Data: 2010-04-21 04:40:10 | |
Autor: Wlodzimierz Zabotynski | |
Teatr | |
Teatr piórem Temidy
IPN zwierzyna lowna Co najmniej niefortunnym posunieciem okazala sie pierwsza premiera w warszawskim Teatrze Studio z nowa juz dyrekcja. "Mala narracja" jest bowiem nie tylko calkowicie nieudanym przedsiewzieciem pod wzgledem artystycznym, ale tez, niestety, wpisuje sie w nagonke na Instytut Pamieci Narodowej. To wprawdzie atak realizowany dosc prymitywnymi srodkami, ale zawsze. Dziwi mnie tylko, ze teatr bierze w nim udzial. Umieszczajac "Mala narracje" w repertuarze, wlacza sie w kampanie niszczenia Instytutu Pamieci Narodowej. Pusta, zaciemniona scena. Nieco z boku widac jedynie wykonawce monodramu siedzacego na wysokim stolku i pochylonego przy pulpicie, na którym leza notatki do wykladu. Bo spektakl "Mala narracja" ma forme wykladu uzupelnianego obrazami rzucanymi z projektora na ekran zawieszony z tylu sceny. Ów jegomosc na stolku to Wojciech Ziemilski, wnuk Wojciecha Dzieduszyckiego, jednej z najbardziej znanych osób w zyciu publicznym naszego kraju. Wojciech Dzieduszycki z piekna karta w swoim zyciorysie wojennym, po wojnie propagator muzyki, dziennikarz muzyczny, w mlodosci spiewak operowy, dzialacz kulturalny, autor ksiazek, twórca kabaretu, estradowiec. To czlowiek, którego dzialalnosc kulturalna trudno zamknac w jakims jednym obszarze, w jednej dziedzinie. Obsypany nagrodami, cieszacy sie powodzeniem u czytelników i szerokiej publicznosci, niejednokrotnie uznawany za autorytet. Slawa nie opuszczala go przez wiele lat, az do póznej starosci. Nagle, niemal z dnia na dzien, wylaczyl sie z zycia publicznego. Powodem bylo ujawnienie w 2006 roku jego wspólpracy z Urzedem Bezpieczenstwa, nastepnie z Sluzba Bezpieczenstwa, co trwalo od 1949 do 1972 roku. Historycy z rzeszowskiego IPN podali, ze na przestrzeni tych 23 lat napisal ponad 400 donosów. I byly to nierzadko - jak mówi Krzysztof Kaczmarski - wielostronicowe elaboraty. Wkrótce po ujawnieniu tego faktu Dzieduszycki wystapil w telewizji, przeprosil wszystkich, których spotkala krzywda z jego strony, zrzekl sie przyznanego mu w 1999 roku przez miasto tytulu honorowego obywatela Wroclawia i wycofal sie z zycia publicznego. Mial wówczas 94 lata. Dwa lata pózniej, w 2008 roku, zmarl. "Mala narracja" to autorski spektakl Wojciecha Ziemilskiego, który przede wszystkim sluzy ukazaniu jego dziadka, hrabiego Wojciecha Dzieduszyckiego jako ofiary, a nie tajnego wspólpracownika. Choc trudno zaprzeczyc, iz byl tajnym wspólpracownikiem, skoro sam publicznie sie do tego przyznal, to - jak widac - mozna to pokazac na przyklad w takim kontekscie, ze nikomu nie zrobil krzywdy, ze byl zmuszony do podpisania wspólpracy, no i ze wytykanie mu przeszlosci jest czyms wysoce niemoralnym. Rodzina ma prawo do obrony bliskiej osoby, dociekania prawdy, szukania mozliwosci zrozumienia takich czy innych zachowan, do wyjasnienia sytuacji. To oczywiste. Wszystko to mozna zrozumiec. Tym bardziej ze los osób z inteligenckim, a zwlaszcza arystokratycznym rodowodem byl w czasach stalinowskich nie do pozazdroszczenia. Wojciech Dzieduszycki byl dla PRL-owskich wladz wrogiem klasowym. I juz samo to bywalo tzw. hakiem na czlowieka. Wiadomo, ze sowieckiemu okupantowi chodzilo o to, by zniszczyc przede wszystkim inteligencje. Jesli nie strzalem w tyl glowy, to przynajmniej zlamaniem moralnym. Ale wspólpraca z komunistyczna bezpieka - jak dzis wiemy z licznych materialów - róznie przebiegala u róznych wspólpracowników. Jedni, zgodziwszy sie w dramatycznych okolicznosciach na wspólprace, cierpieli moralnie (byly nawet próby samobójstwa), inni robili dzieki temu kariery i ochoczo donosili na innych. "Mala narracja" to glównie napasc na Instytut Pamieci Narodowej, próba odebrania wiarygodnosci tej instytucji i chec jej osmieszenia. Posadzanie zas, pomawianie IPN o tworzenie klamliwej pamieci, a przy tym dosc brutalne odsadzanie od czci i wiary autorów publikacji ujawniajacej wspólprace Wojciecha Dzieduszyckiego z SB, a nawet obciazanie ich wina za jakoby doprowadzenie - w sensie moralnym, psychicznym - do smierci cywilnej, a w konsekwencji do fizycznej 96-letniego Wojciecha Dzieduszyckiego, to juz naprawde - mówiac najdelikatniej - brzmi niepowaznie. A taka wlasnie konstatacja wynika ze spektaklu Wojciecha Ziemilskiego. Pokazywany na ekranie stary, z trudnoscia juz poruszajacy sie czlowiek ma wzbudzic wspólczucie, wywrzec na odbiorcy silne wrazenie i sprawic, by widz zobaczyl w nim "ofiare" IPN. Zreszta, paradoksalnie, jesli autor i wykonawca tego monodramu zamierzal w jakis sposób oczyscic z zarzutów swego dziadka, to tylko mu jeszcze bardziej zaszkodzil. Spektakl jest nie tylko belkotliwy artystycznie, ale równiez w warstwie tresciowej malo komunikatywny i naiwnie podwazajacy informacje podane przez Krzysztofa Kaczmarskiego i Dariusza Iwaneczke. Zreszta trudno to cos, co ogladamy, nazwac przedstawieniem teatralnym. Potok wypowiadanych przez Ziemilskiego nieuporzadkowanych logicznie slów, plynacych strumieniem i nieukladajacych sie w zadna calosc, do tego pojawiajace sie na ekranie strzepy notatek, urwane fragmenty artykulu na temat wspólpracy Wojciecha Dzieduszyckiego z ubecja, fragmenty rozmaitych recenzji teatralnych, zdjecia z przedstawien - wszystko to tworzy gigantyczny chaos. Ma to byc niby nowy gatunek teatralny poslugujacy sie nowoczesnym jezykiem teatru, nowa estetyka (raczej antyestetyka), gdzie nie tresc, a forma stanowi dominante. Na scenie Teatru Studio powstal nikomu niepotrzebny dziwolag. Publicznosc zas zmeczona i w rezultacie znudzona rozszyfrowywaniem zagadek: co maja oznaczac owe obrazki na ekranie i belkot wypowiadanych slów - pragnie tylko jednego - zakonczenia tej miernoty. Watpie, czy nawet Wojciech Dzieduszycki zyczylby sobie takiej "obrony", jaka zafundowal mu jego wnuk. Po spektaklu ktos siedzacy za mna powiedzial: "Lepiej, zeby Ziemilski nie wychodzil do uklonów, jesli chce w jakis sposób uszanowac pamiec swego dziadka". Ale wyszedl. Sladowe, prawie zadne brawa (i to na premierze) powinny dac do myslenia nie tylko autorowi i zarazem wykonawcy "Malej narracji", lecz takze dyrekcji Teatru Studio. A polowanie na IPN, jak widac, wciaz trwa. Temida Stankiewicz-Podhorecka "Mala narracja", scenariusz, rezyseria i wykonanie Wojciech Ziemilski; Teatr Studio, Warszawa (ar) |
|
Data: 2010-04-21 04:41:38 | |
Autor: Wlodzimierz Zabotynski | |
Teatr | |
"Wlodzimierz Zabotynski" <a_rem@poczta.onet.pl> schrieb im Newsbeitrag news:c3e2d$4bce658a$54702a04$22348news.chello.at... Teatr piórem Temidybowiem nie tylko calkowicie nieudanym przedsiewzieciem pod wzgledem artystycznym,wojnie propagator muzyki, dziennikarz muzyczny, w mlodosci spiewak operowy,powodzeniem u czytelników i szerokiej publicznosci, niejednokrotnie uznawany zaHistorycy z rzeszowskiego IPN podali, ze na przestrzeni tych 23 lat napisal ponad400 donosów. I byly to nierzadko - jak mówi Krzysztof Kaczmarski -jego strony, zrzekl sie przyznanego mu w 1999 roku przez miasto tytuluhonorowego obywatela Wroclawia i wycofal sie z zycia publicznego. Mial wówczas 94lata. Dwa lata pózniej, w 2008 roku, zmarl.wytykanie mu przeszlosci jest czyms wysoce niemoralnym.sytuacji. To oczywiste. Wszystko to mozna zrozumiec. Tym bardziej ze los osób zbrutalne odsadzanie od czci i wiary autorów publikacji ujawniajacej wspólpracezobaczyl w nim "ofiare" IPN.bardziej zaszkodzil. Spektakl jest nie tylko belkotliwy artystycznie, ale równiez wwypowiadanych przez Ziemilskiego nieuporzadkowanych logicznie slów, plynacychstrumieniem i nieukladajacych sie w zadna calosc, do tego pojawiajace sie na ekraniezdjecia z przedstawien - wszystko to tworzy gigantyczny chaos. Ma to byc niby nowyestetyka (raczej antyestetyka), gdzie nie tresc, a forma stanowi dominante.tylko jednego - zakonczenia tej miernoty. Watpie, czy nawet WojciechDzieduszycki zyczylby sobie takiej "obrony", jaka zafundowal mu jego wnuk.Teatr Studio, Warszawa |
|