Co drugi operator, co trzeci montażysta i dziennikarz mają stracić pracę w TVP. W sumie zarząd chce zwolnić jedną czwartą z 4 tys. pracowników spółki. - To działanie na szkodę spółki - alarmują związkowcy. TVP milczy
Zarząd TVP szuka oszczędności i stąd plan zwolnień grupowych. Spółka jest w dramatycznej sytuacji finansowej, bo w 2009 r. jej przychody spadły o 8 proc., a strata netto przekroczyła 205 mln zł (wobec 100,5 mln zł zysku netto rok wcześniej). Na dodatek Ministerstwo Skarbu (właściciel spółki) nie zgodziło się, by zabezpieczeniem kredytu obrotowego TVP (100 mln zł) była siedziba spółki. Bez tych dodatkowych 100 mln zł w gotówce spółka może stracić płynność finansową już w drugiej połowie tego roku.

Operatorów zwolnić, administrację ocalić

Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że zwolnienia grupowe mają dotknąć głównie pracowników twórczych: dziennikarzy, operatorów i montażystów. Żadnych redukcji nie będzie na stanowiskach dyrektorskich. Minimalne - na kierowniczych i w administracji.

I tak, jeśli plan zarządu wejdzie w życie, to z telewizji będzie musiało odejść: - 145 dziennikarzy (30 proc. z 483 dziś zatrudnionych ); - 83 operatorów kamer i obrazu (55 proc. ze 151); - 65 montażystów (38 proc. ze 169).

Największe cięcia mają dotknąć operatorów kamer Agencji Produkcji Telewizyjnej, w której powstają wszystkie telewizyjne produkcje.

Z planu wynika, że posady zachowają dyrektorzy i kierownicy (pracę ma stracić 14 osób na 560 zatrudnionych na tych stanowiskach). W administracji pracę straci zaledwie 8 proc. (38 osób na 435 zatrudnionych).

- Telewizja bez twórców to będzie ewenement. W nowym ogromnym gmachu zostanie tylko administracja - wskazują członkowie związku zawodowego Wizja, który zrzesza pracowników twórczych TVP.

Rzecznik TVP Stanisław Wojtera nie odpowiedział na pytanie "Gazety", dlaczego zarząd szuka oszczędności przede wszystkim w zwolnieniach pracowników twórczych.

Bez pieniędzy, ale z odchyleniami

Zwolnienia mają przynieść 32 mln zł oszczędności. Związkowcy przypominają, że z wyliczeń NIK wynika, że suma strat poniesionych przez TVP w latach 2007-09 na skutek m.in. "chaotycznej polityki kadrowej" to ponad 150 mln zł.

Chodzi o to, że od lat każda nowa władza zwalnia "nie swoich", by zrobić miejsca "swoim". Przychodzą nowi szefowie anten, kierownicy programów, dziennikarze. Dostają etaty, wysokie pensje i gwarancje niezłych odpraw w razie zwolnienia.

Teraz telewizją rządzi medialna koalicja PiS-SLD. Jak poprzednicy wymieniła osoby na kierowniczych stanowiskach, od których zależy program. W rezultacie na czas wyborów prezydenckich telewizja stała się podwójnym sztabem wyborczych: "Jedynka" TVP - kandydata PiS Jarosława Kaczyńskiego, a "Dwójka" - kandydata SLD Grzegorza Napieralskiego.

Potwierdził to monitoring Fundacji Batorego. W "Wiadomościach" TVP 1 najwięcej krytycznych materiałów ukazało się o kandydacie Platformy Obywatelskiej Bronisławie Komorowskim. O Jarosławie Kaczyńskim główny dziennik "Jedynki" informował neutralnie lub pozytywnie. Natomiast w TVP 2 w "Panoramie" ani o Kaczyńskim, ani o Napieralskim nie padło ani jedno negatywne słowo. "Panorama" mówiła o nich tylko neutralnie lub pozytywnie.



Związkowcy: Nie róbcie z TVP partyjnej tuby

Wizja już wcześniej protestowała przeciwko "przekształcaniu TVP w tubę propagandową partii politycznych".

"My, dziennikarze, realizatorzy, operatorzy, technicy, żądamy telewizji, w której zachowane są standardy profesjonalizmu i obiektywnego dziennikarstwa. Stanowczo odcinamy się od działań obecnego zarządu TVP. Żądamy telewizji niezależnego dziennikarstwa, a nie politycznych uległości i politycznej służalczości" - napisali związkowcy w apelu do zarządu. Żadnej reakcji nie było.

Teraz związkowcy pytają zarząd, kto będzie produkował telewizyjne programy, skoro zostaną zwolnieni przede wszystkim ci, którzy je produkują. - Po zwolnieniu z etatów w TVP pracowników twórczych ich funkcje będą wykonywać osoby zatrudnione na umowach cywilnoprawnych. Stawia ich to w słabszej pozycji wobec pracodawcy, stwarza niebezpieczeństwo instrumentalnego traktowania dziennikarzy i pozbywania się tych, którzy mogą być niewygodni - twierdzi Wizja.

Związkowcy ostrzegają zarząd, że tak zaplanowane zwolnienia tylko formalnie oznaczają oszczędności. - Na papierze zmniejszy się stan zatrudnienia w spółce, ale ktoś będzie musiał produkować programy, więc trzeba będzie korzystać z usług firm zewnętrznych, w których zatrudnią się zwolnieni operatorzy, i im płacić. To żadna oszczędność - mówi jeden z operatorów TVP.

Wizja: Zarząd działa na szkodę spółki

Wizja przypomina, że wśród operatorów etatowych w TVP pracuje wielu wybitnych fachowców.

"Rozwój techniczny sprzętu telewizyjnego, rozmach realizacyjny programów, programy na żywo wymagają zatrudnienia pracowników potrafiących sprostać tym zadaniom. Są tu operatorzy o rzadkich specjalizacjach, wyjątkowo cenieni przez reżyserów, realizatorów. Potrzeba było wielu lat, żeby operatorzy steadicamu, kranów kamerowych, wózków, długoogniskowych obiektywów zdobyli swoje unikatowe umiejętności. TVP SA poniosła duże koszty wykształcenia wielu operatorów (szkoła filmowa w Łodzi), teraz te pieniądze będą również pracować dla stacji komercyjnych, podnosząc ich poziom artystyczny. Istotnym, jeśli nie podstawowym czynnikiem wpływającym na wartość firmy są zatrudnieni w niej pracownicy" - czytamy na stronie internetowej Wizji. "Można zatem jako prawdopodobną przyjąć tezę, że działanie zmierzające do pozbycia się praktycznie wszystkich etatowych operatorów kamer z TVP SA jest działaniem na szkodę spółki".




Więcej... http://wyborcza.pl/1,75248,8080231,W_TVP_zwolnienia__Zostaja_sami_dyrektorzy.html#ixzz0sJbehlS3



Przemysław Warzywny

--

"Jeśli już mamy być złośliwi, to niech ten, kto mówi o wpadkach najpierw nauczy Kaczyńskiego polskiego hymnu. O większej wpadce nie słyszałem w swoim długim życiu"

Daniel Olbrychski