Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Ten rzd niszczy gospodark

Ten rzd niszczy gospodark

Data: 2013-10-30 02:09:41
Autor: Mark Woydak
Ten rzd niszczy gospodark


Ten rząd niszczy gospodarkę

Z Karolem Guzikiewiczem, wiceprzewodniczącym komisji zakładowej NSZZ
“Solidarność” w Stoczni Gdańskiej, rozmawia Mateusz Rawicz
 - Czasy świetności Stoczni Gdańskiej to już historia…

- To był ogromny kilkusetmilionowy majątek, który stopniowo rozgrabiano, z
siedemnastu tysięcy stoczniowców zostało tylko półtora tysiąca. Gdyby było
nas kilkanaście tysięcy to Donald Tusk wyleciałby na Marsa. Dzisiaj
jesteśmy dużo słabsi, ale nasza walka jeszcze się nie skończyła, na razie
zrobiliśmy w stoczni godzinny strajk. Zmieniliśmy taktykę, dzisiaj strajk
nie oznacza, że musimy być cały czas w zakładzie, że musimy trzymać
posterunki na bramach, strajk może być robiony również inaczej. Zmieniliśmy
metody walki, dzisiaj naszą bronią jest Internet, aktywnie działamy na
Facebooku. Zmieniło się też pokolenie pracowników stoczni, w zakładzie
pracują również młodzi ludzie.
 - Łatwo nie będzie…

 - Zdajemy sobie sprawę, że rząd nam nie odpuści. Podczas ostatniej
manifestacji w Warszawie agenci służb specjalnych chcieli wejść z bronią na
teren miasteczka namiotowego pod sejmem. Wiadomo było, że może być jakaś
prowokacja. Na szczęście zabezpieczyliśmy się, powołaliśmy służbę ochrony.
Mamy informacje od ludzi z policji i służb, że jesteśmy inwigilowani.
Prawdopodobnie ten telefon, z którego teraz rozmawiam, również jest na
podsłuchu. Władza zrobi wszystko, żeby utrzymać się na stołach. Ale to nie
oznacza, że mamy się na to zgodzić. Naszą siłą jest jedność, zdecydowanie i
skupianie wokół siebie środowisk, które nie zgadzają się na to, co się w
Polsce dzieje. Takim środowiskiem są przeciwnicy ACTA, którzy byli w naszym
miasteczku namiotowym, ale o tym w mediach nie poinformowano. Będziemy
bronić stoczni, chociaż jest nas mniej, ale jesteśmy zdeterminowani. Proszę
się nie dziwić, że walkę o utrzymanie stoczni odbieram tak osobiście, ale
dwadzieścia pięć lat temu byłem najmłodszym przedstawicielem komitetu
strajkowego w stoczni. To dzięki takim ludziom, jak moje pokolenie, i
młodzieży, która wyrosła i ukształtowała się w stanie wojennym.

 - Młodzieży, która by poszła w ogień za Lechem Wałęsą…

 - A dziś mówimy, że Wałęsa nas zdradził. Zostawił nas, zajął się władzą i
biznesami, zapomniał o nas, o tych, którzy wynieśli go na szczyt, z którymi
organizował strajki w 1980 r. i w 1988 r. Zamiast bronić stoczni, robi
sobie wielką imprezę urodzinową. Urodziny to fajna sprawa, ale może trochę
skromności, poszanowania dla kolegów stoczniowców, którzy nie mają co do
garnka włożyć. Ludwik Prądzyński, sygnatariusz porozumień gdańskich, który
nadal pracuje w stoczni, ma wielkie kłopoty, podobnie jak inni pracownicy.
Stocznia to mały wycinek naszej walki. Dziś nie tylko o stocznię chodzi,
trzeba dokończyć rewolucję “Solidarności”, wyrwać państwo z rąk obecnej
ekipy.

 - Ale większość udziałów w Stoczni Gdańsk ma ukraiński biznesmen Siergiej
Taruta…

 - Mimo że ma 75 proc. akcji stoczni, to czasami jest to za mało, żeby
podejmować wszystkie decyzje. Nie trzeba od skarbu państwa nawet złotówki,
żeby uratować stocznię. Wystarczy sto milionów z pieniędzy pana Taruty,
osiemdziesiąt milionów z innych źródeł, np. ze zbycia działek, ale żeby
zbyć działki, potrzebna jest zgoda udziałowca. Na tych działkach, drugi
udziałowiec, czyli Agencja Rozwoju Przemysłu ma zabezpieczenia. Jeżeli nie
wyrazi zgody i nie przeniesie tych zabezpieczeń na przykład na inne tereny
stoczni, to skutecznie blokuje operacje gospodarcze, mimo że jest
mniejszościowym udziałowcem. Albo agencja chce wyjść z kłopotów, spłacić
długi i mieć w przyszłości zyski, albo robi wszystko, żeby tak naprawdę nic
nie zrobić. Jeżeli stocznia upadnie, agencja, czyli skarb państwa, wszystko
straci, ale przecież ktoś na tym wszystkim zarobi.

 - Kto skorzysta na upadku Stoczni Gdańskiej?

 - Pracownicy stracą, Siergiej Taruta straci, skarb państwa straci, zyska
konkurencja. To wzmacnianie nieuczciwej konkurencji, która tworzy miejsca
pracy z pensjami, które nie starczą na przeżycie. Tam są zatrudniani
pracownicy z Wietnamu, Indii. Płaci się im 500 zł miesięcznie, bo na umowę
zlecenie czy o dzieło nie obowiązuje zasada najniższej pensji, więc po co
pracownikowi polskiemu płacić 1600 zł czy więcej, jak można Wietnamczykowi
czy Hindusowi zapłacić 500 zł. Firma niewiele wydaje na zakwaterowanie,
trzyma pracowników w barakach.

 - Nie przesadza Pan?

 - Nie, taka jest rzeczywistość. Na teren Cristu nie może wjechać Państwowa
Inspekcja Pracy ani inspekcja BHP, nie wspominając o działalności związków
zawodowych. Kto zacznie narzekać, to na drugi dzień już go nie ma. To by
było niedopuszczalne nie tylko w Norwegii, gdzie pracuje najwięcej polskich
stoczniowców, ale i w innych europejskich państwach. Jeżeli dalej będzie
pat w stosunkach z rządem, to naszą bronią będzie jeszcze coś innego.

 - Kolejny strajk?

 - Nie, jako “Solidarność” złożymy do Komisji Europejskiej skargę na polski
rząd, na to co robi nie tylko ze stocznią, ale i z polskimi pracownikami.
Na razie takie skargi płyną tylko do zleceniodawców. Region “Solidarności”
złożył skargę do Norwegów, zleceniodawców statku, na warunki pracy panujące
w Criście. Norwedzy są oburzeni. Portal trójmiasto.pl wykrył na początku
lipca tego roku, jak Agencja Rozwoju Przemysłu kupiła jednej nocy akcje
firmy Crist za kilka tysięcy procent więcej. Takie pseudogospodarcze
posunięcia ze strony agencji nie są nowością. W środowiskach gospodarczych
coraz głośniej mówi się, że jest to niszczenie konkurencji. Pan premier
Tusk powinien zwrócić uwagę na to, jaki nepotyzm panuje w tym urzędzie.
Powinien zwrócić uwagę na to, kto komu zleca i jakie stosunki panują między
dwoma braćmi, bo panowie Dąbrowscy to bracia, którzy się pięknie wspierają.
Tych wątków różnych jest bardzo dużo, a że Stocznia Gdańska o tym mówi, to
chyba pan Wojciech Dąbrowski musi się pozbyć konkurentów, ludzi, którzy
patrzą mu na ręce. Ale ja nie wierzę w to, że Donald Tusk o tym nie wie.
Ten rząd niszczy polską gospodarkę, szczególnie przemysł morski. Gdańsk był
kiedyś bardzo przemysłowym miastem, porównywalnym do Śląska, dzisiaj poza
rafinerią nie ma już zakładów przemysłowych.

 - Kto stworzył firmę Crist?

 - Dwóch aparatczyków partyjnych PZPR ze Stoczni Północnej. Stworzyli firmę
budującą statki. Nie mieli dobrej renomy, ale dziwnym trafem stali się
bardzo preferowani przez Platformę Obywatelską. Do tej firmy wpompowuje się
dziesiątki milionów złotych, setki milionów złotych poręczeń. W tej firmie
standardy prawa pracy nie istnieją.

 - A jakie tam panują standardy?

 - Tam się nie szanuje ludzi, są totalnie wyzyskiwani, a jeżeli coś im się
stanie w pracy, są wyrzucani. Kiedy ukraiński pracownik firmy został
poparzony, żeby prokurator nie wszedł na teren Stoczni Gdynia, wywieziono
go około kilometra od zakładu i stamtąd zabrała go karetka. W firmie Crist
często dochodzi do wypadków, bo nie są przestrzegane prawa pracownicze.
“Solidarność” skarży tragiczne warunki do zleceniodawców, ale nic więcej
jednak nie może zrobić.

 - Dlaczego na teren zakładu nie może wchodzić PIP?

 - Bo tam nie ma pracowników, są firmy, a firmy to nie pracownicy. Nie ma
też służb BHP. W razie wypadku nie pracownik, ale firma ulega wypadkowi.
Prokurator wejdzie, jeżeli ktoś zginie. Dziwne jest też to, że polski
kodeks pracy na to pozwala, a jeszcze dziwniejsze, że polski rząd wspiera
tę firmę.

Data: 2013-10-30 16:57:17
Autor: Mark Woydak
Ten rząd niszczy gospodarkę
PiS-owski PSYCHOPATA podpisyjący się "Mark Woydak" piszacy z mx05.eternal-september.org uzywajacy czytnika 40tude_Dialog/2.0.15.1pl to
OSZOŁOM PODSZYWANIEC. Fakt, ze podszywa sie pod moje dane swiadczy o daleko posunietej chorobie alkoholowej. Tani alkohol i marne wina
dokonaly calkowitego spustoszenia w mózgu tego osobnika. Nie ma juz dla niego ratunku! Módlmy się bracia i siostry! Wspierajmy go w tych cięzkich chwilach! Nie ma nikogo oporócz nas! Nawet zdychający pies i wyleniały ze starości kot go opuścili! Módlmy się bracia i siostry!

MW

--

Użytkownik "Mark Woydak" <mark.woydak@forst.gmx.de> napisał w wiadomości news:1k9edz6o1pj7b$.osirgfspa6jl$.dlg40tude.net...


Ten rząd niszczy gospodarkę

Z Karolem Guzikiewiczem, wiceprzewodniczącym komisji zakładowej NSZZ
“Solidarność” w Stoczni Gdańskiej, rozmawia Mateusz Rawicz

- Czasy świetności Stoczni Gdańskiej to już historia…

- To był ogromny kilkusetmilionowy majątek, który stopniowo rozgrabiano, z
siedemnastu tysięcy stoczniowców zostało tylko półtora tysiąca. Gdyby było
nas kilkanaście tysięcy to Donald Tusk wyleciałby na Marsa. Dzisiaj
jesteśmy dużo słabsi, ale nasza walka jeszcze się nie skończyła, na razie
zrobiliśmy w stoczni godzinny strajk. Zmieniliśmy taktykę, dzisiaj strajk
nie oznacza, że musimy być cały czas w zakładzie, że musimy trzymać
posterunki na bramach, strajk może być robiony również inaczej. Zmieniliśmy
metody walki, dzisiaj naszą bronią jest Internet, aktywnie działamy na
Facebooku. Zmieniło się też pokolenie pracowników stoczni, w zakładzie
pracują również młodzi ludzie.


- Łatwo nie będzie…


- Zdajemy sobie sprawę, że rząd nam nie odpuści. Podczas ostatniej
manifestacji w Warszawie agenci służb specjalnych chcieli wejść z bronią na
teren miasteczka namiotowego pod sejmem. Wiadomo było, że może być jakaś
prowokacja. Na szczęście zabezpieczyliśmy się, powołaliśmy służbę ochrony.
Mamy informacje od ludzi z policji i służb, że jesteśmy inwigilowani.
Prawdopodobnie ten telefon, z którego teraz rozmawiam, również jest na
podsłuchu. Władza zrobi wszystko, żeby utrzymać się na stołach. Ale to nie
oznacza, że mamy się na to zgodzić. Naszą siłą jest jedność, zdecydowanie i
skupianie wokół siebie środowisk, które nie zgadzają się na to, co się w
Polsce dzieje. Takim środowiskiem są przeciwnicy ACTA, którzy byli w naszym
miasteczku namiotowym, ale o tym w mediach nie poinformowano. Będziemy
bronić stoczni, chociaż jest nas mniej, ale jesteśmy zdeterminowani. Proszę
się nie dziwić, że walkę o utrzymanie stoczni odbieram tak osobiście, ale
dwadzieścia pięć lat temu byłem najmłodszym przedstawicielem komitetu
strajkowego w stoczni. To dzięki takim ludziom, jak moje pokolenie, i
młodzieży, która wyrosła i ukształtowała się w stanie wojennym.



- Młodzieży, która by poszła w ogień za Lechem Wałęsą…



- A dziś mówimy, że Wałęsa nas zdradził. Zostawił nas, zajął się władzą i
biznesami, zapomniał o nas, o tych, którzy wynieśli go na szczyt, z którymi
organizował strajki w 1980 r. i w 1988 r. Zamiast bronić stoczni, robi
sobie wielką imprezę urodzinową. Urodziny to fajna sprawa, ale może trochę
skromności, poszanowania dla kolegów stoczniowców, którzy nie mają co do
garnka włożyć. Ludwik Prądzyński, sygnatariusz porozumień gdańskich, który
nadal pracuje w stoczni, ma wielkie kłopoty, podobnie jak inni pracownicy.
Stocznia to mały wycinek naszej walki. Dziś nie tylko o stocznię chodzi,
trzeba dokończyć rewolucję “Solidarności”, wyrwać państwo z rąk obecnej
ekipy.



- Ale większość udziałów w Stoczni Gdańsk ma ukraiński biznesmen Siergiej
Taruta…



- Mimo że ma 75 proc. akcji stoczni, to czasami jest to za mało, żeby
podejmować wszystkie decyzje. Nie trzeba od skarbu państwa nawet złotówki,
żeby uratować stocznię. Wystarczy sto milionów z pieniędzy pana Taruty,
osiemdziesiąt milionów z innych źródeł, np. ze zbycia działek, ale żeby
zbyć działki, potrzebna jest zgoda udziałowca. Na tych działkach, drugi
udziałowiec, czyli Agencja Rozwoju Przemysłu ma zabezpieczenia. Jeżeli nie
wyrazi zgody i nie przeniesie tych zabezpieczeń na przykład na inne tereny
stoczni, to skutecznie blokuje operacje gospodarcze, mimo że jest
mniejszościowym udziałowcem. Albo agencja chce wyjść z kłopotów, spłacić
długi i mieć w przyszłości zyski, albo robi wszystko, żeby tak naprawdę nic
nie zrobić. Jeżeli stocznia upadnie, agencja, czyli skarb państwa, wszystko
straci, ale przecież ktoś na tym wszystkim zarobi.



- Kto skorzysta na upadku Stoczni Gdańskiej?



- Pracownicy stracą, Siergiej Taruta straci, skarb państwa straci, zyska
konkurencja. To wzmacnianie nieuczciwej konkurencji, która tworzy miejsca
pracy z pensjami, które nie starczą na przeżycie. Tam są zatrudniani
pracownicy z Wietnamu, Indii. Płaci się im 500 zł miesięcznie, bo na umowę
zlecenie czy o dzieło nie obowiązuje zasada najniższej pensji, więc po co
pracownikowi polskiemu płacić 1600 zł czy więcej, jak można Wietnamczykowi
czy Hindusowi zapłacić 500 zł. Firma niewiele wydaje na zakwaterowanie,
trzyma pracowników w barakach.



- Nie przesadza Pan?



- Nie, taka jest rzeczywistość. Na teren Cristu nie może wjechać Państwowa
Inspekcja Pracy ani inspekcja BHP, nie wspominając o działalności związków
zawodowych. Kto zacznie narzekać, to na drugi dzień już go nie ma. To by
było niedopuszczalne nie tylko w Norwegii, gdzie pracuje najwięcej polskich
stoczniowców, ale i w innych europejskich państwach. Jeżeli dalej będzie
pat w stosunkach z rządem, to naszą bronią będzie jeszcze coś innego.



- Kolejny strajk?



- Nie, jako “Solidarność” złożymy do Komisji Europejskiej skargę na polski
rząd, na to co robi nie tylko ze stocznią, ale i z polskimi pracownikami.
Na razie takie skargi płyną tylko do zleceniodawców. Region “Solidarności”
złożył skargę do Norwegów, zleceniodawców statku, na warunki pracy panujące
w Criście. Norwedzy są oburzeni. Portal trójmiasto.pl wykrył na początku
lipca tego roku, jak Agencja Rozwoju Przemysłu kupiła jednej nocy akcje
firmy Crist za kilka tysięcy procent więcej. Takie pseudogospodarcze
posunięcia ze strony agencji nie są nowością. W środowiskach gospodarczych
coraz głośniej mówi się, że jest to niszczenie konkurencji. Pan premier
Tusk powinien zwrócić uwagę na to, jaki nepotyzm panuje w tym urzędzie.
Powinien zwrócić uwagę na to, kto komu zleca i jakie stosunki panują między
dwoma braćmi, bo panowie Dąbrowscy to bracia, którzy się pięknie wspierają.
Tych wątków różnych jest bardzo dużo, a że Stocznia Gdańska o tym mówi, to
chyba pan Wojciech Dąbrowski musi się pozbyć konkurentów, ludzi, którzy
patrzą mu na ręce. Ale ja nie wierzę w to, że Donald Tusk o tym nie wie.
Ten rząd niszczy polską gospodarkę, szczególnie przemysł morski. Gdańsk był
kiedyś bardzo przemysłowym miastem, porównywalnym do Śląska, dzisiaj poza
rafinerią nie ma już zakładów przemysłowych.



- Kto stworzył firmę Crist?



- Dwóch aparatczyków partyjnych PZPR ze Stoczni Północnej. Stworzyli firmę
budującą statki. Nie mieli dobrej renomy, ale dziwnym trafem stali się
bardzo preferowani przez Platformę Obywatelską. Do tej firmy wpompowuje się
dziesiątki milionów złotych, setki milionów złotych poręczeń. W tej firmie
standardy prawa pracy nie istnieją.



- A jakie tam panują standardy?



- Tam się nie szanuje ludzi, są totalnie wyzyskiwani, a jeżeli coś im się
stanie w pracy, są wyrzucani. Kiedy ukraiński pracownik firmy został
poparzony, żeby prokurator nie wszedł na teren Stoczni Gdynia, wywieziono
go około kilometra od zakładu i stamtąd zabrała go karetka. W firmie Crist
często dochodzi do wypadków, bo nie są przestrzegane prawa pracownicze.
“Solidarność” skarży tragiczne warunki do zleceniodawców, ale nic więcej
jednak nie może zrobić.



- Dlaczego na teren zakładu nie może wchodzić PIP?



- Bo tam nie ma pracowników, są firmy, a firmy to nie pracownicy. Nie ma
też służb BHP. W razie wypadku nie pracownik, ale firma ulega wypadkowi.
Prokurator wejdzie, jeżeli ktoś zginie. Dziwne jest też to, że polski
kodeks pracy na to pozwala, a jeszcze dziwniejsze, że polski rząd wspiera
tę firmę.



Ten rzd niszczy gospodark

Nowy film z video.banzaj.pl wicej »
Redmi 9A - recenzja budetowego smartfona