Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Tak si robi biznesy

Tak si robi biznesy

Data: 2013-06-07 02:33:37
Autor: Marek Woydak
Tak si robi biznesy

Tak się robi biznesy

Jan Bury nie jest politykiem, którego można by uznać za osobę powszechnie
znaną Polakom. I zapewne dzięki tej prowadzonej w zaciszu działalności od
lat buduje i umacnia swoją pozycję polityczną i biznesową.

Pierwsza spółka Burego

Twarz Jana Burego biznesmena jest mało znana, choć mógłby pochwalić się
sporymi sukcesami na tym polu. A zaczynał już na początku lat 90. jako
prezes Związku Młodzieży Wiejskiej. Zresztą, gdy zaczęto prześwietlać
majątek posła Burego, niemal natychmiast pojawiły się zarzuty, że
zwyczajnie uwłaszczył się na majątku ZMW. A jego głównym partnerem w
interesach stał się kilka lat starszy Zenon Daniłowski – poznali się w ZMW.
Razem założyli wiele spółek, takich jak Agro-Technika, Agro-Technika
Leasing, Makarony Polskie, Grupa Inwestycyjna Agro, Polskie Smaki.
Wsparciem biznesowym dla obu jest zaś inny z ludowców – Józef Król, z
zawodu księgowy, biegły rewident.

Pierwsza spółka Jana Burego, Agro-Technika, została założona za pomocą
pieniędzy Związku Młodzieży Wiejskiej. W 1996 roku stała się spółką
akcyjną, a w imieniu ZMW udziały w niej objął… Jan Bury, mający
pełnomocnictwo prezesa ZMW… Jana Burego. Po jakimś czasie udziały Związku
się rozpłynęły. Poseł Bury, pytany potem o te kwestie, twierdził, że
wszystko odbywało się zgodnie z prawem. Argumentował, że przecież
prokuratura ani żaden inny organ kontrolny nie zakwestionował przekształceń
własnościowych w Agro-Technice.

Z Agro-Techniką związana jest zresztą ciekawa historia dotycząca
oświadczenia majątkowego Burego. Gdy w pierwszym rządzie Donalda Tuska Jan
Bury miał zostać wiceministrem skarbu, złożył korektę tego oświadczenia, z
którego wynikało, że wartość jego akcji w spółce nagle wzrosła
kilkunastokrotnie: z 30 do 500 tys. złotych. Poseł Bury tłumaczył, że nie
było to nic nadzwyczajnego. Po prostu najpierw miał udziały w spółce, która
posiadała akcje Agro-Techniki. A potem dokonał ich zamiany na akcje
Agro-Techniki, żeby wyprostować swoje interesy i uczynić je bardziej
przejrzystymi.

Ale i tak wiceminister skarbu nie uniknął problemów z powodu swojej
biznesowej działalności. Co prawda swoje udziały w większości sprzedał
wspólnikom albo przekazał członkom rodziny – głównie żonie – ale i tak
złamał ustawę antykorupcyjną, bo nabył 50 proc. udziałów w firmie SO-RES.

Kwota transakcji była niewielka, ale chodziło o to, że osoba na tak wysokim
stanowisku nie może posiadać więcej niż 10 proc. udziałów lub akcji w
spółkach, inaczej podpada pod zapisy ustawy antykorupcyjnej. Sprawa
rozeszła się po kościach, bo Bury dostał tylko naganę od premiera, a
minister skarbu Aleksander Grad podkreślał, że ministra uratowało
„bezwarunkowe uznanie swego błędu i złożone wyjaśnienia”.

Ponadto Bury sprzedał swoje udziały, aby nie być w konflikcie z prawem. Ale
przy okazji tej sprawy pojawiły się i takie podejrzenia, że doświadczony
parlamentarzysta musiał zdawać sobie sprawę z tego, że łamie prawo, ale
liczył, że to się nie wyda, bo udziały w SO-RES kupił już po wypełnieniu
oświadczenia majątkowego i nie musiał ich wykazywać, a przed składaniem
kolejnego oświadczenia mógłby je z zyskiem sprzedać.

Gorzelnia

– Janek potrafi wykorzystywać swoje kontakty polityczne w biznesie – nie ma
wątpliwości jeden z jego klubowych kolegów. W PSL przypomina się w tym
kontekście o spółce Agromis, w której udziałowcami byli ludzie z ZMW, w tym
Bury.

Agromis zajął się uprawą ziemi – na ponad 200 ha gruntów w dawnym PGR w
województwie zachodniopomorskim. A ze zboża wytwarzany był spirytus
(udziały w gorzelni miała też żona Burego).

Tym biznesem Jan Bury specjalnie się nie chwalił. – O gorzelni
dowiedzieliśmy się dopiero wtedy, jak kilka lat temu media o tym doniosły –
twierdzi członek władz krajowych PSL, były parlamentarzysta. Z tej
perspektywy dwuznacznie brzmią więc choćby interpelacje posła Burego, który
skarżył się w Sejmie na przepisy podatkowe uderzające w krajowych
producentów alkoholi. Grzmiał wtedy, że uderza to w interesy nie tylko
krajowych gorzelni, ale i rolników sprzedających im surowiec. I choć jego
opinię podzielało wielu ekonomistów, trudno oprzeć się wrażeniu, że poseł
walczył bardziej o swój biznes, a nie o interes publiczny.

Makarony Polskie

Jan Bury, podobnie jak większość jego kolegów parlamentarzystów, krytykował
Program Powszechnej Prywatyzacji, oddanie ponad pół tysiąca przedsiębiorstw
w ręce Narodowych Funduszy Inwestycyjnych, które doprowadziły dobrze
działające przedsiębiorstwa do upadku. Co nie przeszkodziło mu w tym, aby
razem z Daniłowskim odkupić od NFI fabrykę makaronu w Rzeszowie, a ich
spółka Makarony Polskie stała się jednym z większych przedsiębiorstw tej
branży. Co jednak istotne, swoją pozycję w dużej części zawdzięcza
interesom robionym z państwową Agencją Rynku Rolnego.

Jakby tego było mało, w ARR w 2003 r. została zatrudniona żona Jana Burego
– Urszula, i choć nie zajmowała wysokiego stanowiska, by mieć możliwość
wpływania na wyniki przetargów ogłaszanych przez ARR, w których startowała
firma jej i męża (Urszula Bury miała nieco mniejszy pakiet akcji od męża,
jednocześnie zasiadała w Radzie Nadzorczej Makaronów Polskich), to jednak
sytuacja była dwuznaczna. Poseł Bury nie widział w tym jednak nic
niestosownego ani wątpliwego etycznie. Nie przeszkadzało mu też w
interesach zapewne to, że Agencją kierowali przez długie lata jego partyjni
koledzy. Tak czy inaczej Makarony Polskie podpisywały wielomilionowe
kontrakty na dostawy żywności w ramach unijnego programu wspierania
ubogich.

Energetyka

Jan Bury jako wiceminister skarbu wziął pod swoje skrzydła energetykę.
Dzięki temu, że z kolei nadzór nad tym sektorem w istocie krzyżuje się
między ministerstwami skarbu i gospodarki – a tym drugim kierował wtedy
prezes PSL Waldemar Pawlak – ludowcy uzyskali możliwość obsadzania swoimi
ludźmi części intratnych stanowisk w spółkach energetycznych. Część musiała
też oczywiście w ramach dzielenia łupów po wyborach przypaść Platformie
Obywatelskiej.

Doradcą Burego został Stanisław Dobrzański, były ludowy minister obrony i
szef Polskich Sieci Elektroenergetycznych (PSE) w czasach drugiej koalicji
SLD – PSL. I zapewne dziełem przypadku było to, że Jan Bury np. w zarządzie
spółki PSE Operator umieścił Ryszarda Pacławskiego, byłego członka Rady
Nadzorczej TVP z nadania PSL, któremu nie udało się zdobyć mandatu w
wyborach do Senatu. Z kolei w jednej ze spółek zależnych Polskiej Grupy
Energetycznej (PGE) znalazł się Klemens Ścierski, były poseł PSL oraz
minister przemysłu i handlu w rządach SLD – PSL.

Podobnych przykładów jest więcej, a dzięki temu, że wiceminister Jan Bury
dawał dobre posady nie tylko swoim kolegom, ale i protegowanym Waldemara
Pawlaka, jego pozycja w partii rosła.

Jednak to z energetyką była związana najgłośniejsza afera z udziałem Jana
Burego. Chodzi o słynną libację w Kazimierzu Dolnym w 2011 roku z udziałem
wiceministra skarbu i szefów Elektrowni Kozienice. Na jaw wyszło, że pobyt
tam kosztował państwową spółkę 15 tys. zł, a minister tłumaczył się
nieprzekonująco, że było to spotkanie biznesowe. Gdyby nawet tak było w
rzeczywistości – chociaż świadkowie zaprzeczali, aby goście prowadzili
jakieś obrady, odbyła się tylko biesiada – to Jan Bury nie powinien w
zasadzie w takim spotkaniu brać udziału.

– Elektrownia Kozienice była już wtedy spółką zależną poznańskiej grupy
energetycznej Enea. Minister skarbu w praktyce może spotykać się z zarządem
Enei, bo ta mu podlega. Ale już elektrownia pod względem prawnym
wiceministrowi Buremu nie podlegała, więc nie wiadomo, jaki miał interes,
aby spotykać się biznesowo z władzami elektrowni – mówi nam jeden z posłów
PSL.

Być może odpowiedź na to dały wydarzenia z roku 2012, gdy w mediach
pojawiły się informacje o interesach, jakie z Elektrownią Kozienice robił
m.in. wspomniany wcześniej przyjaciel Jana Burego i partner biznesowy Zenon
Daniłowski, który dostarczał do Kozienic w wielkich ilościach biomasę
importowaną zza wschodniej granicy. Pisano także o bardzo zażyłych
relacjach wiceministra Burego z zarządem elektrowni. W lipcu, kilka dni
przed tym, jak sprawę elektrowni i wiceministra opisał „Newsweek”, Donald
Tusk przyjął dymisję Jana Burego. Oficjalnie premier tłumaczył, że odejście
Burego z rządu było przesądzone już po wyborach w 2011 roku, gdy został on
szefem Klubu Parlamentarnego PSL. I podobno nie dało się tych funkcji już
dłużej łączyć.

– Janek ma bardzo silną pozycję w partii, wielu kolegom imponuje jego
biznesowa skuteczność, majątek. I nie jest przypadkiem, że na Podkarpaciu
jest uważany za najbardziej wpływową osobę publiczną. Zapewniam, że i w
skali krajowej trzeba by go umieścić bardzo wysoko na takiej liście – uważa
były parlamentarzysta PSL.

Krzysztof Losz

Data: 2013-06-07 16:48:50
Autor: Parvus
Tak się robi biznesy
Wynika z tego, że Jasio Bury to jakiś wieśniak. Coś takiego jak ty, który wstawił sobie "y" w nazwisku i rżnie hrabiego! ;-))))


Użytkownik "Marek Woydak" <mark.woydak@gmx.de> napisał w wiadomości news:1x7aczvg3ltq.1f0dv75oqzf80$.dlg40tude.net...

Tak się robi biznesy

Jan Bury nie jest politykiem, którego można by uznać za osobę powszechnie
znaną Polakom. I zapewne dzięki tej prowadzonej w zaciszu działalności od
lat buduje i umacnia swoją pozycję polityczną i biznesową.

Pierwsza spółka Burego

Twarz Jana Burego biznesmena jest mało znana, choć mógłby pochwalić się
sporymi sukcesami na tym polu. A zaczynał już na początku lat 90. jako
prezes Związku Młodzieży Wiejskiej. Zresztą, gdy zaczęto prześwietlać
majątek posła Burego, niemal natychmiast pojawiły się zarzuty, że
zwyczajnie uwłaszczył się na majątku ZMW. A jego głównym partnerem w
interesach stał się kilka lat starszy Zenon Daniłowski – poznali się w ZMW.
Razem założyli wiele spółek, takich jak Agro-Technika, Agro-Technika
Leasing, Makarony Polskie, Grupa Inwestycyjna Agro, Polskie Smaki.
Wsparciem biznesowym dla obu jest zaś inny z ludowców – Józef Król, z
zawodu księgowy, biegły rewident.

Pierwsza spółka Jana Burego, Agro-Technika, została założona za pomocą
pieniędzy Związku Młodzieży Wiejskiej. W 1996 roku stała się spółką
akcyjną, a w imieniu ZMW udziały w niej objął… Jan Bury, mający
pełnomocnictwo prezesa ZMW… Jana Burego. Po jakimś czasie udziały Związku
się rozpłynęły. Poseł Bury, pytany potem o te kwestie, twierdził, że
wszystko odbywało się zgodnie z prawem. Argumentował, że przecież
prokuratura ani żaden inny organ kontrolny nie zakwestionował przekształceń
własnościowych w Agro-Technice.

Z Agro-Techniką związana jest zresztą ciekawa historia dotycząca
oświadczenia majątkowego Burego. Gdy w pierwszym rządzie Donalda Tuska Jan
Bury miał zostać wiceministrem skarbu, złożył korektę tego oświadczenia, z
którego wynikało, że wartość jego akcji w spółce nagle wzrosła
kilkunastokrotnie: z 30 do 500 tys. złotych. Poseł Bury tłumaczył, że nie
było to nic nadzwyczajnego. Po prostu najpierw miał udziały w spółce, która
posiadała akcje Agro-Techniki. A potem dokonał ich zamiany na akcje
Agro-Techniki, żeby wyprostować swoje interesy i uczynić je bardziej
przejrzystymi.

Ale i tak wiceminister skarbu nie uniknął problemów z powodu swojej
biznesowej działalności. Co prawda swoje udziały w większości sprzedał
wspólnikom albo przekazał członkom rodziny – głównie żonie – ale i tak
złamał ustawę antykorupcyjną, bo nabył 50 proc. udziałów w firmie SO-RES.

Kwota transakcji była niewielka, ale chodziło o to, że osoba na tak wysokim
stanowisku nie może posiadać więcej niż 10 proc. udziałów lub akcji w
spółkach, inaczej podpada pod zapisy ustawy antykorupcyjnej. Sprawa
rozeszła się po kościach, bo Bury dostał tylko naganę od premiera, a
minister skarbu Aleksander Grad podkreślał, że ministra uratowało
„bezwarunkowe uznanie swego błędu i złożone wyjaśnienia”.

Ponadto Bury sprzedał swoje udziały, aby nie być w konflikcie z prawem. Ale
przy okazji tej sprawy pojawiły się i takie podejrzenia, że doświadczony
parlamentarzysta musiał zdawać sobie sprawę z tego, że łamie prawo, ale
liczył, że to się nie wyda, bo udziały w SO-RES kupił już po wypełnieniu
oświadczenia majątkowego i nie musiał ich wykazywać, a przed składaniem
kolejnego oświadczenia mógłby je z zyskiem sprzedać.

Gorzelnia

– Janek potrafi wykorzystywać swoje kontakty polityczne w biznesie – nie ma
wątpliwości jeden z jego klubowych kolegów. W PSL przypomina się w tym
kontekście o spółce Agromis, w której udziałowcami byli ludzie z ZMW, w tym
Bury.

Agromis zajął się uprawą ziemi – na ponad 200 ha gruntów w dawnym PGR w
województwie zachodniopomorskim. A ze zboża wytwarzany był spirytus
(udziały w gorzelni miała też żona Burego).

Tym biznesem Jan Bury specjalnie się nie chwalił. – O gorzelni
dowiedzieliśmy się dopiero wtedy, jak kilka lat temu media o tym doniosły –
twierdzi członek władz krajowych PSL, były parlamentarzysta. Z tej
perspektywy dwuznacznie brzmią więc choćby interpelacje posła Burego, który
skarżył się w Sejmie na przepisy podatkowe uderzające w krajowych
producentów alkoholi. Grzmiał wtedy, że uderza to w interesy nie tylko
krajowych gorzelni, ale i rolników sprzedających im surowiec. I choć jego
opinię podzielało wielu ekonomistów, trudno oprzeć się wrażeniu, że poseł
walczył bardziej o swój biznes, a nie o interes publiczny.

Makarony Polskie

Jan Bury, podobnie jak większość jego kolegów parlamentarzystów, krytykował
Program Powszechnej Prywatyzacji, oddanie ponad pół tysiąca przedsiębiorstw
w ręce Narodowych Funduszy Inwestycyjnych, które doprowadziły dobrze
działające przedsiębiorstwa do upadku. Co nie przeszkodziło mu w tym, aby
razem z Daniłowskim odkupić od NFI fabrykę makaronu w Rzeszowie, a ich
spółka Makarony Polskie stała się jednym z większych przedsiębiorstw tej
branży. Co jednak istotne, swoją pozycję w dużej części zawdzięcza
interesom robionym z państwową Agencją Rynku Rolnego.

Jakby tego było mało, w ARR w 2003 r. została zatrudniona żona Jana Burego
– Urszula, i choć nie zajmowała wysokiego stanowiska, by mieć możliwość
wpływania na wyniki przetargów ogłaszanych przez ARR, w których startowała
firma jej i męża (Urszula Bury miała nieco mniejszy pakiet akcji od męża,
jednocześnie zasiadała w Radzie Nadzorczej Makaronów Polskich), to jednak
sytuacja była dwuznaczna. Poseł Bury nie widział w tym jednak nic
niestosownego ani wątpliwego etycznie. Nie przeszkadzało mu też w
interesach zapewne to, że Agencją kierowali przez długie lata jego partyjni
koledzy. Tak czy inaczej Makarony Polskie podpisywały wielomilionowe
kontrakty na dostawy żywności w ramach unijnego programu wspierania
ubogich.

Energetyka

Jan Bury jako wiceminister skarbu wziął pod swoje skrzydła energetykę.
Dzięki temu, że z kolei nadzór nad tym sektorem w istocie krzyżuje się
między ministerstwami skarbu i gospodarki – a tym drugim kierował wtedy
prezes PSL Waldemar Pawlak – ludowcy uzyskali możliwość obsadzania swoimi
ludźmi części intratnych stanowisk w spółkach energetycznych. Część musiała
też oczywiście w ramach dzielenia łupów po wyborach przypaść Platformie
Obywatelskiej.

Doradcą Burego został Stanisław Dobrzański, były ludowy minister obrony i
szef Polskich Sieci Elektroenergetycznych (PSE) w czasach drugiej koalicji
SLD – PSL. I zapewne dziełem przypadku było to, że Jan Bury np. w zarządzie
spółki PSE Operator umieścił Ryszarda Pacławskiego, byłego członka Rady
Nadzorczej TVP z nadania PSL, któremu nie udało się zdobyć mandatu w
wyborach do Senatu. Z kolei w jednej ze spółek zależnych Polskiej Grupy
Energetycznej (PGE) znalazł się Klemens Ścierski, były poseł PSL oraz
minister przemysłu i handlu w rządach SLD – PSL.

Podobnych przykładów jest więcej, a dzięki temu, że wiceminister Jan Bury
dawał dobre posady nie tylko swoim kolegom, ale i protegowanym Waldemara
Pawlaka, jego pozycja w partii rosła.

Jednak to z energetyką była związana najgłośniejsza afera z udziałem Jana
Burego. Chodzi o słynną libację w Kazimierzu Dolnym w 2011 roku z udziałem
wiceministra skarbu i szefów Elektrowni Kozienice. Na jaw wyszło, że pobyt
tam kosztował państwową spółkę 15 tys. zł, a minister tłumaczył się
nieprzekonująco, że było to spotkanie biznesowe. Gdyby nawet tak było w
rzeczywistości – chociaż świadkowie zaprzeczali, aby goście prowadzili
jakieś obrady, odbyła się tylko biesiada – to Jan Bury nie powinien w
zasadzie w takim spotkaniu brać udziału.

– Elektrownia Kozienice była już wtedy spółką zależną poznańskiej grupy
energetycznej Enea. Minister skarbu w praktyce może spotykać się z zarządem
Enei, bo ta mu podlega. Ale już elektrownia pod względem prawnym
wiceministrowi Buremu nie podlegała, więc nie wiadomo, jaki miał interes,
aby spotykać się biznesowo z władzami elektrowni – mówi nam jeden z posłów
PSL.

Być może odpowiedź na to dały wydarzenia z roku 2012, gdy w mediach
pojawiły się informacje o interesach, jakie z Elektrownią Kozienice robił
m.in. wspomniany wcześniej przyjaciel Jana Burego i partner biznesowy Zenon
Daniłowski, który dostarczał do Kozienic w wielkich ilościach biomasę
importowaną zza wschodniej granicy. Pisano także o bardzo zażyłych
relacjach wiceministra Burego z zarządem elektrowni. W lipcu, kilka dni
przed tym, jak sprawę elektrowni i wiceministra opisał „Newsweek”, Donald
Tusk przyjął dymisję Jana Burego. Oficjalnie premier tłumaczył, że odejście
Burego z rządu było przesądzone już po wyborach w 2011 roku, gdy został on
szefem Klubu Parlamentarnego PSL. I podobno nie dało się tych funkcji już
dłużej łączyć.

– Janek ma bardzo silną pozycję w partii, wielu kolegom imponuje jego
biznesowa skuteczność, majątek. I nie jest przypadkiem, że na Podkarpaciu
jest uważany za najbardziej wpływową osobę publiczną. Zapewniam, że i w
skali krajowej trzeba by go umieścić bardzo wysoko na takiej liście – uważa
były parlamentarzysta PSL.

Krzysztof Losz

Tak si robi biznesy

Nowy film z video.banzaj.pl wicej »
Redmi 9A - recenzja budetowego smartfona