Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Tak się żyło w PRLu

Tak się żyło w PRLu

Data: 2014-03-25 21:13:30
Autor: boukun
Tak się żyło w PRLu
Z jego ekscesami nie mogą się równać obecni bohaterowie tabloidów. Żył szybko i barwnie, zginął przedwcześnie, w gwałtownych okolicznościach. Wojciech Frykowski był jedną z największych legend PRL. Poznaj wstrząsającą historię jego życia! Tylko w Wirtualnej Polsce publikujemy fragmenty najnowszej książki Sławomira Kopra pt. "Skandaliści PRL".

"Ojciec Wojciecha urodził się na milionera - pisał Krzysztof Kąkolewski - i był nim. Cokolwiek zobaczył, stawało się towarem. Pieniądze - mówiono - ścigają go nieustannie, prześladują. Miał talent posiadania, ale uważał się za człowieka pracy, który pracuje w pieniądzu". Jan Frykowski tuż po wojnie założył firmy na Pomorzu, w Wielkopolsce i Łodzi, specjalizował się w transporcie oraz produkcji wyrobów chemicznych i tekstylnych. Gdy komuniści ograniczyli działalność prywatnych przedsiębiorców, Frykowski przeniósł się do podziemia gospodarczego i nadal znakomicie prosperował.

"Z natury rzeczy taki człowiek jak mój ojciec był wrogiem klasowym - wspominał Jerzy Frykowski, brat Wojtka. - Miał przeciwko sobie Państwową Izbę Handlową, inspekcje kontrolno-rewizyjne, izby skarbowe, komisje specjalne do walki ze spekulacją. Wszystkich trzeba było przekupywać. Straszyło widmo obozu pracy dla spekulantów w Mielęcinie". Rodzinie jednak znakomicie się powodziło, do dyspozycji było zawsze kilka samochodów, a synowie chodzili do renomowanych szkół. Ojciec przygotowywał ich do przejęcia rodzinnego interesu, poniósł jednak spektakularną porażkę wychowawczą. Jerzy zamiast studiować chemię, wybrał prawo (obecnie jest producentem filmowym), a Maciej ukończył socjologię (zamiast szkoły handlowej). Tylko Wojciech początkowo nie zawodził, ukończył studia na Politechnice Łódzkiej, niebawem okazało się jednak, że on również nie spełni oczekiwań ojca. Bardziej odpowiadało mu "towarzystwo 'chuliganów' i studentów szkoły filmowej", a swoje kontakty z naukami technicznymi ograniczył do udziału w imprezach organizowanych przez studentów politechniki - czytamy w książce "Skandaliści PRL".

(...)

Wojciech Frykowski, jak dowiadujemy się z książki "Skandaliści PRL" wyznawał filozofię "zwisu", uważał, że zabawa i przyjemności są jedynym celem w życiu. Miało to zastąpić pracę zawodową i wszelkie inne nudne obowiązki. "Uważał pośpiech za znak złego smaku. Drażniło go i budziło odrazę podobieństwo ludzi do mrówek i pszczół. Tych nie znosił. Kiedyś nad ranem wracał z libacji na dachu triumpha, krzycząc do idących dziewcząt: "Robotnice łódzkie! Dlaczego tak rano wstajecie?".

Miał niezwykłe powodzenie u kobiet, decydował o tym nie tylko zasobny portfel, ale również wolny czas, którym z reguły dysponował. "Mógł zawsze go ofiarować kobiecie - pisał Kąkolewski - towarzyszyć jej wszędzie, nieustannie: do krawcowej, modystki, czekać u fryzjera, opiekować się nią, choćby z nudów - był dobry, doskonaląc w miarę mijania lat swój kunszt, w czasie gdy inni tracili czas na pracę". Zawsze dysponował dużą gotówką i potrafił szokować stosunkiem do dóbr materialnych. Gdy pod Chęcinami zatarł silnik swojego forda taurusa, to poprosił o pomoc przypadkowych przechodniów. Razem zepchnęli pojazd do rowu, a Wojtek "zatrzymał jakiś służbowy samochód i kazał się wieźć do Łodzi".

W Łodzi wszyscy opowiadali o jego imprezach zwanych "wojtkowiskami". Brały w nich udział "prządki z kawiarni Honoratka", czyli odwiedzające lokal piękne panie, a drobnomieszczańska moralność mieszała się wtedy z epoką wyzwolonej miłości. Jedną z najsłynniejszych uczestniczek balang Frykowskiego była niejaka "Dziewica Nowo-Orleańska", której narzeczony wymagał, "żeby do ślubu była dziewicą". Wobec tego stała się "mistrzynią miłości zwanej u nas francuską".

Jedna z organizowanych przez Frykowskiego imprez przeciągnęła się o 10 dni. W tym czasie przez mieszkanie Frykowskiego "przewinęły się dwie ekipy filmowe oraz tabuny bliższych i dalszych znajomych". Z powodu ograniczonego metrażu balanga "wylała się" na dach, gdzie jej uczestnicy "zaliczali nowe towary, które sprowadzali z miasta". Wkrótce u Wojtka pojawiła się "delegacja kobiet" z pobliskiej fabryki protestujących przeciwko "gorszącym scenom na dachu, odciągającym ich mężów od pracy".

Imprezy nie był w stanie przerwać nawet Jan Frykowski, któremu "musiało być nie na rękę", że "na dziesięć dni stanęła (...) produkcja chusteczek". Członkowie ekipy filmowej, ponaglani telefonami z wytwórni, jeździli wprawdzie na plan filmowy, "lecz po paru godzinach wracali, solidarnie dostarczając napoje alkoholowe". W takiej sytuacji Frykowski senior "machnął ręką i odjechał zrezygnowany".

"Godzinę po jego wyjściu - wspominała Ewa - podjechała taksówka z dwoma kelnerami z Grand Hotelu, którzy wnieśli dwie ogromne tace kanapek z tatarem i dwa półmiski karpia po żydowsku. Do tego cztery półlitrówki czystej i ze czterdzieści kieliszków. Zamówił to oczywiście mój Małżonek na koszt swojego starego. Tym razem poszedł na całość. Zbuntował się. Nie chciał być inżynierem, a już na pewno nie właścicielem fabryki chustek. Postanowił zostać artystą, ale jeszcze nie zdecydował, jak i kiedy zrealizuje to marzenie".

Całość tu http://wiadomosci.wp.pl/gid,16486426,kat,1348,title,Legenda-PRL,galeria.html

Tak żyliśmy wszyscy w PRLu...

boukun

Data: 2014-03-26 18:43:51
Autor: MarkWoydak
Tak się żyło w PRLu
Użytkownik "boukun" <boukun@neostrada.pl> napisał w wiadomości
news:lgsotn$18m$1mx1.internetia.pl...
Z jego ekscesami nie mogą się równać obecni bohaterowie tabloidów. Żył
szybko i barwnie, zginął przedwcześnie, w gwałtownych okolicznościach.
Wojciech Frykowski był jedną z największych legend PRL. Poznaj wstrząsającą
historię jego życia! Tylko w Wirtualnej Polsce publikujemy fragmenty
najnowszej książki Sławomira Kopra pt. "Skandaliści PRL".

Tak żyliśmy wszyscy w PRLu...

boukun

Nie wy boukun zyliście tylko nieliczni. Reszta szaraczków żarła 2 razy dziennie kapusniak,
a na drugie bigos z kartoflami i buraczkami zwanymi z pańska ćwikła.

MW

Tak się żyło w PRLu

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona