Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Rządy PO = destrukcja państwa

Rządy PO = destrukcja państwa

Data: 2012-12-16 13:32:51
Autor: u2
Rządy PO = destrukcja państwa
.... nic dziwnego, skoro de facto rządzą watahy esbeków typu socjolog
Boni M., ktory robi u Tuska za szpeca od techniki cyfrowej :

http://mediologia.tek24.pl/2709,rzady-po-destrukcja-panstwa

Kilka dni temu Sejm zdecydował, ze biometryczne dowody osobiste zostaną
wprowadzone w roku 2016 nikt - o ile mi wiadomo - nie zareagował na ten
jeden z największych skandali informatycznych i ekonomicznych III
Rzeczpospolitej. Oto łatwy projekt informatyczny – w połowie
przygotowany przez rząd premiera J. Kaczyńskiego – będzie zrealizowany
nie przez rok tylko 10 – słownie dziesięć lat.

Ostatnie poprawki Sejmu i Senatu próbują wprowadzić trochę porządku do
totalnego bałaganu legislacyjnego i informatycznego jaki towarzyszył
dotychczasowym próbom w wprowadzenia dowodu biometrycznego przez
kolejnych ministrów MSWiA, MSW i Ministerstwa Administracji i
Cyfryzacji, ale jednocześnie ich lektura udawadnia do jakiego stopnia
dezintegracji państwa doprowadziły 5-letnie rządy PO.

W uzasadnieniach przesunięcia daty wprowadzenia dowodów biometrycznych
sformułowanych przez urzędników MSW czytamy m.in., że Komitet Rady
Ministrów ds. Cyfryzacji podjął decyzję o przesunięciu wdrożenia
elektronicznych dowodów osobistych w wyniku analizy kosztów wymiany
dowodów, które oceniono na 2 mld zł – cyfra wzięta z sufitu -, a które
musiałby pokryć budżet państwa. Poza tym – wg. urzędników MSW -
biometryczny dowód osobisty byłby wykorzystywany w niewielkim stopniu,
gdyż obecnie jest mało systemów, które by to umożliwiały.

Te ostatnie zdanie jest zadziwiające, ponieważ wszyscy doskonale wiedzą,
że jest dokładnie odwrotnie: to wprowadzenie dowodów biometrycznych
miało być fundamentem powstania nowych systemów, to właśnie ich
funkcjonowanie w przestrzeni prawno-ekonomicznej III Rzeczpospolitej
miało być rozrusznikiem powstania w Polsce nowoczesnych systemów
informatycznych opartych o dane zawarte w dowodzie biometrycznym.

Gdy w listopadzie 2006 roku przedstawiałem – jako wiceminister
odpowiedzialny za rejestry i dowody tożsamości - projekt dowodów
biometrycznych śp. Minister Grażynie Gęsickiej i śp. Wicepremierowi
Gosiewskiemu, było dla nas wszystkich jasne, że : po pierwsze,
wprowadzenie dowodu osobistego dałoby praktyczną możliwość masowego
upowszechnienia podpisu elektronicznego dla obywateli, co
przyspieszyłoby rozwój usług gospodarki elektronicznej, a było
nieskutecznie obiecywane już na 2001 rok przez Prezydenta Kwaśniewskiego.

Po drugie, wprowadzenie dowodu biometrycznego przy pomocy środków
unijnych umożliwiłoby rządowi polskiemu wykorzystanie pieniędzy z UE
przeznaczonych na rozwój zabezpieczeń biometrycznych coraz powszechniej
stosowanych na świecie; specjaliści obliczyli, że Polska mogłaby w
latach 2011 -2015 uzyskać z UE od 2 do 3 miliardów złotych, co
stworzyłoby w Polsce warunki do rozwoju nowego rynku oprogramowań
elektronicznych.

Po trzecie, wprowadzenie dowodu biometrycznego wymusiłoby na bankach
zastosowanie w transakcjach kartami zabezpieczeń biometrycznych co
skutkowałoby inwestycjami w tej dziedzinie informatyki. Wyliczyłem
korzyści ekonomiczne, jednak najważniejsze byłyby korzyści
instytucjonalne związane z pozycją Polski w UE, w której trwają prace
nad projektem Europejskiej Karty Obywatela (ECC), w których intensywnie
uczestniczyła Polska do końca 2007 r. i których celem jest opracowanie
standardów związanych z ID-kartami (czyli dowodami osobistymi) w
poszczególnych krajach.

Polska jako jeden z pierwszych krajów - miałaby posiadać biometryczny
dowód, co byłoby ogromnym cywilizacyjnym sukcesem naszego kraju. Innymi
słowy wprowadzenie dowodów biometrycznych w Polsce miało być impulsem
cywilizacyjnym umożliwiającym rozwój gospodarki elektronicznej w naszym
kraju. Impulsem organizacyjnym, prawnym i technologicznym, którego
założenia realizuje najpierw państwo a następnie wykorzystują go firmy
prywatne i całość społeczeństwa obywatelskiego.

To jest paradygmat gospodarki elektronicznej. Czy ktoś w sferach
rządowych o tym wie? Czy ministrowie premiera Tuska zdaja sobie sprawę,
że niewprowadzenie dowodów biometrycznych jest nie tylko degradacja
cywilizacyjna naszego państwa, ale jest także ciosem – w czasach
największego kryzysu od 1929 r. - ekonomicznym?

Tysiące miejsc pracy nie powstaną, tysiące młodych informatyków zamiast
realizować w Polsce innowacyjne systemy, wyemigrują z naszego kraju.
Nieudolność organizacyjna i technokratyczna kolejnych ministrów MSW,
MSWiA i MAC będzie skutkowała coraz większym bezrobociem, co jest
prawdziwa tragedią. Przypomnijmy, ze wprowadzenie dowodu biometrycznego
miało być sztandarowym projektem rządu premiera Tuska – tak to
przedstawiały media – co było kłamstwem, ponieważ projekt był już
wymyślony i realizowany przez rząd premiera J. Kaczyńskiego,
przypomnijmy, że 30 grudnia 2009 r, Premier Donald Tusk zapowiedział
tryumfalnie, że za rok pierwsi Polacy dostaną nowe dowody biometryczne z
chipem, a za trzy lata staną się one również kartą pacjenta.

Niestety nic z tego nie wyszło (jak i z resztą projektów informatycznych
tego rządu) . Przez pięć lat rząd PO i PSL nie umiał wprowadzić - w
połowie już zrealizowanego - projektu informatycznego. Jest to totalna
kompromitacja, obniżająca nasza rangę – i tak niewysoką – wśród
urzędników z Brukseli, którzy się po prostu z nas śmieją. Warto zapytać
jakie są przyczyny tej kompromitacji?

Zanik państwa

Jakie są konkretne przyczyny tej abdykacji państwa z rządzenia? Pierwszą
i – moim zdaniem – najważniejszą przyczyną jest ogólna filozofia
liberałów, którą najprecyzyjniej wyraził minister Rostowski stwierdzając
w polemice z B. Kempą, że „my PO w przeciwieństwie do was mamy zaufanie
do ludzi (czytaj urzędników)”. Otóż w administracji państwowej nie
funkcjonuje coś takiego jak „zaufanie do urzędników” (można mieć
zaufanie do współpracownika), tylko precyzyjne procedury administracyjne
umożliwiające władzy politycznej kontrolę nad aparatem administracyjnym.
Jest to w gruncie rzeczy podstawowy problem każdej władzy w III
Rzeczpospolitej.

Jak zdobyć realną władzę nad biurokracją – oddziedziczoną w dużym
stopniu po PRL – u - po zdobyciu władzy w państwie w wyniku wyborów ?
Tego problemu premier Tusk i jego ministrowie nawet nie zauważyli, stąd
liczne afery korupcyjne. Druga przyczyna jest pochodna pierwszej, otóż w
rządzie premiera Tuska – szczególnie w informatyzacji – wiceministrowie
nie nadzorowali merytorycznie –podległych im departamentów.

Wyznał to wiceminister ds. informatyzacji W. Drożdż w wywiadzie
udzielony tygodnikowi ComputerWorld opublikowanym w 2008 r. Na pytanie
redaktora : „Jak zatem widzi Pan swoją rolę w projekcie i w zarządzaniu
projektami teleinformatycznymi w MSWiA?” wiceminister odpowiada :
„Zamierzam się trzymać z daleka od szczegółów technicznych. To zadanie
szefów projektów. Moje zaś nadzorować i wspomagać tam zespół, gdzie jest
konieczne bezpośrednie zaangażowanie wiceministra.

Aby zaś usprawnić funkcjonowanie podległych mi departamentów, powołujemy
w MSWiA Centrum Projektów Informatycznych (CPI), w skład którego wejdą
zespoły projektowe PESEL 2, e-PUAP i pl.ID.”. Wyznanie kuriozalne - i
pełne sprzeczności -, jak można nadzorować pracę informatyków „trzymając
się z daleka od szczegółów technicznych” ? Obowiązkiem wiceministra nie
jest „wspomaganie zespołu informatyków”, lecz jego stałe kontrolowanie,
ale rzecz jasna jest to niemożliwe, jeżeli nie zna się szczegółów
technicznych czyli informatyki.

Wiemy czym taka filozofia rządzenia, albo raczej nierządzenia
zaowocowała. Skrajną korupcją.

Rezultat – skrajna korupcja

Urzędnicy nie kontrolowani przez władzę polityczna – zgodnie z
metodologia pracy ministra Drożdża – po prostu się demoralizują. Projekt
pl.id czyli dowody biometryczne wprowadzano w nowym departamencie
metodami przypominającymi do złudzenia stare dobre czasy rządów premiera
Millera tak jakby Polska nie przystąpiła do UE w 2003 r. Projekt pl.id
wprowadzany był z pogwałceniem wszelkich zasad obowiązujących w UE.

Nie podawano o nim żadnych informacji. Był to projekt realizowany w
ukryciu przed publicznością i także przełożonymi W latach 2008 – 2010 na
stronicy internetowej MSWiA – o tym jednym z 3 największych projektów
informatycznych w UE – nie było ani słowa ! Były zakładki o Pesel 2
(dawno ukończonym), CEPiK-u, Polsce cyfrowej a jakże, ale o projekcie,
który dotyczy każdego z nas i na którym firmy informatyczne miały
zarobić mnóstwo pieniędzy : nic.

Ponieważ – z definicji jest to niemożliwe więc ktoś zainteresowany
projektem w latach 2008 -2010 -, zaczynał poszukiwania : u góry stronicy
znajdował zakładkę pt. informatyzacja ; klikał i w tytułach nowych
zakładek szukał naszego projektu, niestety nie znajdował go wiec
zaczynał sprawdzać co sie kryje pod nazwami e-elementarz, e-pułap i w
końcu w zakładce pt. Centrum Projektów Informatycznych odnajdywał nasz
projekt. Informacje o projekcie znajdowały sie na trzecim poziomie
zakładek czyli w internetowym podziemiu, jednak gdy klikaliśmy na napis
pl.id to stwierdzaliśmy, że z lektury stronicy poświęconej wprowadzeniu
dowodu biometrycznego nie dowiadujemy sie niczego.

(2029 wizyt strony czyli zero biorąc pod uwagę, ile wejść musieli
wykonać pracownicy MSWiA). Wniosek : w latach 2008 -2010 urzędnicy MSWiA
zamiast upowszechniać informacje o projekcie dowodów biometrycznych
starannie je ukrywają tak jakby działali w informatycznym podziemiu a
nie państwie prawa. Proces opisany powyżej jest nazywany często przez
politologów alienacją klasy urzędników, która nie kontrolowana i nie
dyscyplinowana przez władzę polityczną, przejmuje faktyczną kontrolę nad
państwem co w konsekwencji prowadzi do jego upadku.

Alienacja klasy urzędników

Rządy premiera Tuska doprowadziły do odwrócenia relacji miedzy władza
państwową i administracją publiczną. Ta pierwsza rezygnując z
kontrolowania i ciągłego dyscyplinowania urzędników, jest aktualnie
zakładnikiem biurokratów. W gruncie rzeczy to urzędnicy wydaja rozkazy
wiceministrom i ministrom. Ci ostatni są medialnymi marionetkami
usprawiedliwiającymi absurdalne decyzje w mediach. Ten groteskowy proces
budowania Państwa Biurokratów w którym poszczególne segmenty klasy
urzędników realizują interesy firm prywatnych jest widoczny przede
wszystkim w procesie informatyzacji a w szczególności w realizacji
wprowadzenia dowodów biometrycznych.

Aktualnie społeczeństwo nie wie nawet kto – czyli jakie ministerstwo –
będzie ten projekt próbowało wprowadzić. W miesiącu wrześniu ukazał się
komunikat, ze projekt dowody biometryczne będzie realizowany przez
Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji – po miesiącu, kiedy urzędujący
minister Boni zorientował się, ze nie może go realizować ponieważ za
wydawanie dowodów odpowiedzialne jest Ministerstwo Spraw Wewnętrznych
ukazał się nowy komunikat, że jednak dowody będą wprowadzane przez MSW.

Groteska – ministrowie rządu premiera Tuska nie wiedza co im podlega i
za jaka część państwa odpowiadają. To tak jakby maturzysta nie wiedział,
jakie przedmioty będzie zdawał na maturze. Jednak ta karuzela decyzji
mimo swej groteskowej otoczki dotyka podstawowego problemu (o którym
ministrowie aktualnego rządu nie maja pojęcia) współczesnych państw,
mianowicie relacji technika-polityka (w naszym przypadku
informatyzacja-polityka).

Informatyzacja zmienia politykę

Jednym z najważniejszych problemów współczesnych państw poddanych
procesowi globalizacji i informatyzacji są relacje pomiędzy zawodowymi
politykami a ekspertami, których rola zgodnie z klasycznymi
sformułowaniami Sartoriego z „Teorii demokracji” wzrasta w coraz
bardziej stechnicyzowanym, globalnym społeczeństwie XXI wieku.

Co ważniejsze – pomimo wzrostu edukacji społeczeństw – pogłębia się luka
pomiędzy wiedzą przeciętnie wykształconego obywatela a specjalistami.
Prowadzi to nieuchronnie do redukcji władzy ludu i wzrostu władzy
technokratów i biurokratów, bowiem w miarę jak mechanizmy życia
społecznego staja się coraz bardziej skomplikowane i wzajemnie
sprzężone, zdanie eksperta z konieczności zyskuje o wiele większe
znaczenie niż głos wyborcy.

Dlatego też w trójkącie wyborcy – władza państwowa lub partie polityczne
– eksperci – rolą partii i państwa jest rozładowywanie permanentnego
napięcia jakie istnieje pomiędzy systemem wartość i reprezentowanym
przez jej zwolenników a narzędziami technicznymi czy rozwiązaniami
instytucjonalnymi jakie proponują eksperci w celu realizacji tychże
wartości. Tego problemu rząd premiera Tuska nawet nie zauważa czego
dowodem jest mianowanie na najbardziej techniczne stanowisko ministra
informatyzacji polonisty, co jest absurdem. Ten podstawowy problem
współczesności jest jednak zauważony i doceniony przez PiS. Partie
polityczne są bowiem nadal podstawa – więcej strażnikiem – demokracji.

To one definiują precyzyjnie relacje miedzy ekspertami i politykami
miedzy technika i polityką. Dlatego inicjatywa PiS –u powołania gabinetu
cieni z „premierem” Glińskim uważam za znakomitą, ponieważ w ten sposób
kierownictwo partii otwiera się na środowiska eksperckie i nadaje im
znaczenie także polityczne. Jest to tym ważniejsze, że ten proces władzy
ekspertów Polska odczuwa szczególnie boleśnie ponieważ jest członkiem UE
– lub jak twierdza niektórzy, jej kolonią – w strukturach której rządzą
fachowcy i specjaliści od wymuszania na krajach członkowskich przy
pomocy norm w 100% technicznych, decyzji politycznych.

Piotr Piętak

Rządy PO = destrukcja państwa

Nowy film z video.banzaj.pl wicej »
Redmi 9A - recenzja budetowego smartfona