Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Synek Tuska

Synek Tuska

Data: 2012-07-31 15:49:11
Autor: Marek
Synek Tuska
On Jul 31, 8:59 pm, u2 <u...@o2.pl> wrote:
... czyli jak po socjologii zostac wybitnym specem od transportu :-)

http://www.kontrowersje.net/tresc/dlaczego_mlody_wyksztalcony_z_duzeg...

Dlaczego, młody, wykształcony, z dużego miasta Gdańska, nie pracuje co
najmniej w Lufthansie?

Zacznę od przykładu, dopiero potem podam regułę, powtarzalną do bólu.
Gdy Leszek Balcerowicz, jako jedyny w Europie czynny szef partii,
zostawał prezesem NBP, na obrzeżach dyskusji co do zasadności samej
nominacji, dyskutowano o wysokości zarobków. Argumentem rozstrzygającym
miało być stwierdzenie, że Leszek Balcerowicz jest takim fachowcem, o
którego wszystkie światowe banki zabijałyby się i wypłaciłyby sumy
kilkukrotnie wyższe, żeby tylko mieć Balcerowicza w swoim zarządzie. Na
szczęście dla Polski, Balcerowicz nie dbał o stawki i poświęcił się
Ojczyźnie. No i? Gdzie jest ta kolejka pracodawców z zachodnich banków,
a gdzie jest towarzysz Leszek? Tam gdzie zawsze, bankierzy takich
Balcerowiczów widłami na przyczepę mogą ładować, zaś sam Balcerowicz
znów żyje, z tego co wyżebrze/ukradnie, w jakieś fundacji, jak na
neoliberała przystało. Przekład jest, teraz reguła. Od lat słyszę o tym,
że istnieją w Polsce niezwykle wybitni i kompetentni ludzie, tak zwani
ludzie sukcesu, którzy są zaszczuwani przez sfrustrowanych
nieudaczników. Do tego zawołania dochodzi palący problem powiązań i
wcale nie musi chodzić o powiązania polityczne, ale takie w ogóle. Za
każdym razem gdy się okaże, że jakiś tatuś posadził swoją pociechę na
wygodnym stołku, rozpoczyna się schemat działań. Ono (dziecko) jest
bardzo zdolne, to po pierwsze, po drugie i tak naprawdę jest ofiarą
swojego nazwiska, po trzecie, gdzie ma pracować, żeby wszystkich
zadowolić, po czwarte mamy panikę pracownika, który pod wpływem
społecznych nacisków z pracy ma wylecieć. Balcerowicz był jednym z
pierwszy kowali ludzi sukcesu, potem dołączyli pomniejsi beneficjenci,
choćby taki Tusk czy Kalemba, bo rzecz jasna trzeba mówić o klanach, nie
o przypadkach jednostkowych. Nie będzie też specjalną złośliwością,
jeśli dodam, że niemal każdy zdeklarowany "liberał", który się obraca w
polityce, wcześniej niż później kończy w państwowej firmie lub urzędzie,
ale to tylko dygresja.

Zostańmy przy młodym Tusku, ponieważ jest doskonałym przykładem, zatem
namierza się i zaszczuwa biednego młodego Tuska, który płaci cenę za
swoje nazwisko. Tak postępują ludzie podli, ludzie rozsądni sprawdzają
kim jest i co robi tatuś młodego, a częściej z góry wiadomo i zaraz się
okazuje, że młody Tusk to niezwykle wybitny ekspert. Od czego? Przede
wszystkim od uratowania dupy zarządowi spółki państwowej. Taki zarząd
jeśli zatrudni młodego Tuska może spać spokojnie, dopóki nie nastąpi
konflikt interesów, czyli wymiana kadrowa lub przepychanki polityczne.
Tusk robi na lotnisku od 16 kwietnia i siedział tam sobie jak u Pana
Boga za piecem, dopiero jak się tatuś pożarł z wujkiem Władkiem, zaczęły
lecieć wióry. Jest młody fachowcem w roli bufora, ale rzecz jasna ma
swoje osobiste kompetencyjne przymioty. Od dziennikarstwa, pierwsza
robota w GW, przez kolej, bo jego dziadek był kolejarzem, aż po
lotnictwo. Wiercąc w CV Tuska dowiadujemy się, że młoda pociecha
premiera skończyła socjologię. Tymczasem w ciągu kilku lat swojej
burzliwej kariery była pociecha tak zdolna, że zaczynała jako
dziennikarz bez dziennikarskiego wykształcenia i na koszt państwowego
PKP pojechała do Chin, żeby zbierać materiały kolejarskie, bez
wykształcenia kolejarskiego. Gdy już państwo poniosło te wszystkie
inwestycje szkoleniowe, socjolog Tusk odkrył w sobie niezwykłe
kompetencje lotnicze, bez wykształcenia lotniczego. Pasja zdecydowała o
zatrudnieniu, co w tym dziwnego? W telewizji nie ma dziwne, ale proszę
sobie wejść na dowolny serwis pracuj.pl i sprawdzić wymagania dla
przeciętnego seles menagera, takiego co ma Seicento rozwozić tonery albo
próbki kosmetyków.

Na stracie mamy barierę, której młody Tusk nie przeskoczy: co najmniej
roczne doświadczenie w branży, na stanowisku handlowca. Dalej, w
zależności od firmy, dopisywane są rozmaite fanaberie, wykształcenie
kierunkowe, znajomość języków, prawo jazdy, dyspozycyjność i tak dalej.
Cały czas trzeba pamiętać, że mówimy od firmach takich ogólnie
dostępnych na rynku pracy, chociaż markowych, jak Volvo, czy Michelin..
Te firmy mają takie kryteria rekrutacji, że każdy, kto choć raz wysłał
jakieś CV wie, że szkoda kasy na znaczki, żeby pisać o swojej pasji,
marzeniach z dzieciństwa i dziadku kolejarzu. "Łowcy głów" mają proste
kryteria, które wymieniłem powyżej i zawsze wygrywa ten, który jest
"gotowym" pracownikiem. Innymi słowy w Michelinie wygrywa handlowiec,
który przez ostatnie 5 lat pracował w Continentalu, a w Volvo handlowiec
Mercedesa z 4 letnim stażem. Człowiek, który przyjmował młodego Tuska,
do tak specyficznej pracy jaką jest obsługa portu lotniczego, był w
bezczelności swojej łaskaw powiedzieć, że nie organizował żadnej
rekrutacji, ani konkursów, bo młody Tusk i tak by wygrał. Wybitnie
zdolny socjolog z kilkuletnim stażem w GW, gdzie pisywał artykuły o
komunikacji publicznej, został lotnikiem, bo miał pasję przejętą od
dziadka kolejarza. Na resztę rubryk nikt nie spoglądał, nazwisko i pasja
wystarczyło do zatrudnienia w dziale marketingu i zarządzania, co
dopełnia niezawodny schemat. Od wielu lat dla wybranych, czyli
najzdolniejszych, cierpiących z powodu swoich nazwisk, stworzono
specjalne działy marketingu i zarządzania i chociaż jak kraj długi i
szeroki, w każdym zadupiu mamy anegdotyczne już Szkoły
Marketingu-Zarządzania, to na fuchy dostają się psycholodzy, filozofowie
i socjolodzy.

W tych działach nie liczy się wykształcenie, kompetencje, zawodowe
doświadczenie, ale najważniejsze jest, żeby być "dobrym menedżerem". Jak
donoszą wścibscy ludzie, młody Tusk zarabia w nowej robocie, na pełnym
etacie, około 3.5 tysiąca złotych. Dla niego to musi być postęp, po
śmieciowej umowie w GW, ale dwie rzeczy układające wisienki na schemacie
nie dają mi spokoju. Skoro Tusk jest tak wybitnym fachowcem od
marketingu lotniczego, to dlaczego zarabia tak nędzne grosze w
państwowej firmie? Przy jego zdolnościach nie wymagających kierunkowego
wykształcenia i kosztownych rekrutacji, nie lokalne lotnisko w Gdańsku,
ale Lufthansa z American Airlines powinny się ustawić w kolejce, tym
bardziej, że mieliby pracownika z marketingowym nazwiskiem. A druga
rzecz, dlaczego młody Tusk, czy inny Kalemba, na samą myśl, że mogliby
stracić robotę w państwowej firmie, za marne 3,5 tysiąca, dostają
sraczki? Przecież z ich kompetencjami i wybitnymi talentami znajdą
robotę wszędzie albo założą własne wybitne agencje rolne i lotniska, z
których mogą żyć jak ludzie, na miarę swojej wybitności. Pomijając
wszelki nepotyzm, politykę i inne koligacje, takiego Tuska, czy Kalembę
wypierdoliłbym z roboty za przeciętność, za brak ambicji, za
asekuranctwo, co wszystko razem nie może się złożyć na kreatywność.
Największym problem nie jest to, że Kalemba z Tuskiem siedzą na
państwowym wikcie, dzięki znajomościom tatusiów. Największym problemem
jest to, że ich nikt inny do roboty nie chciał, co znaczy, że państwowe
spółki uginają się od ignorantów z medialnymi nazwiskami. A te wszystkie
moralitety i piętrowe apoteozy kompetencji brakorobów, są dodatkowym
kosztem społecznym - wkurwiają ludzi.




Teraz proponuje liste pozytywna: dzieci politykow na bezrobociu, lub
na zmywaku...

Data: 2012-08-01 17:06:37
Autor: u2
Synek Tuska
W dniu 2012-08-01 00:49, Marek pisze:
Teraz proponuje liste pozytywna: dzieci politykow na bezrobociu, lub
na zmywaku.


Sadzisz ze synalek Tuska cokolwiek robi w swojej pracy oprocz zbijania
bakow ? :-)

Synek Tuska

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona