Data: 2009-12-24 05:01:59 | |
Autor: u2 | |
Smutna Wigilia w Afganistanie | |
Nie ma co świętować na obcej ziemi :
http://www.polskatimes.pl/fakty/swiat/201795,zolnierze-w-afganistanie-nie-beda-swietowac-bozego,id,t.html "Jak się dowiedzieliśmy, prócz pełnej smutnego nastroju Wigilii w polskich bazach w Afganistanie kolejne dni świąt nie będą szczególnie obchodzone. Żołnierze będą wykonywać swoje obowiązki, wyjeżdżać na patrole._- Choć na czas świąt spróbujemy to robić w ograniczonym zakresie - mówi mjr Michrowski. Każdy wyjazd na patrol może skończyć się tragedią. Afgańscy rebelianci pojawiają się nagle i atakują niespodziewanie. Coraz częściej też zdarza się, że nie są to przypadkowe grupy, ale regularne oddziały, świetnie wyszkolone i uzbrojone w najnowocześniejszą broń. Na dodatek teren Ghazni, gdzie stacjonują polscy żołnierze, należy do wyjątkowo trudnych. Brakuje tam dróg, a góry są trudno dostępne. Większość obszaru kontrolowana jest przez talibów. A ci - co nie jest już tajemnicą - współpracują również z miejscową policją, a nawet z gubernatorem Osmanem Osmani. - Gubernator Osman Osmani współpracuje z talibami i czerpie zyski z handlu narkotykami. Jest jednak kryty, bo sfałszował dla Karzaja wybory w Ghazni i prowadzi opiumowe interesy z jego bratem - mówił niedawno "Polsce" Daud Sultanzaj, reprezentujący w afgańskim parlamencie prowincję, w której służą Polacy. Głównym zadaniem polskiego kontyngentu jest ochrona strategicznej drogi łączącej Kabul z Kandaharem. Jedna trzecia prowincji Ghazni leży przy tej drodze. A tam swoje posterunki mają również talibowie. Co prawda, jak oficjalnie oświadcza MON, od czasu, gdy wszedł polski kontyngent, drastycznie zmalała tam liczba ataków na konwoje cywilne i wojskowe korzystające z tej drogi. Jednak sytuacja jest bardziej skomplikowana. Żołnierze wciąż narzekają, że jest ich zbyt mało oraz że brakuje im śmigłowców. W nieoficjalnych rozmowach przyznają, że odczuwają presję z dwóch stron. Zwierzchnicy oczekują od nich aktywnego działania i sukcesów. Tymczasem coraz więcej akcji kończy się krwawym starciem, a także - jak pokazują wydarzenia od sierpnia tego roku - nowymi ofiarami. Z drugiej strony wśród dowódców, którzy odczuwają wielką odpowiedzialność za życie i zdrowie swoich żołnierzy, jest duża presja na unikanie strat. Ale to wymagałoby siedzenia w bazie, a wówczas trudno chwalić się sukcesami. Żołnierze zobowiązani są do działań zgodnych ze strategią NATO, która przewiduje aktywne zwalczanie terrorystów. Nie wolno pozwolić im uciec, należy dążyć do podjęcia wszelkich działań, aby ich wyeliminować. A to niesie ze sobą ryzyko strat. Światowi liderzy postawili wszystko na jedną kartę, przyjmując plan polityczno-wojskowy przygotowany przez głównodowodzącego wojsk międzynarodowej koalicji gen. Stanleya McChrystala. Plan zakłada wzmocnienie obecności wojskowej sojuszu, rozbudowę afgańskich sił bezpieczeństwa i poprawę współpracy z lokalnymi władzami. W czasie wtorkowej wizyty w Afganistanie szef NATO Anders Fogh Rasmussen po raz kolejny poparł tę strategię. Obok 30 tys. dodatkowych żołnierzy obiecanych przez USA kraje paktu północnoatlantyckiego wyślą do Afganistanu 6,8 tys. wojskowych. NATO zostanie w Afganistanie tak długo, jak to będzie konieczne. Sednem strategii jest wielostronne porozumienie polityczne, zarówno na poziomie międzynarodowym, jak i lokalnym. Losy wojny w Afganistanie zależą w dużej mierze od konferencji sojuszu, która odbędzie się 28 stycznia. Jak na razie Włochy, Niemcy i Francja nie zgłosiły jeszcze ostatecznie, jak wielu żołnierzy gotowe są dosłać do walki w Afganistanie. " |
|