Data: 2009-05-19 16:26:25 | |
Autor: multivatinae | |
Spektakl z udzialem Rudego | |
Nie miejmy zludzen: Polacy nie wsluchiwali sie w debate premiera ze stoczniowcami. Liczylo sie wrazenie. A ono nie bylo dobre. Donald Tusk zdominowal elokwencja dwóch wystraszonych przedstawicieli mniejszych zwiazków zawodowych. Zdominowal, a przeciez nie odniósl zwyciestwa. Nie mówil od rzeczy. Tyle ze sytuacja byla dla niego zbyt komfortowa. Ten spektakl nie sluzyl niczemu. Ani nie uspokoil radykalizmu niereprezentowanej przed kamerami wiekszosci zalogi. Ani chyba nie zadowolil samego premiera, nawet jesli nie musial sie uzerac z Karolem Guzikiewiczem. W przeprowadzonym napredce na zamówienie TVN sondazu SMG/KRC az 63 procent ankietowanych rzad obwinilo za okaleczenie debaty. Czy to sluszny werdykt? Przypomne, ze na poczatku Donald Tusk umawial sie na spotkanie ze stoczniowa Solidarnoscia, bo to ona demonstrowala. A na koncu chcial, aby miala ona w tej debacie taki sam glos jak zwiazki zrzeszajace w sumie niewielu pracowników. Reakcje dwóch glównych organizacji zwiazkowych – S i OPZZ – tworzacych komitet protestacyjny mozna zrozumiec. Przy chwytliwosci hasla aby nikogo nie wykluczac byl to scenariusz pisany bardziej pod premiera niz pod buntujacych sie stoczniowców. Czy ten sondaz jest zjawiskiem groznym dla rzadu? Istnialy przeslanki, by radzic zwiazkowym liderom, zeby zacisneli zeby i scierpieli u swego boku mniejszych partnerów. Mozna bylo wrecz miec wrazenie, ze nie szczedzac Tuskowi cierpkich uwag, zwiazkowcy odgrywali role wyznaczona im przez rzadowa propagande – burzycieli niezainteresowanych dialogiem. Taki scenariusz moze w teorii liczyc na poklask, bo zwiazek to zawsze reprezentacja mniejszosci. Ogromna wiekszosc Polaków w stoczni nie pracuje. Znaczna wiekszosc zapewne nie chce do stoczni doplacac. Zwiazkowcy, którzy chyba zreszta nie mieli serca do starcia przed kamerami ze zrecznym wygadanym politykiem, pasowali do roli jedynych winowajców. A jednak moga sie pocieszac, ze ukradli premierowi show, kazac mu brac udzialu w widowisku pozornym, pozbawionym dramaturgii, i sadzac z sondazu, zawczasu odrzuconym przez wiekszosc Polaków. Rzecz jasna i ewentualny sukces, i porazka zwiazków w takim starciu nie sa latwo wymierne – OPZZ i S nie kandyduja w wyborach. A jednak to ma znaczenie. To jest gra o to, czy premier bedzie mógl przemawiac w starciach z dowolnymi zwiazkowcami twardszym tonem, czy nie. Nie wiem, jak przelozy sie na realne spoleczne nastroje i ten sondaz, i to widowisko, Moze to tylko epizod – w skali kraju premier ma wiecej spolecznego zaufania jak Guzikiewicz. A moze jakas trwalsza zmiana nastrojów zwiazana z kryzysem? Chyba zbyt pochopnie zrezygnowal Tusk z ryzyka, jakim byl mecz zapasniczy z radykalami. To ryzyko pozwoliloby mu odniesc – byc moze – namiastke sukcesu. Sukcesu glównie wizerunkowego, bo realny osiagnac trudno, nie tylko w powodu liberalnego programu tej ekipy. Mamy do czynienia z gordyjskim wezlem. Mozliwe, ze rzad Tuska nie zrobil wszystkiego, by ratowac przemysl stoczniowy w rozgrywkach z Unia Europejska, tak zreszta jak i rzady poprzednie. Ale tez otwarta pozostaje kwestia, czy jakakolwiek wladza ma w obecnej chwili mozliwosc skutecznego ratunku. Tusk slusznie zauwazyl w czasie debaty, ze do Szczecina i Trójmiasta nie pchaja sie kolejki inwestorów, a na swiatowa koniunkture przemyslu okretowego polski rzad wplywu nie ma. Ozdrowiencze wysilki przypominaja dzis sypanie zasypki na swieza rane, co nie znaczy, ze nalezy z nich rezygnowac. Premier moze sie tym wrecz pocieszac. Owszem, prowadzi ze stoczniowcami PR-owska gre, próbujac ich ustawic na kontrze do reszty Polski, ale przeciez i tak nie bardzo moze im pomóc. Ja jednak mimo rozlicznych argumentów na korzysc Tuska pozostane zalosnie staroswiecki. Wolalbym w niemal 20. rocznice konca komunizmu, który w Polsce zostal wymuszony przez niezalezny ruch zwiazkowy, chocby pozory dialogu zamiast ich braku. Rozmowe, nawet beznadziejna, zamiast marketingu. Dlatego szef rzadu powinien pojechac o 19 pod brame stoczni do prawdziwych liderów buntu, nawet jesli go draznia, a nie ograniczac sie do spotkania o 20 z bezradnymi statystami. Piotr Zaremba -- |
|