Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Sorry, idiotka Biekowska

Sorry, idiotka Biekowska

Data: 2014-01-28 00:34:39
Autor: Mark Woydak
Sorry, idiotka Biekowska


PKP mogły uniknąć zimowego paraliżu, ale nie skorzystały z raportu sprzed
kilku lat

Od 2010 r. PKP miały opracowane zasady przeciwdziałania oblodzeniu trakcji.
Zalecenia raportu nie weszły w życie.

Wewnętrzny dokument, do którego dotarł DGP, został opracowany na zlecenie
PKP w efekcie surowej zimy z przełomu 2009 i 2010 r., kiedy zamarzający
deszcz unieruchomił m.in. większość linii CMK między Warszawą i Katowicami.
Jak się okazuje, już wtedy opracowywano krok po kroku nowe sposoby
przeciwdziałania – na podstawie prognoz meteo – i procedury na wypadek
kryzysu.

– Dobrze pamiętam tamten kryzys zimowy i zasady spisane wówczas przez PKP
Polskie Linie Kolejowe. Niestety, kolej w Polsce nie ma pamięci
instytucjonalnej. To nie pierwszy raz, kiedy w trybie doraźnym
przygotowywane są sensowne procedury usprawniające, które potem przepadają
w szufladach zmieniających się ministrów i prezesów – mówi DGP Jacek
Prześluga, były prezes PKP Intercity i członek zarządu PKP.

Wtedy też spółka PKP Energetyka na zlecenie PKP PLK testowała włoski smar
przeciwoblodzeniowy, którego używają m.in. przewoźnicy w Alpach. Pokrycie
nim sieci trakcyjnej wystarcza na miesiąc: w tym czasie oblodzenie ani
oszronienie nie powinno wystąpić do -40 st. C. Minus jest też taki, że
operacja wymagała wstrzymania ruchu na linii podczas smarowania.

Polecamy: Pendolino kontra pociągi z węglem, czyli bitwa o Centralną Magistralę Kolejową

– Z naszych obserwacji wynikało, że rozwiązanie okazało się dość skuteczne.
Na testowych odcinkach zmalała liczba przepaleń linii, które są m.in.
skutkiem oszronienia i oblodzenia. Ale rozwiązanie jest kosztowne. Litr
smaru, który wystarczał na pokrycie ok. kilometra sieci, kosztuje 70 euro –
mówi Monika Żychlińska, rzecznik PKP Energetyka.

Jak podają PKP, w Polsce są 24 tys. km torów pod trakcją elektryczną (kolej
liczy odcinki dwutorowe podwójnie). Czyli jednorazowo dla całej sieci
dałoby to ponad 7 mln zł. Do dzisiaj decyzji nie ma, za to trwają próby
kolejnych specyfików. Na przykład tej zimy spółka PKP stosowała testowo
tańszy polski środek (215 zł za kilometr). Zanim wicepremier Elżbieta
Bieńkowska powiedziała słynne zdanie: „Sorry, taki mamy klimat”, pokryto
nim zaledwie 100 km trakcji.

– Smar zastosowany został w tych rejonach, gdzie podczas poprzednich zim
występowały największe utrudnienia. Gdybyśmy chcieli pokryć środkiem sieć
trakcyjną na terenie całego kraju, koszty byłyby ogromne – twierdzi Monika
Żychlińska.

Według naszych ustaleń raport rekomendował jednak – po pierwsze –
wyznaczenie linii do zabezpieczenia prewencyjnego, a po drugie – tych do
osłony doraźnej (do zastosowania w razie alarmujących ostrzeżeń meteo). – W
ten sposób można było uniknąć kosztów ściągania taboru dieslowskiego, akcji
odkuwania trakcji, strat przewoźników i trudnej do oszacowania ruiny
reputacji kolei w Polsce – mówi masz informator.

Krytycy wskazują, że tej zimy nie zadziały odpowiednio przetarcia
lokomotywami. Takie pojazdy powinny wyjeżdżać w trasy, zanim na przewodach
stworzy się skorupa z gołoledzi. To zadanie dla PLK, które wynajmują do
tego lokomotywy od PKP Cargo.

– W sumie pracowało kilkadziesiąt lokomotyw i pociągów sieciowych. W sumie
przejechały ponad 13 tys. km. Anomalia polegała jednak na tym, że kilka
minut po przejeździe takiej lokomotywy lód ponowie pojawiał się na sieci
trakcyjnej – mówi Mirosław Siemieniec, rzecznik PKP PLK.

Jak usłyszeliśmy, w planach jest zmiana przepisów, która ma ułatwić PLK
zawieszanie połączeń w sytuacjach awaryjnych tak, aby pociągi z pasażerami
nie stawały w polu. Spółka PLK przyznała, że nie zapewniła wystarczającej
opieki i informacji dla pasażerów, i już powołała sztab, który na bieżąco
monitoruje ruch pociągów i koordynuje komunikaty na dworcach i w pociągach.

W ubiegłe poniedziałek i wtorek opóźnienia notowało po ok. 100 pociągów
dziennie. Rekordzistami były składy TLK Karkonosze i Rozewie, które utknęły
w Ostrowie Wielkopolskim na kilkanaście godzin.

Data: 2014-01-28 16:34:24
Autor: MarkWoydak
Sorry, idiotka Bieńkowska
PiS-owski PSYCHOPATA podpisujący się "Mark Woydak" (używający również innych
ksywek) piszacy z mx05.eternal-september.org uzywajacy czytnika
40tude_Dialog/2.0.15.1pl to OSZOŁOM PODSZYWANIEC. Fakt, ze podszywa sie pod
moje dane swiadczy o daleko posunietej chorobie psychicznej. Pity bez umiaru
denaturat i pędzony ze zgniłych buraków samogon z 3-ciego tłoczenia dokonaly
calkowitego spustoszenia w mózgu tego osobnika. Nie ma juz dla niego
ratunku! Módlmy się bracia i siostry! Wspierajmy go w tych cięzkich
chwilach! Nie ma on nikogo oporócz nas! Nawet zdychający pies i wyleniały ze
starości kot go opuścili! Pies nasrał mu pod drzwiami, a kot do
zapleśniałego od brudu wyra, które ten nieszczęśnik nazywa łózkiem. Ten
posraniec po całonocnym fistingu z podobnym sobie indywidium wylazł z nory i
znów zasrywa grupę ze swego rozwalonego odbytu. Módlmy się bracia i siostry!
Nadzieja na pełny powrót do zdrowia psychicznego tego osobnika jest
niewielka, a nawet bliska zera ale spełnijmy chrześciański obowiązek!
Wznośmy modły za PiS-owskiego chorego psychicznie brata! Niech dobry Mzimu
ma w opiece jego bliskich!

MW

Oszołom "Mark Woydak" <mark.woydak@forst.gm.de> napisał w wiadomości news:iuv8sw697mz$.10o9h7ajqw9b1$.dlg40tude.net...


PKP mogły uniknąć zimowego paraliżu, ale nie skorzystały z raportu sprzed
kilku lat

Od 2010 r. PKP miały opracowane zasady przeciwdziałania oblodzeniu trakcji.
Zalecenia raportu nie weszły w życie.

Wewnętrzny dokument, do którego dotarł DGP, został opracowany na zlecenie
PKP w efekcie surowej zimy z przełomu 2009 i 2010 r., kiedy zamarzający
deszcz unieruchomił m.in. większość linii CMK między Warszawą i Katowicami.
Jak się okazuje, już wtedy opracowywano krok po kroku nowe sposoby
przeciwdziałania – na podstawie prognoz meteo – i procedury na wypadek
kryzysu.

– Dobrze pamiętam tamten kryzys zimowy i zasady spisane wówczas przez PKP
Polskie Linie Kolejowe. Niestety, kolej w Polsce nie ma pamięci
instytucjonalnej. To nie pierwszy raz, kiedy w trybie doraźnym
przygotowywane są sensowne procedury usprawniające, które potem przepadają
w szufladach zmieniających się ministrów i prezesów – mówi DGP Jacek
Prześluga, były prezes PKP Intercity i członek zarządu PKP.

Wtedy też spółka PKP Energetyka na zlecenie PKP PLK testowała włoski smar
przeciwoblodzeniowy, którego używają m.in. przewoźnicy w Alpach. Pokrycie
nim sieci trakcyjnej wystarcza na miesiąc: w tym czasie oblodzenie ani
oszronienie nie powinno wystąpić do -40 st. C. Minus jest też taki, że
operacja wymagała wstrzymania ruchu na linii podczas smarowania.

Polecamy: Pendolino kontra pociągi z węglem, czyli bitwa o Centralną Magistralę Kolejową

– Z naszych obserwacji wynikało, że rozwiązanie okazało się dość skuteczne.
Na testowych odcinkach zmalała liczba przepaleń linii, które są m.in.
skutkiem oszronienia i oblodzenia. Ale rozwiązanie jest kosztowne. Litr
smaru, który wystarczał na pokrycie ok. kilometra sieci, kosztuje 70 euro –
mówi Monika Żychlińska, rzecznik PKP Energetyka.

Jak podają PKP, w Polsce są 24 tys. km torów pod trakcją elektryczną (kolej
liczy odcinki dwutorowe podwójnie). Czyli jednorazowo dla całej sieci
dałoby to ponad 7 mln zł. Do dzisiaj decyzji nie ma, za to trwają próby
kolejnych specyfików. Na przykład tej zimy spółka PKP stosowała testowo
tańszy polski środek (215 zł za kilometr). Zanim wicepremier Elżbieta
Bieńkowska powiedziała słynne zdanie: „Sorry, taki mamy klimat”, pokryto
nim zaledwie 100 km trakcji.

– Smar zastosowany został w tych rejonach, gdzie podczas poprzednich zim
występowały największe utrudnienia. Gdybyśmy chcieli pokryć środkiem sieć
trakcyjną na terenie całego kraju, koszty byłyby ogromne – twierdzi Monika
Żychlińska.

Według naszych ustaleń raport rekomendował jednak – po pierwsze –
wyznaczenie linii do zabezpieczenia prewencyjnego, a po drugie – tych do
osłony doraźnej (do zastosowania w razie alarmujących ostrzeżeń meteo). – W
ten sposób można było uniknąć kosztów ściągania taboru dieslowskiego, akcji
odkuwania trakcji, strat przewoźników i trudnej do oszacowania ruiny
reputacji kolei w Polsce – mówi masz informator.

Krytycy wskazują, że tej zimy nie zadziały odpowiednio przetarcia
lokomotywami. Takie pojazdy powinny wyjeżdżać w trasy, zanim na przewodach
stworzy się skorupa z gołoledzi. To zadanie dla PLK, które wynajmują do
tego lokomotywy od PKP Cargo.

– W sumie pracowało kilkadziesiąt lokomotyw i pociągów sieciowych. W sumie
przejechały ponad 13 tys. km. Anomalia polegała jednak na tym, że kilka
minut po przejeździe takiej lokomotywy lód ponowie pojawiał się na sieci
trakcyjnej – mówi Mirosław Siemieniec, rzecznik PKP PLK.

Jak usłyszeliśmy, w planach jest zmiana przepisów, która ma ułatwić PLK
zawieszanie połączeń w sytuacjach awaryjnych tak, aby pociągi z pasażerami
nie stawały w polu. Spółka PLK przyznała, że nie zapewniła wystarczającej
opieki i informacji dla pasażerów, i już powołała sztab, który na bieżąco
monitoruje ruch pociągów i koordynuje komunikaty na dworcach i w pociągach.

W ubiegłe poniedziałek i wtorek opóźnienia notowało po ok. 100 pociągów
dziennie. Rekordzistami były składy TLK Karkonosze i Rozewie, które utknęły
w Ostrowie Wielkopolskim na kilkanaście godzin.


Sorry, idiotka Biekowska

Nowy film z video.banzaj.pl wicej »
Redmi 9A - recenzja budetowego smartfona