Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Smoleński zespół Macierewicza. Brzoza we mgle absurdów

Smoleński zespół Macierewicza. Brzoza we mgle absurdów

Data: 2012-01-25 18:47:58
Autor: Przemysław W
Smoleński zespół Macierewicza. Brzoza we mgle absurdów
Samolot nie uderzył w brzozę, a jego skrzydło oderwało się na wysokości 26 m. Ostatecznie upada kłamstwo smoleńskie - triumfował wczoraj Antoni Macierewicz (PiS)

Na posiedzeniu sejmowego zespołu badającego przyczyny katastrofy z 10 kwietnia 2010 r. zjawili się niemal w komplecie posłowie PiS na czele z prezesem Jarosławem Kaczyńskim. Towarzyszyło im kilkunastu bliskich ofiar tragedii.


Przez powieszony w Sali Kolumnowej telebim posłowie słuchali profesorów Wiesława Biniendy i Kazimierza Nowaczyka, amerykańskich naukowców polskiego pochodzenia. Od kilku miesięcy twierdzą oni, że przyczyną katastrofy prezydenckiego samolotu nie było uderzenie w brzozę na wysokości 6,5 metra, lecz oderwanie skrzydła, do którego doszło znacznie wyżej.

Ich ustalenia Macierewicz reklamował jako "pierwsze naukowe badanie katastrofy".

Zaczął Nowaczyk (wykłada na Wydziale Medycznym University of Maryland w Baltimore; w swoim dorobku nie ma badań dotyczących wypadków lotniczych; specjalizuje się w spektroskopii). Przedstawił symulację, według której w ostatnich minutach lotu trajektoria tupolewa była inna od tej przedstawionej latem przez komisję przy MSWiA. Według jego obliczeń lewe skrzydło samolotu oderwało się w powietrzu.

Po nim Wiesław Binienda (Wydział Inżynierii Cywilnej University of Akron; specjalista od wytrzymałości materiałów w lotnictwie i astronautyce) za pomocą komputerowej symulacji przekonywał, że nawet jeśli samolot zetknąłby się z brzozą, to skrzydło by się nie złamało, lecz drzewo zostałoby ścięte.

Amerykańskich kolegów wsparł prof. Marek Czachor, fizyk z Politechniki Gdańskiej, według którego, oderwany kawałek skrzydła nie mógł odlecieć tak daleko od brzozy (111 m), więc musiał odpaść w powietrzu. - Mam w bagażniku model skrzydła, który posłużył mi do badań. Mógłbym państwu tu tym strzelić - zaproponował.

Ale nie musiał. Posłowie byli zachwyceni występem naukowców. - To, co usłyszeliśmy, całkowicie dezawuuje dotychczasowe ustalenia. Przyczyna katastrofy musiała być inna niż ta, która jest podawana jako oficjalna. Proces dochodzenia do prawdy może być długi - oświadczył prezes Kaczyński.

Jaka była przyczyna katastrofy? Tego eksperci nie chcieli powiedzieć. Nowaczyk, bo "nie chce spekulować". Binienda mówił, że jego kolega "ekspert z Australii" uważa, że "rozpad samolotu spowodowała eksplozja". - Może ukrywana jest tajemnica, że to skrzydło zostało odłamane z innego powodu? - pytał Macierewicz.

Posłowie PiS nie mieli żadnych wątpliwości, że twierdzenia gości z Ameryki są prawdziwe. Oskarżali rząd, media, komisję MSWiA i polską prokuraturę o ukrywanie prawdy i utrudnianie badań.

"Gazeta" przeanalizowała tezy wygłoszone wczoraj przez zespół Macierewicza:

1. To pierwsza naukowa analiza tego zdarzenia. Nowaczyk i Binienda jako jedyni przeprowadzili badania.

Nieprawda. W składzie 34-osobowej komisji MSWiA było 14 naukowców o specjalności inżynier lotniczy, wśród nich osoby z tytułami doktorskimi, tak jak dr hab. Maciej Lasek, wiceszef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, na którego zespół Macierewicza bardzo często się powołuje. Podobnie jak na naukowców Instytutu Sehna z Krakowa, którzy badali zapis czarnych skrzynek. Z pomocy naukowców korzysta prowadząca śledztwo prokuratura.

2. Na odczycie czarnych skrzynek z kabiny samolotu nie ma dźwięku uderzenia w brzozę. To dowód, że tego uderzenia nie było.

Nadużycie. Rozdzierający dźwięk i towarzyszące mu krzyki słyszeliśmy na nagraniu udostępnionym w styczniu 2011 r. przez rosyjski MAK. Komisja Millera nigdy tego fragmentu nie emitowała. Na stenogramie MAK o godz. 8.41.04 dźwięk przedstawiany przez Macierewicza jako "uderzenie w brzozę" naprawdę określony jest jako "odgłos zderzenia z leśnym masywem". W polskiej wersji przetłumaczono go jako "odgłos zderzenia z drzewami". Rosyjskie określenie jest do przyjęcia, bo samolot spadł na teren zalesiony. Komisja Millera była w tym punkcie bardzo oszczędna i napisała "odgłos przypominający stuknięcie. Zmiana akustyki". Na ostatnim odczycie stenogramów ten dźwięk określony jest jako "niezidentyfikowany".

Nigdzie więc nie ma mowy o brzozie.

W zapisie dźwiękowym słychać zarówno uderzenie w pierwszą brzozę przy bliższej radiolatarni prowadzącej, cięcia kolejnych drzewek, jak i zderzenie z brzozą, a także zgrzyt metalu świadczący o odrywaniu się fragmentów skrzydła.

3. Skrzydło samolotu oderwało się na wysokości 26 m.

Nieprawda. To twierdzenie oparte jest na wskazaniach urządzenia TAWS. Nowaczyk przyjmuje, że GPS wykorzystywany przez TAWS jest urządzeniem bezbłędnym, tymczasem, jak wie każdy kierowca korzystający z nawigacji samochodowej lub żeglarz, błąd bywa całkiem spory. Zwłaszcza w pionie.

Na dodatek podczas ostatniego pomiaru samolot leciał już obrócony w półbeczce. W tym momencie lotu ziemia nie była bezpośrednio pod czujnikiem radiowysokościomierza, ale znajdowała się pod pewnym kątem w stosunku do niego. W takiej sytuacji (lot w półbeczce) sygnał miał dłuższą drogę do pokonania, więc urządzenie oceniło, że jest wyżej, niż było w rzeczywistości.

Poza tym, co złamało brzozę, w której po katastrofie znaleziono wbity fragment prowadnicy klapy skrzydła?

 co spowodowało oderwanie skrzydła? Nie ma żadnego śladu działania osób trzecich. Żadne z urządzeń w samolocie nie odnotowało np. wybuchu. Nie zauważyli tego również piloci. Na wraku i na ciałach nie znaleziono także śladów materiałów wybuchowych, które mogłyby spowodować oddzielenie skrzydła.

4. Nawet jeżeli skrzydło uderzyło w drzewo, nie mogło się oderwać, tylko by je ścięło.

Nieprawda. Binienda w ogóle nie uwzględnił, że były wypuszczone tzw. sloty. W momencie uderzenia mogły owinąć się wokół pnia, przejmując część siły uderzenia. Wewnątrz skrzydła, w miejscu, w którym uderzyło ono w drzewo, mogły znajdować się jakieś wzmocnienia, konstrukcja wewnętrzna, np. ściana zbiornika paliwa, ale także żebro, do którego mocowane są siłowniki wysuwające i chowające slot i klapę.


Poza tym skrzydło nie jest pancernym urządzeniem, to konstrukcja pusta w środku pokryta cienką blachą.

5. Polscy prokuratorzy i specjaliści nigdy nie badali wraku i miejsca katastrofy.

Nieprawda. Mieli do niego dostęp od początku. Ostatnio w grudniu 2011r., gdy ekipie prokuratorów towarzyszyło 60 żołnierzy Żandarmerii Wojskowej.

Na miejscu katastrofy i przy wraku nie byli natomiast profesorowie Binienda i Nowaczyk. A Antoni Macierewicz, dziś główny znawca tematu, 10 kwietnia 2010 r. był w Smoleńsku, ale bardzo szybko wrócił do Polski.


Gdyby poseł i profesorowie przeszli się od bliższej prowadzącej radiolatarni do feralnej brzozy, zobaczyliby drzewka, których czubki pościnane zostały przez sloty i klapy skrzydeł. To uzmysłowiłoby im, jak nisko zszedł samolot i na jakiej wysokości oraz kiedy zaczynał się wznosić.

Zobaczyliby również prześwit w gęstwinie drzew za brzozą, przez który przeleciał nie tylko kawałek urwanego skrzydła, ale cały uszkodzony tupolew.



http://wyborcza.pl/1,75248,11026548,Smolenski_zespol_Macierewicza__Brzoza_we_mgle_absurdow.html?as=1&startsz=x


Przemek

--

"Jarosław Kaczyński w 2011 roku przegrał wszystko co było do przegrania. Po raz szósty z rzędu Polacy wybrali ciepłą wodę w kranie serwowaną przez Donalda Tuska zamiast IV RP obiecywanej przez prezesa PiS. Mało tego - od prezesa odeszli najwierniejsi z wiernych: Zbigniew Ziobro, Jacek Kurski, Beata Kempa. Przez 12 miesięcy PiS w żadnym sondażu nie wyprzedziło Platformy Obywatelskiej."

Data: 2012-01-26 09:14:34
Autor: Pan hrabia Bobrowski
Smoleński zespół Macierewicza. Brzoza we mgle absurdów

Użytkownik "Przemysław W" <Brońmy RP przed pisem@...pl> napisał w wiadomości news:jfpf8g$ra1$1inews.gazeta.pl...
Samolot nie uderzył w brzozę, a jego skrzydło oderwało się na wysokości 26 m. Ostatecznie upada kłamstwo smoleńskie - triumfował wczoraj Antoni Macierewicz (PiS)

Załóżmy, że tak było. Pytanie podstawowe: po jaką cholerę to całe towarzystwo poleciało do Smoleńska wiedząc, że nad lotniskiem jest gęsta mgła, a zamiast chleba i soli Rosjanie poczęstują ich wyrafinowaną trucizną? Tylko naiwny mógł sądzić, że Putin odpuści L.Kaczyńskiemu przedstawienie teatralne w Gruzji. Po jaką cholerę pchali się na to lotnisko skoro z wysokości 100 m nie było widać ziemi?! KTO IM KAZAŁ LĄDOWAC?!!

BBR

Data: 2012-01-26 17:57:08
Autor: Przemysław W
Smoleński zespół Macierewicza. Brzoza we mgle absurdów

Użytkownik "Pan hrabia Bobrowski" <hrabia@zascianek.eu> napisał

Pytanie podstawowe: po jaką cholerę to całe
towarzystwo poleciało do Smoleńska wiedząc, że nad lotniskiem jest gęsta mgła,


Po to, by nakręcić film z pobytu Lecha Kaczyńskiego w Katyniu, który miał być wykorzystany w kampanii wyborczej poprzedzającej wybory prezydenckie w 2010 roku. Ponieważ Lech Kaczyński był bez najmniejszych szans na reelekcję, tym bardziej bezsensowna była śmierć prawie setki osób.



Przemek

--

"Jarosław Kaczyński w 2011 roku przegrał wszystko co było do przegrania. Po raz szósty z rzędu Polacy wybrali ciepłą wodę w kranie serwowaną przez Donalda Tuska zamiast IV RP obiecywanej przez prezesa PiS. Mało tego - od prezesa odeszli najwierniejsi z wiernych: Zbigniew Ziobro, Jacek Kurski, Beata Kempa. Przez 12 miesięcy PiS w żadnym sondażu nie wyprzedziło Platformy Obywatelskiej."

Data: 2012-01-26 13:34:03
Autor: T.
Smoleński zespół Macierewicza. Brzoza we mgle absurdów

Użytkownik "Przemysław W" <Brońmy RP przed pisem@...pl> napisał w wiadomości news:jfpf8g$ra1$1inews.gazeta.pl...
Samolot nie uderzył w brzozę, a jego skrzydło oderwało się na wysokości 26 m. Ostatecznie upada kłamstwo smoleńskie - triumfował wczoraj Antoni Macierewicz (PiS)

Na posiedzeniu sejmowego zespołu badającego przyczyny katastrofy z 10 kwietnia 2010 r. zjawili się niemal w komplecie posłowie PiS na czele z prezesem Jarosławem Kaczyńskim. Towarzyszyło im kilkunastu bliskich ofiar tragedii.


Przez powieszony w Sali Kolumnowej telebim posłowie słuchali profesorów Wiesława Biniendy i Kazimierza Nowaczyka, amerykańskich naukowców polskiego pochodzenia. Od kilku miesięcy twierdzą oni, że przyczyną katastrofy prezydenckiego samolotu nie było uderzenie w brzozę na wysokości 6,5 metra, lecz oderwanie skrzydła, do którego doszło znacznie wyżej.

Ich ustalenia Macierewicz reklamował jako "pierwsze naukowe badanie katastrofy".

Zaczął Nowaczyk (wykłada na Wydziale Medycznym University of Maryland w Baltimore; w swoim dorobku nie ma badań dotyczących wypadków lotniczych; specjalizuje się w spektroskopii). Przedstawił symulację, według której w ostatnich minutach lotu trajektoria tupolewa była inna od tej przedstawionej latem przez komisję przy MSWiA. Według jego obliczeń lewe skrzydło samolotu oderwało się w powietrzu.

Po nim Wiesław Binienda (Wydział Inżynierii Cywilnej University of Akron; specjalista od wytrzymałości materiałów w lotnictwie i astronautyce) za pomocą komputerowej symulacji przekonywał, że nawet jeśli samolot zetknąłby się z brzozą, to skrzydło by się nie złamało, lecz drzewo zostałoby ścięte.

Amerykańskich kolegów wsparł prof. Marek Czachor, fizyk z Politechniki Gdańskiej, według którego, oderwany kawałek skrzydła nie mógł odlecieć tak daleko od brzozy (111 m), więc musiał odpaść w powietrzu. - Mam w bagażniku model skrzydła, który posłużył mi do badań. Mógłbym państwu tu tym strzelić - zaproponował.

Ale nie musiał. Posłowie byli zachwyceni występem naukowców. - To, co usłyszeliśmy, całkowicie dezawuuje dotychczasowe ustalenia. Przyczyna katastrofy musiała być inna niż ta, która jest podawana jako oficjalna. Proces dochodzenia do prawdy może być długi - oświadczył prezes Kaczyński.

Jaka była przyczyna katastrofy? Tego eksperci nie chcieli powiedzieć. Nowaczyk, bo "nie chce spekulować". Binienda mówił, że jego kolega "ekspert z Australii" uważa, że "rozpad samolotu spowodowała eksplozja". - Może ukrywana jest tajemnica, że to skrzydło zostało odłamane z innego powodu? - pytał Macierewicz.

Posłowie PiS nie mieli żadnych wątpliwości, że twierdzenia gości z Ameryki są prawdziwe. Oskarżali rząd, media, komisję MSWiA i polską prokuraturę o ukrywanie prawdy i utrudnianie badań.

"Gazeta" przeanalizowała tezy wygłoszone wczoraj przez zespół Macierewicza:

1. To pierwsza naukowa analiza tego zdarzenia. Nowaczyk i Binienda jako jedyni przeprowadzili badania.

Nieprawda. W składzie 34-osobowej komisji MSWiA było 14 naukowców o specjalności inżynier lotniczy, wśród nich osoby z tytułami doktorskimi, tak jak dr hab. Maciej Lasek, wiceszef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, na którego zespół Macierewicza bardzo często się powołuje. Podobnie jak na naukowców Instytutu Sehna z Krakowa, którzy badali zapis czarnych skrzynek. Z pomocy naukowców korzysta prowadząca śledztwo prokuratura.


Czytaj/słuchaj ze zrozumieniem - to pierwsza naukowa analiza mechaniczna związana z rzekomym uderzeniem z brzozą.


2. Na odczycie czarnych skrzynek z kabiny samolotu nie ma dźwięku uderzenia w brzozę. To dowód, że tego uderzenia nie było.

Nadużycie. Rozdzierający dźwięk i towarzyszące mu krzyki słyszeliśmy na nagraniu udostępnionym w styczniu 2011 r. przez rosyjski MAK. Komisja Millera nigdy tego fragmentu nie emitowała. Na stenogramie MAK o godz. 8.41.04 dźwięk przedstawiany przez Macierewicza jako "uderzenie w brzozę" naprawdę określony jest jako "odgłos zderzenia z leśnym masywem". W polskiej wersji przetłumaczono go jako "odgłos zderzenia z drzewami". Rosyjskie określenie jest do przyjęcia, bo samolot spadł na teren zalesiony. Komisja Millera była w tym punkcie bardzo oszczędna i napisała "odgłos przypominający stuknięcie. Zmiana akustyki". Na ostatnim odczycie stenogramów ten dźwięk określony jest jako "niezidentyfikowany".

Nigdzie więc nie ma mowy o brzozie.

W zapisie dźwiękowym słychać zarówno uderzenie w pierwszą brzozę przy bliższej radiolatarni prowadzącej, cięcia kolejnych drzewek, jak i zderzenie z brzozą, a także zgrzyt metalu świadczący o odrywaniu się fragmentów skrzydła.


Ciekawe, że rosyjscy świadkowie stwierdzają, że brzozę skosił wcześniej wojskowy Iliuszyn...

3. Skrzydło samolotu oderwało się na wysokości 26 m.

Nieprawda. To twierdzenie oparte jest na wskazaniach urządzenia TAWS. Nowaczyk przyjmuje, że GPS wykorzystywany przez TAWS jest urządzeniem bezbłędnym, tymczasem, jak wie każdy kierowca korzystający z nawigacji samochodowej lub żeglarz, błąd bywa całkiem spory. Zwłaszcza w pionie.

Na dodatek podczas ostatniego pomiaru samolot leciał już obrócony w półbeczce. W tym momencie lotu ziemia nie była bezpośrednio pod czujnikiem radiowysokościomierza, ale znajdowała się pod pewnym kątem w stosunku do niego. W takiej sytuacji (lot w półbeczce) sygnał miał dłuższą drogę do pokonania, więc urządzenie oceniło, że jest wyżej, niż było w rzeczywistości.

Poza tym, co złamało brzozę, w której po katastrofie znaleziono wbity fragment prowadnicy klapy skrzydła?

co spowodowało oderwanie skrzydła? Nie ma żadnego śladu działania osób trzecich. Żadne z urządzeń w samolocie nie odnotowało np. wybuchu. Nie zauważyli tego również piloci. Na wraku i na ciałach nie znaleziono także śladów materiałów wybuchowych, które mogłyby spowodować oddzielenie skrzydła.


Czy to sprawdzano? Jakie laboratorium i kiedy?


4. Nawet jeżeli skrzydło uderzyło w drzewo, nie mogło się oderwać, tylko by je ścięło.

Nieprawda. Binienda w ogóle nie uwzględnił, że były wypuszczone tzw. sloty. W momencie uderzenia mogły owinąć się wokół pnia, przejmując część siły uderzenia. Wewnątrz skrzydła, w miejscu, w którym uderzyło ono w drzewo, mogły znajdować się jakieś wzmocnienia, konstrukcja wewnętrzna, np. ściana zbiornika paliwa, ale także żebro, do którego mocowane są siłowniki wysuwające i chowające slot i klapę.


Poza tym skrzydło nie jest pancernym urządzeniem, to konstrukcja pusta w środku pokryta cienką blachą.


A wręgi skrzydła?
Ps. Mam na działce fragment śmigła od śmigłowca - konstrukcja lekka, ale bardzo sztywna - plaster miodu. Nie wierzę, żeby skrzydło tak sie odłamało, jeśli nie przeprowadzono badań. A zrobiono takie? No i widziałem las kabacki po lądowałniu Iła...

5. Polscy prokuratorzy i specjaliści nigdy nie badali wraku i miejsca katastrofy.

Nieprawda. Mieli do niego dostęp od początku. Ostatnio w grudniu 2011r., gdy ekipie prokuratorów towarzyszyło 60 żołnierzy Żandarmerii Wojskowej.


To był tzw. ogląd. Faktycznie - badania...

Na miejscu katastrofy i przy wraku nie byli natomiast profesorowie Binienda i Nowaczyk. A Antoni Macierewicz, dziś główny znawca tematu, 10 kwietnia 2010 r. był w Smoleńsku, ale bardzo szybko wrócił do Polski.


Gdyby poseł i profesorowie przeszli się od bliższej prowadzącej radiolatarni do feralnej brzozy, zobaczyliby drzewka, których czubki pościnane zostały przez sloty i klapy skrzydeł. To uzmysłowiłoby im, jak nisko zszedł samolot i na jakiej wysokości oraz kiedy zaczynał się wznosić.

Zobaczyliby również prześwit w gęstwinie drzew za brzozą, przez który przeleciał nie tylko kawałek urwanego skrzydła, ale cały uszkodzony tupolew.


 No to w końcu skrzydło ścina drzewka czy nie?
T.

Data: 2012-01-26 14:06:19
Autor: Bogdan Idzikowski
Smoleński zespół Macierewicza. Brzoza we mgle absurdów

Użytkownik "T." <kuki543@interia.pl> napisał w wiadomości news:4f2148cd$0$1256$65785112news.neostrada.pl...
No to w końcu skrzydło ścina drzewka czy nie?

Nie tylko drzewka. Ścina ogromne drzewa. Samoloty są przecież wykorzystywane do wyrębu lasów.

--
Jarosław-Zbawiciel Kaczyński - "musimy uzyskać właściwą odpowiedź"

Data: 2012-01-26 23:12:22
Autor: pawel
Smoleński zespół Macierewicza. Brzoza we mgle absurdów
koniecznie do szkoły , zły sposób  myślenia  wstyd do takich ocen za  " młodego  polaka "  czytać Nasz dziennik "  koniecznie edukować się a nie poddawać się manipulacjom .  to jest  dżuma  u mlodych  to jest  u was chore . !!   edukować    a nie  czytać  gazety   JĄKAŁY .. !!!
Użytkownik "Przemysław W" <Brońmy RP przed pisem@...pl> napisał w wiadomości news:jfpf8g$ra1$1inews.gazeta.pl...
Samolot nie uderzył w brzozę, a jego skrzydło oderwało się na wysokości 26 m. Ostatecznie upada kłamstwo smoleńskie - triumfował wczoraj Antoni Macierewicz (PiS)

Na posiedzeniu sejmowego zespołu badającego przyczyny katastrofy z 10 kwietnia 2010 r. zjawili się niemal w komplecie posłowie PiS na czele z prezesem Jarosławem Kaczyńskim. Towarzyszyło im kilkunastu bliskich ofiar tragedii.


Przez powieszony w Sali Kolumnowej telebim posłowie słuchali profesorów Wiesława Biniendy i Kazimierza Nowaczyka, amerykańskich naukowców polskiego pochodzenia. Od kilku miesięcy twierdzą oni, że przyczyną katastrofy prezydenckiego samolotu nie było uderzenie w brzozę na wysokości 6,5 metra, lecz oderwanie skrzydła, do którego doszło znacznie wyżej.

Ich ustalenia Macierewicz reklamował jako "pierwsze naukowe badanie katastrofy".

Zaczął Nowaczyk (wykłada na Wydziale Medycznym University of Maryland w Baltimore; w swoim dorobku nie ma badań dotyczących wypadków lotniczych; specjalizuje się w spektroskopii). Przedstawił symulację, według której w ostatnich minutach lotu trajektoria tupolewa była inna od tej przedstawionej latem przez komisję przy MSWiA. Według jego obliczeń lewe skrzydło samolotu oderwało się w powietrzu.

Po nim Wiesław Binienda (Wydział Inżynierii Cywilnej University of Akron; specjalista od wytrzymałości materiałów w lotnictwie i astronautyce) za pomocą komputerowej symulacji przekonywał, że nawet jeśli samolot zetknąłby się z brzozą, to skrzydło by się nie złamało, lecz drzewo zostałoby ścięte.

Amerykańskich kolegów wsparł prof. Marek Czachor, fizyk z Politechniki Gdańskiej, według którego, oderwany kawałek skrzydła nie mógł odlecieć tak daleko od brzozy (111 m), więc musiał odpaść w powietrzu. - Mam w bagażniku model skrzydła, który posłużył mi do badań. Mógłbym państwu tu tym strzelić - zaproponował.

Ale nie musiał. Posłowie byli zachwyceni występem naukowców. - To, co usłyszeliśmy, całkowicie dezawuuje dotychczasowe ustalenia. Przyczyna katastrofy musiała być inna niż ta, która jest podawana jako oficjalna. Proces dochodzenia do prawdy może być długi - oświadczył prezes Kaczyński.

Jaka była przyczyna katastrofy? Tego eksperci nie chcieli powiedzieć. Nowaczyk, bo "nie chce spekulować". Binienda mówił, że jego kolega "ekspert z Australii" uważa, że "rozpad samolotu spowodowała eksplozja". - Może ukrywana jest tajemnica, że to skrzydło zostało odłamane z innego powodu? - pytał Macierewicz.

Posłowie PiS nie mieli żadnych wątpliwości, że twierdzenia gości z Ameryki są prawdziwe. Oskarżali rząd, media, komisję MSWiA i polską prokuraturę o ukrywanie prawdy i utrudnianie badań.

"Gazeta" przeanalizowała tezy wygłoszone wczoraj przez zespół Macierewicza:

1. To pierwsza naukowa analiza tego zdarzenia. Nowaczyk i Binienda jako jedyni przeprowadzili badania.

Nieprawda. W składzie 34-osobowej komisji MSWiA było 14 naukowców o specjalności inżynier lotniczy, wśród nich osoby z tytułami doktorskimi, tak jak dr hab. Maciej Lasek, wiceszef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, na którego zespół Macierewicza bardzo często się powołuje. Podobnie jak na naukowców Instytutu Sehna z Krakowa, którzy badali zapis czarnych skrzynek. Z pomocy naukowców korzysta prowadząca śledztwo prokuratura.

2. Na odczycie czarnych skrzynek z kabiny samolotu nie ma dźwięku uderzenia w brzozę. To dowód, że tego uderzenia nie było.

Nadużycie. Rozdzierający dźwięk i towarzyszące mu krzyki słyszeliśmy na nagraniu udostępnionym w styczniu 2011 r. przez rosyjski MAK. Komisja Millera nigdy tego fragmentu nie emitowała. Na stenogramie MAK o godz. 8.41.04 dźwięk przedstawiany przez Macierewicza jako "uderzenie w brzozę" naprawdę określony jest jako "odgłos zderzenia z leśnym masywem". W polskiej wersji przetłumaczono go jako "odgłos zderzenia z drzewami". Rosyjskie określenie jest do przyjęcia, bo samolot spadł na teren zalesiony. Komisja Millera była w tym punkcie bardzo oszczędna i napisała "odgłos przypominający stuknięcie. Zmiana akustyki". Na ostatnim odczycie stenogramów ten dźwięk określony jest jako "niezidentyfikowany".

Nigdzie więc nie ma mowy o brzozie.

W zapisie dźwiękowym słychać zarówno uderzenie w pierwszą brzozę przy bliższej radiolatarni prowadzącej, cięcia kolejnych drzewek, jak i zderzenie z brzozą, a także zgrzyt metalu świadczący o odrywaniu się fragmentów skrzydła.

3. Skrzydło samolotu oderwało się na wysokości 26 m.

Nieprawda. To twierdzenie oparte jest na wskazaniach urządzenia TAWS. Nowaczyk przyjmuje, że GPS wykorzystywany przez TAWS jest urządzeniem bezbłędnym, tymczasem, jak wie każdy kierowca korzystający z nawigacji samochodowej lub żeglarz, błąd bywa całkiem spory. Zwłaszcza w pionie.

Na dodatek podczas ostatniego pomiaru samolot leciał już obrócony w półbeczce. W tym momencie lotu ziemia nie była bezpośrednio pod czujnikiem radiowysokościomierza, ale znajdowała się pod pewnym kątem w stosunku do niego. W takiej sytuacji (lot w półbeczce) sygnał miał dłuższą drogę do pokonania, więc urządzenie oceniło, że jest wyżej, niż było w rzeczywistości.

Poza tym, co złamało brzozę, w której po katastrofie znaleziono wbity fragment prowadnicy klapy skrzydła?

co spowodowało oderwanie skrzydła? Nie ma żadnego śladu działania osób trzecich. Żadne z urządzeń w samolocie nie odnotowało np. wybuchu. Nie zauważyli tego również piloci. Na wraku i na ciałach nie znaleziono także śladów materiałów wybuchowych, które mogłyby spowodować oddzielenie skrzydła.

4. Nawet jeżeli skrzydło uderzyło w drzewo, nie mogło się oderwać, tylko by je ścięło.

Nieprawda. Binienda w ogóle nie uwzględnił, że były wypuszczone tzw. sloty. W momencie uderzenia mogły owinąć się wokół pnia, przejmując część siły uderzenia. Wewnątrz skrzydła, w miejscu, w którym uderzyło ono w drzewo, mogły znajdować się jakieś wzmocnienia, konstrukcja wewnętrzna, np. ściana zbiornika paliwa, ale także żebro, do którego mocowane są siłowniki wysuwające i chowające slot i klapę.


Poza tym skrzydło nie jest pancernym urządzeniem, to konstrukcja pusta w środku pokryta cienką blachą.

5. Polscy prokuratorzy i specjaliści nigdy nie badali wraku i miejsca katastrofy.

Nieprawda. Mieli do niego dostęp od początku. Ostatnio w grudniu 2011r., gdy ekipie prokuratorów towarzyszyło 60 żołnierzy Żandarmerii Wojskowej.

Na miejscu katastrofy i przy wraku nie byli natomiast profesorowie Binienda i Nowaczyk. A Antoni Macierewicz, dziś główny znawca tematu, 10 kwietnia 2010 r. był w Smoleńsku, ale bardzo szybko wrócił do Polski.


Gdyby poseł i profesorowie przeszli się od bliższej prowadzącej radiolatarni do feralnej brzozy, zobaczyliby drzewka, których czubki pościnane zostały przez sloty i klapy skrzydeł. To uzmysłowiłoby im, jak nisko zszedł samolot i na jakiej wysokości oraz kiedy zaczynał się wznosić.

Zobaczyliby również prześwit w gęstwinie drzew za brzozą, przez który przeleciał nie tylko kawałek urwanego skrzydła, ale cały uszkodzony tupolew.



http://wyborcza.pl/1,75248,11026548,Smolenski_zespol_Macierewicza__Brzoza_we_mgle_absurdow.html?as=1&startsz=x


Przemek

--

"Jarosław Kaczyński w 2011 roku przegrał wszystko co było do przegrania. Po raz szósty z rzędu Polacy wybrali ciepłą wodę w kranie serwowaną przez Donalda Tuska zamiast IV RP obiecywanej przez prezesa PiS. Mało tego - od prezesa odeszli najwierniejsi z wiernych: Zbigniew Ziobro, Jacek Kurski, Beata Kempa. Przez 12 miesięcy PiS w żadnym sondażu nie wyprzedziło Platformy Obywatelskiej."

Data: 2012-01-27 20:26:08
Autor: pluton
Smoleński zespół Macierewicza. Brzoza we mgle absurdów
Samolot nie uderzył w brzozę, a jego skrzydło oderwało się na wysokości 26
m. Ostatecznie upada kłamstwo smoleńskie - triumfował wczoraj Antoni
Macierewicz (PiS)

Skoro według obliczen amerykanskich naukowcow skrzydlo nie moglo
odpasc po zderzeniu z brzoza, to znaczy, ze odpadlo po zderzeniu
z powietrzem.

Proces dochodzenia do prawdy może być długi - oświadczył prezes Kaczyński.

Najlepiej 30-40 lat.

Jaka była przyczyna katastrofy? Tego eksperci nie chcieli powiedzieć.

A to skurwysyny. Ukrywaja PRAWDE przed narodem.



tymczasem, jak wie każdy kierowca korzystający z nawigacji
samochodowej lub żeglarz, błąd bywa całkiem spory. Zwłaszcza w pionie.

Jako kierowca podrozujacy w pionie potwierdzam: blad bywa spory.

Poza tym, co złamało brzozę, w której po katastrofie znaleziono wbity
fragment prowadnicy klapy skrzydła?

Zderzyla sie z helem ?

--
pozdrawiam
P.L.U.T.O.N.: Positronic Lifeform Used for Troubleshooting and Online
Nullification

Smoleński zespół Macierewicza. Brzoza we mgle absurdów

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona