Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   SBecja wokół Smoleńska

SBecja wokół Smoleńska

Data: 2012-10-28 13:53:45
Autor: Przemysław W
SBecja wokół Smoleńska
SŁUŻBY WOKÓŁ SMOLEŃSKA

  Gdybyśmy mieli wskazać scenę, która być może najtrafniej charakteryzuje postawę służb specjalnych wobec tragedii smoleńskiej, należałoby otworzyć książkę Leszka Misiaka i Grzegorza Wierzchołowskiego zatytułowaną „Musieli zginąć” i przeczytać opisy dwóch wydarzeń. Pierwsze dotyczy zachowań funkcjonariuszy BOR-u, wysłanych przed 10 kwietnia do Smoleńska, by chronili prezydenta Polski. Autorzy książki cytują słowa jednego z funkcjonariuszy BOR: „Poprzedniego dnia w hotelu ostro popili z Rosjanami. Cały BOR o tym mówił zaraz po tragedii, podobnie jak o autach dla prezydentów – że kolumny samochodowej dla głowy państwa nie podstawiono. Jeden z chłopaków ma – jak sądzę jego zachowanie w różnych sytuacjach – problemy z alkoholem. Dziwne, że go wysłano do Smoleńska”.

Druga ze scen miała miejsce dzień po tragedii smoleńskiej. Na stronie 183 książki można przeczytać: „w siedzibie Służby Kontrwywiadu Wojskowego przy ul. Oczki w Warszawie urządzono suto zakrapianą alkoholem imprezę. Jeden z szefów Biura Kadr SKW miał się upić do nieprzytomności. Tylko dwaj oficerowie nie chcieli w niej uczestniczyć, poszli pod Pałac Prezydencki oddać hołd poległym pod Smoleńskiem”.

Wspólne libacje z kagebistami czy impreza zorganizowana dzień po tragedii, w czas narodowej żałoby – mogą szokować tylko tych, którzy żyją w przeświadczeniu, że służby III RP są profesjonalnymi formacjami wolnego państwa i zajmują się sprawami naszego bezpieczeństwa.  Gdyby taka opinia była choć w części uzasadniona – nie żylibyśmy dziś w stanie całkowitej kapitulacji i nie musieli znosić ciosów i upokorzeń ze strony reżimu pułkownika Putina.

Jeśli 10 kwietnia 2010 roku doszło do tragicznego zdarzenia, które totalnie obezwładniło i skompromitowało cały system bezpieczeństwa, a w wyniku tego zdarzenia państwo polskie dobrowolnie wyrzekło się części swoich zewnętrznych prerogatyw oraz zrezygnowało z istotnych składników suwerenności – stało się tak, ponieważ III RP już na początku swojej drogi została pozbawiona profesjonalnych i propaństwowych służb.

Na mocy paktu komunistycznych kacyków z wyselekcjonowaną opozycją zastąpiono je zgrają  pospolitych sowieciarzy z przestępczych organizacji zwanych „służbami PRL”, a nadając tym organizacjom nowe szyldy, kazano Polakom wierzyć, że zyskali służby specjalne wolnego i niepodległego państwa.

Tymczasem służby te stanowiły integralny element megasłużb sowieckich i nigdy nie posiadały autonomii działania. Były zaledwie ekspozyturą służb ZSRR na obszar PRL-u, realizując wyłącznie interesy okupanta i strzegąc władzy namiestników sowieckich. Działania ludzi policji politycznej PRL nie miały zatem nic wspólnego z zadaniami wywiadów wolnego świata. Nie obejmowały ochrony bezpieczeństwa państwa i obywateli i nie strzegły jego suwerenności. Ta „pierworodna skaza”, już na starcie III RP przesądziła o jakości i roli służb.

Ponieważ po roku 1989 szkoleniem nowych kadr zajmowali się wyłącznie funkcjonariusze bezpieki i oni również obsadzali kierownicze stanowiska w służbach- na działaniach agencji wywiadowczych i kontrwywiadowczych III RP ciąży nadal esbecki model funkcjonowania i związana z nim mentalność.

Pijacka komitywa z kagebistami czy urządzanie libacji w czasie największej żałoby narodowej wydaje się zatem czymś w pełni naturalnym dla ludzi służb III RP – wyrosłych z tradycji megasłużb sowieckich, kierowanych lub inspirowanych przez funkcjonariuszy podległych ongiś Moskwie. Od moralnej oceny tych sytuacji, ważniejsza jednak wydaje się opinia na temat działań służb w okresie poprzedzającym tragedię smoleńską.

Nawet powierzchowna analiza tematu wyraźnie wskazuje, że zdarzenie to przyniosło służbom III RP całkowitą kompromitację. Nie tylko dlatego, że nie potrafiły zapobiec katastrofie i profesjonalnie chronić życia prezydenta i najwyższych oficjeli -  ale przede wszystkim w związku z zachowaniami tych formacji przed i po 10 kwietnia.

Jeżeli skutki tragedii smoleńskiej możemy porównać do następstw zbrojnej agresji, w wyniku której ginie głowa państwa i całe dowództwo wojsk, a pozostała w kraju władza wykonawcza ogłasza całkowitą i bezwarunkową kapitulację – służbom specjalnym należałoby wówczas przypisać rolę tych, którzy pierwsi wywiesili białą flagę.

Stało się to na długo przed 10 kwietnia, gdy Polska znalazła się w centrum zainteresowania rosyjskiego wywiadu, a w polskim życiu publicznym zaczęły dominować postaci forsujące ideę „przyjaźni” z reżimem Putina. Stało się to wówczas, gdy przy zamkniętej kurtynie medialnej i wrzasku propagandy podejmowano obłędne decyzje polityczne i gospodarcze służące interesom moskiewskich ludobójców.

W czasie, gdy szef FBI Michael McConnell porównywał aktywność służb specjalnych Federacji Rosyjskiej do okresu „zimnej wojny”, zaś wywiady Czech, Gruzji, Słowacji i Łotwy alarmowały o wzmożonej aktywności agentury i służb rosyjskich – jedynie państwo zarządzane przez Donalda Tuska oraz służba kontrwywiadowcza Krzysztofa Bondaryka nie wykazywały najmniejszych oznak niepokoju o bezpieczeństwo Polski. Główna troska ABW dotyczyła wówczas znalezienia materiałów kompromitujących ludzi Komisji Weryfikacyjnej WSI oraz inwigilacji i działań operacyjnych przeciwko prezydentowi Polski

Do annałów osobliwość służb specjalnych przejdzie z pewnością ówczesny raport ABW na temat zamachu gruzińskiego, w którym służba Krzysztofa Bonadaryka w całości powieliła tezy rosyjskiej propagandy o rzekomej „prowokacji gruzińskiej”.

Gdy służby państw zachodnich ostrzegały, że w NATO aktywnie działa wywiad rosyjski, a prestiżowy tygodnik "The Ecoomist" przynosił informację o obsadzeniu rosyjskimi szpiegami przedstawicielstwa Rosji przy Pakcie Północnoatlantyckim– jedynie służby III RP zdawały się nie dostrzegać żadnych zagrożeń płynących z ekspansji rosyjskich „dyplomatów” i podejmowanych przez nich zabiegów o rozdzielenie wizyt prezydenta i premiera w Katyniu.

W tym samym czasie, gdy prezydent Rosji ogłaszał doktrynę wojskową uznającą NATO i nowe państwa sojuszu za największych wrogów Federacji, gdy po raz pierwszy od upadku ZSRR rosyjska armia dostała nieograniczone prawo na prowadzenie działań militarnych poza granicami oraz miliardy dolarów na zbrojenia, zaś wysoki przedstawiciel partii rządzącej Rosją uznał, że „gdyby nie Armia Czerwona, to Polacy byliby dziś służącymi i prostytutkami u Aryjczyków" – służby wojskowe III RP zastanawiały się, jak zatuszować zniknięcie szyfranta z WSI, a rząd Donalda Tuska konstruował prawo umożliwiające formacji „moskiewskich kursantów” powrót do czynnej służby i usilnie przepraszał kolejne „ofiary” Komisji Weryfikacyjnej.

To w słowach ostatniego szefa WSI  - „nie ma podstaw, aby wątpić w wiarygodność działań Rosjan. W tej chwili nie ma potrzeby używania służb, dlatego że poziom zaufania w tej konkretnej sprawie jest na tyle wysoki, że można pytać o wszystko " – znajdziemy najpełniej wyrażone stanowisko ludzi postpeerelowskich formacji w sprawie tragedii smoleńskiej.

Gdybyśmy uznali, że służby wywiadowcze stanowią forpocztę w relacjach z sojusznikami – za znak zbliżających się czasów należałoby wskazać współpracę polskich służb z białoruskim KGB, datowaną od roku  2008, gdy wydano zakaz wjazdu do Polski Józefowi Porzeckiemu – wiceprezesowi zwalczanego przez Łukaszenkę Związku Polaków na Białorusi. Z kolei pod koniec 2009 roku służby III RP przekazały do KGB dane o transakcjach Białorusinów w naszym kraju – na tyle ważne, że białoruska bezpieka szantażowała tymi informacjami swoich obywateli oraz pracowników polskiego konsulatu w Grodnie. Ujawniony niedawno kazus Alesia Bialackiego był jedynie „wypadkiem przy pracy” potwierdzając, że współpraca z reżimem Łukaszenki trwała od dawna.

Ponieważ to służby specjalne rozpoznają sytuację międzynarodową i przygotowują grunt pod nowe sojusze – nie ulega najmniejszych wątpliwości, że proces „pojednania” polsko-rosyjskiego musiał być poprzedzony wielomiesięcznymi kontaktami ludzi specsłużb na wielu – jawnych i tajnych poziomach. Takie kontakty musiały być podejmowane w związku z wizytą Putina na Westerplatte w roku 2009, negocjowaniem kontraktu gazowego oraz na długo przed spotkaniem Tuska i Putina w Katyniu. O specyfice tych więzi nie dowiemy się z oficjalnych komunikatów, istnieją jednak mocne przesłanki, by dostrzec jak ścisła była to współpraca.....


Aleksander Ścios
--


"Główną motywacją mojej aktywności publicznej była potrzeba władzy
i żądza popularności. Ta druga była nawet silniejsza od pierwszej,
bo chyba jestem bardziej próżny, niż spragniony władzy. Nawet na pewno..."

- Donald Tusk: Gazeta Wyborcza, 15–16 października 2005

Data: 2012-10-28 20:17:27
Autor: matusm
SBecja wokół Smoleńska

Użytkownik "Przemysław W" <"BroDmy RP przed pisem"@gazeta.pl> napisał w wiadomości news:k6juvp$c3c$2dont-email.me...
SŁUŻBY WOKÓŁ SMOLEŃSKA

 Gdybyśmy mieli wskazać scenę, która być może najtrafniej charakteryzuje postawę służb specjalnych wobec tragedii smoleńskiej, należałoby otworzyć książkę Leszka Misiaka i Grzegorza Wierzchołowskiego zatytułowaną „Musieli zginąć” i przeczytać opisy dwóch wydarzeń. Pierwsze dotyczy zachowań funkcjonariuszy BOR-u, wysłanych przed 10 kwietnia do Smoleńska, by chronili prezydenta Polski. Autorzy książki cytują słowa jednego z funkcjonariuszy BOR: „Poprzedniego dnia w hotelu ostro popili z Rosjanami. Cały BOR o tym mówił zaraz po tragedii, podobnie jak o autach dla prezydentów – że kolumny samochodowej dla głowy państwa nie podstawiono. Jeden z chłopaków ma – jak sądzę jego zachowanie w różnych sytuacjach – problemy z alkoholem. Dziwne, że go wysłano do Smoleńska”.

Druga ze scen miała miejsce dzień po tragedii smoleńskiej. Na stronie 183 książki można przeczytać: „w siedzibie Służby Kontrwywiadu Wojskowego przy ul. Oczki w Warszawie urządzono suto zakrapianą alkoholem imprezę. Jeden z szefów Biura Kadr SKW miał się upić do nieprzytomności. Tylko dwaj oficerowie nie chcieli w niej uczestniczyć, poszli pod Pałac Prezydencki oddać hołd poległym pod Smoleńskiem”.

Wspólne libacje z kagebistami czy impreza zorganizowana dzień po tragedii, w czas narodowej żałoby – mogą szokować tylko tych, którzy żyją w przeświadczeniu, że służby III RP są profesjonalnymi formacjami wolnego państwa i zajmują się sprawami naszego bezpieczeństwa.  Gdyby taka opinia była choć w części uzasadniona – nie żylibyśmy dziś w stanie całkowitej kapitulacji i nie musieli znosić ciosów i upokorzeń ze strony reżimu pułkownika Putina.

Jeśli 10 kwietnia 2010 roku doszło do tragicznego zdarzenia, które totalnie obezwładniło i skompromitowało cały system bezpieczeństwa, a w wyniku tego zdarzenia państwo polskie dobrowolnie wyrzekło się części swoich zewnętrznych prerogatyw oraz zrezygnowało z istotnych składników suwerenności – stało się tak, ponieważ III RP już na początku swojej drogi została pozbawiona profesjonalnych i propaństwowych służb.

Na mocy paktu komunistycznych kacyków z wyselekcjonowaną opozycją zastąpiono je zgrają  pospolitych sowieciarzy z przestępczych organizacji zwanych „służbami PRL”, a nadając tym organizacjom nowe szyldy, kazano Polakom wierzyć, że zyskali służby specjalne wolnego i niepodległego państwa.

Tymczasem służby te stanowiły integralny element megasłużb sowieckich i nigdy nie posiadały autonomii działania. Były zaledwie ekspozyturą służb ZSRR na obszar PRL-u, realizując wyłącznie interesy okupanta i strzegąc władzy namiestników sowieckich. Działania ludzi policji politycznej PRL nie miały zatem nic wspólnego z zadaniami wywiadów wolnego świata. Nie obejmowały ochrony bezpieczeństwa państwa i obywateli i nie strzegły jego suwerenności. Ta „pierworodna skaza”, już na starcie III RP przesądziła o jakości i roli służb.

Ponieważ po roku 1989 szkoleniem nowych kadr zajmowali się wyłącznie funkcjonariusze bezpieki i oni również obsadzali kierownicze stanowiska w służbach- na działaniach agencji wywiadowczych i kontrwywiadowczych III RP ciąży nadal esbecki model funkcjonowania i związana z nim mentalność.

Pijacka komitywa z kagebistami czy urządzanie libacji w czasie największej żałoby narodowej wydaje się zatem czymś w pełni naturalnym dla ludzi służb III RP – wyrosłych z tradycji megasłużb sowieckich, kierowanych lub inspirowanych przez funkcjonariuszy podległych ongiś Moskwie. Od moralnej oceny tych sytuacji, ważniejsza jednak wydaje się opinia na temat działań służb w okresie poprzedzającym tragedię smoleńską.

Nawet powierzchowna analiza tematu wyraźnie wskazuje, że zdarzenie to przyniosło służbom III RP całkowitą kompromitację. Nie tylko dlatego, że nie potrafiły zapobiec katastrofie i profesjonalnie chronić życia prezydenta i najwyższych oficjeli -  ale przede wszystkim w związku z zachowaniami tych formacji przed i po 10 kwietnia.

Jeżeli skutki tragedii smoleńskiej możemy porównać do następstw zbrojnej agresji, w wyniku której ginie głowa państwa i całe dowództwo wojsk, a pozostała w kraju władza wykonawcza ogłasza całkowitą i bezwarunkową kapitulację – służbom specjalnym należałoby wówczas przypisać rolę tych, którzy pierwsi wywiesili białą flagę.

Stało się to na długo przed 10 kwietnia, gdy Polska znalazła się w centrum zainteresowania rosyjskiego wywiadu, a w polskim życiu publicznym zaczęły dominować postaci forsujące ideę „przyjaźni” z reżimem Putina. Stało się to wówczas, gdy przy zamkniętej kurtynie medialnej i wrzasku propagandy podejmowano obłędne decyzje polityczne i gospodarcze służące interesom moskiewskich ludobójców.

W czasie, gdy szef FBI Michael McConnell porównywał aktywność służb specjalnych Federacji Rosyjskiej do okresu „zimnej wojny”, zaś wywiady Czech, Gruzji, Słowacji i Łotwy alarmowały o wzmożonej aktywności agentury i służb rosyjskich – jedynie państwo zarządzane przez Donalda Tuska oraz służba kontrwywiadowcza Krzysztofa Bondaryka nie wykazywały najmniejszych oznak niepokoju o bezpieczeństwo Polski. Główna troska ABW dotyczyła wówczas znalezienia materiałów kompromitujących ludzi Komisji Weryfikacyjnej WSI oraz inwigilacji i działań operacyjnych przeciwko prezydentowi Polski

Do annałów osobliwość służb specjalnych przejdzie z pewnością ówczesny raport ABW na temat zamachu gruzińskiego, w którym służba Krzysztofa Bonadaryka w całości powieliła tezy rosyjskiej propagandy o rzekomej „prowokacji gruzińskiej”.

Gdy służby państw zachodnich ostrzegały, że w NATO aktywnie działa wywiad rosyjski, a prestiżowy tygodnik "The Ecoomist" przynosił informację o obsadzeniu rosyjskimi szpiegami przedstawicielstwa Rosji przy Pakcie Północnoatlantyckim– jedynie służby III RP zdawały się nie dostrzegać żadnych zagrożeń płynących z ekspansji rosyjskich „dyplomatów” i podejmowanych przez nich zabiegów o rozdzielenie wizyt prezydenta i premiera w Katyniu.

W tym samym czasie, gdy prezydent Rosji ogłaszał doktrynę wojskową uznającą NATO i nowe państwa sojuszu za największych wrogów Federacji, gdy po raz pierwszy od upadku ZSRR rosyjska armia dostała nieograniczone prawo na prowadzenie działań militarnych poza granicami oraz miliardy dolarów na zbrojenia, zaś wysoki przedstawiciel partii rządzącej Rosją uznał, że „gdyby nie Armia Czerwona, to Polacy byliby dziś służącymi i prostytutkami u Aryjczyków" – służby wojskowe III RP zastanawiały się, jak zatuszować zniknięcie szyfranta z WSI, a rząd Donalda Tuska konstruował prawo umożliwiające formacji „moskiewskich kursantów” powrót do czynnej służby i usilnie przepraszał kolejne „ofiary” Komisji Weryfikacyjnej.

To w słowach ostatniego szefa WSI  - „nie ma podstaw, aby wątpić w wiarygodność działań Rosjan. W tej chwili nie ma potrzeby używania służb, dlatego że poziom zaufania w tej konkretnej sprawie jest na tyle wysoki, że można pytać o wszystko " – znajdziemy najpełniej wyrażone stanowisko ludzi postpeerelowskich formacji w sprawie tragedii smoleńskiej.

Gdybyśmy uznali, że służby wywiadowcze stanowią forpocztę w relacjach z sojusznikami – za znak zbliżających się czasów należałoby wskazać współpracę polskich służb z białoruskim KGB, datowaną od roku  2008, gdy wydano zakaz wjazdu do Polski Józefowi Porzeckiemu – wiceprezesowi zwalczanego przez Łukaszenkę Związku Polaków na Białorusi. Z kolei pod koniec 2009 roku służby III RP przekazały do KGB dane o transakcjach Białorusinów w naszym kraju – na tyle ważne, że białoruska bezpieka szantażowała tymi informacjami swoich obywateli oraz pracowników polskiego konsulatu w Grodnie. Ujawniony niedawno kazus Alesia Bialackiego był jedynie „wypadkiem przy pracy” potwierdzając, że współpraca z reżimem Łukaszenki trwała od dawna.

Ponieważ to służby specjalne rozpoznają sytuację międzynarodową i przygotowują grunt pod nowe sojusze – nie ulega najmniejszych wątpliwości, że proces „pojednania” polsko-rosyjskiego musiał być poprzedzony wielomiesięcznymi kontaktami ludzi specsłużb na wielu – jawnych i tajnych poziomach. Takie kontakty musiały być podejmowane w związku z wizytą Putina na Westerplatte w roku 2009, negocjowaniem kontraktu gazowego oraz na długo przed spotkaniem Tuska i Putina w Katyniu. O specyfice tych więzi nie dowiemy się z oficjalnych komunikatów, istnieją jednak mocne przesłanki, by dostrzec jak ścisła była to współpraca.....


Aleksander Ścios
--

--
-- Sluzba Bezpieczenstwa moze i powinna kreowac rozne stowarzyszenia, kluby
czy nawet partie polityczne. Ma za zadanie gleboko infiltrowac istniejace
gremia kierownicze tych organizacji na szczeblu centralnym i wojewodzkim, a
takze na szczeblach podstawowych, musza byc one przez nas operacyjnie
opanowane. Musimy zapewnic operacyjne mozliwosci oddzialywania na te
organizacje, kreowania ich dzialalnosci i kierowania ich
polityka." -- Czeslaw Kiszczak, luty 1989 roku z posiedzenia kierownictwa
MSW -- -- -- -- -- -- -
pozdrowienia
matusm

Data: 2012-10-28 23:37:35
Autor: Lorn
SBecja wokół Smoleńska
W dniu 2012-10-28 19:53, Przemysław W pisze:
Tymczasem służby te stanowiły integralny element megasłużb

Tymczasem Antoni nawet nie odwiedził miejsca katastrofy, podobnie jak jego specnaz :>

--
Immortal silence gathers illusions inside...

Data: 2012-10-28 23:53:05
Autor: leszek niewiadomski
SBecja wokół Smoleńska
Am 28.10.2012 19:53, schrieb Przemysław W:
SŁUŻBY WOKÓŁ SMOLEŃSKA

  Gdybyśmy mieli wskazać scenę, która być może najtrafniej
charakteryzuje postawę służb specjalnych wobec tragedii smoleńskiej,
należałoby otworzyć książkę Leszka Misiaka i Grzegorza Wierzchołowskiego
zatytułowaną „Musieli zginąć” i przeczytać opisy dwóch wydarzeń.
Pierwsze dotyczy zachowań funkcjonariuszy BOR-u, wysłanych przed 10
kwietnia do Smoleńska, by chronili prezydenta Polski. Autorzy książki
cytują słowa jednego z funkcjonariuszy BOR: „Poprzedniego dnia w hotelu
ostro popili z Rosjanami. Cały BOR o tym mówił zaraz po tragedii,
podobnie jak o autach dla prezydentów – że kolumny samochodowej dla
głowy państwa nie podstawiono. Jeden z chłopaków ma – jak sądzę jego
zachowanie w różnych sytuacjach – problemy z alkoholem. Dziwne, że go
wysłano do Smoleńska”.

Ruscy sa niedobrzy, BORowcy rowniez, nieladnie jest pic, szczegolnie z Ruskimi, a gdyby zachowano czujnosc to samolot by nie spadl. Ale powaznie: Nie bardzo dostrzegam wyjasnienie tytulu "Musieli zginac". Dlaczego? Facet u schylku prezydentury, ktory nie mial szans nawet na stanowisko burmistrza Wolomina, zrobil sobie, znajomym i znajomym znajomych wycieczke patriotyczno-wyborcza, ktora skonczyla sie katastrofa, zostal razem z 95 wycieczkowiczami sprzatniety? Nie lepiej bylo - jesli juz - podrzucic jakas trucizne, zrzucic ze schodow, podlozyc bombe pod samochod, podrasowac wodeczke metanolem itp.? Ale po co?
ln.

Data: 2012-10-29 09:15:44
Autor: T.
SBecja wokół Smoleńska
W dniu 2012-10-28 23:53, leszek niewiadomski pisze:
Am 28.10.2012 19:53, schrieb Przemysław W:
SŁUŻBY WOKÓŁ SMOLEŃSKA

  Gdybyśmy mieli wskazać scenę, która być może najtrafniej
charakteryzuje postawę służb specjalnych wobec tragedii smoleńskiej,
należałoby otworzyć książkę Leszka Misiaka i Grzegorza Wierzchołowskiego
zatytułowaną „Musieli zginąć” i przeczytać opisy dwóch wydarzeń.
Pierwsze dotyczy zachowań funkcjonariuszy BOR-u, wysłanych przed 10
kwietnia do Smoleńska, by chronili prezydenta Polski. Autorzy książki
cytują słowa jednego z funkcjonariuszy BOR: „Poprzedniego dnia w hotelu
ostro popili z Rosjanami. Cały BOR o tym mówił zaraz po tragedii,
podobnie jak o autach dla prezydentów – że kolumny samochodowej dla
głowy państwa nie podstawiono. Jeden z chłopaków ma – jak sądzę jego
zachowanie w różnych sytuacjach – problemy z alkoholem. Dziwne, że go
wysłano do Smoleńska”.

Ruscy sa niedobrzy, BORowcy rowniez, nieladnie jest pic, szczegolnie z
Ruskimi, a gdyby zachowano czujnosc to samolot by nie spadl. Ale
powaznie: Nie bardzo dostrzegam wyjasnienie tytulu "Musieli zginac".
Dlaczego? Facet u schylku prezydentury, ktory nie mial szans nawet na
stanowisko burmistrza Wolomina, zrobil sobie, znajomym i znajomym
znajomych wycieczke patriotyczno-wyborcza, ktora skonczyla sie
katastrofa, zostal razem z 95 wycieczkowiczami sprzatniety? Nie lepiej
bylo - jesli juz - podrzucic jakas trucizne, zrzucic ze schodow,
podlozyc bombe pod samochod, podrasowac wodeczke metanolem itp.? Ale po co?
ln.

Bo Putin ma mentalność Stalina i nie daruje komuś, kto mu nadepnął na odcisk i znieważył. A taką zniewagą była Gruzja. Oczywiście to tylko moja opinia.
T.

Data: 2012-10-29 09:27:21
Autor: leszek niewiadomski
SBecja wokół Smoleńska
Am 29.10.2012 09:15, schrieb T.:
W dniu 2012-10-28 23:53, leszek niewiadomski pisze:
Am 28.10.2012 19:53, schrieb Przemysław W:
SŁUŻBY WOKÓŁ SMOLEŃSKA

  Gdybyśmy mieli wskazać scenę, która być może najtrafniej
charakteryzuje postawę służb specjalnych wobec tragedii smoleńskiej,
należałoby otworzyć książkę Leszka Misiaka i Grzegorza Wierzchołowskiego
zatytułowaną „Musieli zginąć” i przeczytać opisy dwóch wydarzeń.
Pierwsze dotyczy zachowań funkcjonariuszy BOR-u, wysłanych przed 10
kwietnia do Smoleńska, by chronili prezydenta Polski. Autorzy książki
cytują słowa jednego z funkcjonariuszy BOR: „Poprzedniego dnia w hotelu
ostro popili z Rosjanami. Cały BOR o tym mówił zaraz po tragedii,
podobnie jak o autach dla prezydentów – że kolumny samochodowej dla
głowy państwa nie podstawiono. Jeden z chłopaków ma – jak sądzę jego
zachowanie w różnych sytuacjach – problemy z alkoholem. Dziwne, że go
wysłano do Smoleńska”.

Ruscy sa niedobrzy, BORowcy rowniez, nieladnie jest pic, szczegolnie z
Ruskimi, a gdyby zachowano czujnosc to samolot by nie spadl. Ale
powaznie: Nie bardzo dostrzegam wyjasnienie tytulu "Musieli zginac".
Dlaczego? Facet u schylku prezydentury, ktory nie mial szans nawet na
stanowisko burmistrza Wolomina, zrobil sobie, znajomym i znajomym
znajomych wycieczke patriotyczno-wyborcza, ktora skonczyla sie
katastrofa, zostal razem z 95 wycieczkowiczami sprzatniety? Nie lepiej
bylo - jesli juz - podrzucic jakas trucizne, zrzucic ze schodow,
podlozyc bombe pod samochod, podrasowac wodeczke metanolem itp.? Ale
po co?
ln.

Bo Putin ma mentalność Stalina i nie daruje komuś, kto mu nadepnął na
odcisk i znieważył. A taką zniewagą była Gruzja. Oczywiście to tylko
moja opinia.
T.


Nie znam Putina, ale dziwi mnie, ze nie sprzatnal dotad np. Saakaszwilego? Mial pewnie tysiace sposobnosci i nikt by bardzo nie protestowal? A na Ukrainie tez mu rozni przeszkadzali i zyja.

ln.

SBecja wokół Smoleńska

Nowy film z video.banzaj.pl wicej »
Redmi 9A - recenzja budetowego smartfona