Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Stoczniowcy z "Delegatem" i "Libellą"?

Stoczniowcy z "Delegatem" i "Libellą"?

Data: 2009-05-19 05:58:32
Autor: cirrus
Stoczniowcy z "Delegatem" i "Libellą"?
# Kapelan Solidarności wpadł w sidła, które zastawiał na bezpiekę - z prof. Janem Żarynem, historykiem, doradcą prezesa IPN, rozmawia Anna Gwozdowska.
Według Grzegorza Majchrzaka ks. Jankowski był jednak kontaktem operacyjnym bezpieki o pseudonimach Delegat i Libella.
Rzeczywiście nie ma już wątpliwości, że ks. Jankowski miał kontakty z SB. Bezpieka wykorzystywała je do rozpracowywania Solidarności i ewentualnego pogłębiania konfliktu między tzw. gwiazdozbiorem a Lechem Wałęsą, szczególnie w okresie poprzedzającym ogólnopolski zjazd "S" w Oliwie.

Jaką grę prowadził więc ks. Jankowski?
Mógł przypuszczać, i miał ku temu pewne podstawy, że z punktu widzenia Kościoła i prymasa Stefana Wyszyńskiego w Solidarności, szczególnie wśród doradców Lecha Wałęsy, działali ludzie, którzy dla Kościoła nie byli w pełni wiarygodni. Chodziło o działaczy KOR-u z przeszłością antykatolicką. Z kolei wiarygodni doradcy, jak np. delegat prymasa Romuald Kukołowicz, byli odsuwani i marginalizowani. wkierownictwie "S". Dlatego mógł dojść do wniosku, że należy poprzez bezpiekę szukać wspólnej płaszczyzny porozumienia z władzą . Polegałaby na odciągnięciu od Wałęsy ludzi, którzy z punktu widzenia Kościoła mogli Solidarności na dłuższą metę zaszkodzić, zbytnio ją radykalizując.

Czy ksiądz Jankowski mógł nie wiedzieć, że jest cennym źródłem informacji dla bezpieki?
Esbecy potrafili z pewnością tak dezinformować swoich rozmówców, aby ci wierzyli, że bezpieka szuka porozumienia z Kościołem i "zdrowym" rdzeniem Solidarności. Umieli tak pokierować rozmową, żeby przekonać rozmówców, że mają wspólny cel. Sugerowali, że dla dobra Polski byłoby lepiej, aby odsunąć ekstremistów, takich jak np. Jacek Kuroń, od Wałęsy. Mówili, że układu jałtańskiego nie da się zmienić, dlatego za wszelką cenę nie wolno dopuścić do interwencji sowieckiej. Oczywiście takie rozmowy trwały miesiącami.

Trudno uwierzyć, że ks. Jankowski nie przejrzał tej intrygi.
Nie mógł nie wiedzieć, że to, co przekazuje, dociera do służb, które robią z tego jakiś użytek. Pozostaje tylko pytanie, czy uważał siebie za podmiot tej gry informacją. Czy w końcu zdał sobie sprawę, że esbeków nie interesowała jego myśl polityczna, jego dążenie do kompromisu. Takie rozmowy, to mógł prowadzić Jaruzelski z prymasem., ale nie on. Oni potrzebowali tylko konkretnych informacji dotyczących np. napięć w łonie Solidarności. Chcieli wiedzieć, czy Lech Wałęsa w pewnym momencie popiera Bożenę Rybicką, a nie popiera Jacka Kuronia. Z kolei, jak sądzę, z punktu widzenia księdza przekazywanie takich informacji nie było celem spotkań. Jemu chodziło o doszukiwanie się jakiejś płaszczyzny porozumienia z bezpieką, np. żeby uniknąć konieczności wprowadzenia stanu wojennego. Groziła też stale interwencja sowiecka. #
Ze strony:
http://tnij.org/de89

--
stevep

Data: 2009-05-19 14:08:06
Autor: CYC
Stoczniowcy z "Delegatem" i "Libellą"?

Użytkownik "cirrus" <cirrus@tinvalid.kdami.net> napisał w wiadomości news:gut8c7$k18$1news.vectranet.pl...
# Kapelan Solidarności wpadł w sidła, które zastawiał na bezpiekę - z prof. Janem Żarynem, historykiem, doradcą prezesa IPN, rozmawia Anna Gwozdowska.
Według Grzegorza Majchrzaka ks. Jankowski był jednak kontaktem operacyjnym bezpieki o pseudonimach Delegat i Libella.
Rzeczywiście nie ma już wątpliwości, że ks. Jankowski miał kontakty z SB. Bezpieka wykorzystywała je do rozpracowywania Solidarności i ewentualnego pogłębiania konfliktu między tzw. gwiazdozbiorem a Lechem Wałęsą, szczególnie w okresie poprzedzającym ogólnopolski zjazd "S" w Oliwie.

Jaką grę prowadził więc ks. Jankowski?
Mógł przypuszczać, i miał ku temu pewne podstawy, że z punktu widzenia Kościoła i prymasa Stefana Wyszyńskiego w Solidarności, szczególnie wśród doradców Lecha Wałęsy, działali ludzie, którzy dla Kościoła nie byli w pełni wiarygodni. Chodziło o działaczy KOR-u z przeszłością antykatolicką. Z kolei wiarygodni doradcy, jak np. delegat prymasa Romuald Kukołowicz, byli odsuwani i marginalizowani. wkierownictwie "S". Dlatego mógł dojść do wniosku, że należy poprzez bezpiekę szukać wspólnej płaszczyzny porozumienia z władzą . Polegałaby na odciągnięciu od Wałęsy ludzi, którzy z punktu widzenia Kościoła mogli Solidarności na dłuższą metę zaszkodzić, zbytnio ją radykalizując.

Czy ksiądz Jankowski mógł nie wiedzieć, że jest cennym źródłem informacji dla bezpieki?
Esbecy potrafili z pewnością tak dezinformować swoich rozmówców, aby ci wierzyli, że bezpieka szuka porozumienia z Kościołem i "zdrowym" rdzeniem Solidarności. Umieli tak pokierować rozmową, żeby przekonać rozmówców, że mają wspólny cel. Sugerowali, że dla dobra Polski byłoby lepiej, aby odsunąć ekstremistów, takich jak np. Jacek Kuroń, od Wałęsy. Mówili, że układu jałtańskiego nie da się zmienić, dlatego za wszelką cenę nie wolno dopuścić do interwencji sowieckiej. Oczywiście takie rozmowy trwały miesiącami.

Trudno uwierzyć, że ks. Jankowski nie przejrzał tej intrygi.
Nie mógł nie wiedzieć, że to, co przekazuje, dociera do służb, które robią z tego jakiś użytek. Pozostaje tylko pytanie, czy uważał siebie za podmiot tej gry informacją. Czy w końcu zdał sobie sprawę, że esbeków nie interesowała jego myśl polityczna, jego dążenie do kompromisu. Takie rozmowy, to mógł prowadzić Jaruzelski z prymasem., ale nie on. Oni potrzebowali tylko konkretnych informacji dotyczących np. napięć w łonie Solidarności. Chcieli wiedzieć, czy Lech Wałęsa w pewnym momencie popiera Bożenę Rybicką, a nie popiera Jacka Kuronia. Z kolei, jak sądzę, z punktu widzenia księdza przekazywanie takich informacji nie było celem spotkań. Jemu chodziło o doszukiwanie się jakiejś płaszczyzny porozumienia z bezpieką, np. żeby uniknąć konieczności wprowadzenia stanu wojennego. Groziła też stale interwencja sowiecka. #
Ze strony:
http://tnij.org/de89

-- stevep

Nie od wczoraj wiadomo , ze to "delegat " , nie od wczoraj wiadomo w jaki sposob dorobil sie majatku o jakim kazden inny obywatel mogl tylko marzyc . Delegat wpisuje sie dosonale w caly system wspolpracy duzej czesci ksiezy w tym bisupow z bezpieka i tylko dlatego mogl on i jemu podobni czuc sie tak bezkarnie jak sie czuli !.
Nie to jest jednak istotne bo prawda o ludziach kosciola znana jest wiekszosci normalnym , dla mnie istotne jest w tym wszystki  to ze takie cos mialo dowage i tyle bezczelnosci w sobie , ze odwazyl sie usiasc wsrod ludzi , ktorych zdradzal , ktorymi tak naprawde gardzil i ktorych najwyczajniej w swiecie okradl i to nie tylko z wiary w uczciwosc ale rowniez w sensie doslownym .
Dziwic sie tez nalezy solidarnosciowcom , ze zaprosili to indywiduum do tego aby ich w jakims stopniu firmowal . To calkiem juz zdyskrymin owalo tern zwiazek i to nie tylko w stoczni .

cyc

Data: 2009-05-19 14:39:27
Autor: cirrus
Stoczniowcy z "Delegatem" i "Libellą"?
Użytkownik "CYC" <ja@ja.pl> napisał w wiadomości news:guu7g1$oe1$1news.onet.pl...
Użytkownik "cirrus" <cirrus@tinvalid.kdami.net> napisał w wiadomości news:gut8c7$k18$1news.vectranet.pl...
# Kapelan Solidarności wpadł w sidła, które zastawiał na bezpiekę - z
prof.  Janem Żarynem, historykiem, doradcą prezesa IPN, rozmawia Anna
Gwozdowska. Według Grzegorza Majchrzaka ks. Jankowski był jednak
kontaktem operacyjnym  bezpieki o pseudonimach Delegat i Libella.
Rzeczywiście nie ma już wątpliwości, że ks. Jankowski miał kontakty z
SB.  Bezpieka wykorzystywała je do rozpracowywania Solidarności i
ewentualnego  pogłębiania konfliktu między tzw. gwiazdozbiorem a
Lechem Wałęsą,  szczególnie w okresie poprzedzającym ogólnopolski
zjazd "S" w Oliwie. Jaką grę prowadził więc ks. Jankowski?
Mógł przypuszczać, i miał ku temu pewne podstawy, że z punktu widzenia Kościoła i prymasa Stefana Wyszyńskiego w Solidarności, szczególnie
wśród  doradców Lecha Wałęsy, działali ludzie, którzy dla Kościoła nie
byli w  pełni wiarygodni. Chodziło o działaczy KOR-u z przeszłością
antykatolicką.  Z kolei wiarygodni doradcy, jak np. delegat prymasa
Romuald Kukołowicz,  byli odsuwani i marginalizowani. wkierownictwie
"S". Dlatego mógł dojść do  wniosku, że należy poprzez bezpiekę szukać
wspólnej płaszczyzny  porozumienia z władzą . Polegałaby na
odciągnięciu od Wałęsy ludzi, którzy  z punktu widzenia Kościoła mogli
Solidarności na dłuższą metę zaszkodzić,  zbytnio ją radykalizując.
Czy ksiądz Jankowski mógł nie wiedzieć, że jest cennym źródłem
informacji  dla bezpieki?
Esbecy potrafili z pewnością tak dezinformować swoich rozmówców, aby ci wierzyli, że bezpieka szuka porozumienia z Kościołem i "zdrowym"
rdzeniem  Solidarności. Umieli tak pokierować rozmową, żeby przekonać
rozmówców, że  mają wspólny cel. Sugerowali, że dla dobra Polski
byłoby lepiej, aby  odsunąć ekstremistów, takich jak np. Jacek Kuroń,
od Wałęsy. Mówili, że  układu jałtańskiego nie da się zmienić, dlatego
za wszelką cenę nie wolno  dopuścić do interwencji sowieckiej.
Oczywiście takie rozmowy trwały  miesiącami.
Trudno uwierzyć, że ks. Jankowski nie przejrzał tej intrygi.
Nie mógł nie wiedzieć, że to, co przekazuje, dociera do służb, które
robią  z tego jakiś użytek. Pozostaje tylko pytanie, czy uważał siebie
za podmiot  tej gry informacją. Czy w końcu zdał sobie sprawę, że
esbeków nie  interesowała jego myśl polityczna, jego dążenie do
kompromisu. Takie  rozmowy, to mógł prowadzić Jaruzelski z prymasem.,
ale nie on. Oni  potrzebowali tylko konkretnych informacji dotyczących
np. napięć w łonie  Solidarności. Chcieli wiedzieć, czy Lech Wałęsa w
pewnym momencie popiera  Bożenę Rybicką, a nie popiera Jacka Kuronia.
Z kolei, jak sądzę, z punktu  widzenia księdza przekazywanie takich
informacji nie było celem spotkań.  Jemu chodziło o doszukiwanie się
jakiejś płaszczyzny porozumienia z  bezpieką, np. żeby uniknąć
konieczności wprowadzenia stanu wojennego.  Groziła też stale
interwencja sowiecka. # Ze strony:
http://tnij.org/de89
-- stevep
Nie od wczoraj wiadomo , ze to "delegat " , nie od wczoraj wiadomo w jaki sposob dorobil sie majatku o jakim kazden inny obywatel mogl tylko
marzyc .  Delegat wpisuje sie dosonale w caly system wspolpracy duzej
czesci ksiezy w  tym bisupow z bezpieka i tylko dlatego mogl on i jemu
podobni czuc sie tak  bezkarnie jak sie czuli !.
Nie to jest jednak istotne bo prawda o ludziach kosciola znana jest wiekszosci normalnym , dla mnie istotne jest w tym wszystki  to ze takie
cos  mialo dowage i tyle bezczelnosci w sobie , ze odwazyl sie usiasc
wsrod ludzi  , ktorych zdradzal , ktorymi tak naprawde gardzil i ktorych
najwyczajniej w  swiecie okradl i to nie tylko z wiary w uczciwosc ale
rowniez w sensie  doslownym .
Dziwic sie tez nalezy solidarnosciowcom , ze zaprosili to indywiduum do
tego  aby ich w jakims stopniu firmowal . To calkiem juz zdyskrymin
owalo tern  zwiazek i to nie tylko w stoczni .
cyc

A mnie akurat nie chodzi o tego starego człowieka, tylko o zakłamanie tzw stoczniowców, dla których Wałęsa to Bolek, a Jankowski to nie Delegat i Libella.

--
stevep

Data: 2009-05-19 15:22:08
Autor: CYC
Stoczniowcy z "Delegatem" i "Libellą"?

Użytkownik "cirrus" <cirrus@tinvalid.kdami.net> napisał w wiadomości news:guu6su$gv3$1news.vectranet.pl...
Użytkownik "CYC" <ja@ja.pl> napisał w wiadomości news:guu7g1$oe1$1news.onet.pl...
Użytkownik "cirrus" <cirrus@tinvalid.kdami.net> napisał w wiadomości news:gut8c7$k18$1news.vectranet.pl...
# Kapelan Solidarności wpadł w sidła, które zastawiał na bezpiekę - z
prof.  Janem Żarynem, historykiem, doradcą prezesa IPN, rozmawia Anna
Gwozdowska. Według Grzegorza Majchrzaka ks. Jankowski był jednak
kontaktem operacyjnym  bezpieki o pseudonimach Delegat i Libella.
Rzeczywiście nie ma już wątpliwości, że ks. Jankowski miał kontakty z
SB.  Bezpieka wykorzystywała je do rozpracowywania Solidarności i
ewentualnego  pogłębiania konfliktu między tzw. gwiazdozbiorem a
Lechem Wałęsą,  szczególnie w okresie poprzedzającym ogólnopolski
zjazd "S" w Oliwie. Jaką grę prowadził więc ks. Jankowski?
Mógł przypuszczać, i miał ku temu pewne podstawy, że z punktu widzenia Kościoła i prymasa Stefana Wyszyńskiego w Solidarności, szczególnie
wśród  doradców Lecha Wałęsy, działali ludzie, którzy dla Kościoła nie
byli w  pełni wiarygodni. Chodziło o działaczy KOR-u z przeszłością
antykatolicką.  Z kolei wiarygodni doradcy, jak np. delegat prymasa
Romuald Kukołowicz,  byli odsuwani i marginalizowani. wkierownictwie
"S". Dlatego mógł dojść do  wniosku, że należy poprzez bezpiekę szukać
wspólnej płaszczyzny  porozumienia z władzą . Polegałaby na
odciągnięciu od Wałęsy ludzi, którzy  z punktu widzenia Kościoła mogli
Solidarności na dłuższą metę zaszkodzić,  zbytnio ją radykalizując.
Czy ksiądz Jankowski mógł nie wiedzieć, że jest cennym źródłem
informacji  dla bezpieki?
Esbecy potrafili z pewnością tak dezinformować swoich rozmówców, aby ci wierzyli, że bezpieka szuka porozumienia z Kościołem i "zdrowym"
rdzeniem  Solidarności. Umieli tak pokierować rozmową, żeby przekonać
rozmówców, że  mają wspólny cel. Sugerowali, że dla dobra Polski
byłoby lepiej, aby  odsunąć ekstremistów, takich jak np. Jacek Kuroń,
od Wałęsy. Mówili, że  układu jałtańskiego nie da się zmienić, dlatego
za wszelką cenę nie wolno  dopuścić do interwencji sowieckiej.
Oczywiście takie rozmowy trwały  miesiącami.
Trudno uwierzyć, że ks. Jankowski nie przejrzał tej intrygi.
Nie mógł nie wiedzieć, że to, co przekazuje, dociera do służb, które
robią  z tego jakiś użytek. Pozostaje tylko pytanie, czy uważał siebie
za podmiot  tej gry informacją. Czy w końcu zdał sobie sprawę, że
esbeków nie  interesowała jego myśl polityczna, jego dążenie do
kompromisu. Takie  rozmowy, to mógł prowadzić Jaruzelski z prymasem.,
ale nie on. Oni  potrzebowali tylko konkretnych informacji dotyczących
np. napięć w łonie  Solidarności. Chcieli wiedzieć, czy Lech Wałęsa w
pewnym momencie popiera  Bożenę Rybicką, a nie popiera Jacka Kuronia.
Z kolei, jak sądzę, z punktu  widzenia księdza przekazywanie takich
informacji nie było celem spotkań.  Jemu chodziło o doszukiwanie się
jakiejś płaszczyzny porozumienia z  bezpieką, np. żeby uniknąć
konieczności wprowadzenia stanu wojennego.  Groziła też stale
interwencja sowiecka. # Ze strony:
http://tnij.org/de89
-- stevep
Nie od wczoraj wiadomo , ze to "delegat " , nie od wczoraj wiadomo w jaki sposob dorobil sie majatku o jakim kazden inny obywatel mogl tylko
marzyc .  Delegat wpisuje sie dosonale w caly system wspolpracy duzej
czesci ksiezy w  tym bisupow z bezpieka i tylko dlatego mogl on i jemu
podobni czuc sie tak  bezkarnie jak sie czuli !.
Nie to jest jednak istotne bo prawda o ludziach kosciola znana jest wiekszosci normalnym , dla mnie istotne jest w tym wszystki  to ze takie
cos  mialo dowage i tyle bezczelnosci w sobie , ze odwazyl sie usiasc
wsrod ludzi  , ktorych zdradzal , ktorymi tak naprawde gardzil i ktorych
najwyczajniej w  swiecie okradl i to nie tylko z wiary w uczciwosc ale
rowniez w sensie  doslownym .
Dziwic sie tez nalezy solidarnosciowcom , ze zaprosili to indywiduum do
tego  aby ich w jakims stopniu firmowal . To calkiem juz zdyskrymin
owalo tern  zwiazek i to nie tylko w stoczni .
cyc

A mnie akurat nie chodzi o tego starego człowieka, tylko o zakłamanie tzw stoczniowców, dla których Wałęsa to Bolek, a Jankowski to nie Delegat i Libella.

-- stevep

To jest ta sama strona tego samego medalu !.

cyc

Stoczniowcy z "Delegatem" i "Libellą"?

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona