Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Stocznia Gdańska - pierwsza linia frontu.

Stocznia Gdańska - pierwsza linia frontu.

Data: 2009-05-13 08:17:26
Autor: antyanatinae
Stocznia Gdańska - pierwsza linia frontu.
Kiedyś nosili nas na rękach i obsypywali kwiatami. Teraz, jak idzie demonstracja stoczniowa, to ludzie krzyczą: nieroby - mówi Jerzy Borowczak*, b. szef stoczniowej "S".

Maciej Sandecki: To pan zrobił Karola Guzikiewicza wiceprzewodniczącym "Solidarności" w Stoczni Gdańskiej. Jak do tego doszło?

Jerzy Borowczak: Na początku 1988 r. Lech Wałęsa, szef "S", wezwał mnie i Jacka Merkla, który był wtedy jego prawą ręką. Powiedział, że trzeba coś zrobić w Stoczni, bo tam panuje marazm. Spółdzielnia prac wysokościowych Świetlik, w której pracowałem [prowadzona przez Macieja Płażyńskiego, wówczas działacza RMP i NZS; pracował tam też Tusk], robiła wtedy jakieś zlecenie na terenie Stoczni.

Miałem legitymację umożliwiającą poruszanie się po całej Stoczni, więc chodziłem na wszystkie wydziały i namawiałem ludzi, żeby zawiązać legalne struktury "S". Było mi ciężko namówić wymagane 15 osób. Ludzie się bali. W końcu po kilku tygodniach się udało. Opracowaliśmy statut i Jacek Taylor, nasz adwokat, poszedł go zanieść do sądu. Choć z góry było wiadomo, że nas nie zarejestrują, to do czasu decyzji sądu mogliśmy legalnie działać. No i tak rozpoczęliśmy słynny strajk majowy. Wtedy to była odwaga, niewiele osób nas poparło i musieliśmy zakończyć strajk.

Ścieżka została jednak przetarta. Powołaliśmy struktury. W św. Brygidzie u księdza Henryka Jankowskiego mieliśmy sztab. Robiliśmy zebrania i w sierpniu 1988 r. zorganizowaliśmy strajk. To była bułka z masłem, bo komuniści myśleli już o Okrągłym Stole. Każdy wtedy mógł wejść do Stoczni na strajk, a esbecja sobie odpuściła.

Guzikiewicz był wtedy aktywny?

- Na majowym strajku go nie widziałem. Włączył się dopiero w sierpniu. Roman Gałęzewski [dziś przewodniczący "S" w Stoczni] za to bardzo się w majowy strajk angażował, potem w sierpniowy też. Zresztą w sierpniu to wszyscy byli aktywni, bo to już była zabawa. Karol był młody, głośny, a do tego kawaler. Miał więc dużo czasu, mógł się poświęcić pracy w związku. Potrzebowałem kogoś takiego. Gdy rok później zalegalizowano "S", a mnie wybrano na przewodniczącego komisji zakładowej w Stoczni, zaproponowałem go na mojego zastępcę.

Dostał związkowy etat. Miał się zajmować promocją związku w zakładzie. Był więc odpowiedzialny za związkową gazetkę, potem, jak założyliśmy na Stoczni bar, to zajmował się zaopatrzeniem. A później prowadził w zakładzie wypożyczalnię kaset wideo.

Co?

- No, kasety wideo z filmami. Bardzo dobrze się w tym sprawdzał. Zrobił sobie nawet zeszyt z krótkimi opisami wszystkich filmów. Stoczniowcy przychodzili, a on wyciągał zeszyt i tłumaczył: "Rambo" - film o weteranie wojny w Wietnamie itp.

Pan był szefem, a Roman Gałęzewski i Karol Guzikiewicz pana zastępcami. Kłóciliście się?

- Z Karolem często. Miał parcie na szkło. Jest wygadany i chciał się w imieniu związku wypowiadać do prasy, telewizji. Nieraz musiałem go sprowadzać do pionu, tłumaczyć, że to nie jego rola. Pamiętam, jak kiedyś się pokłóciliśmy o gazetkę zakładową. Zamieścił w niej niepochlebny tekst o jednym z kierowników Stoczni, że to złodziej, a to była zupełna nieprawda. Kazałem mu zniszczyć cały nakład - pięć tysięcy sztuk. Był bardzo niezadowolony. Zarzucał mi, że zmarnowaliśmy związkowe pieniądze. Generalnie był jednak bardzo przydatny, jak trzeba było zrobić wiec, demonstrację, to potrafił szybko zebrać ludzi, załatwić autokar.

A Gałęzewski?

- To przeciwieństwo Karola. Spokojny, wyważony. Był moim zastępcą od spraw ekonomicznych. Nigdy nie było między nami żadnych różnic. Dopiero ostatnio stał się jakiś nerwowy, chyba nie wytrzymuje tego napięcia.

Kiedy Guzikiewicz z Gałęzewskim związali się z braćmi Kaczyńskimi?

- Myślę, że jak Kaczyńscy przyjechali w 1988 r. na strajk, to już coś między nimi zaiskrzyło. Tę nić sympatii widziałem od dawna. Przed wyborami w 2005 r. Guzikiewicz z Gałęzewskim głośno mówili, że popierają PiS. Jeździli do Kaczyńskich, zabiegali, żeby odłączyć Stocznię Gdańską od Stoczni Gdynia. Oni popierali Kaczyńskich, a Kaczyńscy ich.

Mówiliśmy otwarcie o swoich sympatiach politycznych, ale nie było między nami żadnej wrogości. Miała być przecież koalicja PO-PiS. A potem był dziadek Tuska, Kaczyński powiedział, że my staliśmy tam, gdzie ZOMO, i zaczęła się wojna.

Jak ja byłem przewodniczącym komisji zakładowej, to nigdy nie zapraszałem polityków na wiece związkowe. Owszem, przyjeżdżało do nas wielu polityków przez te lata, ale na rozmowy, negocjacje. Jedyną osobą, do której się zwracaliśmy, był Wałęsa. Za Gałęzewskiego i Guzikiewicza obecność polityków PiS na manifestacjach związku stała się normą. Teraz do nich ze wszystkim chodzą.

Dlaczego PiS ma na nich taki wpływ?

- Dowartościowali ich. Prezydent Lech Kaczyński przyjechał i wręczył kilku z nich medale. Komuś PiS załatwił pracę to tu, to tam. To wystarczyło.

Za udział w demonstracjach dostają pieniądze ze związkowej kasy.

- Wszystkie związki płacą za udział w wiecach. Inaczej nikt by w nich nie brał udziału! Jak byłem przewodniczącym, to też ludziom wynagradzałem udział w demonstracjach. Może nie pieniędzmi, ale jakimiś dodatkami, darmowymi biletami na różne imprezy itp.

Czyli demonstrują dla pieniędzy?

- To nie tak. Trzeba zrozumieć, że związkowcy w takim dużym zakładzie jak Stocznia są poddani niesłychanej presji. Kogoś zwolnią, pensje się spóźnią i już pracownicy idą do "S" i krzyczą: zróbcie coś! Dziesiątki razy to słyszałem: nic nie robicie, jesteście d..., a nie związkowcy! Trzeba ruszyć w miasto, jechać do Warszawy!

To ogromna presja, a związkowcy są właśnie po to, żeby zaspokoić to ciśnienie. Nie mogą odpowiedzieć ludziom: nie będziemy robić demonstracji, to bez sensu, poczekajmy. Jak na zebraniu związkowym przegłosują, że będą protestować, to wszyscy muszą się podporządkować.

Zdaję sobie sprawę, że słowa Wałęsy w obronie Stoczni wygłoszone na kongresie Europejskiej Partii Ludowej, skierowane do najważniejszych europejskich polityków, zrobiły dużo więcej dobrego dla zakładu niż protest związkowców pod Pałacem Kultury. Ale oni tak mówić nie mogą. Muszą protestować.

Pan wie, o co chodzi w tym proteście? Przecież Stocznia jest dziś prywatną spółką.

- Nieszczęściem tego zakładu jest to, że tu zawsze na pierwszym miejscu była polityka, a dopiero potem ekonomia. Obecnej sytuacji Stoczni winne są wszystkie rządy po 1989 r. Tu nie było spokoju. Tu cały czas odbywał się przemarsz wojsk. Wszyscy chcieli Stoczni, kolebce "S", pomagać - Zygmunt Solorz, ojciec Rydzyk, Wałęsa, Krzaklewski, SLD, PiS, PO. Tak naprawdę to pomógł tylko Solorz, bo sfinansował budowę kilku statków i uratował miejsca pracy.

Wiem, że wszyscy mieli na pewno dobre intencje, ale to jakoś nie pomagało, tylko szkodziło. Nie ma drugiego takiego zakładu w Polsce, może i na świecie z taką historią. Dlatego ciągle tu jest napięcie, pierwsza linia frontu.

Widzę, że przez tę ciągłą walkę o Stocznię, o kolebkę, to ludzie mają już nas dosyć. Kiedyś nosili na nas rękach i obsypywali kwiatami. Teraz, jak idzie demonstracja stoczniowa, to ludzie krzyczą za nami "nieroby". Jakby Stocznia teraz stanęła jak w 1980, to pewnie nikt by nam suchej bułki nie przyniósł. Jak ja zazdroszczę kolegom z pobliskiej Stoczni Remontowej! Nikt ich nie uważał za "kolebkę" i od lat mają spokój. Są świetnie prosperującym prywatnym zakładem.

*Jerzy Borowczak - stoczniowiec, w 1980 r. razem z Bogdanem Borusewiczem, Ludwikiem Prądzyńskim i Bogdanem Felskim zainicjował historyczny strajk w Stoczni Gdańskiej im. Lenina. W 1981 r. internowany i wyrzucony z pracy. W 1989 r. wrócił do Stoczni, został szefem komisji zakładowej "S". W 2000 r. został posłem z AWS. Od 2002 r. jest dyrektorem Fundacji Centrum Solidarności, a od 2006 gdańskim radnym PO.


http://wyborcza.pl/1,88975,6595032,Stocznia_Gdanska___pierwsza_linia_frontu.html?as=1&ias=2&startsz=x


Przemek

--
"Komitet Wyborczy Prawa i Sprawiedliwości informuje, że w swoim materiale wyborczym w postaci spotu telewizyjnego pt. +Kolesie+ podał nieprawdziwe informacje, że rząd PO załatwił firmie senatora Tomasza Misiaka kontrakt na 48 mln zł, a firmie ministra Aleksandra Grada na kwotę 50 mln zł i przeprasza Platformę Obywatelską za wprowadzenie wyborców w błąd".

http://szymon.plejada.pl/25,7679,1,odc8_-_seria_viii,1,wideo.html

http://pepepe.pl

Data: 2009-05-13 08:18:42
Autor: antyanatinae
Stocznia Gdańska - pierwsza linia frontu.
http://wyborcza.pl/1,88975,6595032,Stocznia_Gdanska___pierwsza_linia_frontu.html?as=1&ias=2&startsz=x


P.

--
"Komitet Wyborczy Prawa i Sprawiedliwości informuje, że w swoim materiale wyborczym w postaci spotu telewizyjnego pt. +Kolesie+ podał nieprawdziwe informacje, że rząd PO załatwił firmie senatora Tomasza Misiaka kontrakt na 48 mln zł, a firmie ministra Aleksandra Grada na kwotę 50 mln zł i przeprasza Platformę Obywatelską za wprowadzenie wyborców w błąd".

http://szymon.plejada.pl/25,7679,1,odc8_-_seria_viii,1,wideo.html

http://pepepe.pl

Data: 2009-05-13 19:46:39
Autor:
Stocznia Gdańska - pierwsza linia frontu.
On Wed, 13 May 2009 08:17:26 +0200, "antyanatinae" <adres@email.pl>
wrote:

Kiedyś nosili nas na rękach i obsypywali kwiatami. Teraz, jak idzie demonstracja stoczniowa, to ludzie krzyczą: nieroby - mówi Jerzy Borowczak*, b. szef stoczniowej "S". [...]

 "rewolucja pozera swoje dzieci..."



--

HeSk

Wlacz swiatla, wylacz myslenie! Stan dróg poprawi sie sam !
http://miniurl.pl/glosludu
http://miniurl.pl/glosludu2

Stocznia Gdańska - pierwsza linia frontu.

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona