Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Suplement do "Białej księgi"

Suplement do "Białej księgi"

Data: 2011-12-11 16:38:35
Autor: Przemysław W
Suplement do "Białej księgi"
Lekkość u Dąbrowskiego ma ciężar żeliwa
Właściwie to nie mogę wyjść ze zdumienia, że Ryszard Dąbrowski nie siedzi jeszcze w więzieniu o zaostrzonym rygorze, w sytuacji gdy prokuratura i różni heroiczni pogromcy sekt uganiają się za jakimiś kieszonkowymi bluźniercami, ktoś, kto w polskość i katolicyzm tak wali jak Dąbrowski, siedzieć dawno powinien. O ile w ogóle żyć jeszcze, zasadniczo to w imię racji stanu można by go dla przykładu publicznie obwiesić, akurat pojawił się przecież brawurowy projekt Prezesa, by przywrócić karę śmierci.

Ta powinna być stosowana, jak wiadomo, w przypadku najbardziej okrutnych zbrodni - Dąbrowski jako żywo regularnie takie zbrodnie popełnia. Nie fizycznych ludzi morduje, ale gorzej jeszcze: regularnie i brutalnie morduje masowo za pomocą swoich rysunków literalnie wszystkich przedstawicieli naszej klasy zwanej polityczną, osobliwie najchętniej z partii o profilu narodowym, choć praktycznie rzecz biorąc, prawie nikogo nie oszczędza.


Dąbrowski bowiem od 15 gdzieś lat rysuje serię komiksów "Likwidator", w której prezentuje swoje anarchistyczne, oględnie mówiąc, poglądy oraz umiłowanie przemocy w stylu buffo, urządza krwawe łaźnie, wypruwa flaki, raz morduje wymyślnie, a raz prostacko, zawsze jednak - niestety, niestety - bardzo zabawnie, znów powiem: niestety - czytanie "Likwidatora" to jest przednia rozrywka i rubaszny śmiech, to jest jakieś dziwaczne, wstydliwe katharsis. Dąbrowski ma bowiem poczucie humoru więcej niż radykalne. Lekkość tutaj ma ciężar żeliwa, trzeba tę konwencję kupić, bo na serio tego traktować się nie da. Jakby się przyjrzeć, ten nasz polski Likwidator to nie jest postać mimo wszystko piękna i szlachetna, zresztą piękny i szlachetny superbohater, osobliwie polski, byłby to jednak jakiś nudny oksymoron.

Likwidator, ten nasz, jako się rzekło, polski komiksowy superbohater, żyje gdzieś w Puszczy Białowieskiej, nosi maskę, a na masce wielki wredny uśmiech i zajmuje się prześladowaniem, praktycznie biorąc, wszystkich, którzy niszczą przyrodę, choć nie tylko naturalnie, jako obłąkany jednak anarchista i ekoterrorysta z właściwym dla lewackich rewolucjonistów zaangażowaniem strzela do każdego, kto reprezentuje sobą establishment, jak by powiedzieli autorzy niepokorni - każdego, kto reprezentuje sobą "salon". Tyle że jest to w tym przypadku salon raczej prawicowy, to jest salon w istocie swojej pisowski, radiomaryjny, choć i salon platformerski też jak najbardziej, choć Likwidator na równi z narodowcami nienawidzi komunistów, na równi z patriotami nie znosi ubeków, klinicznie nienawidzi wszystkich prócz ekologów, jak mi się zdaje. Zastanawiam się w tej chwili, kogo właściwie Likwidator na przestrzeni tych lat nie zamordował, zasadniczo chyba zamordował już prawie wszystkich, coś mi się jawi, że niektórych nawet po kilkakroć.

Zastanawiać może, skąd Dąbrowski bierze pożywkę dla tych swoich rzeźniczych, obłąkanych historii, odpowiedź jednak jest rozczarowująco banalna - z rzeczywistości ją bierze, z polskiej rzeczywistości, dodam dla zupełnego wyjaśnienia: wystarczy wszak raz dziennie włączyć sobie w telewizorze jakąś stację informacyjną i kolejny absurdalny odcinek komiksu gotowy, właściwie co tu wymyślać, nasza rzeczywistość społeczna i polityczna sama, bez dopalaczy nawet, pcha się pod kredki rysownika.

Tom najnowszy "Likwidatora", jakżeby inaczej, nosi tytuł "Prawda smoleńska", podtytuł jego brzmi "Biały komiks. (Suplement do "Białej księgi")", jakby tego było mało, na okładce mamy twarz jakiegoś Mefistofelesa realistycznie podobną do szlachetnej twarzy Antoniego Macierewicza, żeby nie było już więcej niedomówień, pod tym wszystkim slogan: "Ujawniamy całą prawdę". I owszem, cały ten odcinek "Likwidatora" opowiada wersję smoleńskiej tragedii taką, jaką sprokurować mógł jedynie ktoś, kto się nawdychał jakiejś psychodelicznej mgły, kto nieco przedawkował rozpylony w nadmiarze hel, kto przypadkiem dostał w głowę odłamkiem bomby termobarycznej, mówiąc krótko - Dąbrowski nie zna litości.

Fabuła z grubsza jest taka, że oczywiście samolot został przez Ruskich zestrzelony, dokładnie zaś rozpylili oni sztuczną mgłę i ściągnęli na ziemię tupolewa za pomocą wielkich magnesów bojowych, wszystko to oczywiście w celu "kondominizacji" Polski; swoją drogą mocno ciekawe, że nikt jeszcze nie zauważył dziwnego źródłosłowu owego sformułowania "kondominium". W katastrofie zginęli wszyscy prócz przedstawicieli obozu patriotycznego, znaczy się przeżyli obaj Kaczyńscy, jak i Macierewicz, Dorn, Kempa, Fotyga, dalej wymieniać nie będę, bo miejsca mało. W skrócie powiem, że wszyscy później, razem z Putinem i Miedwiediewem - choć oczywiście żadne prawdziwe nazwiska w komiksie nie padają, lecz realizm rysunku nie zostawia wątpliwości, w ogóle to uwielbiam adnotacje w takich wydawnictwach, że "postaci przedstawione w tym komiksie są fikcyjne i ich podobieństwo do osób realnych jest zupełnie przypadkowe" - zostaną przez Likwidatora zlikwidowani. Zarówno nasza prawica, jak i ruska lewica, z Imperatorem Władymirem na czele, a wszystko to sfilmuje dla swego lansu redaktor o nazwisku Popieprzalski, jak ktoś nie kupi owego granicznego poczucia humoru, to zrozumiem, jak ktoś się oburzy - pojmę to, ponieważ w przeciwieństwie do Dąbrowskiego jestem przepełniony empatią.

Po tej strasznej zbrodni zarówno w Moskwie, jak i Warszawie odbywają się spontaniczne protesty przeciw Likwidatorowi, na Krakowskim Przedmieściu występuje na przykład sędziwy mędrzec zwany "świątobliwym mężem z Milanówka", który recytuje swoje strofy: "Bo są dwie Polski! Ta, co poezyji mej nieustannie chce, i ta, dla której produkujemy szubienice. Chociaż byłem za młodu stalinowcem, dzisiaj jestem hipernarodowcem. Słuchajcież więc mnie...".

Jakoś dziwnie spokojny jestem, że Dąbrowskiemu nie zabraknie dalszych inspiracji, nie zdziwiłbym się, gdyby już rysował odcinek o 11 listopada w Warszawie, nie zaskoczyłoby mnie raczej, gdyby nadchodząca parada 13 grudnia w obronie zagrożonej polskiej niepodległości nie wylądowała pod jego ołówkiem, Polska dzisiejsza to jest w ogóle niekończąca się, bezgraniczna, rozdzierająca inspiracja.

Rzecz ciekawa, najbardziej wnikliwe i jadowite satyry na Polskę wraz z jej niebywałą, rozbuchaną polskością znaleźć można nie w filmach czy powieściach, lecz w komiksach, "Likwidator" nie jest wszak jedynym przykładem, mocno subtelniej niż Dąbrowski i z większą empatią nad polskością pochylają się autorzy "Jeża Jerzego". Właściwie to Polska cała jest jak komiks, z naszą komiksową polityką na czele, z naszym absolutnie i doskonale komiksowym życiem publicznym, z naszym komiksowo przerysowanym społeczeństwem, Polski nie da się za bardzo dziś nazwać wielką epicką powieścią, komiksem zaś nazwać Polskę - jak najbardziej.


Wojciech Orliński: ''Likwidator'' nie wzywa do nienawiści, a parodiuje nienawiść.







Więcej... http://wyborcza.pl/1,99494,10779233,Smolenska_groteska__czyli_Polska_jako_komiks.html#ixzz1gEyrnxow


Przemek

--

"Po raz pierwszy w demokratycznej Polsce były premier - a mieliśmy ich 14 po
1989 r. - stanął przed sądem w karnym procesie. To precedensowe zdarzenie
dotknęło Jarosława Kaczyńskiego, prezesa PiS."

Data: 2011-12-11 23:41:21
Autor: Lorn
Suplement do "Białej księgi"
Zmień nick... Kojarzy się z PiS`oiwskim debilem...

--
Immortal silence gathers illusions inside...

Data: 2011-12-12 07:39:22
Autor: Przemysław W
Suplement do "Białej księgi"

Użytkownik "Lorn" <ateagina@poczta.fm> napisał w wiadomości news:jc3bij$4th$3inews.gazeta.pl...
Zmień nick... Kojarzy się z PiS`oiwskim debilem...



Którym?


Przemek

--

"Po raz pierwszy w demokratycznej Polsce były premier - a mieliśmy ich 14 po
1989 r. - stanął przed sądem w karnym procesie. To precedensowe zdarzenie
dotknęło Jarosława Kaczyńskiego, prezesa PiS."

Suplement do "Białej księgi"

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona