Data: 2009-03-08 08:24:06 | |
Autor: mkarwan | |
Tego polskojezyczne media zapewne nie opublikują | |
(...)Obecny system podejmowania decyzji w Unii Europejskiej jest inny, niż w klasycznej demokracji parlamentarnej, wypróbowanej i sprawdzonej przez historię.
W normalnym systemie parlamentarnym, część członków parlamentu wspiera rząd, a część wspiera opozycję. W Parlamencie Europejskim brak tego rozwiązania. Tutaj promowana jest tylko jedna możliwość, a ci, którzy ośmielają się myśleć o odmiennej opcji są napiętnowani jako wrogowie integracji europejskiej. Nie tak dawno temu w naszej części Europy żyliśmy w systemie politycznym, który nie zezwalał na żadną alternatywę, a zatem i żadną opozycję parlamentarną. To przez takie doświadczenie otrzymaliśmy gorzką lekcję, że bez opozycji nie ma żadnej wolności. Oto dlaczego muszą istnieć polityczne alternatywy. I nie tylko dlatego. Stosunek między obywatelem tego czy innego państwa członkowskiego a przedstawicielem Unii nie jest standardowym stosunkiem między wyborcą a politykiem ją lub jego reprezentującym. Tu istnieje też duża odległość (nie tylko w sensie geograficznym) między obywatelami i przedstawicielami Unii, która jest znacznie większa, niż to zachodzi wewnątrz państw członkowskich. Odległość ta jest często opisywana jako deficyt demokratyczny, utrata demokratycznej odpowiedzialności, podejmowanie decyzji przez pewnych niewybieranych - lecz wybranych - jako biurokratyzacja podejmowania decyzji itd. Propozycje zmiany obecnego stanu rzeczy - włączone do odrzuconej Konstytucji Europejskiej czy do niezbyt różniącego się od niej Traktatu Lizbońskiego - jeszcze bardziej pogorszyłyby ten defekt. Ponieważ nie ma europejskiego demosu - ani żadnego Narodu Europejskiego - defekt ten nie może być żadną miarą naprawiony poprzez wzmocnienie roli Parlamentu Europejskiego. Przeciwnie, może ono problem pogorszyć i doprowadzić do jeszcze większej alienacji pomiędzy obywatelami krajów europejskich a instytucjami unijnymi. Rozwiązaniem nie będzie ani dodawanie paliwa pod ten "tygiel" obecnego typu integracji europejskiej, ani też pomijanie roli państw członkowskich w imię nowego wielokulturowego i wielonarodowego europejskiego społeczeństwa obywatelskiego. Takie próby za każdym razem w przeszłości zawodziły, ponieważ nie odzwierciedlają spontanicznego rozwoju historycznego. Obawiam się, że starania o przyspieszenie i pogłębienie integracji i przeniesienie decyzji dotyczących życia obywateli krajów członkowskich na szczebel europejski, mogą mieć skutki, które zagrożą wszystkim pozytywnym rzeczom osiągniętym w Europie podczas ostatniego półwiecza. Nie niedoceniajmy obaw obywateli wielu państw członkowskich, którzy boją się tego, że ich problemy znów rozstrzygane są gdzieś indziej i bez nich, i że ich możliwość wpływu na te rozstrzygnięcia są bardzo ograniczone. (...)Wierzyliśmy zawsze, że przyzwolenie na dyskusję o tak poważnych problemach, bycie wysłuchanym, obrona prawa każdej osoby do przedstawienia innej niż "jedynie poprawna opinia" - bez względu na to, jak dalece z nią się zgadzamy - to najistotniejsza zasada demokracji, jakiej odmawiano nam przez ponad cztery dekady. My, którzy przeszliśmy przez wymuszone doświadczenie, które nauczyło nas, że swobodna wymiana opinii i idei jest podstawowym warunkiem zdrowej demokracji, mamy nadzieję, że ten warunek zostanie spełniony i będzie przestrzegany również w przyszłości. Jest to jedyna szansa i metoda uczynienia Unii Europejskiej bardziej wolną, bardziej demokratyczną i bardziej zamożną. źródło http://marucha.wordpress.com/2009/02/24/tego-polskojezyczne-media-zapewne-nie-opublikuja/ |
|