Ładny interes! Jeszcze nie zdążyliśmy się nacieszyć wiadomością o dymisji pana wicepremiera i ministra finansów Jacka Vincenta Rostowskiego, a już pan wicepremier i minister finansów Jacek Vincent Rostowski tę wiadomość oficjalnie zdementował! Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Nie mówię już o zasadzie wyznawanej przez księcia Gorczakowa, który nie wierzył informacjom nie zdementowanym, ale o opinii pewnego politologa, że gdyby pan wicepremier i minister finansów Jacek Vincent Rostowski naprawdę podał się do dymisji, to premier Donald Tusk zostałby „osamotniony”. Jakże to? Premier otoczony przez wicepremierów, ministrów i ministry „osamotniony”? „Czy instrument niestrojny, czy muzyk się myli?” Wszystko to oczywiście być może, zwłaszcza że z politologami bywa tak, jak z recenzentami. Powiadają mianowicie, że recenzent przypomina impotenta; wie jak powinno być, ale sam nie potrafi. Coś musi być na rzeczy, bo jeśli politologia jest nauką o polityce, to znaczy - o uprawianiu polityki, to specjaliści z branży powinni mieć politykę w małym palcu. Tymczasem wystarczy posłuchać opinii politologów, by się przekonać, że o polityce wiedzą oni mniej więcej tyle samo, co wszyscy, to znaczy - niewiele, a jeśli się w sprawach politycznych wypowiadają, to raczej jako agitatorzy, niż naukowcy.

  Zresztą zrĂłbmy przegląd parlamentarnych politykĂłw; premier Tusk jest historykiem, prezes Kaczyński - prawnikiem, wicepremier Piechociński - ekonomistą, Janusz Palikot - filozofem, co prawda biłgorajskim, niemniej jednak. Nawet ministra Mucha jest ekonomistką, podobnie, jak wicepremier Jacek Vincent Rostowski. Jedynym politologiem jest Leszek Miller, ktĂłry ukończył WyĹźszą Szkołę Nauk Społecznych przy KC PZPR, gdzie nauczano o wyĹźszości ustroju socjalistycznego nad wszystkimi innymi, o centralizmie demokratycznym, a więc o czymś, czego nigdy nie było, nie ma i nie będzie. Nie chodzi jednak o to, by natrząsać się z wykształcenia Leszka Millera, tylko o to, by wykazać, Ĺźe politologia chyba nie jest specjalnie przydatna przy uprawianiu polityki, zwłaszcza w naszym nieszczęśliwym kraju.

  No dobrze - ale w takim razie co jest, albo moĹźe być przydatne przy uprawianiu polityki, zwłaszcza w naszym nieszczęśliwym kraju? Pewne światło na tę sprawę rzuca samo powołanie pana Jacka Vincenta Rostowskiego do rządu premiera Tuska. Jak pamiętamy, Platforma Obywatelska przed wyborami w roku 2007 dysponowała „gabinetem cieni” na ktĂłrego czele stał niedoszły „premier z Krakowa”. W tym „gabinecie cieni” kandydatem na ministra finansĂłw był pan Zbigniew Chlebowski, późniejszy „Zbycho” z afery hazardowej, ktĂłrej jak wiadomo, „nie było”. Aliści kiedy przyszło do tworzenia rządu, to „premier z Krakowa” przepadł z kretesem, ministrem finansĂłw został pan Jacek Vincent Rostowski, a w ogĂłle z pierwotnego „gabinetu cieni” swoje stanowiska objęła tylko dwĂłjka dygnitarzy: pani Ewa Kopacz - jako ministra zdrowia i pan Mirosław Drzewiecki, późniejszy „Miro” z afery hazardowej, ktĂłrej, jak wiadomo, „nie było”. W rządzie nie tylko pojawili się ministrowie spoza „gabinetu cieni”, ale w dodatku ci, ktĂłrzy w tym gabinecie byli, ustąpili przybyszom znikąd bez słowa protestu.

  Musiała być po temu jakaś bardzo waĹźna przyczyna, ktĂłrej ja oczywiście nie znam. Podobnie jak wszyscy, jestem skazany na domysły - ale skoro juĹź jestem skazany, to sobie nie Ĺźałuję i domyślam się, Ĺźe do Donalda Tuska przyszedł ktoś starszy i mądrzejszy i powiedział: słuchajcie no Tusk, macie tu listę waszego gabinetu i nic nie kombinujcie na własną rękę, bo z tego wynikną tylko same zgryzoty, a my będziemy musieli wam przypomnieć, skąd wyrastają wam nogi. Czy powiedział tak, czy tę myśl wyraził innymi słowami - tak czy owak perswazja okazała się skuteczna, no i w ten oto sposĂłb pan Jacek Vincent Rostowski został w rządzie premiera Tuska ministrem finansĂłw i to w dodatku takim, Ĺźe gdyby podał się do dymisji, to premier Tusk zostałby kompletnie „osamotniony”, mimo Ĺźe nadal byłby premierem rządu, w ktĂłrym zasiadają wicepremierzy, ministrowie i ministry.

  Wynika z tego, Ĺźe pozycja pana ministra Jacka Vincenta Rostowskiego w rządzie premiera Tuska jest zupełnie wyjątkowa, Ĺźe kto wie, czy w prawdziwej hierarchii pan wicepremier i minister finansĂłw Jacek Vincent Rostowski nie stoi wyĹźej od samego premiera Tuska? Wykluczyć tego z gĂłry nie moĹźna między innymi dlatego, Ĺźe pan wicepremier i minister finansĂłw Jacek Vincent Rostowski rodowe nazwisko miał kiedyś inne, mianowicie Rothfeld, a ta okoliczność w dzisiejszych czasach bywa w polityce szalenie pomocna, zwłaszcza w branĹźy finansowej i w takich krajach, jak nasz nieszczęśliwy. Ale nie tylko z tego powodu pan Jacek Vincent Rostowski mĂłgł zostać faworytem tajemniczego starszego i mądrzejszego, co to przyniĂłsł premieru Tusku papierek z listą jego gabinetu. Tych powodĂłw mogło być znacznie więcej, ale moĹźna je wyjaśnić wyłącznie na gruncie potępionej przez wszystkich mądrych, roztropnych i przyzwoitych, co to rozpoznają jeden drugiego po zapachu, teorii spiskowej.

  Otóş według wspomnianej teorii spiskowej, PRL-owscy bezpieczniacy u progu sławnej transformacji ustrojowej przewerbowali się do razwiedek przyszłych sojusznikĂłw naszego nieszczęśliwego kraju, traktując to jako polisę ubezpieczeniową. Oczywiście wynikają z tego rozmaite zadania, wyznaczane przez władze kraju, do ktĂłrego taki jeden z drugim bezpieczniak się przewerbował - i dlatego właśnie rząd premiera Tuska był zupełnie inny, niĹź skład „gabinetu cieni” - bo Ăłw „gabinet” to była tylko taka sobie zabawa Umiłowanych PrzywĂłdcĂłw, z ktĂłrej nic przecieĹź nie musiało wynikać, podczas kiedy juĹź przyszło do tworzenia rządu, to kaĹźda z przewerbowanych watah musiała w nim umieścić swojego legata, Ĺźeby pilnował interesu. To wyjaśnia, dlaczego w swoim czasie premier Tusk nie odwołał ministra Skarbu Państwa, chociaĹź się odgraĹźał, Ĺźe go odwoła, jeśli ten nie znajdzie strategicznego inwestora dla stoczni, no i wyjaśnia, dlaczego mimo licznych ministrĂłw i minister, premier Tusk bez pana Jacka Vincenta Rostowskiego byłby „osamotniony”. A skoro „Newsweek” puścił bąka o dymisji na podstawie aĹź „dwĂłch niezaleĹźnych ĹşrĂłdeł”, to znaczy, Ĺźe kompromis między bezpieczniackimi watahy i ich mocodawcami właśnie się zachwiał.

Stanisław Michalkiewicz

http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2899
--
http://www.youtube.com/watch?v=Dkjc_p7bWFM

Użytkownik "u2" <u_2@o2.pl> napisał w wiadomości news:52320c6a$0$1455$65785112news.neostrada.pl...

Ładny interes! Jeszcze nie zdążyliśmy się nacieszyć wiadomością o dymisji pana wicepremiera i ministra finansów Jacka Vincenta Rostowskiego, a już pan wicepremier i minister finansów Jacek Vincent Rostowski tę wiadomość oficjalnie zdementował!

a kto mial zarobic na gieldzie - ten zarobil :) kolesie obecnie rzadzacych skurwysynow zarobia na wszystkim ;)

użytkownik u2 napisał:

pan Zbigniew Chlebowski, późniejszy "Zbycho" z afery hazardowej, której jak wiadomo, "nie było".

Sprawe mirka i zbycha dobrze opisuje ten obrazek:
http://blog.rp.pl/krauze/files/2010/12/rys-krau.jpg

Gdyby obrazek byl trudny dla goja to objasniam: Nemo iudex in causa sua