Data: 2013-05-07 15:31:11 | |
Autor: Leming Show | |
Sztuka nowoczesna dla Polskiej postępowej elyty tj. lewackiej | |
Przemianę sztuki w "antysztukę" F. Illies wykpił jako przemianę
czystej wody w kiepskie wino, dając za przykład twórczość bożka pop- artu, Warhola: "Warhol przemienił wodę w wino. Dobrze, nie był pierwszy, lecz drugie miejsce to też coś. Namalować puszkę zupy czterdzieści lat po Duchampie nie był o żadną rewolucją , znaczyło tylko: stosować mechanizm produkcji zupy do produkcji obrazów. Tak więc zupę przemienił w malowidło,malowidło w dolary, a dolary w wino kalifornijskie, sprzedawane dziś z jego etykietką ". Lecz Warhol -- cokolwiek o nim sądzić-- byt artystą wobec późniejszych producentów bohomazów, "instalacji", "performances" i wszelakich happeningowych dezynwoltur, mianowanych sztuką przez "Salon".J. Clair (dyrektor dwóch francuskich muzeów sztuki współczesnej): "Dzisiejsza awangarda jest destrukcją , a świat jest pełen pseudoartystów, dla których wszystko jest sztuką ". A. Romano (brazylijski poeta i krytyk):"Dzisiaj sztuką jest wszystko, co się komuś zechce za sztukę uznać. Polityka rozliczył a się już z szarlatanerią marksizmu, czas więc, by sztuka zrobił a to samo w stosunku do królującej dziś pseudoawangardy. Ale nikt nie chce tego robić serio. Ze strachu". Ja przełamałem swój strach trzydzieści dwa lata temu (1976), publikując duży (tłumaczony na kilkanaście języków, od USA po Japonię) esej "Quovadis ars?" ("Dokąd zmierzasz sztuko?"), w którym wydrwiłem i wychłostałem pseudotwórczość, zwąc ją (na bazie mnóstwa przykładów) "patologią sztuki". Ale mnie było łatwo, ponieważ nigdy nie należałem do żadnego "Salonu", żadnej koterii środowiskowej, żadnego twórczego stowarzyszenia -- wyłącznie do siebie i do paru kobiet (też nieśrodowiskowych), c'est tout. Członkom inteligenckiego "Salonu" było trudniej się buntować, bo tam panuje restrykcyjna dyscyplina towarzyska, która nie wybacza niezależności, nielojalności, wątpliwości. A poza tym wstyd okazać się człowiekiem niekulturalnym -- nierozumiejącym "sztuki współczesnej" (G. Herling-Grudziński:" -- Dzisiaj jest już taki terror nowoczesnej sztuki, iż bardzo wiele osób wstydzi się powiedzieć , ze <<król jest nagi>>, że to, na co patrzą , to jest bzdura"). Ale wszystko ma swoje granice -- nawet skurwienie czy też strach.Członek "Salonu"nowojorskiego idzie do Centrum Sztuki Współczesnej (gdzie widzi "Szczynowego Chrystusa" mistrza A. Serrano, tudzież "NMPannę" ulepioną z ekskrementów) lub do Sonnabend Gallery (gdzie widzi głośnego "artystę", V. Acconiego, stojącego na pudle i masturbującego się; Acconi masturbował się tak trzy miesiące, po czym zszedł z pudła, więc "dzieło" funkcjonować przestało) -- i trafia go szlag. Belgijski członek "Salonu" idzie (obowiązkowo) na brukselską inscenizację "Tannhausera" Wagnera (gdzie widzi masturbującą się gołą damę w ciąży); szwajcarski na zurychską wersję spektaklu "Attambi" (gdzie widzi reżysera kąpiącego się w wannie pełnej ekskrementów); niemiecki na berlińskie operowe przedstawienie "Uprowadzenia z seraju" Mozarta w Komische Oper (gdzie widzi aktorkę obsikującą śpiewaków, sadomasochizm, gwałt, orgię seksualną tudzież scenę ucinania brodawek sutkowych, które tryskają juchą ) -- i trafia ich szlag. Polski członek "Salonu" idzie (obowiązkowo) do nadbałtyckiej galerii (gdzie widzi penis przybity przez "artystkę"D. Nieznalską do krzyża, a la Golgota) -- i trafia go szlag. Etcetera, et cetera -- można dać setki przykładów.Wspomniany szlag niektórych wrażliwców sprawia,że "Salon "zaczyna pękać od środka, jeśli chodzi o oceny głośnych "dzieł sztuki" -- sztuki "politycznie poprawnej" (bluźnierczej itp.). Wszystko ma swoje granice, nawet programowa "tolerancja" -- gdy człowieka "zalewa krew" przez taką tfurczość, vulgo: gdy się on (choćby po gojowsku) wkurza. Salonowa sztama doznaje wtedy uszczerbku. autor W. Łysiak ______________________________________ Text dedykowany Bogusiowi i Grzesiowi. |
|