ;-)

> Jechałem wąskim chodnikiem
a do tego po LEWEJ stronie ulicy
cóż, ciężkie i samotne musisz mieć życie ąęć, jeżeli jestesmy twoimi jedynymi spowiednikami, ale...
ego te absolvo :-) Pytaliście o forsę, ale moim zdaniem opis jest wieloznaczny, nie wiadomo kto komu powinien płacić, najlepiej by było rozstać się wymienianiem numerów telefonów, by nawzajem sprawdzić nazajutrz czy żyją, bez forsy, bo obaj winni jak cholera.

Kask faktycznie niewiele by dał (chyba że założony na łokieć i udo :-) ale strzał w skroń może dać wolno narastajacy obrzęk, ze skutkami nazajutrz.

Natomiast zamiast zakładać kolejną lichą plastikową tarczę, jest okazja wyciąć sobie z jakiegoś grubego na 5mm plastiku z reklam porządną tarczę, która wytrzyma więcej. Zanim to wymyśliłem w tandemie rozwaliło mi kilka tarcz. A teraz wszelkie walnięcia i problemy z łańcuchem tylko zdrapują z tarcz farbę, skutki tylko estetyczne, zero mechanicznych.

Data: 2016-05-09 12:01:35
Autor: ąćęłńóśźż
Rowerzysci [na góralach w miescie] to jednak tepe ch... ;-)
Chodnik zapewne miał te 2 metry szerokości (ciekawe, jak liczyć szerokość chodnika - od krawężnika do krawężnika, czy od krawężnika do słupków?).
A na wiadukcie jak wiadomo wieje silny wiatr ;-)
Jazda jezdnią tam jest niebezpieczna z uwagi na wąską drogę dwukierunkową (po jednym pasie w każdą stronę), spore wzniesienie wiaduktu i zakaz wyprzedzania (z podwójną ciągłą w osi jezdni), a rowerzysta jest jednak przez samochody wyprzedzany i spychany do krawężnika, gdy zza wzniesienia kierowca nagle zobaczy inny samochód jadący z naprzeciwka - kwatera z tabliczką "jechali zgodnie z polskim kodeksem" ma na cmentarzu wolne miejsca.
BTW chodnik na wiadukcie jest czerwony ;-)


-- -- -
ego te absolvo

Data: 2016-05-09 03:20:52
Autor: Piecia aka dracorp
Rowerzysci [na góralach w miescie] to jednak tepe ch... ;-)
W dniu poniedziałek, 9 maja 2016 12:12:11 UTC+2 użytkownik ąćęłńóśźż napisał:

BTW chodnik na wiadukcie jest czerwony ;-)
Czerwony chodnik o niczym nie świadczy.

Ja tam jednak wolę ulicę. Tam bezpieczniej aczkolwiek różnie to bywa.

--
Piotr

Data: 2016-05-09 15:53:55
Autor: Andrzej Ozieblo
Rowerzysci [na góralach w miescie] to jednak tepe ch... ;-)
W dniu 2016-05-09 o 12:01,  ąćęłńóśźż pisze:
Chodnik zapewne miał te 2 metry szerokości (ciekawe, jak liczyć szerokość chodnika - od krawężnika do krawężnika, czy od krawężnika do słupków?).

Ja tez jezdze czesto chodnikiem wychodzac z zalozenia, ze lepiej stracic troche kasy niz zycie a nawet zdrowie. Tak wlasnie tlumaczylem ostatnio nadgorliwym straznikom miejskim (a moze tylko łasym na kase). Nawiasem mowiac w jezdzie po chodnikach jest mnostwo paradoksow. Takie Aleje Trzech Wieszczom w Krakowie na ten przyklad. Tu formalnie wolno jechac rowerem (predkosc 70 km/h), ale z powodu parkujacych samochodow ciasno i niewygodnie, dla rowerzystow i dla pieszych. Ale wolno. A taka Czarnowiejska, gdzie chodnik jest szeroki na dobre 4 m, ruch pieszy niewielki, a jezdnia strach jechac - to juz nie wolno.

Jak tam glowa? Wszystko OK?

Data: 2016-05-09 16:07:53
Autor: ąćęłńóśźż
Rowerzysci [na góralach w miescie] to jednak tepe ch... ;-)
Dzięki, głowa okazała się najtwardsza, gorzej z resztą (noga, ramię, brzuch), takie potłuczenia lubią wychodzić po 2-3 dniach.
Noc była ciężka, ale już dzisiaj trochę się rozjeżdżałem ;-)


-- -- -
Jak tam glowa?

Data: 2016-05-09 12:46:13
Autor: Piotr \"Charvel\" Majka
Rowerzysci [na góralach w miescie] to jednak tepe ch... ;-)
W dniu 08.05.2016 o 17:14,  ąćęłńóśźż pisze:
Od młodości nie miałem wypadku rowerowego.

[cut]

"Podziwiam" tych wszystkich tatusiów i mamusie, co dziecko ubiorą w kask, a sami zasuwają bez nich jadąc z nimi w foteliku. Najwyraźniej wyobraźni nadal im brakuje - sytuacja w której tracą przytomność od przywalenia czachą w beton, a dziecko uwiezione leży przygniecione rowerem, przerażone tym co się wydarzyło, przerażone tym, że tata czy mama im nie reagują jest dla nich czystą abstrakcją.

Data: 2016-05-09 13:48:27
Autor: Liwiusz
Rowerzysci [na góralach w miescie] to jednak tepe ch... ;-)
W dniu 2016-05-09 o 12:46, Piotr "Charvel" Majka pisze:
W dniu 08.05.2016 o 17:14,  ąćęłńóśźż pisze:
Od młodości nie miałem wypadku rowerowego.

[cut]

"Podziwiam" tych wszystkich tatusiów i mamusie, co dziecko ubiorą w
kask, a sami zasuwają bez nich jadąc z nimi w foteliku. Najwyraźniej
wyobraźni nadal im brakuje - sytuacja w której tracą przytomność od
przywalenia czachą w beton, a dziecko uwiezione leży przygniecione
rowerem, przerażone tym co się wydarzyło, przerażone tym, że tata czy
mama im nie reagują jest dla nich czystą abstrakcją.

Nooo. A najbardziej mnie wkurza, jak widzę rodzica w samochodzie jadącego bez kasku.

--
Liwiusz

Data: 2016-05-09 13:56:52
Autor: Piotr \"Charvel\" Majka
Rowerzysci [na góralach w miescie] to jednak tepe ch... ;-)
W dniu 09.05.2016 o 13:48, Liwiusz pisze:
agują jest dla nich czystą abstrakcją.

Nooo. A najbardziej mnie wkurza, jak widzę rodzica w samochodzie
jadącego bez kasku.

Poziom odpowiedzi adekwatny do intelektu. EOT from me.

Data: 2016-05-09 14:04:53
Autor: Liwiusz
Rowerzysci [na góralach w miescie] to jednak tepe ch... ;-)
W dniu 2016-05-09 o 13:56, Piotr "Charvel" Majka pisze:
W dniu 09.05.2016 o 13:48, Liwiusz pisze:
agują jest dla nich czystą abstrakcją.

Nooo. A najbardziej mnie wkurza, jak widzę rodzica w samochodzie
jadącego bez kasku.

Poziom odpowiedzi adekwatny do intelektu. EOT from me.

Poziom odpowiedzi adekwatny do poziomu twojej odpowiedzi - ale jak widać nawet nie zrozumiałeś.

--
Liwiusz

Data: 2016-05-09 10:39:55
Autor: Olivander
Rowerzysci [na góralach w miescie] to jednak tepe ch... ;-)
1. Bez piany, ideologii i napinki, pls. To tutejszy odpowiednik aborcji; wara od status quo!!!

2. To statystycznie dowiedzione, wielokrotnie i w bardzo wielu krajach, gdzie statystyki wypadkowosci, umieralności, chorobowości i absencji - traktują serio, a prawo układają kierując się danymi, a nie mniemaniami zacietrzewionych idiotów w przerwach trzepania kasy i karczemnych kłótni o ępąderabilizmy, że szansa poważnego urazu głowy w trakcie wypadku jest istotnie większa w samochodzie, dla kierowców i pasażerów, niż dla dorosłych rowerzystów. Dowiedziono też, że legislacyjne narzucenie rowerzystom kasków zwiększa odsetek wypadków przypadających na tę samą liczbę podróży rowerowych, a to poprzez nieuchronne zmniejsze ilości rowerzystów i kierowciane "nie mogłem się go spodziewać" aka "pojawił się znikąd" czyli w mniej chamskich niż nasz krajach - SMIDSY.

3. Ale osobiście żeby wozić Juniora zakładałem garnek, nie dla bezpieczeństwa, tylko dlatego, że to wychowawcze. Ja zakładam, ty zakładasz, nawet mama zakłada, ktorej w ogóle rower nie pasi, "ani żadna rzecz która jego jest". Więc Junior, któremu pod wplywem obserwacji rzadko co pasiło, jak chciał z tatą na rower, to zaczynał od kasku, nawet mi przynosił, bez grymaszenia, oczywiste psie spacerowe analogie etologiczne sami sobie doróbcie.

Data: 2016-05-10 09:05:54
Autor: bans
Rowerzysci [na góralach w miescie] to jednak tepe ch... ;-)
W dniu 2016-05-09 o 19:39, Olivander pisze:

> To statystycznie dowiedzione [ciach] że szansa poważnego urazu głowy > w trakcie wypadku jest istotnie większa w samochodzie, dla kierowców > i pasażerów, niż dla dorosłych rowerzystów.

Zastrzegam że jestem absolutnym przeciwnikiem ustawowego zmuszania ludzi do noszenia kasków, ale to co napisałeś powyżej świadczy o tym że statystyka swoje, a życie pojedynczej jednostki (mnie ;) - swoje: ja już stuknąłem o ziemię czterema kaskami, z tego dwa prawdopodobnie uratowały mi życie.

A jakoś w samochodzie nigdy nie trzasnąłem w nic głową...

Tak to bywa ze statystykami: statystycznie ty i twój pies macie po 3 nogi ;)


--
bans

Data: 2016-05-10 09:16:57
Autor: cytawa
Rowerzysci [na góralach w miescie] to jednak tepe ch... ;-)
Olivander pisze:

2. To statystycznie dowiedzione, wielokrotnie i w bardzo wielu
krajach, gdzie statystyki wypadkowosci, umieralności, chorobowości i
absencji - traktują serio, a prawo układają kierując się danymi, a
nie mniemaniami zacietrzewionych idiotów w przerwach trzepania kasy i
karczemnych kłótni o ępąderabilizmy, że szansa poważnego urazu głowy
w trakcie wypadku jest istotnie większa w samochodzie, dla kierowców
i pasażerów, niż dla dorosłych rowerzystów. Dowiedziono też, że
legislacyjne narzucenie rowerzystom kasków zwiększa odsetek wypadków
przypadających na tę samą liczbę podróży rowerowych, a to poprzez


3. Ale osobiście żeby wozić Juniora zakładałem garnek, nie dla
bezpieczeństwa, tylko dlatego, że to wychowawcze. Ja zakładam, ty
zakładasz, nawet mama zakłada, ktorej w ogóle rower nie pasi, "ani


Zakladanie kasku dziecku w foteliku uwazam, za rozsadne. W razie lekkiego nawet upadku, ktory jest zawsze mozliwy, dziecko jest totalnie bezbronne, bo sie tego upadku nie spodziewa. Natomiast dorosly chroni wlasna glowe podswiadomie i w wiekszosci przypadkow (nie mowie zawsze) glowie nic sie nie stanie.

Mnie natomiast smieszy zakladanie kaskow dzieciom na malych mopedach i rowereczkach 3-kolowych. Kiedy to dziecko ma sie nauczyc, ze mozna guza sobie nabic? Czy znany jest komus powazny uraz glowy malego dziecka jezdzacego na takim sprzecie?

Z cala pewnoscia wiecej pozytku by bylo, gdyby kazdy zawsze mial kask na glowie nawet w czasie snu. Bo moze spasc np. doniczka z parapetu.

Jan Cytawa

Data: 2016-05-10 09:55:07
Autor: twistedme
Rowerzysci [na góralach w miescie] to jednak tepe ch... ;-)
W dniu 2016-05-10 o 09:16, cytawa pisze:
Olivander pisze:



Kiedy to dziecko ma sie nauczyc, ze mozna guza
sobie nabic?

OT

Ciekawe, czy to może mieć wpływ na to pokolenie chuchane, dmuchane przez rodziców...

Wczoraj byłem z dzieciakiem (9 lat) u dentysty i okazało się, że ząb jakoś psuł mu się od środka, że nic praktycznie nie było widać i teraz nagle się okazało, że wielka dziura.

Mówił, że go bolało borowanie, mimo solidnego znieczulenia (dostał raz, a jak twierdził, że boli, to jeszcze dołożyła). Potem dotknęła mu tam do nerwu, to wył przez godzinę tak, że nie mogłem go uspokoić.

Nie mogę sobie wyobrazić jak on zniósłby, to co ja znosiłem w gabinecie dentysty w podstawówce, gdzie jeszcze królowały czarne plomby, przy borowaniu nikt w ogóle nie śmiał pomyśleć o znieczuleniu, ba nawet w 8 klasie miałem leczony ząb kanałowo i też wszystko bez jakiegokolwiek znieczulenia. Pociłem się, łzy czasem poleciały, ale jakoś się nie histeryzowało.

Nie wiem, czy to znak czasów, czy te moje egzemplarze jakieś takie wyjątkowo wrażliwe. Jak się wygrzmocą na rowerze, to też czasem wyją wniebogłosy.

Data: 2016-05-10 10:26:31
Autor: m
Rowerzysci [na góralach w miescie] to jednak tepe ch... ;-)
On 10.05.2016 09:55, twistedme wrote:
Wczoraj byłem z dzieciakiem (9 lat) u dentysty i okazało się, że ząb jakoś psuł mu się od środka, że nic praktycznie nie było widać i teraz nagle się okazało, że wielka dziura.

Mówił, że go bolało borowanie, mimo solidnego znieczulenia (dostał raz, a jak twierdził, że boli, to jeszcze dołożyła). Potem dotknęła mu tam do nerwu, to wył przez godzinę tak, że nie mogłem go uspokoić.

Niekoniecznie znieczulenie musiało w ogóle zadziałać. Nie raz miałem tak
że miałem znieczulone wszystko aż po czubki uszu, a ząb jak bolał tak
bolał, dentysta mi mówi że nie może mi dac więcej znieczulenie i albo
robimy na żywca albo umawiamy się na inny termin. Jakoś coś poszło innym
kanałem.


Nie mogę sobie wyobrazić jak on zniósłby, to co ja znosiłem w gabinecie dentysty w podstawówce, gdzie jeszcze królowały czarne plomby, przy borowaniu nikt w ogóle nie śmiał pomyśleć o znieczuleniu, ba nawet w 8 klasie miałem leczony ząb kanałowo i też wszystko bez jakiegokolwiek znieczulenia. Pociłem się, łzy czasem poleciały, ale jakoś się nie histeryzowało.

Ale kiedyś inaczej dentyści borowali. Raz że to co dzisiaj czasem robią
to kiedyś by po prostu stwierdzili że się nie da i od razu by truli, dwa
że kiedyś, ze względu na brak znieczulenie, jednak jakoś tam liczyli się
z obiektem na fotelu. Teraz są przyzwyczajeni do tego że pacjent jest
znieczulony i rzeźbią jak dłutem w drewnie.

Wydaje mi się że teraz wchodzi pokolenie dentystów które w ogóle ani
razu nie leczyło nikogo na żywca. To dopiero będzie rzeźnia w razie
niezadziałania ... :)

p. m.

Data: 2016-05-10 12:45:08
Autor: kawoN
Rowerzysci [na góralach w miescie] to jednak tepe ch... ;-)
W dniu 10.05.2016 o 10:26, m pisze:

Wydaje mi się że teraz wchodzi pokolenie dentystów które w ogóle ani
razu nie leczyło nikogo na żywca. To dopiero będzie rzeźnia w razie
niezadziałania ... :)

Eeeee ja znieczulenie miałem tylko przy wyrywaniu i truciu.
Wszystkie inne do dzisiaj robię na żywca - a jestem
prawdziwym weteranem gabinetów stomatologicznych.
Ostatnimi czasy odwiedzałem różnych dentystów
właśnie młodego pokolenia. Powiedziałbym, że
robili to delikatniej niż kiedyś. A jeden przypadek
był naprawdę ciężki - o dziwo poszedł gładko.

A że pokolenie płakliwe i lękliwe - też tak myślę.
Dużo się teraz mówi i utyskuje nad tym.

pozdr.
kawoN

Data: 2016-05-10 09:56:26
Autor: ąćęłńóśźż
Rowerzysci [na góralach w miescie] to jednak tepe ch... ;-)
Swoją droga chętnie bym zobaczył filmy z "dummy tests" dzieci w fotelikach, nie udało mi się znaleźć w sieci (Oekotest robił takie badania fotelików, ale filmików nie znalazłem, może macie jakieś linki).

Jak zachowuje się dziecko (manekin) przy:
* zderzeniu czołowym roweru (z idiotą z naprzeciwka "bo już kończyłem tego sms-a") przy fotelikach montowanych z tyłu i przy fotelikach montowanych z przodu?
** upadku rowerem na bok (coś jak mój wczoraj)?
*** uderzeniu w bok roweru samochodem (na ddr przez debila "panie ja tak 30 lat" włączającego się z osiedlowego parkingu do ruchu)?
**** najechania na rower z tyłu przez białoruskiego TIR-a (dla miłośników polskiech kodeksów i zakazu jazdy chodnikiem)?

BTW nie każdy fotelik jest wygodny przy założonym kasku (dziecięcym, chroniącym potylicę), warto na to zwracać uwagę przy zakupie.


-- -- -
Zakladanie kasku dziecku w foteliku uwazam, za rozsadne.
W razie lekkiego nawet upadku, ktory jest zawsze mozliwy, dziecko jest totalnie bezbronne, bo sie tego upadku nie spodziewa.
Natomiast dorosly chroni wlasna glowe podswiadomie i w wiekszosci przypadkow glowie nic sie nie stanie.

Data: 2016-05-11 05:19:01
Autor: Olivander
Rowerzysci [na góralach w miescie] to jednak tepe ch... ;-)
W dniu wtorek, 10 maja 2016 09:17:00 UTC+2 użytkownik cytawa napisał:
Zakladanie kasku dziecku w foteliku uwazam, za rozsadne.

To bezdyskusyjne. Pisałem nie o zakładaniu gara jedynemu potomkowi, ale o zakładaniu go dorosłemu, mającemu w foteliku dziecko niosące kask:
dziecko może brak kasku na łbie taty odbierać jako niesprawiedliwość, a zawsze chce dorosłego naśladować.

@bans: te statystki nie mówią o podrapaniach, tylko o urazach penetrujących
mózgoczaszki. Nie są z ulic tylko z kostnic. (A poza tym, albo masz pecha, albo jeździsz nieostrożnie.)

Data: 2016-05-11 15:06:27
Autor: bans
Rowerzysci [na góralach w miescie] to jednak tepe ch... ;-)
W dniu 2016-05-11 o 14:19, Olivander pisze:

@bans: te statystki nie mówią o podrapaniach, tylko o urazach penetrujących
mózgoczaszki. Nie są z ulic tylko z kostnic. (A poza tym, albo masz pecha,
albo jeździsz nieostrożnie.)

Może napiszesz coś do rzeczy, a nie tylko byle co byle mieć ostatnie słowo? :)))



--
bans

Data: 2016-05-11 12:41:35
Autor: Marek
Rowerzysci [na góralach w miescie] to jednak tepe ch... ;-)
bans napisał:

 :)))

Czyżby trącono Cię w samcze ego? ;)
Śmiem zauważyć, że coś jednak może być w związku między ostrożnością a przerobem kasków na pęknięte skorupki.
Ja tam wglądu w kostnicowe statystyki nie mam, ale kiedyś rozbijałem kaski, a teraz nie, choć wciąż tak samo jeżdżę po górach. I to nie na skutek wyrobienia, tylko innego postrzegania rzeczywistości. Jak człek myślał naiwnie, że jest nieśmiertelny (taka szczeniacka przypadłość), to limit wyznaczała gleba. A teraz - bardziej wyrafinowane muskanie klamek hamulców. I nieraz kask nawet na szybkich zjazdach dalej wisi na kierownicy. No, chyba że zwiększona żywotność kasku to efekt postępu technicznego w konstrukcji MTB. Dziś łatwiej się jeździ niż ćwierć wieku temu.

Czy wątek dalej jest o tępych chujach na góralach w mieście? Jeśli tak, to przepraszam za OT.

Nawiązując do tytułu... Raz tylko pyknąłem się w mieście z człekiem na góralu, a kilka razy z kierownikiem czegoś spalinowego. I najmniej "tepym ch..." okazał się ten pierwszy.
Wina była podobna. Wpadliśmy na siebie przy rogu budynku, oboje jadąc chodnikiem (choć ja jechałem wolniej). Ale w efekcie mi się wypsnęło coś jak "urwał nać", a dziewuszka zapytała z troską, czy nic mi się nie stało.
Reszta spotykanych w mieście fanów popylania po twardym i płaskim na terenowych oponach nie tworzyła sytuacji niebezpiecznych na tyle, by je pamiętać. Z mojego punktu widzenia - w tej grupie dominuje raczej spokojny lansik. Odpicowana maszyna, kolorowa galanteria na dupie i grzbiecie, gadżety na kierownicy i statecznie do przodu.
I tak sobie dumam, że pożalić się światu na zły los to nic złego, ale uogólnianie na podstawie jednorazowego zdarzenia jest jednak lekkim przegięciem.

--
Marek

Data: 2016-05-12 09:29:02
Autor: ąćęłńóśźż
Rowerzysci [na góralach w miescie] to jednak tepe ch... ;-)
Sytuacja właściwie codzienna (W-wa):
Gość z vis-a-vis napier...a lewą (dla niego) stroną ddr, obserwuje wszystko, poza tym, co przed nim.
Jadę prawą stroną tej ddr i już naciskam hamulce, żeby ewentualny dzwon był mniejszy.
Gość w ostatniej chwili mnie zauważa, zjeżdża gwałtownie na swoją prawą (moja lewą) stronę, wymijamy się łokieć w łokieć.
Szkoła przetrwania ;-)

Data: 2016-05-12 01:07:30
Autor: blount
Rowerzysci [na góralach w miescie] to jednak tepe ch... ;-)
On Thursday, May 12, 2016 at 9:29:08 AM UTC+2, ąćęłńóśźż wrote:
Sytuacja właściwie codzienna (W-wa):
Gość z vis-a-vis napier...a lewą (dla niego) stroną ddr, obserwuje wszystko, poza tym, co przed nim.
Jadę prawą stroną tej ddr i już naciskam hamulce, żeby ewentualny dzwon był mniejszy.
Gość w ostatniej chwili mnie zauważa, zjeżdża gwałtownie na swoją prawą (moja lewą) stronę, wymijamy się łokieć w łokieć.
Szkoła przetrwania ;-)

Dzwonka oczywiście nie masz/ nie używasz?

Data: 2016-05-12 06:19:30
Autor: Piecia aka dracorp
Rowerzysci [na góralach w miescie] to jednak tepe ch... ;-)
W dniu czwartek, 12 maja 2016 10:07:32 UTC+2 użytkownik blount napisał:

Dzwonka oczywiście nie masz/ nie używasz?
Zasadniczo w ruchu miejskim dzwonki są za ciche. Czasem ich po prostu nie słychać.

--
Piotr

Data: 2016-05-12 18:25:04
Autor: ąćęłńóśźż
Rowerzysci [na góralach w miescie] to jednak tepe ch... ;-)
Zauważyłem, że po uruchomieniu dzwonka okoliczne babcie, które normalnie bym spokojnie wyminął,  wpie..ają się prosto pod rower.


-- -- -
Zasadniczo w ruchu miejskim dzwonki są za ciche.
Czasem ich po prostu nie słychać.

Data: 2016-05-12 09:58:02
Autor: blount
Rowerzysci [na góralach w miescie] to jednak tepe ch... ;-)
On Thursday, May 12, 2016 at 6:25:06 PM UTC+2, ąćęłńóśźż wrote:
Zauważyłem, że po uruchomieniu dzwonka okoliczne babcie, które normalnie bym spokojnie wyminął,  wpie..ają się prosto pod rower.


Ja dzwonię po obraniu właściwej trajektorii (czyli albo objeżdżam o co najmniej metr, albo jadę/ hamuję, gdy nawiązany jest kontakt wzrokowy).

Pozdr,
J

Data: 2016-05-13 00:02:46
Autor: rmikke
Rowerzysci [na góralach w miescie] to jednak tepe ch... ;-)
W dniu czwartek, 12 maja 2016 18:25:06 UTC+2 użytkownik ąćęłńóśźż napisał:
Zauważyłem, że po uruchomieniu dzwonka okoliczne babcie, które normalnie bym spokojnie wyminął,  wpie..ają się prosto pod rower.

I to jest dobre spostrzeżenie. Sygnał trzeba wysłać z takim wyprzedzeniem,
żeby jeszcze zdążyć uwzględnić idiotyczne reakcje pieszych.
Patrz: "Taniec pieszego zaskoczonego rowerem na drodze dla rowerów"

Data: 2016-05-12 10:24:03
Autor: Liwiusz
Rowerzysci [na góralach w miescie] to jednak tepe ch... ;-)
W dniu 2016-05-12 o 10:07, blount pisze:
On Thursday, May 12, 2016 at 9:29:08 AM UTC+2, ąćęłńóśźż wrote:
Sytuacja właściwie codzienna (W-wa):
Gość z vis-a-vis napier...a lewą (dla niego) stroną ddr, obserwuje wszystko, poza tym, co przed nim.
Jadę prawą stroną tej ddr i już naciskam hamulce, żeby ewentualny dzwon był mniejszy.
Gość w ostatniej chwili mnie zauważa, zjeżdża gwałtownie na swoją prawą (moja lewą) stronę, wymijamy się łokieć w łokieć.
Szkoła przetrwania ;-)

Dzwonka oczywiście nie masz/ nie używasz?

Ty z tych, którzy zamiast hamować, z gracją przywalą w coś na pełnym gazie, dzwoniąc?

--
Liwiusz

Data: 2016-05-12 09:56:35
Autor: blount
Rowerzysci [na góralach w miescie] to jednak tepe ch... ;-)
On Thursday, May 12, 2016 at 10:24:05 AM UTC+2, Liwiusz wrote:
> Dzwonka oczywiście nie masz/ nie używasz?

Ty z tych, którzy zamiast hamować, z gracją przywalą w coś na pełnym gazie, dzwoniąc?


Nie, po prostu mam nawyk odruchowego dzwonienia, gdy tylko cokolwiek ,,się kroi"
(czyli mam choćby cień podejrzenia, że ktoś mi może zajechać albo zajść drogę).
Oczywiście, jeśli mam na to czas. I oczywiście jestem przygotowany na ucieczkę,
jeśli idiota nie usłyszy. Podobnie z klaksonem, gdy jadę autem -- już kilka razy
uratowało mnie to przed kolizją. Sygnał dźwiękowy do tego właśnie służy.

Pozdr,
Jakub

Data: 2016-05-12 22:22:40
Autor: m
Rowerzysci [na góralach w miescie] to jednak tepe ch... ;-)
On 12.05.2016 18:56, blount wrote:
On Thursday, May 12, 2016 at 10:24:05 AM UTC+2, Liwiusz wrote:
> Dzwonka oczywiście nie masz/ nie używasz?

Ty z tych, którzy zamiast hamować, z gracją przywalą w coś na pełnym gazie, dzwoniąc?


Nie, po prostu mam nawyk odruchowego dzwonienia, gdy tylko cokolwiek ,,się kroi"
(czyli mam choćby cień podejrzenia, że ktoś mi może zajechać albo zajść drogę).
Oczywiście, jeśli mam na to czas. I oczywiście jestem przygotowany na ucieczkę,
jeśli idiota nie usłyszy. Podobnie z klaksonem, gdy jadę autem -- już kilka razy
uratowało mnie to przed kolizją. Sygnał dźwiękowy do tego właśnie służy.

NAjlepszy jest obluzowany dzwonek który dzwoni czy coś się kroi czy nie.

p. m.

Data: 2016-05-12 22:54:33
Autor: ąćęłńóśźż
Rowerzysci [na góralach w miescie] to jednak tepe ch... ;-)
Nowe słuchawki dla rowerzystów są jeszcze lepsze, wreszcie nie słychać tych ogłupiających syren strażackich.


-- -- -
NAjlepszy jest obluzowany dzwonek który dzwoni czy coś się kroi czy nie.

Data: 2016-05-09 13:58:28
Autor: twistedme
Rowerzysci [na góralach w miescie] to jednak tepe ch... ;-)
W dniu 2016-05-09 o 12:46, Piotr "Charvel" Majka pisze:
W dniu 08.05.2016 o 17:14,  ąćęłńóśźż pisze:
Od młodości nie miałem wypadku rowerowego.

[cut]

"Podziwiam" tych wszystkich tatusiów i mamusie, co dziecko ubiorą w
kask, a sami zasuwają bez nich jadąc z nimi w foteliku. Najwyraźniej
wyobraźni nadal im brakuje - sytuacja w której tracą przytomność od
przywalenia czachą w beton, a dziecko uwiezione leży przygniecione
rowerem, przerażone tym co się wydarzyło, przerażone tym, że tata czy
mama im nie reagują jest dla nich czystą abstrakcją.




Tu już wchodzimy mocno w filozoficzne rozważania, bo idąc dalej tym tropem, to najlepiej "albo się zabić lub nie urodzić"

Data: 2016-05-09 14:04:58
Autor: Piotr \"Charvel\" Majka
Rowerzysci [na góralach w miescie] to jednak tepe ch... ;-)
W dniu 09.05.2016 o 13:58, twistedme pisze:

Tu już wchodzimy mocno w filozoficzne rozważania, bo idąc dalej tym
tropem, to najlepiej "albo się zabić lub nie urodzić"

Pasy bezpieczeństwa w samochodzie, to też filozofia? - po co zakładać dziecku kask, przypinać je do fotela itd, a samemu w żaden sposób nie dbać o swoje bezpieczeństwo? W przypadku wypadku rodzic jest pierwszym który ma zajmować się dzieckiem, tylko że przez swoją niefrasobliwość sam może się stać ofiarą. Ale zapomniałem - niektórym paniom przecież kask by fryzurę popsuł :)

Data: 2016-05-09 14:14:30
Autor: twistedme
Rowerzysci [na góralach w miescie] to jednak tepe ch... ;-)
W dniu 2016-05-09 o 14:04, Piotr "Charvel" Majka pisze:
W dniu 09.05.2016 o 13:58, twistedme pisze:

Tu już wchodzimy mocno w filozoficzne rozważania, bo idąc dalej tym
tropem, to najlepiej "albo się zabić lub nie urodzić"

Pasy bezpieczeństwa w samochodzie, to też filozofia? - po co zakładać
dziecku kask, przypinać je do fotela itd, a samemu w żaden sposób nie
dbać o swoje bezpieczeństwo? W przypadku wypadku rodzic jest pierwszym
który ma zajmować się dzieckiem, tylko że przez swoją niefrasobliwość
sam może się stać ofiarą. Ale zapomniałem - niektórym paniom przecież
kask by fryzurę popsuł :)

Ja rozumiem, o co chodzi - dokładnie jak w samolocie zakładasz maskę najpierw sobie, a potem dziecku.

Po prostu nie zakładam aż tak czarnych scenariuszy w przypadku jazdy rowerem z dzieckiem. Być może, że jak jeździłem z fotelikiem, to raczej zawsze powoli, spacerkiem, w bardzo spokojnych miejscach i ciężko mi sobie wyobrazić, żebym tak zaiwaniał z dzieciakiem po ciężkim terenie, żebym tracił przytomność w razie upadku...

Przypuszczam, że to jest tak samo prawdopodobne, albo nawet mniej, jak to, że dostałbym zawału, udaru, czy normalnie zasłabł. I co wtedy?

Data: 2016-05-09 14:19:45
Autor: m
Rowerzysci [na góralach w miescie] to jednak tepe ch... ;-)
On 09.05.2016 14:04, Piotr "Charvel" Majka wrote:
W dniu 09.05.2016 o 13:58, twistedme pisze:

Tu już wchodzimy mocno w filozoficzne rozważania, bo idąc dalej tym
tropem, to najlepiej "albo się zabić lub nie urodzić"

Pasy bezpieczeństwa w samochodzie, to też filozofia? - po co zakładać dziecku kask, przypinać je do fotela itd, a samemu w żaden sposób nie dbać o swoje bezpieczeństwo? W przypadku wypadku rodzic jest pierwszym który ma zajmować się dzieckiem, tylko że przez swoją niefrasobliwość sam może się stać ofiarą. Ale zapomniałem - niektórym paniom przecież kask by fryzurę popsuł :)


Sprowadzanie wszystkiego do psucia fryzury to tani troll.

Dziecko jest bardziej narażone niż rowerzysta właściwy. Siedzi wyżej, z
większym impetem uderza w glebę w przypadku wywrotki, nie mając
jednocześnie żadnych możliwości uchronienia się przed skutkiem upadku
niż przyjąć impet na łepetynę. A łepetynę ma delikatniejszą niż rowerzysta.

p. m.

Data: 2016-05-13 04:26:34
Autor: Piotr Ratyński
Rowerzysci [na góralach w miescie] to jednak tepe ch... ;-)
W dniu poniedziałek, 9 maja 2016 12:46:15 UTC+2 użytkownik Piotr "Charvel" Majka napisał:
"Podziwiam" tych wszystkich tatusiów i mamusie, co dziecko ubiorą w kask, a sami zasuwają bez nich jadąc z nimi w foteliku. Najwyraźniej wyobraźni nadal im brakuje - sytuacja w której tracą przytomność od przywalenia czachą w beton, a dziecko uwiezione leży przygniecione rowerem, przerażone tym co się wydarzyło, przerażone tym, że tata
czy mama im nie reagują jest dla nich czystą abstrakcją.

Taa... Faktycznie głupio się teraz wygląda bez kasku wśród ubranych w
obcisłe, tylko patrzeć aż modne będą również nakolanniki i nałokietniki,
a widziałem też rodzica, który prowadził dziecko na lasce przymocowanej
do siodełka ubrane oprócz tego w nadupnik. Przecież ja jeżdżę ponad 60
lat, a dzieci pod 40-tkę, bez kasku i żadnych zadrapań na głowie, a
kolana, łokcie, golenie i kostki ciągle w tarapatach pokaleczone.

--
Piotr Ratyński

Rowerzysci [na góralach w miescie] to jednak tepe ch... ;-)

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona