Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Śledztwo w sprawie zmartwychwstania.

Śledztwo w sprawie zmartwychwstania.

Data: 2011-04-29 15:00:43
Autor: cirrus
Śledztwo w sprawie zmartwychwstania.
# W świąteczny czas zajrzałam do kolorowego pisma wydawanego przez Pawła Lisickiego. Zaintrygował mnie tytuł na okładce: "Śledztwo w sprawie zmartwychwstania. Jak było naprawdę?". Najpierw pomyślałam sobie, że jeśli ludzie głęboko wierzący, a takimi są wszyscy autorzy pisma, potrzebują dowodów w kwestiach istnienia przedmiotów swojej wiary, to z tą wiarą musi być naprawdę źle.
 Nie tytułowe śledztwo przykuło jednak moją uwagę podczas lektury pisma. Również nie to, że pewni autorzy jak mantrę lub zdrowaśki powtarzają kilka formuł: że Michnik jest nikim, że "Gazeta Wyborcza" jest demoniczna, że Salon jest wstrętny, że Smoleńsk określa miarę prawdziwego patriotyzmu, że rodzina jest święta. Bo takie mantry lub zdrowaśki u pewnych autorów (stale tych samych) związane są z jakimś syndromem odrzucenia, resentymentu lub koniecznością samopotwierdzenia (Michnika nienawidzą ci, którzy bardzo pretendują do roli, którą odgrywa, Salon odrzucają ci, którzy marzą o tym, by się w nim znaleźć, o świętości rodziny pieją ci, którzy się właśnie rozwiedli). To zrozumiałe. Doskonale opisał te zjawiska Max Scheler w "Resentyment a moralność".
Nie chodzi więc tylko o widoczny resentyment niektórych autorów, który zatruwa ich myślenie, uniemożliwiając odblokowanie intelektualnych horyzontów, świeżość spojrzenia czy chociażby odrobinę zdrowego poczucia humoru. Chodzi o pytanie: dlaczego religijnej wierze obecnej w prawicowej publicystyce tak często towarzyszy nienawiść i językowa agresja wobec innych?

 Poglądy mogą być różne, sympatie polityczne - też. Można wierzyć w wielkość Kaczyńskiego, geniusz Pospieszalskiego i nie dawać wiary w dobrą wolę i kompetencje prezydenta Warszawy czy kraju (bo wywodzi się z innego ugrupowania politycznego). Ale dlaczego poglądy te muszą być wyrażane językiem bezlitosnej agresji? Zajrzyjmy do "Nowego alfabetu Wildsteina". Tekst dosłownie poraża nihilizmem (np. hasła: "Demokracja. Ustrój, w którym obywatele wybierają kandydatów wskazanych im przez salon (). > Gazeta Wyborcza <. Organ wykształciuchów. Ostatnio biuro prasowe ambasady Federacji Rosyjskiej. Cezary Michalski. Nikt. Bohater własnej twórczości, której również nie ma itd., itd.). Wildstein umieścił w swoim "alfabecie" kilka własnych obsesji, wobec których od lat jest bezsilny, i kilka osób (Michnik, Bartoszewski, Holland, Kutz), których nienawidzi i za nic nie potrafi tego ukryć mimo deklarowanej chrześcijańskiej miłości bliźniego. Nie jest to zdrowa nienawiść, która wykrzyczana pozwala przejść do innych spraw. To zawiść, która zatruwa i czyni agresora ofiarą godną politowania. Toteż bardzo smutno zrobiło mi się po przeczytaniu alfabetu Wildsteina, zwłaszcza że stał w rażącej sprzeczności z religijnym tonem numeru. Ale nawet Wildstein ze swoimi obsesjami i nienawiściami nie pobił nowej gwiazdy tygodnika "Uważam Rze" - Waldemara Łysiaka. Jeśli ktoś chce zobaczyć miarę błota i agresji, które produkuje publicystyczny dyskurs katolickiej prawicy, powinien z raz zajrzeć do felietonu z cyklu "Łysa prawda". Zobaczy tam "Łyse chamstwo". #
Ze strony:
http://tiny.pl/hdz67

--
stevep

Śledztwo w sprawie zmartwychwstania.

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona