Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Stenogramy pogrążają Sikorskiego

Stenogramy pogrążają Sikorskiego

Data: 2012-04-02 12:01:16
Autor: Marek
Stenogramy pogrążają Sikorskiego
On Apr 2, 6:32 pm, u2 <u...@o2.pl> wrote:
... klamac to trzeba umiec, tylko debil (lub agenciak) moglby po kilku
minutach stwierdzic, ze wszyscy zgineli :

http://niezalezna.pl/26177-stenogramy-pograzaja-sikorskiego

Radosław Sikorski i polscy dyplomaci, którzy znajdowali się w Smoleńsku,
odegrali kluczową rolę w dezinformacji prowadzonej wokół katastrofy od
dnia tragedii aż do dziś. Skąd wiedzieli kilka minut po katastrofie, że
samolot "zahaczył o drzewa" i że wszyscy zginęli, skoro w Smoleńsku była
gęsta mgła, a na miejscu nie było nikogo, kto by mógł stwierdzić liczbę
ofiar?

Natychmiast po katastrofie polscy dyplomaci (szef konsulatu i attaché)
przekazali ze Smoleńska do swojego Centrum Operacyjnego w Warszawie, że
z wieży kontrolnej otrzymali informację, iż prawdopodobnie samolot
zaczepił o drzewa przy lądowaniu i spadł. Nie było wówczas żadnych
przesłanek, aby tak twierdzić. O jakichkolwiek drzewach nie mogła
wiedzieć wieża w Smoleńsku, która straciła samolot z radarów kilkanaście
sekund przed katastrofą.

W gęstej mgle

Z ujawnionych zapisów rozmów telefonicznych wynika niezbicie, że
rozmawiający wiedzieli, iż katastrofa miała miejsce przed 8.50. Jest to
tym dziwniejsze, że przez kilkanaście następnych dni władze polskie
podawały jako czas katastrofy 8.56. Jeszcze tydzień po tragedii o 8.56
odbywały się w Polsce minuty ciszy dla uczczenia ofiar katastrofy.
Dopiero 28 kwietnia 2010 r. premier Tusk przyznał, że do tragedii doszło
o 8.41. MSZ ani nikt inny z polskich władz nie zareagował na
wcześniejsze dezinformacje.

Nawet jeśli stojący 150 m od szczątków samolotu w gęstej mgle ambasador
Jerzy Bahr nie widział znaków życia na miejscu katastrofy, to nie
dowodzi, że wszyscy pasażerowie zginęli. Ambasador nie mógł być pewny,
że z miejsca katastrofy nie wywieziono wcześniej rannych. Telewizje
całego świata podawały zdementowaną później informację o wyjeździe z
miejsca katastrofy karetek niedługo po katastrofie. Szczątki wraku
rozrzucone były na przestrzeni setek metrów kwadratowych, więc Jerzy
Bahr nie mógł widzieć wszystkiego.

Ustalił w mgnieniu oka

Zaraz po katastrofie Sikorski telefonował do brata prezydenta i do
marszałka Sejmu, informując ich o śmierci Lecha Kaczyńskiego. Takich
informacji nie przekazuje się, nie mając absolutnej pewności, nie widząc
ciała prezydenta, nie mając poświadczenia lekarza. A było to w czasie,
kiedy w mediach krążyła informacja, jakoby trzy osoby przeżyły
katastrofę. Ciało prezydenta zidentyfikowano dopiero kilka godzin później.

Ponadto minister Sikorski na podstawie strzępków informacji sam
wykoncypował teorię o błędzie pilotów, którą w następnych dniach,
tygodniach i miesiącach wielokrotnie powtarzał. Nie mając żadnego
doświadczenia w badaniu katastrof lotniczych, szef polskiej dyplomacji
stwierdził od razu, że ta w Smoleńsku była wynikiem błędu pilota. Ta
właśnie linia rozumowania była w pełnej zgodzie z późniejszym
stanowiskiem rosyjskich służb w tej sprawie.

Polski ambasador w Rosji przekazywał do Warszawy informacje
nieprawdziwe. Stwierdza np. że strażacy "ugasili pożar, który był w
przedniej części". Na miejscu katastrofy nie było żadnego pożaru, lecz
tylko drobne ogniska ognia, a przednia część samolotu została podczas
katastrofy doszczętnie zniszczona. Ambasador stwierdza, że miejsce
katastrofy "otoczone jest przez straż pożarną". To absurdalna
informacja, bo miejsce katastrofy otoczone było przez funkcjonariuszy
rosyjskich służb i wojska. W stenogramie opublikowanym na stronie
polskiego MSZ-etu pada z ust urzędnika w Centrum Operacyjnym w kierunku
Jerzego Bahra pytanie, czy widział katastrofę, ambasador stwierdza, że
"myśmy słyszeli tylko, jak (samolot) przelatywał nad lotniskiem nisko,
potem wszystkie samochody zaczęły jechać w tamtym kierunku". W
rzeczywistości samolot w ogóle nie przelatywał nisko nad lotniskiem, bo
było to pierwsze podejście i tupolew nadlatywał na lotnisko od wschodu.
Nigdy do niego nie doleciał. Albo ambasador się przesłyszał, albo nad
lotniskiem była jeszcze druga maszyna, która w tym samym czasie nisko
nad nim przelatywała.

Bez akcji ratunkowej

Nie było jakiejkolwiek akcji ratowniczej. W ujawnionych rozmowach jest
tylko mowa o katastrofie i braku znaków życia. Nie ma ani słowa o
jakichkolwiek działaniach rosyjskich służb medycznych. Nie ma żadnego
pytania o to, czy istnieje potrzeba wysłania wsparcia polskich lekarzy i
specjalistów od akcji ratunkowej.

W ogóle nie wspomina się w tej korespondencji o zabezpieczeniu własności
i tajemnic państwa polskiego. W dniu katastrofy nie było wątpliwości, że
katastrofie uległ samolot państwowy. Z punktu widzenia prawa oraz
porozumień między Polską a Rosją badanie tej katastrofy (a więc i
zabezpieczenie jej miejsca) powinno być prowadzone wspólnie przez Polskę
i Rosję. Polscy przedstawiciele powinni być natychmiast dopuszczeni na
miejsce katastrofy, choćby w celu zidentyfikowania najwyższych
przedstawicieli władz polskich, w tym prezydenta i dowódców wojskowych.
Już te pierwsze ujawnione rozmowy pokazują, że polskie władze i
dyplomaci faktycznie pozostawili całkowicie sprawę w ręce służb
rosyjskich. Formalnie oddano śledztwo Rosjanom dopiero kilka dni później
przez zgodę na badanie tragedii na bazie konwencji, która dotyczy
wyłącznie samolotów cywilnych.

W ciągu pół godziny po katastrofie Radosław Sikorski nie rozmawiał ze
swoim ambasadorem, który był tuż przy wraku. W trakcie rozmowy urzędnik
Centrum Operacyjnego pyta o to Bahra i ten odpowiada, że nie rozmawiał
jeszcze z ministrem. Połączenie następuje dopiero ok. 9.10, czyli pół
godziny po tym, jak samolot zniknął z radarów.

Cały tekst ukazał się w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie"

"Pograzyc" - to mozna szampana w lodzie.
Pan Sikorski jest niezatapialny !!!

Stenogramy pogrążają Sikorskiego

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona