Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Święta na stosie.

Święta na stosie.

Data: 2010-12-19 09:47:16
Autor: Azor jest pedałem
Święta na stosie.
Spaliliśmy świętą!", krzyczał lud zebrany w Rouen, gdy dogorywająca w płomieniach Joanna d'Arc prosiła Boga o przebaczenie jej oprawcom. Kim była jedna z najbardziej fascynujących i kontrowersyjnych zarazem postaci w historii Francji? Prześladowaną przez Kościół feministką czy ofiarą politycznego spisku? Kochającą swój kraj patriotką czy obłąkaną nacjonalistką?


Kiedy w maju tego roku jechaliśmy z fotoreporterem "GN" do Francji, by "deptać po piętach" m.in. Joannie d'Arc, nie spodziewałem się znaleźć większych rewelacji. Wszystko w jej sprawie, myślałem, zostało już przecież powiedziane, zbadane i ustalone. Mimo wszystko jednak pobyt w miejscach związanych z tą postacią (Domrémy, Orlean i Rouen), zapoznanie się z dokumentami z procesu świętej oraz rozmowy z miejscowymi znawcami tematu, rzuciły jakieś nowe światło na rolę, jaką kiedyś i dzisiaj odgrywa we Francji Joanna. Mimo że jest częścią francuskiego mitu narodowego, niewielu Francuzów potrafi jednoznacznie określić swój stosunek do tej postaci. Joanna d'Arc jest trochę "kłopotliwa" dla współczesnych, którzy nie są pewni, czy traktować ją jako świętą Kościoła katolickiego, czy raczej jako ofiarę zaślepienia niektórych jego członków i świecką patronkę laickiej Francji. Jak zwykle, najlepiej odwołać się do faktów.


Z ręki do ręki

Sprawy Joanny d'Arc nie można dobrze zrozumieć bez historycznego kontekstu i politycznych zawirowań XIV i XV wieku, a zwłaszcza konfliktu francusko-angielskiego. Późniejsza bohaterka narodowa przyszła na świat w 1412 roku, gdy napięcie między dwoma krajami trwało już od dziesięcioleci. Spór toczył się o prawo do sukcesji tronu francuskiego. W 1337 roku doprowadził on do wybuchu wojny stuletniej, w której dominowali Anglicy, prowadzący właściwie okupację sporej części Francji, praktycznie przenosząc na jej terytorium większość działań wojennych. A właściwie działań rabunkowych i wyniszczających.



Konfliktu wybuchł z nową siłą w 1415 roku, kiedy król angielski dokonał kolejnej inwazji na Francję i wygrał bitwę pod Azincourt. A zaczęło się od tego, że chrapkę na tron francuski miało kilku kandydatów. Pierwszym był syn schorowanego (ponoć obłąkanego) króla Karola VI, drugim brat króla, książę Ludwik Orleański, a trzecim kuzyn Karola VI, książę Burgundii znany jako Jan bez Trwogi. Kiedy ten ostatni zlecił zabójstwo Ludwika, konflikt był nieunikniony. To z tej bratobójczej walki skorzystali Anglicy, wkraczając do północnej Francji. W międzyczasie pierwszy pretendent do tronu, syn Karola VI, stał się Karolem VII, a zarazem delfinem (tytuł ten przysługiwał najstarszym potomkom królów). Zanim porozumiał się z Burgundią, Jan bez Trwogi też został zamordowany. Jego z kolei syn Filip Dobry zawarł sojusz z Henrykiem V, co dla wiernych Karola było jawną zdradą Francji. Natomiast traktat z Troyes z 1420 roku odsuwał Karola od władzy i przekazywał koronę francuską królowi angielskiemu.

Co więcej Henryk V poślubił córkę odsuniętego Karola, przypieczętowując tym samym swoją pozycję. Gdy zmarł przedwcześnie , następcą od razu uczyniono, przynajmniej nominalnie, jego syna. Sytuacja wydawała się właściwie wygrana przez Anglię. Burgundia zostawiła resztę Francji, Anglikom opierał się jeszcze tylko Orlean.

Kobieta dowódcą. W XV wieku?

Zatrzymuję się dłużej przy domu urodzenia Joanny w Domrémy. Jest sobota, co chwilę podjeżdżają samochody z kolejnymi turystami. To tutaj młoda dziewczyna miała usłyszeć tajemnicze głosy, które nakazały jej pomóc Karolowi VII odzyskać tron francuski. Akta toczącego się kilka lat później procesu mówią , że przesłuchiwana wielokrotnie zeznała, że były to głosy Michała Archanioła, św. Katarzyny i św. Małgorzaty. Zaczęła zabiegać u wysoko postawionych dowódców i hrabiów o wizytę na dworze francuskim w Chinon. Kiedy wreszcie udało jej się tam dotrzeć w męskim przebraniu, zaczęła namawiać Karola, by nie poddawał się i doprowadził do wyparcia Anglików. Co więcej, dziewczyna powołując się na tajemnicze głosy, przekonała Karola, by to jej powierzył dowodzenie wyprawą. Łatwo wyobrazić sobie, jak irracjonalna musiała wydać się ta propozycja ówczesnym słuchaczom. Mimo to Karol VII był ponoć pod ogromnym wrażeniem dziewczyny i jej waleczności. W każdym razie jej siła przekonywania musiała być ogromna, skoro król przystał na jej żądanie.



W tym miejscu trzeba zaznaczyć, że istnieje spór co do tego, w jakiej faktycznie roli występowała Joanna w wojnie z Anglikami. Niektórzy przypisują jej wyłącznie moralne przywództwo i zagrzewanie do walki bardziej niż rzeczywiste dowodzenie działaniami zbrojnymi. Faktem natomiast jest, że to jej determinacja doprowadziła do zdobycia Orleanu i wyparcia z niego Anglików. Udało się jej też dotrzeć z wojskami Karola VII do Reims, gdzie doszło wreszcie do koronacji (to tradycyjne miejsce koronacji monarchów francuskich). Mimo tych zwycięstw, Joanna została w końcu schwytana w Compiegne. O dziwo, zawdzięczający jej wszystko Karol nie zabiegał o jej uwolnienie. Rozpoczął się jedne z najbardziej kontrowersyjnych procesów w historii. Nie wiadomo do końca, czy bardziej polityczny, czy religijny. Choć formalnie została oskarżona o herezję przez trybunał kościelny, osadzono ją w więzieniu dla przestępców "świeckich" w wieży w Rouen. Co gorsza, pilnowana była przez angielskich strażników.

Zasadzki biskupa

Głównym oskarżycielem Joanny był biskup Cauchon. Dziewczynę oskarżono nie tylko o herezję, ale też bluźnierstwo i schizmę. Zarzuty dotyczyły przede wszystkim owych tajemniczych głosów oraz noszenia męskiego ubioru. Proces był dość tendencyjny i przeprowadzony ze złamaniem wielu zasad kościelnych. Dziewczynie zadawano serie podchwytliwych pytań, na przykład, czy znajduje się w stanie łaski. "Jeżeli nie jestem, Bóg może mi jej udzielić, a jeżeli jestem, Bóg może mnie w niej utrzymać", odpowiadała trzeźwo Joanna, co dla wielu było dowodem jej niewinności.

Za herezję bowiem uznano by jej odpowiedź, gdyby odpowiedziała, że jest pewna trwania w łasce. Jednak protokół został zmieniony na niekorzystny dla Joanny. Potwierdziły to potem badania w czasie jej rehabilitacji. Drugi, obok herezji, zarzut był nie mniej ważny ze względów kulturowych: dziewczyna ubierała się w męskie szaty. Ci, którzy jej potem bronili, uzasadniali, że nie mogła wykonywać działań wojennych w innym stroju. Podobnie w więzieniu miała się w ten sposób bronić przed gwałtem ze strony strażników.

Faktem jest, że Joanna pod przymusem podpisała dokument, w którym przyznaje się do winy. Straszono ją piekłem w razie odmowy. I kiedy "przyznała się", biskup Cauchon zarządził wstrzymanie egzekucji, zamieniając karę na dożywocie. Wtedy jednak ktoś doniósł, że dziewczyna znowu wkłada strój męski. Biskup przyszedł do jej celi. Joanna płakała, żałując podpisania dokumentu. Potwierdziła jeszcze raz, że głosy, które słyszała, pochodzą od Boga. To przesądziło o jej losie. Została spalona na stosie w Rouen 30 maja 1431 roku. Przypatrywali się temu angielscy włodarze, dostojnicy kościelni oraz ogromne rzesze mieszkańców miasta. Wcześniej przystąpiła do spowiedzi i Komunii św. W wieży, gdzie przetrzymywano skazaną, można dziś zobaczyć dokument wystawiony przez jej spowiednika, potwierdzający przystąpienie do sakramentu pojednania.

Czy Bóg kocha Anglików?

Już niecałe ćwierć wieku później męczennica została zrehabilitowana przez papieża Kaliksta III. W czasie procesu wykazano, że to biskup Cauchon jest winny całej sprawie. Jednak dopiero na początku XX wieku Joanna doczekała się beatyfikacji i kanonizacji. Dlaczego tak późno?



Wiązało się to z narodowym przebudzeniem, jakie Francja przeżywała w XIX wieku. Kraj potrzebował wielkich symboli, które kształtowałyby tożsamość narodu. W ówczesnej ocenie nikt nie nadawał się lepiej do tej roli, jak właśnie bohaterka sprzed kilku stuleci. I właściwie dziś jej postać dla większości Francuzów jest właśnie raczej przedmiotem patriotycznego kultu niż elementem duchowości chrześcijańskiej. W tej roli występują raczej inni święci francuscy, przede wszystkim św. Teresa z Lisieux. Wiąże się to z jednej strony z niechęcią do wiązania symboli narodowych z religijnymi, a z drugiej - z wątpliwościami, czy należy uznawać za świętą osobę, która prowadziła wojnę przeciwko innemu narodowi. Ten drugi argument wydaje się jednak dość słaby. Jak zauważa Jean Bastaire w książce "Pour Jeanne d'Arc" (niedostępna w Polsce, otrzymałem ją od Etienna Couture'a, jednego z moich przewodników śladami Joanny), "jeśli Joanna chciała usunąć Anglików z Francji, to tylko dlatego, że to oni byli okupantami, imperialistami. Patriotyzm Dziewicy Orleańskiej jest dokładnym przeciwieństwem nacjonalizmu, który manifestuje chęć ekspansji na inne kraje". Co więcej, pytana podchwytliwie w czasie procesu o to, czy Bóg kocha Anglików, bystra dziewczyna odpowiadała jasno: "Bóg miłuje króla Francji i chce, by Anglicy opuścili jego królestwo". Jak widać, żadnej deklaracji nienawiści wobec wrogów. Co więcej, świadkowie spalenia dziewczyny na stosie zeznali później, że wyraźnie słyszeli, jak konająca wołała do Boga, by przebaczył jej prześladowcom.

Jacek Dziedzina

Autor jest dziennikarzem i publicystą tygodnika "Gość Niedzielny"



http://portalwiedzy.onet.pl/4869,79723,1633565,1,czasopisma.html



Przemysław Warzywny

--

"Donald Tusk po trwającej przez całe pięć lat twardej walce politycznej rzucił na kolana najgroźniejszego konkurenta, Jarosława Kaczyńskiego. Odebrał mu całą władzę i pozbawia właśnie ostatnich medialnych okienek na świat."

Data: 2010-12-19 11:13:05
Autor: abc
Święta na stosie.
Lepiej napisz coś o ciotkach rewolucji.

Ciotki rewolucji - sformułowanie używane głównie w pierwszej połowie lat
50., przede wszystkim wśród działaczy komunistycznego Związku Młodzieży
Polskiej, na określenie weteranek ruchu robotniczego, legitymujących się
stażem rewolucyjnym co najmniej od czasów Komunistycznej Partii Polski, a
ówcześnie zajmujących wysokie stanowiska w aparacie PZPR (aparatczyk) i
manifestujących swoje bezgraniczne (i bezrefleksyjne) oddanie dla ruchu
komunistycznego.

Czołową reprezentantką swoistej dewocji materialistycznej była p.o.
kierownika Wydziału Nauki KC PZPR Zofia Zemanek, którą ostatni redaktor
naczelny tygodnika "Po prostu", Ryszard Turski, scharakteryzował w
swoich wspomnieniach jako "złowrogą, damską postać KC" oraz "babę nie
znającą pardonu".

http://niniwa2.cba.pl/leksykon.htm

--
Nie da się oddzielić polityki od religii. Nie da się w człowieku oddzielić
katolika od obywatela. Rozdział państwa od Kościoła jest sztuczny.

Data: 2010-12-19 16:23:10
Autor: sofu
Święta na stosie.

Użytkownik "abc" <abc@wp.pl> napisał w wiadomości news:4d0ddab5$0$20998$65785112news.neostrada.pl...
-- -- -- -- ->
Czołową reprezentantką swoistej dewocji materialistycznej była p.o.
kierownika Wydziału Nauki KC PZPR Zofia Zemanek, którą ostatni redaktor
naczelny tygodnika "Po prostu", Ryszard Turski, scharakteryzował w
swoich wspomnieniach jako "złowrogą, damską postać KC" oraz "babę nie
znającą pardonu".

-- -- -- -


Dewotek ci u nas dostatek. Tych z lewa i z prawa.


sofu


-- -

Dom Pana piękny jest, a na odrzwiach jego wyraźnie stoi: psom, kurwom i
księżom katolickim wstęp wzbroniony!

Święta na stosie.

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona