Data: 2013-01-21 10:15:43 | |
Autor: mkarwan | |
Święto dawania | |
Była piękna, styczniowa niedziela.
Hiobowscy wybrali się na miasto. Od razu wpadli na gromadę dzieci, które zbierały. - A, no tak, styczniowa niedziela... - przypomniała sobie mama Łukaszka. Tak się jakoś utarło prawem wieloletniej tradycji, że w tą niedzielę się kwestuje. Coraz więcej organizacji się dołączało i zbierało na różne cele. Dochodziło do starć, bojkotów i napięć towarzyskich. Trzeba było bardzo uważać, do której puszki się wrzuca. - Czy państwo nas wspomogą? - zapytały dzieci i podsunęły puszki. Babci przypomniało się gierkowe "pomożecie?" i bez słowa sięgnęła po portfel. - Momencik - zatrzymał ją dziadek. - Na co zbieracie? - No jak to, nie poznajesz emblematów Największej Fundacji? - zapytał go tata Łukaszka. - Tak to my, Najdłużej Zbierający - potwierdziły dzieci. - W tym roku zbieramy na najpilniejsze potrzeby służby zdrowia! - A tak konkretnie? - chciała wiedzieć babcia. - Tak konkretnie to na rachunki za prąd, patyczki laryngologiczne i kartofle do kuchni... Hiobowscy zaczęli szeleścić banknotami w milczeniu, jedynie dziadek informował głośno, że fundacja ileś tam procent przeznacza na cele statutowe, niekoniecznie mające związek z tym, na co się kwestuje... Ale każdy coś do puszki wrzucił, choć z innego powodu. Mama - bo "Wiodący Tytuł Prasowy" tak kazał, Tata - bo ta organizacja miała największy rozmach i zapewniała największe wsparcie. Babcia - bo sama mogła znaleźć się w szpitalu i mogła z pomocy fundacji korzystać. Dziadek - bo jednak wypadało. Siostra - bo to było modne. Łukaszek - bo chciał serduszko i po cichu marzył, że on też będzie kiedyś latał z puszką. Hiobowscy zatem wrzucili, nakleili emblemat na garderobę, westchnęli i ruszyli przed siebie. - Sukces! - ekscytowała się mama Łukaszka, - Może w tym roku uzbierają jeszcze więcej! - Tak sobie myślę - odezwał się tata Łukaszka. - Że sukces charytatywności oznacza coś jeszcze innego. - O! A co? - Słabość państwa. - Takie zbiórki to w pewnym sensie proteza - zaczął tata Łukaszka, ale nie dali mu wyjaśnić i zakrzyczeli, że chce, aby umierały chore dzieci. - Co, co, to nie ma hasła "mówta co chceta"? - oburzył się tata Łukaszka. Na szczęście awanturę przerwało następne spotkanie. Kawałek dalej natknęli się na młodzież, która również zbierała. Ale młodzież była inaczej ubrana. Tak bardziej militarnie. I oznakowanie miała inne. - Czy państwo nas wspomogą? - zapytała młodzież i podsunęła puszki. Puszki wyglądały z lekka niecodziennie, przypominały granaty. Nie owoce, te wojskowe. - A na co zbieracie? - spytała czujnie babcia Łukaszka. - Na ofiary broni palnej! Na rannych! - Na dzieci, którym zastrzelono rodziców! - Na ofiary przypadkowych wystrzałów i myśliwskich pomyłek! - Na rodziny policjantów, którzy zginęli broniąc społeczeństwa! Hiobowscy wzruszyli się - bo jak tu się nie wzruszyć - i nie chcąc wyjść na chamów o zatwardziałych sercach ponownie sięgnęli po pieniądze. - A... Jeśli można... To kto zbiera? - zapytał tata Łukaszka. - Związek producentów broni palnej! Hiobowscy zamarli z banknotami w dłoniach. - A te ileś procent na cele statutowe przeznaczacie na...? Jeden z młodzieży zrobił niewyraźną minę i powiedział: - No, na produkcję nabojów - i dodał pospiesznie: - Ale zbieramy na ofiary broni palnej! - Na rannych i kalekich!! Chyba ich nie odtrącicie?!!! Hiobowscy oczywiście nie odtrącili i zasilili puszki swoimi pieniędzmi, a potem udali się w kierunku głównej atrakcji dnia - festiwalowi koncertowemu. Już z daleka słychać było dźwięki mocnego uderzenia, a gdy przedostali się blisko sceny - akurat wyszedł na nią jeden z prowadzących. - Witam!!! Cieszę się, że tylu was tu jest, razem z nami!!! - Przypominam, zbieramy na chore dzieci!!! - A teraz specjalnie dla chorych dzieci zagra zespół Wymioty Szatana!!! Zabrzmiał mocny, gitarowy riff i wokalista wycharczał do mikrofonu: - Człowiek to jest podłe plemię, pruj mu flaki, wdepcz go w glebę... - To na pewno dla chorych dzieci? - zauważył ironicznie dziadek Łukaszka, ale jakoś nikt nie podjął polemiki. Najlepsze nastąpiło jednak wieczorem. Okazało się, że zbiórka była gigantycznym sukcesem i Największa Fundacja uzbierała więcej niż wynosi budżet Ministerstwa Zdrowia! W związku z tym część szpitali oświadczyła, że wypowiadają kontrakty z Narodowym Funduszem Zdrowia i podpisują nowe, z Fundacją. Premier zaraz ogłosił, że od przyszłego roku Fundacja przejmuje obowiązki Ministerstwa Zdrowia, a Ministerstwo Zdrowia będzie kwestować do puszek. Ministerstwo zaprotestowało, że już jedno ministerstwo zamierza kwestować (Infrastruktury, na autostrady) i będą sobie robić wewnętrzną konkurencję. A na dodatek Ministerstwo Zdrowia właśnie uruchamia rewolucyjny program "Proteza dla każdego". Od tej pory nie będzie się leczyć gangren kończyn, złamań czy zmiażdżeń, lecz fachowo obcinać i zastępować protezą. Na protezy będzie oczywiście kwesta, bo budżetu nie stać. Każdego przecież wzruszy los beznogiego czy bezrękiej, a wyjdzie to taniej niż leczenie. No i w przypadku ponownego uszczerbku protezę taką łatwo wymienić. Ministerstwo oszacowało, że nasz kraj już za kilka lat byłby światową potęgą wśród producentów protez! - A zatem - wszystko w rękach, sercach i portfelach społeczeństwa! - Pamiętajcie!! Ludzie bez kończyn liczą na was!!! - wrzeszczał z emfazą spiker dziennika tv na tle pokaleczonych ludzi patrzących z rozpaczą z ekranu, po czym uspokoił głos i rzekł: - Jeśli uważasz, że jesteś w stanie poprowadzić zbiórkę pieniędzy i całą akcję "Proteza dla każdego", zapraszamy na castingi. - Odbędą się w szesnastu miastach Polski! Podaję terminy... źródło http://brixen.salon24.pl/148958,swieto-dawania |
|