Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   SMS: Tusk i jego ludzie mataczyli i ukrywali fakty

SMS: Tusk i jego ludzie mataczyli i ukrywali fakty

Data: 2012-06-24 16:44:38
Autor: u2
SMS: Tusk i jego ludzie mataczyli i ukrywali fakty
..... do ustalenia pozostaje, kto ich do tego skłonił :

http://www.warszawskagazeta.pl/polityka/35-polityka/1213-sms-tusk-i-jego-ludzie-mataczyli-i-ukrywali-fakty-do-ustalenia-pozostaje-kto-ich-do-tego-skoni-



To już koniec kłamstw Tuska, już wiemy, że 10 kwietnia 2010 roku w
Smoleńsku doszło do zamachu, w którym zginął prezydent Rzeczypospolitej
Polskiej i elita polskiego narodu. Niezależnie od eskalacji kłamstw w
pro-rządowych mediach, potwierdzają to następujące fakty:

- TU 154M nie miał kontaktu z brzozą, zniszczyły go dwa wybuchy;

– pierwszy wybuch nastąpił na kilka sekund przed rzekomym uderzeniem w
brzozę, na skutek czego samolot rzeczywiście stracił skrzydło;

– w ciągu kilku sekund od wybuchu na skrzydle, utracona została łączność
z samolotem a wszystkie jego urządzenia przestały działać;

– po awarii systemu TAWS nastąpiło 13 kolejnych awarii;

– kilka sekund później nastąpił drugi wybuch – wewnątrz kadłuba samolotu
– i dosłownie rozerwał jego poszycie;

– samolot rozpadł się na części 36 metrów nad ziemią a jego kawałki
spadły na smoleński las.



Powyższe fakty potwierdza coraz więcej naukowców. Po profesorze
Nowaczyku i Biniendzie z USA, zaledwie kilka dni temu swoją ekspertyzę
dotyczącą przyczyn smoleńskiej katastrofy przedstawił dr inż. Gregory
Szuladzinski z Australii. Również według niego 10 kwietnia 2010 roku
rządowy samolot nie miał żadnego kontaktu z brzozą, a do katastrofy
doprowadziły dwa wybuchy, w wyniku których samolot rozpadł się na części
jeszcze w powietrzu. Co niezwykle istotne – naukowiec doszedł do tych
wniosków, badając ogólnodostępne zapisy – te same, które udostępnił MAK.



Jednak wszystkie te niezwykle istotne fakty bledną w obliczu technicznej
analizy dwóch urządzeń zamontowanych w rządowym samolocie, którym 10
kwietnia poleciał do Rosji Lech Kaczyński – FMS, czyli komputera
pokładowego oraz TAWS, czyli systemu zapewniającego bezpieczne
lądowanie. Niezależne źródła podają, że według dziennika awarii, którym
dysponuje Universal Avionic – producent TAWS w momencie wyłączenia się
komputera pokładowego system zarejestrował 13 awarii jednocześnie! To
fakt, który powinien kazać zamilknąć wszystkim dotychczas wątpiącym i
szkalującym głoszących teorię o wybuchu.



Wybuch na skrzydle

Pierwszy wybuch nastąpił na kilka sekund przed rzekomym uderzeniem w
brzozę, na skrzydle. W efekcie samolot stracił je i faktycznie zaczął
się obracać wzdłuż swojej osi, tracąc jednocześnie sterowność. Trwało to
oczywiście ułamki sekund. Zdaniem Gregorego Szuladzinskiego wybuch na
skrzydle potwierdza kilka faktów. Po pierwsze – skrzydła są bardzo mocno
połączone z kadłubem samolotu – wręcz przechodzą przez niego, więc ta
cześć samolotu zawsze jest najmocniejsza i najtrudniej ulega awariom. W
przypadku katastrof lotniczych zazwyczaj jest najmniej uszkodzona.
Zupełnie inaczej niż miało to miejsce w Smoleńsku. Wybuch potwierdza też
rodzaj uszkodzeń skrzydła. Pozostały na nim nie tylko malutkie fałdki
pochylone do osi skrzydła, wskazujące na uszkodzenie siłą tnącą, ale też
postrzępione brzegi wzdłuż linii zerwania. Zdaniem naukowca te
uszkodzenia wskazują, że wybuch nastąpił tuż przed krawędzią natarcia
skrzydła. W efekcie końcowy fragment skrzydła dosłownie odleciał od
samolotu, obracając się wokół własnej osi. Nałożenie na siebie dwóch sił
sprawiło, że skrzydło poleciało jak bumerang i „wróciło” w okolice
miejsca wybuchu. Inaczej mówiąc – siła bezwładności pchała je do przodu,
podczas, gdy siła samego wybuchu popchnęła je w tył i jednocześnie nim
obracała. Szuladzinski zwraca również uwagę na pominięcie przez
oficjalne komisje… podstawowych praw fizyki.

Oczywiście pasażerowie zauważyli wybuch, piloci także – stąd na kilka
sekund przed rzekomym uderzeniem w brzozę i awarią wszystkich urządzeń,
słychać krzyk ludzi i przekleństwo pilota.



Rozerwany kadłub

Po utracie skrzydła samolot oczywiście utracił siłę nośną, co
spowodowało najpierw obrót wzdłuż jego osi podłużnej a następnie skręt w
lewo. Zdaniem doktora Szuladzinskiego w tym momencie doszło do drugiego
wybuchu wewnątrz kadłuba samolotu, na co wskazują widoczne gołym okiem
uszkodzenia maszyny, w tym rozerwany na zewnątrz kadłub. Gdyby samolot
zniszczyło uderzenie o ziemię, kadłub powinien być rozerwany „do środka”.

Brzmi niewiarygodnie? Wpisuje się w tyle razy wyśmianą teorię spiskową?
Nie za bardzo. Bo oto minęło kilka dni i w mediach pojawiły się
informacje, że teorie naukowców potwierdzili specjaliści z USA. Z danych
odczytanych przez producenta amerykańskich urządzeń pokładowych (systemu
TAWS, zamontowanego w tupolewie) wynika, że samolot rozpadł się w
powietrzu – 36 metrów nad ziemią i nie miał żadnego kontaktu fizycznego
z osławioną brzozą.



Awaria TAWS na 36 metrach

Amerykanie dysponują techniczną analizą dwóch urządzeń zamontowanych w
rządowym samolocie, którym 10 kwietnia poleciał do Rosji Lech Kaczyński
– FMS, czyli komputera pokładowego oraz właśnie TAWS, czyli systemu
zapewniającego bezpieczne lądowanie. Już jak wczesniej wspomniałem. Na
prośbę MAKu i komisji Millera Amerykanie już dawno odczytali
najpoważniejszą awarię. Podobno są gotowi odczytać także pozostałe, ale
ani komisja Millera, ani prokuratura o to nie wystąpiły. Podobno, bowiem
dosłownie w ciągu kilku godzin od ujawnienia tych informacji, eksperci z
Universal Avionic nagle nabrali wody w usta. Kiedy zaczęli do nich
dzwonić dziennikarze, dosłownie ucinali rozmowy, mówiąc, że mają zakaz
wypowiadania się i odkładali słuchawkę. Zakaz ma pochodzić od samego
zarządu. Nie ulega więc wątpliwości, że z zarządem musiał ktoś wcześniej
„rozmawiać”.



Mataczyli i ukrywali fakty

Jednocześnie z opublikowaniem informacji o 13 awariach, prof. Binienda
podczas specjalnego telemostu, zanalizował trajektorię lotu tupolewa,
przygotowaną przez MAK. Zwrócił uwagę, że jest ona całkowicie sprzeczna
z prawami fizyki. Tym samym potwierdził, że rzeczywisty przebieg lotu
wyglądał prawdopodobnie tak, jak wyliczył prof. Nowaczyk i jak wskazują
zapisy TAWS. Mimo wiedzy na temat wszystkich tych faktów komisja Millera
z jakiegoś powodu ukrywa prawdę przed polskim społeczeństwem. Na
podstawie obserwacji zdarzeń z ostatnich dwóch lat można już zaryzykować
stwierdzenie, że ktoś z najbliższego otoczenia premiera od początku
świadomie sterował procederem dezinformacji.



Zaczęło się już 10 kwietnia 2010 roku od słynnego sms-a rozesłanego
przez „kogoś” do członków PO. Jego treść „Katastrofę spowodowali piloci,
którzy zeszli we mgle poniżej 100 metrów. Do ustalenia pozostaje, kto
ich do tego skłonił.” dała początek haniebnym publikacjom TVN i „Gazety
Wyborczej”, pełnym kłamstw o „debeściakach”, pijanym generale Błasiku i
presji wywieranej na pilotów przez „niego”, niby bez nazwisk, ale z
wyraźnym wskazaniem na winę śp. Lecha Kaczyńskiego. Nie tylko zresztą
oni. Ewa Kopacz swoimi łgarstwami pobiła chyba nawet kłamstwa
produkowane swego czasu przez stalinowskich sługusów w latach
pięćdziesiątych a wiarygodność raportów MAKu i Millera można porównać
tylko do wiarygodności sławnego raportu komisji Budrenki. Oczywiście są
ludzie, którzy wierzą we wszystkie trzy, ale nie zmienia to faktu, że
wszystkie trzy są zwykłą manipulacją. Pechowo dla Tuska, im dłużej to
trwa, tym wyraźniej to widać. Warto w tym miejscu wspomnieć, że godzina
katastrofy zmieniała się parę razy, a przemówienie Bronisława „WSI”
Komorowskiego wygłoszone po katastrofie, na stronie ówczesnego marszałka
sejmu, pojawiło się kilka godzin przed katastrofą. Kilka minut przed nią
informacja o tej tragedii widniała przez chwilę na stronie „Gazety
Wyborczej”. Nie udało nam się uzyskać odpowiedzi od „GW”, jak mogło do
tego dojść.



Czy jest szansa na prawdę?

Dla niezależnych ekspertów wciąż niezrozumiałe pozostaje kilka faktów,
m.in., dlaczego chociaż wygląd miejsca katastrofy dla każdego rozsądnego
człowieka przeczy teorii o nieudanym lądowaniu, nikt nie chce wziąć pod
uwagę innej opcji. Dlaczego polskie delegacje wyjeżdżające do Smoleńska,
ograniczyły się do robienia zdjęć wraku, a nie zbadania jego szczątków i
pobrania z nich próbek. Dlaczego szczątki samolotu najpierw były
świadomie dewastowane, potem leżały niezabezpieczone pod wpływem
wszystkich możliwych warunków atmosferycznych (wrak nie przeszedł chyba
tylko trzęsienia ziemi), a na końcu zostały wypucowane i połatane, gdzie
się dało? To, że Polską rządzi polityk tchórzliwy, który zrobi wszystko,
byle tylko oddalić konfrontację z faktami, to jedno, ale współudział w
kłamstwie to już co innego. Wzięli w nim udział nie tylko politycy
rządzącej opcji, ale także, co szczególnie haniebne – media. Daje to
wiele do myślenia jeśli chodzi o przeszłość głównych nadawców – bardzo
często po prostu podejrzaną, wypełnioną „podziwem” Urbana albo zarzutami
o współpracę z SB. Warto przyglądać się najaktywniejszym medialnym
współtwórcom smoleńskiego kłamstwa. Może już niedługo zostaną
korespondentami gdzieś daleko od Polski? Albo założą własne portale
internetowe traktujące o ekonomii i finansach? Jednak nawet agentura w
mediach nie tłumaczy jednego. Milczenia polskich naukowców.



Gdzie byliście? Gdzie jesteście?

W Polsce jest 21 politechnik oraz 42 uniwersytety. Do tego dochodzą
liczne uczelnie prywatne, zatem i fachowców też mamy. A jednak w tej
sprawie profesorowie zachowują się, jakby ich nie było. A przecież tytuł
profesora to nie nazwa, jak w przypadku Bartoszewskiego. To coś znacznie
więcej – to misja, to powołanie do poszukiwania prawdy. Gdzie byliście
Panowie Profesorowie, gdy MAK bezczelnie kłamał? Gdzie byliście, kiedy
narodowi wmawiano najbardziej oczywiste bzdury w sprawie przyczyn
katastrofy? Co się stało z Waszą dociekliwością badaczy? Wystarczy Wam
wiara w Putina? Kogo albo czego tak bardzo się boicie? Obciąża Was
przeszłość? Wciąż stoi nad Wami jakiś oficer prowadzący? Czego się
boicie? Naprawdę uważacie, że wasz honor, wasz autorytet badaczy jest
wart poświęcenia dla uratowania paru szemranych tchórzy, którzy dziś
rządzą Polską?



Histeria

Oficjalna wersja przyczyn smoleńskiej tragedii sypie się jak domek z
kart. Wszystko zdaje się wskazywać, że w Polsce ludzie będący u władzy
są zamieszani w zbrodnię. Nawet jeśli nie wiedzieli o jej przygotowaniu
(o planowaniu masowego morderstwa nie informuje się szeregowych członków
gangu), to począwszy od zaakceptowania słynnego sms-a, współuczestniczą
w jej ukrywaniu. A to jest przestępstwo, zagrożone karą pozbawienia
wolności. Jeśli ustalenia poczynione w USA i Australii są prawdziwe, to
tylko w kontekście zdrady narodowej i współudziału w zbrodni będzie
można rozpatrywać sposób przejęcia władzy 10 kwietnia 2010 roku przez
Bronisława Komorowskiego, działania Donalda Tuska, Tomasza Arabskiego,
Jerzego Millera i jego „ekspertów”, Edmunda Klicha, Radka Sikorskiego,
Tomasza Grasia (pobije on chyba rekordy nikczemności ustanowione przez
Jerzego Urbana), Ewy Kopacz, Julii Pitery i całego szeregu innych
polityków PO ukrywających prawdę o największej od czasu wojny rosyjskiej
zbrodni popełnionej na Polakach. Kiedyś za taką zbrodnię i zdradę Polski
był tylko jeden rodzaj odpowiedzialności – ściana, karabin, kula. Tak
kończyli zdrajcy. Czasy się zmieniły, być może więc doczekamy chwili, w
której zdrajcy będą występowali w roli autorytetów na forum
międzynarodowym…



Przygotowania do ucieczki

W miarę jak sypie się „śledztwo” a Rosjanie już nie ukrywają swoich
matactw, coraz wyraźniej widać, że politycy rządzącego ugrupowania
zamierzają się „ewakuować” z Polski na jakieś ciepłe posadki. I to
szybko. Tuskowi i Sikorskiemu marzy się Bruksela do tego stopnia, że
przestali ukrywać swój serwilizm wobec Angeli Merkel, a Tomasz Arabski
już pakował walizki przed przeprowadzką do Madrytu, gdzie podobno miał
osiąść w charakterze ambasadora. Gdzie osiądzie Graś jeszcze nie
wiadomo, ale z pewnością z jego kwalifikacjami jakiś niemiecki
przedsiębiorca zatrudni go w charakterze ciecia do pilnowania swojej
willi już bezpośrednio w Niemczech albo innym równie miłym i nowoczesnym
państwie, gdzie nikt nie zadaje „głupich” pytań o jakiś „wybuch”.

Data: 2012-06-24 16:43:45
Autor: pluton
Tusk i jego ludzie mataczyli i ukrywali fakty
Wez pigulke. Wez pigulke.

--
pozdrawiam
P.L.U.T.O.N.: Positronic Lifeform Used for Troubleshooting and Online
Nullification

Data: 2012-06-24 16:52:07
Autor: bicz na bomble
SMS: Tusk i jego ludzie mataczyli i ukrywali fakty
On Sun, 24 Jun 2012 16:44:38 +0200, u2 <u_2@o2.pl> wrote:
Powiedzial prawde o SMSie i musial zginac.

R.

SMS: Tusk i jego ludzie mataczyli i ukrywali fakty

Nowy film z video.banzaj.pl wicej »
Redmi 9A - recenzja budetowego smartfona