Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Sama sie zredukuj.

Sama sie zredukuj.

Data: 2009-05-17 18:45:37
Autor: cirrus
Sama sie zredukuj.
Użytkownik "cirrus" <cirrus@tinvalid.kdami.net> napisał w wiadomości news:...
# Upadłą w 1996 roku stocznię syndyk sprzedał pod koniec lat 90. trójmiejskiej korporacji stoczniowej założonej przez Stocznię Gdynia. Elżbieta Dudziuk, inżynier i ekonomista wywodząca się ze stoczni
gdyńskiej,  została wówczas jednym z prezesów gdańskiego zakładu.
- Spotykałam się wtedy ze związkowcami "Solidarności" intensywnie, bo musieliśmy wypracować nowy system płac. Karol Guzikiewicz wydał mi się
wtedy  szczery, łatwo się zapalał, ale kiedy energia opadała, był
otwarty na nasze  argumenty. Za to Roman Gałęzewski był głęboko
przekonany, że to  "Solidarność" powinna mieć największe wpływy w
stoczni. Chcieli, żeby  stocznia najlepiej była państwowa, wielka, bez
podziałów, z ogromnym  zatrudnieniem i z niekończącym się dopływem
pieniędzy z rządu. Rentowność  zakładu nie miała dla nich znaczenia. Nie
mieściło im się w głowie, że  "Solidarność" w stoczni mogłaby utracić
władzę. Wtedy w przeludnionym zakładzie potrzebne były redukcje. W 2001
roku, w 20.  rocznicę Sierpnia, " S" zorganizowała strajk ostrzegawczy z
transparentami  "Dudziuk, sama się zredukuj".
- Sprzedaliśmy niepotrzebne dźwigi, które stały nieużywane od lat na pochylniach, donieśli na nas do prokuratury, że wzięliśmy za mało pieniędzy - wspomina Elżbieta Dudziuk. - Podobnych doniesień było
mnóstwo,  bez przerwy chodziliśmy do ABW na przesłuchania.
Prokuratura wniosła akt oskarżenia z doniesienia stoczniowej
"Solidarności",  że byli prezesi narazili Stocznię Gdańską na utratę 205
mln zł. W 2004 roku  Karol Guzikiewicz zorganizował pod domem Dudziuk,
która już nie pracowała w  stoczni, demonstrację. Płot otaczający jej
dom oklejono ulotkami "Elżbieta  Dudziuk powinna siedzieć w więzieniu".
Stoczniowcy rzucali w stronę jej domu  petardami. Koszty wyjazdu
stoczniowców autokarami pod dom byłych prezesów (2  tys. zł) pokryła
gdańska stocznia. Na podaniu o dofinansowanie związkowcy  "S" napisali,
że "wyjazd ten jest istotny dla stoczni". - Dopiero w lutym bieżącego
roku, po kilku latach ciągnących się procesów,  oczyszczono mnie i
drugiego z prezesów, Bogumiła Banacha, z zarzutu  narażenia
przedsiębiorstwa na utratę 205 mln zł - mówi Elżbieta Dudziuk. - Początkowe procesy były farsą, Guzikiewicz przyprowadzał na rozprawy protestujących ludzi, którzy palili nasze kukły przed wejściem. Raz na
salę  weszli z paletami jaj. Obrzucili nimi policję sądową i świadków,
sędzia,  zamiast ich wyprosić, negocjowała z Karolem, zarządzała
przerwy, podczas  których sprzątaczki zbierały skorupki. W końcu
wprowadzano nas na rozprawy  krętymi, bocznymi schodkami, żeby uniknąć
stoczniowców. Była prezes, dziś już na emeryturze, mówi, że czuje do
Guzikiewicza jedynie  żal, że nie chciał i nie był w stanie zrozumieć
jej racji. - To zawodowy bojówkarz - mówi. - Nie jest głupim
człowiekiem, ale nie ma  pokojowych zamiarów.
Jerzy Borowczak uważa, że Karol Guzikiewicz nie może wyjść z okopów, do których kiedyś wszedł.
- Jeśli ciągle się z czymś walczy, człowiek zaczyna świrować - mówi. -
Walka  Karola z czymkolwiek stała się jego chorobą zawodową. On już nie
umie  inaczej.
Na wycieczkę
- Uroił sobie, że rządzi krajem - mówi jeden z anonimowych stoczniowców.
-  Żyje w oderwaniu od rzeczywistości, od załogi i jej problemów. Nie reprezentuje nas, stoczniowców. Nie ma już żadnych korzeni na żadnym wydziale. Nie wie, w jakiej stoczni pracuje. Kiedy ostatnio był na
pochylni  albo w warsztacie? Czy wie, jakie teraz statki budujemy? Jego
działania nie  mają najmniejszego wpływu na to, co będzie się działo ze
stocznią, bo  właściciel jest prywatny. Tu głównym wichrzycielem jest
Andrzej Jaworski,  były prezes stoczni z nadania PiS. Facet jest z
zawodu etnologiem, nie miał  nawet pojęcia, gdzie jest rufa, a gdzie
dziób statku. Ukraińcy zwolnili go  dyscyplinarnie, ale musieli
przywrócić do pracy, bo jako radny sejmiku  wojewódzkiego z ramienia PiS
był chroniony. Teraz ma jakieś nieważne  stanowisko, siedzi w tym samym
budynku co Guzikiewicz i przekazuje polecenia  od braci Kaczyńskich.
Wstyd nam jest, że ludzie w Polsce sądzą, że on  reprezentuje nas,
stoczniowców. A tak naprawdę reprezentuje siebie i tych  kilkudziesięciu
ludzi, którzy z nim jeżdżą na demonstracje. # Ze strony:
http://wyborcza.pl/1,99219,6606638,Czlowiek_z_piany.html



--
stevep

Sama sie zredukuj.

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona