Tego wywiadu Schetyna Palikotowi nie wybaczy

Wywiad Palikota dla Polski. To było za dużo – mówi nam jeden z członków zarządu
Platformy. Chodzi o rozmowę, którą wczoraj opublikowaliśmy na naszej stronie.
Lubelski poseł PO zapowiada w niej, że będzie konkurował z Grzegorzem Schetyną o
przywództwo w partii, gdy Donald Tusk zostanie prezydentem.

– Bardzo cenię Schetynę. Jest bardzo kompetentny. Jak zostanę przewodniczącym
Platformy, to w partii będzie miejsce dla niego – mówił nam Palikot.

Te słowa wprawiły wczoraj polityków PO w osłupienie. – Na pewno był trzeźwy, jak
to mówił? – upewniał się jeden z nich. Tak. Poseł z Lublina rzucił
wicepremierowi Schetynie rękawicę świadomie. – Jego słowa należy odbierać jak
najbardziej serio – mówi Magdalena Gąsior-Marek, posłanka Platformy z tego
samego co Palikot okręgu wyborczego. – To poważny polityk, który twardo dąży do
celu i zazwyczaj go osiąga – podkreśla.

Dodaje, że w Lublinie Palikot już buduje ogromną armię. Ona ma zapewnić mu
wejście do ścisłego kierownictwa partii.

Jeśli jednak Janusz Palikot swoje ambicje traktuje poważnie, to wczorajszym
wywiadem wywołał wojnę. Jego przeciwnikiem jest bowiem Schetyna, jeden z
najbardziej bezwzględnych polityków w tym kraju. Człowiek, który żelazną ręką od
lat trzyma partyjne struktury. On nie toleruje konkurencji. Słowa Palikota muszą
być dla niego wypowiedzeniem wojny.

– Nie wiem, dlaczego Janusz powiedział te słowa – dziwi się poseł Sławomir
Nitras, członek zarządu PO, i dodaje: – Może nie wytrzymał napięcia. Ostatnio
wokół jego osoby dużo się działo. Mógł się poczuć oblężony i zagrożony. W takiej
sytuacji ludzie zachowują się różnie.

Ale to nie sprawi, że Schetyna wybaczy mu wyskok. Zwłaszcza że nie zdarzyło się
to pierwszy raz. Kilka tygodni temu, gdy prokuratura wznowiła śledztwo w sprawie
finansowania kampanii wyborczej, podpity Palikot zrobił o to awanturę
wicepremierowi. Potem w Sejmie powiedział, że konkuruje z nim o przywództwo w
partii. Gdy wytrzeźwiał, próbował przepraszać. Schetyna jednak nie odbierał od
niego telefonów. Teraz sytuacja się powtarza.




--

No i dobrze - takie są skutki tolerowania imbecyla z Biłgoraja.
AC