Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   "Śląska wataha pisiorków czytających "Gazetę Wyborczą".

"Śląska wataha pisiorków czytających "Gazetę Wyborczą".

Data: 2010-02-28 19:16:35
Autor: Artur Borubar
"Śląska wataha pisiorków czytających "Gazetę Wyborczą".
Kazimierz Kutz: Proszę państwa, jestem Kutz, a nie Kuc.
Miałem nie pisać o polityce, ale zerknąłem na komentarze do ostatniego felietonu w internecie, w którym dworowałem sobie przy pomocy pani Dody z naszych "żoliborskich fajansów", i odezwała się śląska wataha pisiorków czytających "Gazetę Wyborczą". Ileż to jej naganiam czytelników! A jacy wściekli i całkowicie pozbawieni poczucia humoru! Ile gówna wylali na moją głowę i nienawiści! I owo zawsze zastanawiająco marne argumentowanie: wypominają mi wiek i pisownię nazwiska.
Czego bym nie dotknął, to mi wypominają sędziwość (tak to dawniej nazywano - "pan K. dożył sędziwego wieku") i tę jedną literkę w nazwisku. To przykład intelektualnego ubóstwa i brak empatii dla innych, co bierze się zapewne z ideologii PiS-u, bo takie barany, jak ich pasterz!

Do tego nie mają grama poczucia humoru, ale to rozumiem, bo każdy nacjonalizm jest ponury z istoty swej; dlatego ci anonimowi siepacze internetowi są jak ławica wypatroszonych ryb w mętnej sadzawce polskiego zaścianka. Naigrywanie, lżenie i wytykanie komuś starości jest zakamuflowaną i żałosną formą nienawiści: chęcią ukamienowania drugiej osoby.

Wydaje się, że postawa ta jest całkowicie sprzeczna z naukami Kościoła. Powstaje pytanie - czy ta banda internetowa to katolicy? Niestety tak, ale to są "polscy katolicy", którzy jak nikt poza nimi na świecie potrafią bez zmrużenia oka łączyć nienawiść z naukami miłości Chrystusowymi. A nawet ją zastępować.

Proszę Was - kamraty lilipuciego ducha - ja piszę swoje felietony do ludzi rozgarniętych i niezideologizowanych. A tacy są Ślązacy; wiedzą, że każda ideologia zabija człowieczeństwo, w tym także - a może przede wszystkim - poczucie humoru. Mówi się, że zwierzęta nie mają poczucia humoru i że jest to właściwość wyłącznie ludzka. Tu bym się nie zgodził, bo 40 lat temu, kiedy mieszkałem we Wrocławiu, miałem psa Minia, cudownie inteligentnego kundla, który poczucie humoru miał. Uwielbiał go Zbyszek Cybulski i kiedy nas odwiedzał, podjadał Miniowi parówki z jego naczynia. To znaczy jedli wspólnie i wtedy Minio stroił sobie z Cyba żarty, bo traktował go jak mniej rozgarniętego kompana. Ale Zbigniew Cybulski kochał nie tylko ludzi, ale i zwierzęta.

Pewną odmianę krokodyli nazywa się ludojadami, ale kiedy przeglądam internetowe komentarze, odnoszę wrażenie, że wielu ludzi zasługujący na tę nazwę. Ujawniają się nieustannie w mediach elektronicznych i jest ich w Polsce więcej, niż się przypuszcza. Kiedy czytam ich namiętne obelgi, jest mi ich żal i odczuwam szczególny rodzaj zażenowania - jakbym podglądał ich nieodwracalne kalectwo.

Dlatego pójdę im dziś na rękę i opowiem o wędrujących literkach w imionach i nazwiskach na Górnym Śląsku. Na wstępie powiem, że nie powinna ich ta sprawa obchodzić, bo dotyczy sfery prywatnej i całkiem niewesołej. Tylko idioci czepiają się cudzego nazwiska, bawią się czyimś nazwiskiem i robią sobie jaja: po tym rozpoznaje się burasów, czyli "homo primitivus". Ci, co w internecie tak czynią, nie zdają sobie sprawy, w czym grzęzną. W moim przypadku literki "tz" w nazwisku ma dla wspomnianej gawiedzi głównie podtekst polityczny i znaczy ni mniej, ni więcej, że z Polaka przekabaciłem się demonstracyjnie na Niemca.

Oni mnie nieustannie demaskują i donoszą o tym innym, bo czują się strażnikami polskości na Górnym Śląsku! Sacra mija! Toż to rasa tych żałosnych misjonarzy - i ich potomkowie - którzy przyjechali tutaj po 1922 roku polonizować ludzi. Drodzy! Zniemczenie Śląska trwało 180 lat, nim znalazł się w granicach Polski i przejawiało się w wielu dziedzinach, także w imionach i nazwiskach. Kutze wróciły do Polski w wersji mojego dzisiejszego nazwiska. I wtedy, od razu, polska administracja zajęła się repolonizacją Ślązaków i nakazano pisanie nazwiska przez "c". Po 18 latach przyszli Niemcy i apiać zarządzili powrót do pisowni XIX-wiecznej. Zaś po wojnie dowiedzieliśmy się, że "na zasadzie art. 2 ust. 4 i 5 dekretu z dnia 10 lipca 1945 r. o zmianie i ustaleniu imion i nazwisk [Dz.U.R..P. nr 56 poz.310]", zmienia się "zniekształconą pisownię nazwiska Kutz".

Kiedy żyje się na pograniczu państw, granica jest przesuwalna, a ci, co na pograniczu mieszkają, często mają wrażenie, że mieszkają w szafie, którą przesuwa się wte i wewte, nie pytając ich o zdanie. Z czasem wiele rzeczy i spraw stawało się podwójne i - w zależności od stopnia wolności - Ślązak mógł wreszcie wybrać sobie imię i nazwisko wedle własnej woli. To była i jest jego prywatna sprawa i jeśli dokona wyboru, wszyscy, którzy się tym interesują, mogą pocałować go w miejsce, którego łatwo się domyśleć. A więc proszę mnie pocałować!

Szkoda, że nie nazywam się Wassermann i nie mam na imię Adolf.

PS Odszedł Jerzy Turek, wspaniały człowiek i aktor. Debiutowaliśmy razem w 1958 roku. Ja filmem "Krzyż Walecznych", a on główną rolą w nim, w noweli tytułowej. Łączył nas wtedy wielki, wspólny strach: jego przed pierwszą, wiodącą rolą aktorską, a mnie przed pierwszym filmem. Dygotaliśmy jak dwie osiki na halnym wietrze, bo graliśmy o najwyższą stawkę: zaistnienia w zawodzie i sztuce. Obydwu nam się udało. Dlatego zawsze darzyłem Jurka - z wzajemnością! - prawdziwą tkliwością. Będzie mi go brakowało. Jak brata. Żegnam Go


Polecamy: Felietony Kutza i Smolorza



http://wyborcza.pl/1,75968,7602393,Kazimierz_Kutz__Prosze_panstwa__jestem_Kutz__a_nie.html



Przemek

--
Sledztwo w sprawie afery hazardowej Jarosława Kaczyńskiego wykazało, że w czasie rządów PiS liczba automatów o niskich wygranych wzrosła o 200 proc., wicepremier Gosiewski lobbował na rzecz Totalizatora Sportowego, a CBA pod kierownictwem Mariusza Kamińskiego chciało wpływac na kształt ustawy hazardowej.


http://pepepe.pl/  Jeszcze 297 dni kompromitowania RP!

Data: 2010-02-28 22:05:01
Autor: cytryna
"Śląscy autorzy lojalek w "Gazecie Wyborczej".
Kazimierz Kutz: Proszę państwa, jestem Kutz, a nie Kuc.
Miałem nie pisać o polityce, ale zerknąłem na komentarze do ostatniego felietonu w internecie, w którym dworowałem sobie przy pomocy pani Dody z naszych "żoliborskich fajansów", i odezwała się śląska wataha pisiorków czytających "Gazetę Wyborczą". Ileż to jej naganiam czytelników! A jacy wściekli i całkowicie pozbawieni poczucia humoru! Ile gówna wylali na moją głowę i nienawiści! I owo zawsze zastanawiająco marne argumentowanie: wypominają mi wiek i pisownię nazwiska.
Czego bym nie dotknął, to mi wypominają sędziwość (tak to dawniej nazywano - "pan K. dożył sędziwego wieku") i tę jedną literkę w nazwisku. To przykład intelektualnego ubóstwa i brak empatii dla innych, co bierze się zapewne z ideologii PiS-u, bo takie barany, jak ich pasterz!

Do tego nie mają grama poczucia humoru, ale to rozumiem, bo każdy nacjonalizm jest ponury z istoty swej; dlatego ci anonimowi siepacze internetowi są jak ławica wypatroszonych ryb w mętnej sadzawce polskiego zaścianka. Naigrywanie, lżenie i wytykanie komuś starości jest zakamuflowaną i żałosną formą nienawiści: chęcią ukamienowania drugiej osoby.

Wydaje się, że postawa ta jest całkowicie sprzeczna z naukami Kościoła. Powstaje pytanie - czy ta banda internetowa to katolicy? Niestety tak, ale to są "polscy katolicy", którzy jak nikt poza nimi na świecie potrafią bez zmrużenia oka łączyć nienawiść z naukami miłości Chrystusowymi. A nawet ją zastępować.

Proszę Was - kamraty lilipuciego ducha - ja piszę swoje felietony do ludzi rozgarniętych i niezideologizowanych. A tacy są Ślązacy; wiedzą, że każda ideologia zabija człowieczeństwo, w tym także - a może przede wszystkim - poczucie humoru. Mówi się, że zwierzęta nie mają poczucia humoru i że jest to właściwość wyłącznie ludzka. Tu bym się nie zgodził, bo 40 lat temu, kiedy mieszkałem we Wrocławiu, miałem psa Minia, cudownie inteligentnego kundla, który poczucie humoru miał. Uwielbiał go Zbyszek Cybulski i kiedy nas odwiedzał, podjadał Miniowi parówki z jego naczynia. To znaczy jedli wspólnie i wtedy Minio stroił sobie z Cyba żarty, bo traktował go jak mniej rozgarniętego kompana. Ale Zbigniew Cybulski kochał nie tylko ludzi, ale i zwierzęta.

Pewną odmianę krokodyli nazywa się ludojadami, ale kiedy przeglądam internetowe komentarze, odnoszę wrażenie, że wielu ludzi zasługujący na tę nazwę. Ujawniają się nieustannie w mediach elektronicznych i jest ich w Polsce więcej, niż się przypuszcza. Kiedy czytam ich namiętne obelgi, jest mi ich żal i odczuwam szczególny rodzaj zażenowania - jakbym podglądał ich nieodwracalne kalectwo.

Dlatego pójdę im dziś na rękę i opowiem o wędrujących literkach w imionach i nazwiskach na Górnym Śląsku. Na wstępie powiem, że nie powinna ich ta sprawa obchodzić, bo dotyczy sfery prywatnej i całkiem niewesołej. Tylko idioci czepiają się cudzego nazwiska, bawią się czyimś nazwiskiem i robią sobie jaja: po tym rozpoznaje się burasów, czyli "homo primitivus". Ci, co w internecie tak czynią, nie zdają sobie sprawy, w czym grzęzną. W moim przypadku literki "tz" w nazwisku ma dla wspomnianej gawiedzi głównie podtekst polityczny i znaczy ni mniej, ni więcej, że z Polaka przekabaciłem się demonstracyjnie na Niemca.

Oni mnie nieustannie demaskują i donoszą o tym innym, bo czują się strażnikami polskości na Górnym Śląsku! Sacra mija! Toż to rasa tych żałosnych misjonarzy - i ich potomkowie - którzy przyjechali tutaj po 1922 roku polonizować ludzi. Drodzy! Zniemczenie Śląska trwało 180 lat, nim znalazł się w granicach Polski i przejawiało się w wielu dziedzinach, także w imionach i nazwiskach. Kutze wróciły do Polski w wersji mojego dzisiejszego nazwiska. I wtedy, od razu, polska administracja zajęła się repolonizacją Ślązaków i nakazano pisanie nazwiska przez "c". Po 18 latach przyszli Niemcy i apiać zarządzili powrót do pisowni XIX-wiecznej. Zaś po wojnie dowiedzieliśmy się, że "na zasadzie art. 2 ust. 4 i 5 dekretu z dnia 10 lipca 1945 r. o zmianie i ustaleniu imion i nazwisk [Dz.U.R..P. nr 56 poz.310]", zmienia się "zniekształconą pisownię nazwiska Kutz".

Kiedy żyje się na pograniczu państw, granica jest przesuwalna, a ci, co na pograniczu mieszkają, często mają wrażenie, że mieszkają w szafie, którą przesuwa się wte i wewte, nie pytając ich o zdanie. Z czasem wiele rzeczy i spraw stawało się podwójne i - w zależności od stopnia wolności - Ślązak mógł wreszcie wybrać sobie imię i nazwisko wedle własnej woli. To była i jest jego prywatna sprawa i jeśli dokona wyboru, wszyscy, którzy się tym interesują, mogą pocałować go w miejsce, którego łatwo się domyśleć. A więc proszę mnie pocałować!

Szkoda, że nie nazywam się Wassermann i nie mam na imię Adolf.

PS Odszedł Jerzy Turek, wspaniały człowiek i aktor. Debiutowaliśmy razem w 1958 roku. Ja filmem "Krzyż Walecznych", a on główną rolą w nim, w noweli tytułowej. Łączył nas wtedy wielki, wspólny strach: jego przed pierwszą, wiodącą rolą aktorską, a mnie przed pierwszym filmem. Dygotaliśmy jak dwie osiki na halnym wietrze, bo graliśmy o najwyższą stawkę: zaistnienia w zawodzie i sztuce. Obydwu nam się udało. Dlatego zawsze darzyłem Jurka - z wzajemnością! - prawdziwą tkliwością. Będzie mi go brakowało. Jak brata. Żegnam Go
 
Przemek

**************************************************************************

Specyficzny humor starego Kuca tkniętego starczą demencją nie przysłoni "hańby
domowej" tego komunistycznego lizusa.
z Internetu:\"Kutz podczas internowania podpisał "deklarację o lojalności"

Poseł PO Kazimierz Kutz podczas internowania w stanie wojennym podpisał "deklarację o lojalności", w wyniku czego 21 grudnia 1981 r. zwolniono go z internowania.

W 1971 r. Kutz został zarejestrowany przez SB jako kandydat na tajnego współpracownika. Po trzech latach zmieniono mu kategorię na "zabezpieczenie", a półtora roku później sprawę zakończono "z powodu braku możliwości operacyjnych".

23 grudnia 1976 r. katowicka SB odebrała "meldunek operacyjny" w sprawie Kutza. Od tego zaczęło się inwigilowanie go w sprawie o kryptonimie "Reżyser". Kutz był inwigilowany w związku z organizowaniem w mieszkaniu w Katowicach spotkań z przedstawicielami KOR. W związku ze zmianą miejsca jego zamieszkania, sprawę przekazano do Warszawy. Zakończono ją latem 1986 r. "z powodu zaprzestania wrogiej działalności".

Na wniosek katowickiej SB 14 grudnia 1981 r. internowano Kutza za "kontakty z działaczami antysocjalistycznymi". IPN podaje, że po podpisaniu "deklaracji o lojalności" w dniu 21 grudnia 1981 r. został zwolniony z internowania. Sprawę złożono w archiwum w marcu 1987 r., a pół roku później materiały komisyjnie zniszczono."

--


Data: 2010-02-28 17:05:52
Autor: DonJose
"Śląscy autorzy lojalek w "Gazecie Wyborczej".
On Feb 28, 3:05 pm, "cytryna" <cytry...@poczta.onet.eu> wrote:
> Kazimierz Kutz: Proszę państwa, jestem Kutz, a nie Kuc.
> Miałem nie pisać o polityce, ale zerknąłem na komentarze do ostatniego
> felietonu w internecie, w którym dworowałem sobie przy pomocy pani Dody z
> naszych "żoliborskich fajansów", i odezwała się śląska wataha pisiorków
> czytających "Gazetę Wyborczą". Ileż to jej naganiam czytelników! A jacy
> wściekli i całkowicie pozbawieni poczucia humoru! Ile gówna wylali na moją
> głowę i nienawiści! I owo zawsze zastanawiająco marne argumentowanie:
> wypominają mi wiek i pisownię nazwiska.
> Czego bym nie dotknął, to mi wypominają sędziwość (tak to dawniej nazywano -
> "pan K. dożył sędziwego wieku") i tę jedną literkę w nazwisku. To przykład
> intelektualnego ubóstwa i brak empatii dla innych, co bierze się zapewne z
> ideologii PiS-u, bo takie barany, jak ich pasterz!

> Do tego nie mają grama poczucia humoru, ale to rozumiem, bo każdy
> nacjonalizm jest ponury z istoty swej; dlatego ci anonimowi siepacze
> internetowi są jak ławica wypatroszonych ryb w mętnej sadzawce polskiego
> zaścianka. Naigrywanie, lżenie i wytykanie komuś starości jest zakamuflowaną
> i żałosną formą nienawiści: chęcią ukamienowania drugiej osoby.

> Wydaje się, że postawa ta jest całkowicie sprzeczna z naukami Kościoła.
> Powstaje pytanie - czy ta banda internetowa to katolicy? Niestety tak, ale
> to są "polscy katolicy", którzy jak nikt poza nimi na świecie potrafią bez
> zmrużenia oka łączyć nienawiść z naukami miłości Chrystusowymi. A nawet ją
> zastępować.

> Proszę Was - kamraty lilipuciego ducha - ja piszę swoje felietony do ludzi
> rozgarniętych i niezideologizowanych. A tacy są Ślązacy; wiedzą, że każda
> ideologia zabija człowieczeństwo, w tym także - a może przede wszystkim -
> poczucie humoru. Mówi się, że zwierzęta nie mają poczucia humoru i że jest
> to właściwość wyłącznie ludzka. Tu bym się nie zgodził, bo 40 lat temu,
> kiedy mieszkałem we Wrocławiu, miałem psa Minia, cudownie inteligentnego
> kundla, który poczucie humoru miał. Uwielbiał go Zbyszek Cybulski i kiedy
> nas odwiedzał, podjadał Miniowi parówki z jego naczynia. To znaczy jedli
> wspólnie i wtedy Minio stroił sobie z Cyba żarty, bo traktował go jak mniej
> rozgarniętego kompana. Ale Zbigniew Cybulski kochał nie tylko ludzi, ale i
> zwierzęta.

> Pewną odmianę krokodyli nazywa się ludojadami, ale kiedy przeglądam
> internetowe komentarze, odnoszę wrażenie, że wielu ludzi zasługujący na tę
> nazwę. Ujawniają się nieustannie w mediach elektronicznych i jest ich w
> Polsce więcej, niż się przypuszcza. Kiedy czytam ich namiętne obelgi, jest
> mi ich żal i odczuwam szczególny rodzaj zażenowania - jakbym podglądał ich
> nieodwracalne kalectwo.

> Dlatego pójdę im dziś na rękę i opowiem o wędrujących literkach w imionach i
> nazwiskach na Górnym Śląsku. Na wstępie powiem, że nie powinna ich ta sprawa
> obchodzić, bo dotyczy sfery prywatnej i całkiem niewesołej. Tylko idioci
> czepiają się cudzego nazwiska, bawią się czyimś nazwiskiem i robią sobie
> jaja: po tym rozpoznaje się burasów, czyli "homo primitivus". Ci, co w
> internecie tak czynią, nie zdają sobie sprawy, w czym grzęzną. W moim
> przypadku literki "tz" w nazwisku ma dla wspomnianej gawiedzi głównie
> podtekst polityczny i znaczy ni mniej, ni więcej, że z Polaka przekabaciłem
> się demonstracyjnie na Niemca.

> Oni mnie nieustannie demaskują i donoszą o tym innym, bo czują się
> strażnikami polskości na Górnym Śląsku! Sacra mija! Toż to rasa tych
> żałosnych misjonarzy - i ich potomkowie - którzy przyjechali tutaj po 1922
> roku polonizować ludzi. Drodzy! Zniemczenie Śląska trwało 180 lat, nim
> znalazł się w granicach Polski i przejawiało się w wielu dziedzinach, także
> w imionach i nazwiskach. Kutze wróciły do Polski w wersji mojego
> dzisiejszego nazwiska. I wtedy, od razu, polska administracja zajęła się
> repolonizacją Ślązaków i nakazano pisanie nazwiska przez "c". Po 18 latach
> przyszli Niemcy i apiać zarządzili powrót do pisowni XIX-wiecznej.. Zaś po
> wojnie dowiedzieliśmy się, że "na zasadzie art. 2 ust. 4 i 5 dekretu z dnia
> 10 lipca 1945 r. o zmianie i ustaleniu imion i nazwisk [Dz.U.R..P. nr 56
> poz.310]", zmienia się "zniekształconą pisownię nazwiska Kutz".

> Kiedy żyje się na pograniczu państw, granica jest przesuwalna, a ci, co na
> pograniczu mieszkają, często mają wrażenie, że mieszkają w szafie, którą
> przesuwa się wte i wewte, nie pytając ich o zdanie. Z czasem wiele rzeczy i
> spraw stawało się podwójne i - w zależności od stopnia wolności - Ślązak
> mógł wreszcie wybrać sobie imię i nazwisko wedle własnej woli.. To była i
> jest jego prywatna sprawa i jeśli dokona wyboru, wszyscy, którzy się tym
> interesują, mogą pocałować go w miejsce, którego łatwo się domyśleć. A więc
> proszę mnie pocałować!

> Szkoda, że nie nazywam się Wassermann i nie mam na imię Adolf.

> PS Odszedł Jerzy Turek, wspaniały człowiek i aktor. Debiutowaliśmy razem w
> 1958 roku. Ja filmem "Krzyż Walecznych", a on główną rolą w nim, w noweli
> tytułowej. Łączył nas wtedy wielki, wspólny strach: jego przed pierwszą,
> wiodącą rolą aktorską, a mnie przed pierwszym filmem. Dygotaliśmy jak dwie
> osiki na halnym wietrze, bo graliśmy o najwyższą stawkę: zaistnienia w
> zawodzie i sztuce. Obydwu nam się udało. Dlatego zawsze darzyłem Jurka - z
> wzajemnością! - prawdziwą tkliwością. Będzie mi go brakowało. Jak brata.
> Żegnam Go
> Przemek

**************************************************************************

Specyficzny humor starego Kuca tkniętego starczą demencją nie przysłoni "hańby
domowej" tego komunistycznego lizusa.
z Internetu:\"Kutz podczas internowania podpisał "deklarację o lojalności"

Poseł PO Kazimierz Kutz podczas internowania w stanie wojennym
podpisał "deklarację o lojalności", w wyniku czego 21 grudnia 1981 r.
zwolniono go z internowania.

W 1971 r. Kutz został zarejestrowany przez SB jako kandydat na tajnego
współpracownika. Po trzech latach zmieniono mu kategorię na "zabezpieczenie",
a półtora roku później sprawę zakończono "z powodu braku możliwości
operacyjnych".

23 grudnia 1976 r. katowicka SB odebrała "meldunek operacyjny" w sprawie
Kutza. Od tego zaczęło się inwigilowanie go w sprawie o kryptonimie "Reżyser".
Kutz był inwigilowany w związku z organizowaniem w mieszkaniu w Katowicach
spotkań z przedstawicielami KOR. W związku ze zmianą miejsca jego
zamieszkania, sprawę przekazano do Warszawy. Zakończono ją latem 1986 r. "z
powodu zaprzestania wrogiej działalności".

Na wniosek katowickiej SB 14 grudnia 1981 r. internowano Kutza za "kontakty z
działaczami antysocjalistycznymi". IPN podaje, że po podpisaniu "deklaracji o
lojalności" w dniu 21 grudnia 1981 r. został zwolniony z internowania.. Sprawę
złożono w archiwum w marcu 1987 r., a pół roku później materiały komisyjnie
zniszczono."

--
Wysłano z serwisu OnetNiusy:http://niusy.onet.pl- Hide quoted text -

- Show quoted text -

Pieronie. chop byl ganc lojolny.

Data: 2010-02-28 22:27:07
Autor: awe
"Śląscy autorzy lojalek w "Gazecie Wyborczej".

Użytkownik "cytryna" <cytryna4@poczta.onet.eu> napisał w wiadomości news:3461.00000124.4b8ada7dnewsgate.onet.pl...
Kazimierz Kutz: Proszę państwa, jestem Kutz, a nie Kuc.
Miałem nie pisać o polityce, ale zerknąłem na komentarze do ostatniego
felietonu w internecie, w którym dworowałem sobie przy pomocy pani Dody z
naszych "żoliborskich fajansów", i odezwała się śląska wataha pisiorków
czytających "Gazetę Wyborczą". Ileż to jej naganiam czytelników! A jacy
wściekli i całkowicie pozbawieni poczucia humoru! Ile gówna wylali na moją
głowę i nienawiści! I owo zawsze zastanawiająco marne argumentowanie:
wypominają mi wiek i pisownię nazwiska.
Czego bym nie dotknął, to mi wypominają sędziwość (tak to dawniej nazywano -
"pan K. dożył sędziwego wieku") i tę jedną literkę w nazwisku. To przykład
intelektualnego ubóstwa i brak empatii dla innych, co bierze się zapewne z
ideologii PiS-u, bo takie barany, jak ich pasterz!

Do tego nie mają grama poczucia humoru, ale to rozumiem, bo każdy
nacjonalizm jest ponury z istoty swej; dlatego ci anonimowi siepacze
internetowi są jak ławica wypatroszonych ryb w mętnej sadzawce polskiego
zaścianka. Naigrywanie, lżenie i wytykanie komuś starości jest zakamuflowaną
i żałosną formą nienawiści: chęcią ukamienowania drugiej osoby.

Wydaje się, że postawa ta jest całkowicie sprzeczna z naukami Kościoła.
Powstaje pytanie - czy ta banda internetowa to katolicy? Niestety tak, ale
to są "polscy katolicy", którzy jak nikt poza nimi na świecie potrafią bez
zmrużenia oka łączyć nienawiść z naukami miłości Chrystusowymi. A nawet ją
zastępować.

Proszę Was - kamraty lilipuciego ducha - ja piszę swoje felietony do ludzi
rozgarniętych i niezideologizowanych. A tacy są Ślązacy; wiedzą, że każda
ideologia zabija człowieczeństwo, w tym także - a może przede wszystkim -
poczucie humoru. Mówi się, że zwierzęta nie mają poczucia humoru i że jest
to właściwość wyłącznie ludzka. Tu bym się nie zgodził, bo 40 lat temu,
kiedy mieszkałem we Wrocławiu, miałem psa Minia, cudownie inteligentnego
kundla, który poczucie humoru miał. Uwielbiał go Zbyszek Cybulski i kiedy
nas odwiedzał, podjadał Miniowi parówki z jego naczynia. To znaczy jedli
wspólnie i wtedy Minio stroił sobie z Cyba żarty, bo traktował go jak mniej
rozgarniętego kompana. Ale Zbigniew Cybulski kochał nie tylko ludzi, ale i
zwierzęta.

Pewną odmianę krokodyli nazywa się ludojadami, ale kiedy przeglądam
internetowe komentarze, odnoszę wrażenie, że wielu ludzi zasługujący na tę
nazwę. Ujawniają się nieustannie w mediach elektronicznych i jest ich w
Polsce więcej, niż się przypuszcza. Kiedy czytam ich namiętne obelgi, jest
mi ich żal i odczuwam szczególny rodzaj zażenowania - jakbym podglądał ich
nieodwracalne kalectwo.

Dlatego pójdę im dziś na rękę i opowiem o wędrujących literkach w imionach i
nazwiskach na Górnym Śląsku. Na wstępie powiem, że nie powinna ich ta sprawa
obchodzić, bo dotyczy sfery prywatnej i całkiem niewesołej. Tylko idioci
czepiają się cudzego nazwiska, bawią się czyimś nazwiskiem i robią sobie
jaja: po tym rozpoznaje się burasów, czyli "homo primitivus". Ci, co w
internecie tak czynią, nie zdają sobie sprawy, w czym grzęzną. W moim
przypadku literki "tz" w nazwisku ma dla wspomnianej gawiedzi głównie
podtekst polityczny i znaczy ni mniej, ni więcej, że z Polaka przekabaciłem
się demonstracyjnie na Niemca.

Oni mnie nieustannie demaskują i donoszą o tym innym, bo czują się
strażnikami polskości na Górnym Śląsku! Sacra mija! Toż to rasa tych
żałosnych misjonarzy - i ich potomkowie - którzy przyjechali tutaj po 1922
roku polonizować ludzi. Drodzy! Zniemczenie Śląska trwało 180 lat, nim
znalazł się w granicach Polski i przejawiało się w wielu dziedzinach, także
w imionach i nazwiskach. Kutze wróciły do Polski w wersji mojego
dzisiejszego nazwiska. I wtedy, od razu, polska administracja zajęła się
repolonizacją Ślązaków i nakazano pisanie nazwiska przez "c". Po 18 latach
przyszli Niemcy i apiać zarządzili powrót do pisowni XIX-wiecznej. Zaś po
wojnie dowiedzieliśmy się, że "na zasadzie art. 2 ust. 4 i 5 dekretu z dnia
10 lipca 1945 r. o zmianie i ustaleniu imion i nazwisk [Dz.U.R..P. nr 56
poz.310]", zmienia się "zniekształconą pisownię nazwiska Kutz".

Kiedy żyje się na pograniczu państw, granica jest przesuwalna, a ci, co na
pograniczu mieszkają, często mają wrażenie, że mieszkają w szafie, którą
przesuwa się wte i wewte, nie pytając ich o zdanie. Z czasem wiele rzeczy i
spraw stawało się podwójne i - w zależności od stopnia wolności - Ślązak
mógł wreszcie wybrać sobie imię i nazwisko wedle własnej woli. To była i
jest jego prywatna sprawa i jeśli dokona wyboru, wszyscy, którzy się tym
interesują, mogą pocałować go w miejsce, którego łatwo się domyśleć. A więc
proszę mnie pocałować!

Szkoda, że nie nazywam się Wassermann i nie mam na imię Adolf.

PS Odszedł Jerzy Turek, wspaniały człowiek i aktor. Debiutowaliśmy razem w
1958 roku. Ja filmem "Krzyż Walecznych", a on główną rolą w nim, w noweli
tytułowej. Łączył nas wtedy wielki, wspólny strach: jego przed pierwszą,
wiodącą rolą aktorską, a mnie przed pierwszym filmem. Dygotaliśmy jak dwie
osiki na halnym wietrze, bo graliśmy o najwyższą stawkę: zaistnienia w
zawodzie i sztuce. Obydwu nam się udało. Dlatego zawsze darzyłem Jurka - z
wzajemnością! - prawdziwą tkliwością. Będzie mi go brakowało. Jak brata.
Żegnam Go

Przemek

**************************************************************************

Specyficzny humor starego Kuca tkniętego starczą demencją nie przysłoni "hańby
domowej" tego komunistycznego lizusa.
z Internetu:\"Kutz podczas internowania podpisał "deklarację o lojalności"

Poseł PO Kazimierz Kutz podczas internowania w stanie wojennym
podpisał "deklarację o lojalności", w wyniku czego 21 grudnia 1981 r.
zwolniono go z internowania.

W 1971 r. Kutz został zarejestrowany przez SB jako kandydat na tajnego
współpracownika. Po trzech latach zmieniono mu kategorię na "zabezpieczenie",
a półtora roku później sprawę zakończono "z powodu braku możliwości
operacyjnych".

23 grudnia 1976 r. katowicka SB odebrała "meldunek operacyjny" w sprawie
Kutza. Od tego zaczęło się inwigilowanie go w sprawie o kryptonimie "Reżyser".
Kutz był inwigilowany w związku z organizowaniem w mieszkaniu w Katowicach
spotkań z przedstawicielami KOR. W związku ze zmianą miejsca jego
zamieszkania, sprawę przekazano do Warszawy. Zakończono ją latem 1986 r. "z
powodu zaprzestania wrogiej działalności".

Na wniosek katowickiej SB 14 grudnia 1981 r. internowano Kutza za "kontakty z
działaczami antysocjalistycznymi". IPN podaje, że po podpisaniu "deklaracji o
lojalności" w dniu 21 grudnia 1981 r. został zwolniony z internowania. Sprawę
złożono w archiwum w marcu 1987 r., a pół roku później materiały komisyjnie
zniszczono."

--
-- -- -- -- -- -
ten jego tekst o Dodzie calujacej prezydenta to bylo szambo wiec porzadni ludzie zwrocili mu uwage a kundel jeszcze szczeka...niech je te kielbasy ze swoim psem a nie zabiera sie za felietony.

awe

Data: 2010-03-01 02:28:18
Autor: Pit Kowalski albo Nowak
"Śląscy autorzy lojalek w "Gazecie Wyborczej".
awe wrote:


Użytkownik "cytryna" <cytryna4@poczta.onet.eu> napisał w wiadomości

--
-- -- -- -- -- -
ten jego tekst o Dodzie calujacej prezydenta to bylo szambo wiec porzadni
ludzie zwrocili mu uwage a kundel jeszcze szczeka...niech je te kielbasy
ze swoim psem a nie zabiera sie za felietony.

A Wy to kuźwa pierwszy raz na usenecie?
Może byście tak Panowie przycinali nieco posty, jak stara tradycja każe?
Jakbyście nie wiedzieli, że ludzie na nowo zaczęli modemów używać.
--
Pit

Data: 2010-03-01 18:36:27
Autor: djmacdonaldmusk
"Śląscy autorzy lojalek w "Gazecie Wyborczej".

Użytkownik "Pit Kowalski albo Nowak" <pit@poczta.pit> napisał w wiadomości news:hmf4sp$fkh$1news.onet.pl...
awe wrote:


Użytkownik "cytryna" <cytryna4@poczta.onet.eu> napisał w wiadomości

--
-- -- -- -- -- -
ten jego tekst o Dodzie calujacej prezydenta to bylo szambo wiec porzadni
ludzie zwrocili mu uwage a kundel jeszcze szczeka...niech je te kielbasy
ze swoim psem a nie zabiera sie za felietony.

A Wy to kuźwa pierwszy raz na usenecie?
Może byście tak Panowie przycinali nieco posty, jak stara tradycja każe?
Jakbyście nie wiedzieli, że ludzie na nowo zaczęli modemów używać.

to juz do tego doszlo za rzadow dziczy z PO!

Data: 2010-03-01 08:16:23
Autor: Artur Borubar
"Śląscy autorzy lojalek w "Gazecie Wyborczej".

Użytkownik "cytryna" <cytryna4@poczta.onet.eu> napisał

Specyficzny humor starego Kuca tkniętego starczą demencją nie przysłoni "hańby
domowej" tego komunistycznego lizusa.



    " To była notatka, że będę przestrzegał przepisów administracyjnych. Nie było żadnej mowy o współpracy
Kazimierz Kutz"


W przypadku Gilowskiej komunistyczne lizusowstwo jest dopuszczalne?

"W katalogu czytamy, że Gilowska została wyrejestrowana z sieci agenturalnej 25 stycznia 1990 r. "Teczkę pracy i personalną jako nieprzydatne operacyjnie zniszczono we własnym zakresie". Protokół jest z 29 stycznia 1990 r. IPN podaje, że zachowały się wyciągi z "informacji" z 9 kwietnia 1987 r. i meldunki operacyjne z kwietnia 1987 r. oraz 29 listopada 1989 r. uzyskane od TW "Beata". Są też meldunki operacyjne kontrwywiadu z Lublina za 1989 r. oraz akta sprawy o kryptonimie "Atari". Zachowały się też raporty kasowe z 1988 i 98 r., stwierdzające wypłaty 1100 zł i 11000 zł.


http://www.tvn24.pl/0,1530992,wiadomosc.html


Przemek

--
Sledztwo w sprawie afery hazardowej Jarosława Kaczyńskiego wykazało, że w czasie rządów PiS liczba automatów o niskich wygranych wzrosła o 200 proc., wicepremier Gosiewski lobbował na rzecz Totalizatora Sportowego, a CBA pod kierownictwem Mariusza Kamińskiego chciało wpływac na kształt ustawy hazardowej.

http://pepepe.pl/

Data: 2010-03-01 18:37:44
Autor: djmacdonaldmusk
"Śląscy autorzy lojalek w "Gazecie Wyborczej".

Użytkownik "Artur Borubar" <brońmy RP przed pisem@op.pl> napisał w wiadomości news:hmfpk8$ejm$1news.onet.pl...

Użytkownik "cytryna" <cytryna4@poczta.onet.eu> napisał

Specyficzny humor starego Kuca tkniętego starczą demencją nie przysłoni "hańby
domowej" tego komunistycznego lizusa.



   " To była notatka, że będę przestrzegał przepisów administracyjnych. Nie było żadnej mowy o współpracy
Kazimierz Kutz"


hehe
a te "przepisy administracyjne " mowily jasno: nie bedzie podnosil wrazej reki na PRL...

Data: 2010-03-01 09:31:02
Autor: Jadrys
"Śląscy autorzy lojalek w "Ga zecie Wyborczej".
W dniu 2010-02-28 22:05, cytryna pisze:




Poseł PO Kazimierz Kutz podczas internowania w stanie wojennym
podpisał "deklarację o lojalności", w wyniku czego 21 grudnia 1981 r.
zwolniono go z internowania.

  

Podpisanie "lojalki" to chyba nie zbrodnia?

--
Kapitalizm jest chorobą (zarazą) z którą należy walczyć..
Instalując Linuksa na swoim komputerze robisz pierwszy krok w tym kierunku..

Data: 2010-03-01 18:38:13
Autor: djmacdonaldmusk
"Śląscy autorzy lojalek w "Gazecie Wyborczej".

Użytkownik "Jadrys" <Che@yahoo.com> napisał w wiadomości news:hmfu05$pmv$1news.onet.pl...
W dniu 2010-02-28 22:05, cytryna pisze:




Poseł PO Kazimierz Kutz podczas internowania w stanie wojennym
podpisał "deklarację o lojalności", w wyniku czego 21 grudnia 1981 r.
zwolniono go z internowania.



Podpisanie "lojalki" to chyba nie zbrodnia?


Wobec eSBekow?
w zadnym wypadku!

Data: 2010-03-05 21:00:16
Autor: Jadrys
"Śląscy autorzy lojalek w "Ga zecie Wyborczej".
W dniu 2010-03-01 18:38, djmacdonaldmusk pisze:



Poseł PO Kazimierz Kutz podczas internowania w stanie wojennym
podpisał "deklarację o lojalności", w wyniku czego 21 grudnia 1981 r.
zwolniono go z internowania.


      
Podpisanie "lojalki" to chyba nie zbrodnia?

    
Wobec eSBekow?
w zadnym wypadku!

  

Jestem tego samego zdania.

--
Kapitalizm jest chorobą (zarazą) z którą należy walczyć..
Instalując Linuksa na swoim komputerze robisz pierwszy krok w tym kierunku..

"Śląska wataha pisiorków czytających "Gazetę Wyborczą".

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona