Data: 2009-05-20 15:39:04 | |
Autor: multivatinae | |
Ruda łysiejąca unijna kukiełka | |
Premier Donald Tusk debatował w poniedziałek w wielkiej sali Politechniki Gdańskiej z pustymi krzesłami. Jako że premier jest mowny, snuł opowieść przez 40 minut i stanowczo twierdził przy tym, że dla niego stocznia gdańska to świętość. Jednak czy to by świętości nie pokalać, czy może dlatego, że świętość pełna była tego wieczoru stoczniowców z Solidarności gotowych do poważnej dyskusji na tematy dla rządu niemiłe, znacznie wygodniej było się tam premierowi osobiście nie stawić. Związkowców na Politechnice za to zjawiło się dwóch. No, do samych pustych krzeseł mówić byłoby jakoś niezręcznie. Tłumaczył zatem premier dwóm, jak to sprawę stoczni wykładał pani komisarz Kroes i ile tym sposobem uzyskał.Widziane to są rzeczy, żeby o losie stoczni w Gdańsku, Gdyni czy Szczecinie decydowała brukselska urzędniczka, a polski premier łasić się do niej musiał jak - z przeproszeniem - psiak do pańskiej nogawki? Śmieszne to jednak nie jest. Żeby zażegnać niebezpieczeństwo wybuchu nastrojów buntowniczych wśród polskich robotników, cokolwiek tam może i w Brukseli obiecali, a może nawet nie. Problemem marionetkowego premiera pozostaje teraz utrzymanie obywateli w przeświadczeniu, że coś jednak od niego zależy, byle tylko zniewieściali faceci nie palili na ulicy opon i nie krzyczeli zbyt głośno, kto kłamie. Może zresztą i krzesła dały się na to nabrać, kto wie. -- |
|