Data: 2018-01-26 06:28:25 | |
Autor: stevep | |
Szopenfeldziarz hersztem partyjnych hord. | |
# Joachim Brudziński do tej pory dał się poznać z tego, że w czasie pisowskich manifestacji prowadził partyjne hordy z hasłami właściwymi jego ugrupowaniu. Inną jego rolą była wizualizacja potrzeby zaistnienia dla mediów w postaci trzymającego parasola nad głową prezesa, gdy padał deszcz.
Z tego też powodu nazywam go damą do towarzystwa, którą to w ,,męskiej" partii PiS jemu przypadła w udziale. Taki też jest ,,fraucymer" partii Kaczyńskiego. Brudziński to naturszczyk w polityce, gdyby jakis filmowiec potrzebował gbura do roli epizodycznej, bez castingów i prób nadałby się Brudziński, byle reżyserem nie był jakiś inny naturszczyk (np. taki Vega), bo Brudzińskiego trzeba umieć uchwycić. Gburowatość Brudzińskiego uchwyciłem po raz pierwszy, gdy zaproszono go do debaty nad książką Jana Grossa ,,Sąsiedzi", przyznał się, że publikacji nie czytał, ale ,,zaofiarował" się, że przeczyta. Uśmiałem sie ze znajomymi, gdyż zaleciało Monty Pythonem made in PL. Nie dał się poznać z kreacji myśli własnej, zawsze recytował pijarowskie sztance wyprodukowane na Nowogrodzkiej, mimo że często występuje jako celebryta polityczny w programach publicystycznych, których o wiele za dużo jest w polskich mediach. Brudziński w leksykonie politycznym mógłby widnieć pod hasłem: nic oryginalnego, tylko nawijanie makaronu na uszy i to czerstwego. # Ze strony: http://tiny.pl/g46s1 -- stevep |
|