Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Stadionowi terroryści IV.

Stadionowi terroryści IV.

Data: 2011-06-19 04:34:16
Autor: cirrus
Stadionowi terroryści IV.
# Trzeci

 - Ja się kibiców nie boję. Naprawdę. To znaczy raz miałem taką sytuację, w której ciśnienie mi się podniosło. To było po przegranym meczu, coś koło północy, wracam do domu, patrzę, a za mną samochód. Przyspieszam, on też. A w środku trzech miśków. Przepuszczam ich przed siebie, dojeżdżamy do skrzyżowania, to było już na przedmieściach, czerwone światło, stajemy. To znaczy oni stają pierwsi, ja trzy samochody dalej. I nagle drzwi się otwierają, lecą do mnie. No to ja wsteczny. Oni się zatrzymują. No to ja też. Podchodzą. Mówią, żebym opuścił szybę.

 Ja: - Panowie, nie no, ja wracam do domu.

 Oni: - Spokojnie, zjedźmy na bok, pogadajmy.

 - No dobra, tu zaraz jest stacja benzynowa - mówię, bo sobie pomyślałem, że tam jest monitoring, więc będzie ciut bezpieczniej. Poza tym nie chciałem ich podprowadzić pod mój dom.

 No i już na tej stacji to oni o meczu. Dlaczego tak słabo? I że powinno to być inaczej. Inna taktyka. Wymyślają taktykę. A ja nie mogę już tego słuchać, bo oni mają przecież inne spojrzenie na piłkę nożną. Oceniają jak kibice, a nie jak fachowcy. Krótko mówiąc: nie znają się.

 - Panowie - mówię w końcu. - Rozumiem, że jesteście wkurwieni... Wiemy, jaki to dla was, kibiców, był ważny mecz... No ale co ja mogę teraz zrobić? Jedyne - to dobrze grać, nie? - okazałem skruchę. - Późno - mówię - uciekam do domu.

 - Jasne, jasne - wszystko trwało jakieś pięć minut.

 Na drugi dzień opowiedziałem o tym zdarzeniu w szatni. No i usłyszałem, że tak nie można, co oni odpierdalają. I tyle.

 Oczywiście, że jak po meczu kibice skandują: "Chodźcie do nas", to podchodzimy. I jeśli mecz był przegrany, to oni: wy chuje, cioty. Jebią nas straszliwie.

 Był też taki czas, że bez przerwy nas jebali, bo byli w konflikcie z klubem. Nie, nie powiem, w którym, ale powiem, że grałem w kilku. Ustaliliśmy wtedy, że nawet jak będą nas wołać, to nie pójdziemy. Podziękujemy im tylko na środku boiska, bo przyjechali, czasem setki kilometrów, żeby być z nami. Podziękujemy i do domu. Ale nie, bo jest dwóch, trzech w zespole, którzy zawsze się wyłamują. A za nimi ruszają inni. I robi się coś takiego, że jeżeli ja nie pójdę, to zostanę sam, kibice to podłapią i będę miał przejebane.

 No więc idę, bo nie chcę, żeby gwizdali, jak mam piłkę. Żeby pluli na mój samochód. I staję pod tą trybuną, spuszczam głowę, słucham, jak oni nas wyzywają. A potem wracam do szatni i mówię: kurwa, tyle razy sobie tłumaczymy, gadamy, że nie idziemy. Napierdalają na nas, nie szanują, a wy, debile, idziecie im dziękować. I znowu jest: dobra, dobra, jasne, a potem znowu.

 Ale tak, macie rację - idąc, podpisuję się, i to całym sobą, że kibice robią ze mnie bałwana. Że mną rządzą. Mną pomiatają. Tylko co ja mogę zrobić, skoro są tacy, co kochają poklask.

 Mówię więc sobie, że mam to w dupie. Przegraliśmy, nie ma co się dziwić, że nas wyzywają. Niech sobie pokrzyczą. Na takiej zasadzie.

 No oczywiście, że słyszałem o tym, że jeden z kibiców, "Staruch" czy jakoś tak, uderzył Rzeźniczaka. I Rzeźniczak sobie poszedł. A według mnie to on powinien na niego ruszyć i jak trzeba, to z nim się napierdalać. Przynajmniej pokazałby, że ma jaja.

 Słyszałem, że to wydarzyło się zaraz po tym, gdy piłkarze schodzili z pomeczowego rozbiegania.

 Na Legii ponoć jest tak, że jak się przechodzi do szatni, to idzie się przez długi tunel, gdzie są magazyny, i w jednym z nich kibice trzymają te swoje flagi. To niezbyt rozsądnie, że właś-nie tam, bo drogi piłkarzy i kibiców się przez to krzyżują.

 No więc Rzeźniczak wracał, oni znosili te swoje rzeczy i wtedy ten "Staruch" coś tam do niego rzucił. Typu: frajerze, bez ambicji jesteś. Rzeźniczak coś mu tam odpowiedział i wtedy tamten: "Uważaj, co mówisz", i z liścia. Kamera to zarejestrowała, zrobiło się zamieszanie. W prasie, telewizji, internecie, wszędzie. Bo ujęcie jest.

 Następnego dnia odpalam internet i widzę, jak Rzeźniczak mówi, że dla niego nie ma problemu. "Staruch" przyszedł do klubu, przeprosił i on mu rękę podał. Jakby on do mnie po czymś takim przyszedł, tobym powiedział: wypierdalaj, nie chcę cię znać. A on przyjmuje przeprosiny. Dlaczego? To jego sprawa, jego decyzja i ja ją szanuję, ale jak ktoś by mnie zapytał, to ja tego nie rozumiem.

 Są zresztą też inne rzeczy, których nie rozumiem. Legia zdobyła puchar, nie? A potem się dowiaduję, pisały o tym gazety, że tuż po tym, gdy piłkarze dostali ten puchar, to jeden z nich przekazał go "Staruchowi". Ja rozumiem, jest euforia, radość, ale jeżeli widzę tego gościa, który uderzył wcześniej jednego z moich, to mu pucharu nie daję. No nie!

 Do dziś nie wiem, jak to się zdarzyło. Pytałem chłopaków z Legii i żaden się nie przyznaje. A przecież to jest gest, który uderza w nas, piłkarzy. Bo to znaczy, że my, piłkarze, nie mamy dla siebie za grosz szacunku i że można nami pomiatać. #
Ze strony:
http://tiny.pl/hfl79

--
stevep

Stadionowi terroryści IV.

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona