Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Rozdwojenie jaźni Ziemkiewicza.

Rozdwojenie jaźni Ziemkiewicza.

Data: 2011-05-04 08:50:31
Autor: Przemysław W
Rozdwojenie jaźni Ziemkiewicza.
Rozdwojenie jaźni - tylko takie określenie przychodzi mi do głowy, gdy czytam dzisiejsze teksty Rafała Ziemkiewicza i te pisane zaraz po zeszłorocznych wyborach prezydenckich.


Ziemkiewicz na okładce najnowszego tygodnika "Uważam Rze" rozprawia się z kłamstwami salonu, i gniecie znienawidzoną gazetę, zapewne "Wyborczą".

"Jeśli wierzyć wspomnianym mediom, Polska stanęła w obliczu poważnego kryzysu ustrojowego: grupa nieodpowiedzialnych osób, niewątpliwie inspirowanych przez PiS, symbolicznie podważa prawomocność demokratycznie wybranej władzy" - naśmiewa się Ziemkiewicz. Polacy byli przez media III RP "całe dwudziestolecie wprawiani, czy też sami ochoczo się wprawiali w stan nieustannej mobilizacji, oburzenia i strachu".



Salon jest w histerii, atakuje Kaczyńskiego na oślep - uważa publicysta i oddaje, że Kaczyński to jedynie "fetysz, totem symbolizujący to, czego autorytety i ich publiczność nienawidzą". Wcześniej na swoim blogu cieszył się, że salon "ma pełne gacie", patrząc na demonstrację 10 kwietnia w rocznicę katastrofy smoleńskiej.

A teraz proponuję przenieść się w nieodległą przeszłość i rzucić okiem co Ziemkiewicz pisał w sierpniu zeszłego roku w "Rzeczpospolitej":

"Jarosław Kaczyński zaś, który wiele wysiłku włożył w stworzenie nowego wizerunku jako polityka gotowego do współpracy i starającego się o zakończenie wojny polsko-polskiej, której zło wreszcie zrozumiał, natychmiast po względnym sukcesie nowej strategii całkowicie ją zdezawuował, wracając do retoryki radykalnego odrzucenia wyniku wyborów i do wizerunku nadąsanego złego starca, który wszystkich odrzuca i od wszystkich domaga się przeprosin".

Kolejny fragment: "Kaczyński, przekonany i zapewne utwierdzany w tym przekonaniu przez gromadkę lizusów, jaka otacza każdego przywódcę politycznego - że jego niepopularność wynika wyłącznie z wrogiej propagandy liberalnych mediów - najwyraźniej nic nie zrozumiał z ostatnich kilku lat. Nie dotarło do niego, że został odrzucony po pierwsze dlatego, iż zagroził poczuciu bezpieczeństwa wyborców, rozciągając oczyszczanie kraju na lekarzy i inne grupy zawodowe, bynajmniej nie postrzegane jako wrogie prostemu człowiekowi, a po drugie, dlatego że dopuścił się zachowania dla wyborców niewybaczalnego.

Polityk demokratyczny nie może bowiem kwestionować kompetencji wyborców i ich prawa do wyboru sterników państwa. A tak właśnie zachował się Kaczyński po przegranej w 2007 roku. Zamiast zgodnie z rytuałem pogratulować zwycięzcy i zadeklarować współpracę dla dobra państwa, zdezawuował wyniki twierdzeniem, że wyborcy zostali ogłupieni, a kampania była nieczysta i przede wszystkim Tusk musi go przeprosić.

Tę zabójczą dla siebie reakcję na przegraną prezes PiS właśnie powtórzył, bojkotując zaprzysiężenie nowego prezydenta i oznajmiając w wywiadzie dla partyjnego portalu (jakże to charakterystyczne dla nowego-starego prezesa Kaczyńskiego: komunikować się z wyborcami poprzez wypowiedzi dla wewnątrzpartyjnego biuletynu), że Komorowski wybrany został przez "nieporozumienie", bo wyborcy nie wiedzieli, iż jest on wrogiem krzyża. A gdyby wybrali Kaczyńskiego, nie wiedząc, iż nie zamierza on skończyć wojny polsko-polskiej, przeciwnie, przystąpi do niej z nowymi siłami - byłby to wybór ważny czy nie?

Tym razem cios zadany sobie jest jeszcze bardziej skuteczny. Lider PiS bowiem nie tylko znowu zakwestionował wynik wyborów i zasady gry, w której uczestniczy, ale też dobitnie okazał tym, którzy na niego zagłosowali, wierząc, iż po tragedii odrzuca dotychczasową zajadłość, że zwyczajnie ich okłamał. Cynicznie założył na czas kampanii maskę, którą, skoro nie dała zwycięstwa, odrzuca bez żalu.

Obrońcy Kaczyńskiego powołują się na przykład Węgier, gdzie równie wyszydzany i niszczony w mediach Wiktor Orban odniósł ostatecznie miażdżące zwycięstwo. Nie zauważają tylko, że Orban pracował na ten sukces w zupełnie inny sposób, budował sprawną strukturę polityczną, a nie sektę, i skupiał się nie na symbolach, tylko na punktowaniu błędów i nadużyć nieudolnego rządu".

Ufff, chyba sam salon lepiej by tego nie napisał.

A teraz wracam do tekstu Ziemkiewicza z ostatniego "Uważam Rze", który konkluduje tak: "Mógłbym zapełnić wiele stron wykazywaniem, jak obłudny, pełen logicznych sprzeczności jest ton salonowych mediów, jak bezpodstawne i nonsensowne są jego uogólnienia, krzywdzące i bezzasadne, używane przez autorytety stereotypy".

Przypomnijmy te "krzywdzące i bezzasadne" sformułowania: PiS jako "sekta" i Kaczyński jako kłamca, cynik i "nadąsany zły starzec, który wszystkich odrzuca i od wszystkich domaga się przeprosin".




Więcej... http://wyborcza.pl/1,75968,9531955,Ziemkiewicz_kontra_Ziemkiewicz.html#ixzz1LMcOw1rj



Przemek

--

"W "Gazecie" Janicki ujawnił, że płk Florczak kilka miesięcy przed tragedią przeczuwał, że do niej dojdzie. W prokuraturze szef BOR zeznał, że pułkownik fatalnie oceniał współpracę z kancelarią prezydenta Lecha Kaczyńskiego. "Szefie, kiedyś dojdzie do tragedii i zginie wiele niewinnych osób"- miał powiedzieć po powrocie z jednej z delegacji z prezydentem."

Rozdwojenie jaźni Ziemkiewicza.

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona