Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Stadionowi terroryści III.

Stadionowi terroryści III.

Data: 2011-06-19 04:32:39
Autor: cirrus
Stadionowi terroryści III.
# Zapytałem grzecznie, czy ktoś chce jeszcze ze mną porozmawiać. Nic nie powiedzieli. No to ruszyłem w stronę tunelu i tylko sobie mówiłem: nie odwracaj się! Bo jak się odwrócisz, to im zasugerujesz, że masz cykora.

 Do tunelu miałem 30 metrów, ale nie usłyszałem za sobą żadnego tupania.

 Wszedłem do szatni blady, zakrwawiony - bo jak tamtego kolesia strzeliłem, to mi odpryskiem swojej kości zrobił dziurę w czole - i wtedy koledzy zaczęli pytać, co się stało. A ja, że najprawdopodobniej jednego z kiboli wysłałem na łono Abrahama. Po czym wpadli dowódca miejscowej policji z prezesem tamtego klubu i zaczęli się kajać. Przepraszać, że to ich wina, niedopatrzenie, skandal, że zostałem zaatakowany, i żebym nie składał żadnej skargi. Machnąłem ręką, nie będę przecież robił dymu. A potem trafiłem na ławę oskarżonych. Za poważne uszkodzenie ciała tego kibola, co mnie walnął w głowę.

 Sędzią był jakiś młody szczyl, który przed odczytaniem aktu oskarżenia poprosił wszystkie strony o "mówienie prawdy i tylko prawdy, nie koloryzowanie, albowiem Sądowi nieobca jest atmosfera widowisk piłkarskich. Sąd informuje, że w wolnych chwilach sam jest kibicem Stalówki".

 Tak nam oświadczył na dzień dobry. Po czym nastąpił proces, którego efektem było chyba pół roku z zawieszeniem na dwa. Gruba niesprawiedliwość, więc się odwołałem do sądu wojewódzkiego i zostałem uniewinniony. Uznano wreszcie, że to była obrona konieczna.

 Potem też mi się zdarzały różne niemiłe sytuacje. Na przykład jak odszedłem z Legii do Widzewa, to nagle się okazało, że jestem zdrajcą, pedałem.

 Regularnie kradziono mi reflektory z samochodu parkowanego pod domem. Urywano lusterka. No i głośno oraz wulgarnie artykułowano te swoje żale. Ale 150 metrów ode mnie, i to jak byłem na spacerze z dziećmi lub żoną. A jak sam, i to na rowerze, to nie. Bo mógłbym być za szybki i podjechać.

 Jak mi się już troszeczkę przejadło słuchanie tych obelg, to założyłem buty za kostkę, skórzaną kurtkę, wsiadłem w samochód i pojechałem na Łazienkowską na mecz.

 Grała Legia z Wisłą. Kupiłem bilet na "żyletę", siadłem wysoko, tak żeby mi ktoś za plecami nie usiadł. Mam szeleszczące nazwisko, więc słyszałem, jak je wymawiali: Szczęsny, Szczęsny, Szczęsny. Poszeleściło tak przez półtorej minuty i cisza. To znaczy tylko jeden się znalazł, co z daleka krzyknął: Szczęsny, ty wiesz, co!

 Najgorsze, co możesz zrobić, to okazać strach.

 Jak przechodziłem do Wisły, to mi powiedzieli, żebym swojego samochodu nie trzymał pod domem, żebym wynajął sobie jakiś garaż. Wiślacy mnie straszyli. Mówili, że wojna między nimi a kibicami Cracovii jest taka, że może się zdarzyć, że tamci nie będą respektowali tego, że jestem piłkarzem, i mogę dostać w beret. Mogą mi zniszczyć samochód albo spalić. Nie dałem się przestraszyć i w Krakowie żyło mi się fantastycznie.

 Ale tak, jest się czego bać. Szczególnie jeśli chodzi o kibiców Legii. Tam rzeczywiście realne jest to, że się wyjdzie na zakupy i się dostanie bęcki. A już na pewno po przegranym meczu wykluczone będzie wieczorne wyjście do lokalu rozrywkowego. Bo pogonią.

 Oni się czują bezkarni. Rzeźniczak przecież dostał od tego "Starucha" z liścia, i to w miejscu, gdzie ten "Staruch" ani żaden kibic nie miał prawa być, a klub nawet nie zareagował.

 Mówicie, że zareagował, bo Legia wydała oświadczenie, że potępia takie zachowania i wyda temu "Staruchowi" zakaz stadionowy? Mnie reakcja, która następuje 72 godziny po zdarzeniu, nie interesuje. Ja bym chciał natychmiast.

 Jeżeli następnego dnia "Staruch" przyjechał na Legię, ktoś go wpuścił i doprowadził do spotkania z Rzeźniczakiem, w trakcie którego doszło do podania ręki obu panów, to dla mnie to znaczy: panowie, robimy wszystko, żeby rozmydlić sprawę. Udajemy, że nic nie było.

 Jak ja bym był właścicielem Legii i ten "Staruch" by mi się następnego dnia pojawił, tobym go posadził, przykuł do kaloryfera, a potem zadzwonił po policję.

 W Stalowej Woli dostałem w palnik na boisku, czyli w miejscu, gdzie miałem prawo być, a nie mieli prawa być kibole, i uważam, że choćbym tam kogoś zabił, to ten ktoś najpierw popełnił wykroczenie. Cała seria wykroczeń doprowadziła do tego, że o mało co tego kolesia wtedy nie zabiłem. Ale właśnie w Anglii czy innych cywilizacjach nie wolno popełnić tego pierwszego wykroczenia.

 W tym zdarzeniu z Rzeźniczakiem paskudny jest też brak reakcji jego kolegów piłkarzy. Ten brak solidarności. Bo gdyby powiedzieli, że nie wyjdą na boisko - "Nie przemocy!" - to pewnie by zadziałało. Ale tego nie było nigdy. I to nie dlatego, że się boją, ale dlatego, że niektórzy z nich nie mają godności.

 Kiedyś zobaczyłem zdjęcie moich synów zrobione na Starówce, jak stoją w tłumie kibiców, bez koszulek, i pokazują "elkę". To było po tym, gdy Legia zdobyła mistrzostwo Polski. Przeprowadziłem potem z nimi rozmowę wychowawczą. Nie chciałbym, żeby komuś to ubliżyło albo go dotknęło, ale synom powiedziałem, że mają szczególnie dbać o swoją godność jako piłkarze. Znaczy się to prawdziwi kibice mają przychodzić na ich mecze, a nie oni na spędy kiboli. #
Ze strony:
http://tiny.pl/hfl7r

--
stevep

Stadionowi terroryści III.

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona