Data: 2012-08-14 20:24:21 | |
Autor: u2 | |
Rząd Tuska abdykował | |
.... w sprawie sportu i stu innych życiowo ważnych dla nas sprawach. W
jednym nie abdykował : w kolesiostwie i nepotyzmie. http://niezalezna.pl/31897-zimny-prysznic-rzadu Zimny prysznic rządu Politycy nie wejdą za sportowców do basenu, na bieżnie, maty, ring, boisko czy tor kolarski, ale mogą zapewnić im dobre warunki do przygotowań, mogą kontrolować i rozliczać związki sportowe, budować system sportu masowego i wyczynowego – lub też tego wszystkiego zaniechać. Po wynikach sportowych Euro 2012 i IO 2012 widać, że ekipa Tuska także w sporcie dramatycznie zawiodła. Podczas letnich igrzysk w Atenach A.D. 2004 i Pekinie 2008 zdobyliśmy po 10 medali. W tym roku w Londynie identycznie. Różnica polega jednak na jakości kruszcu. W stolicy Chin były to trzy medale złote, aż sześć srebrnych i jeden brązowy. W stolicy Wielkiej Brytanii zaś tylko po dwa złote i srebrne i aż sześć brązowych. W Pekinie dało to nam miejsce na granicy drugiej i trzeciej dziesiątki – w Londynie spadliśmy o dziesięć miejsc w dół. Dramatyczna statystyka Oczywiście możemy gdybać – co by było, gdyby kontuzja tuż przed igrzyskami nie wyeliminowała naszej faworytki do złota w kolarstwie górskim Mai Włoszczowskiej, gdyby sędziowie nie skrzywdzili naszego judoki, a inni nasi sportowcy wykorzystali szanse, które dał im los. Ale gdybanie sensu nie ma. Inne ekipy też miały pecha, kontuzje, niesprawiedliwych sędziów. Tabela medalowa mówi jednak okrutną prawdę: jesteśmy daleko, daleko za czołówką. Ostatnio mniej złotych medali zdobyliśmy... 56 lat temu w Australii, na igrzyskach w Melbourne w 1956 r. Lista krajów, które są przed nami w klasyfikacji olimpijskiej, jest długa i zawstydzająca. Wyprzedza nas wiele państw od nas mniejszych lub biedniejszych. Sklasyfikowano nas m.in. za Koreą Północną, Kazachstanem, Iranem, Białorusią, Kubą, Etiopią czy Kenią. Z tymi krajami dotychczas raczej nie przegrywaliśmy (z afrykańskimi wyjątkami) w tabelach olimpijskich. Nie rozumiem też, dlaczego mamy dopiero 11. miejsce wśród państw Unii Europejskiej, skoro jesteśmy szóstym co do wielkości demograficznej krajem UE? Czy rzeczywiście musimy ustępować w klasyfikacji, przy całym do nich szacunku, małej relatywnie Danii czy biednej Rumunii (jednego z dwóch najbiedniejszych państw Unii)? Ale także kilkakrotnie od nas mniejszym Czechom? Czy doprawdy musimy zdobywać cztery razy mniej złotych medali niż Węgry i trzy razy mniej niż Holandia? Trzymam kciuki za Viktora Orbána, ale akurat nie na igrzyskach... Dlaczego biedniejsza od nas, a porównywalna demograficznie Ukraina zdobywa dwa razy więcej złotych krążków niż mój kraj? Dlaczego Mazurek Dąbrowskiego w Londynie grano tylko dwa razy, a hymn Nowej Zelandii pięć? Czy nie odczuwamy zażenowania tą sytuacją? Drużynowa klapa Powie ktoś: nie tylko my, Polacy, odczuwamy zawód. Tak, to prawda. W Australii awantura, bo pływacy tego kraju zdobyli tylko 10 medali, czyli tyle, ile cała polska ekipa... Nie przeszkodziło to „kangurom” wyprzedzić nas o, bagatela, dwadzieścia miejsc w tabeli IO. Niemcy są wściekli na miejsce 6. w ogóle, 3. w Europie i 2. w UE. Ale ich boli głównie to, że mają o pięć złotych medali mniej niż w Pekinie i prawie dwa razy mniej niż w Atlancie w 1996 r. Oceniali, że szans medalowych będą mieli aż 86, a zdobyli nieco ponad połowę z tej liczby olimpijskich krążków. Cóż, chętnie byśmy się z nimi zamienili. Płacą swoim sportowcom mniej za podium niż Polski Komitet Olimpijski, ale dużo więcej – i słusznie – wydają na ich przygotowanie i na sport masowy. W programie IO są następujące sporty zespołowe: piłka nożna, siatkówka, koszykówka, piłka ręczna, hokej na trawie (wszystkie te dyscypliny w wersji dla mężczyzn i kobiet). W sumie maksymalnie każde państwo może wystawić, jeśli wygra eliminacje, 10 reprezentacji. Polska miała „jedynaka” w postaci siatkarzy. Jeszcze w Pekinie obok siatkówki męskiej mieliśmy też piłkarzy ręcznych. Obie drużyny minimalnie przegrały wtedy swoje ćwierćfinały i otarły się o medale. Teraz zabrakło siatkarzom nie dwóch punktów, jak przed czterema laty, ale trzech setów i hartu ducha. Nie im jednym, niestety. Co takiego się dzieje w naszym systemie szkolenia, że ostatni medal w sportach zespołowych zdobyliśmy równo przed 20 laty (piłkarze Janusza Wójcika w Barcelonie), a poprzednie 16 lat wcześniej (w Montrealu złoto siatkarzy, srebro piłkarzy, brąz piłkarzy ręcznych). A więc może to jednak nie kwestia charakteru narodowego, skoro wcześniej – i za „starej” i za „nowej” Polski – zdobywaliśmy trofea? Może to kwestia złego systemu i braku wizji resortu sportu? Państwo nie może abdykować Amerykańska gazeta „USA Today”, specjalizująca się w prognozowaniu wyników igrzysk, przewidywała, że biało-czerwoni zdobędą 13 medali. Mamy o trzy mniej. Ale polskie szacunki szły o wiele dalej. „Przegląd Sportowy” wieszczył nam... 25 medali, a sekretarz generalny PKOl, były medalista olimpijski w szermierce, skądinąd bardzo sympatyczny Adam Krzesiński, przyrzekał, że będzie ich kilkanaście, a więc na pewno więcej niż w ChRL. Co więc się stało? Czy to wina polskiej mentalności, naszego minimalizmu narodowego, tak świetnie widocznego na przykładzie rządu Tuska, ale też i w społecznej zgodzie, przyzwoleniu na ten rząd ? Czy to wina sportowców, walczących jedynie o olimpijskie stypendium – a do tego medalu igrzysk nie trzeba? Zaraz usłyszę takie argumenty ze strony obrońców rządu. Oczywiście jest w tym wiele racji, mam jednak nieodparte wrażenie, że obecnie teza ta będzie służyła zwolennikom Tuska do odwracania uwagi od win resortu sportu i zaniechań całego rządu. Bynajmniej nie czynię winną porażki w Londynie minister Joannę Muchę. Jest złym ministrem, to fakt bezsporny, ale jest nim od trzech kwartałów. Przygotowania olimpijskie trwają znacznie dłużej. Rząd, który sprawuje władzę już od pięciu lat, nie może być Poncjuszem Piłatem i umywać rąk, dając do zrozumienia, że złe przygotowanie naszych sportowców to nie jego sprawa. Inne rządy, obojętnie czy na Zachodzie, czy na Wschodzie, mocno angażują się w system przygotowań olimpijskich nie tylko w wymiarze ich finansowania, ale także kreowania całego systemu i jego kontroli. Tak było w Wielkiej Brytanii i w dziesiątkach innych państw. Tam jakoś sportowy „interwencjonizm państwowy” nikomu nie wadzi. Dlaczego więc przeszkadza u nas? Czy chodzi o to, że premier Tusk i tak się ogrzeje w blasku chwały naszych triumfatorów olimpijskich, bo zaprosi ich do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów (buzia, klapa, rąsia, goździk etc.), a w razie ich porażki jak zwykle może demonstrować, że nie miał z tym nic wspólnego? W sprawach sportu wyczynowego i przygotowań olimpijskich, ale też sportu masowego oraz sportu dzieci i młodzieży rząd Tuska abdykował. Zresztą tak jak w stu innych kwestiach. Osobiście pan premier może nawet sportem się interesować, ale palcem w bucie nie kiwnął, żeby uczynić polski sport i bardziej profesjonalnym, i bardziej masowym. Nie dziwmy się więc, że na igrzyskach częściej niż Mazurka Dąbrowskiego grają hymn Korei Północnej, a w stolicy niemal 40-milionowego państwa nie ma prawie sekcji dziecięcych w większości dyscyplin sportowych. |
|
Data: 2012-08-15 08:32:32 | |
Autor: Przemysaw M. | |
Rząd Tuska abdykował | |
Dnia Tue, 14 Aug 2012 20:24:21 +0200, u2 napisał(a):
... w sprawie sportu i stu innych życiowo ważnych dla nas sprawach. W Czyzby ekipa Tuska brała udział w IO? Jakoś nie zauważyłem żadnego z działaczy na bieżni. Twoim zdaniem ta cała otoczka sportowców to działacze związani z PO czy PiS? Odpowiedź przemyśl. -- Wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego dowiodło, dlaczego jest tylko jeden kandydat na przywództwo w PiS. - Chcę zabiegać o to, by stanąć jeszcze raz na czele rządu Rzeczypospolitej - krzyczał donośnie prezes PiS. Brawo! - odpowiedzieli delegaci, wstając z krzeseł. - Nie dla władzy, ale po to by zrealizować program 2020, zamożna Polska w G20 - zakończył swoje przemówienie. W czasie prawie godzinnego wystąpienia prezesa PiS nie padł jednak żaden konkret na temat tego planu. Zwyciężymy! Zwyciężymy! Zwyciężymy! - skandował prezes PiS z całą salą. |
|