Data: 2010-05-26 12:53:08 | |
Autor: Rowerex | |
Też tak macie? | |
On 26 Maj, 07:44, ikov <ik...@t-l-e-n.pl> wrote:
Na rowerze mogę robić dziesiątki kilometrów, od czasu do czasu trasa Od dziecka miałem (i ciągle uważam, że mam) bardzo kiepską kondycję, dotyczy to biegania powyżej kilkuset metrów, grania w piłkę kopaną czy cokolwiek innego. Próbowałem biegać (trenować bieganie) w wielu lat nastu, dwudziestu paru, itp. Owszem trochę to pomagało, ale tylko trochę, nigdy nie było mowy o dorównaniu ludziom o średniej kondycji, nawet takim nie trenującym. To się nie zmieniło do tej pory. Gdyby teraz zrobił sobie test wysiłkowy oparty na bieganiu, to miałbym wyniki poniżej wszelkich norm, na poziomie bardzo otyłego ucznia podstawówki. Rower to zupełnie co innego, mam wrażenie jakby natura bardziej przystosowała mnie do jazdy rowerem, niż do jakiegokolwiek innego sportu (rowerem jeżdżę od małego brzdąca). Obecnie w jeździe rowerem jestem w stanie dorównać trenującym średniakom, nawet ostatnio zebrałem pochwały od pewnego zacnego jegomościa (jechaliśmy razem przez ok 60km), który ściga się od lat kilkudziesięciu, ma sporo osiągnięć, który wielu młodzieńców zostawia w tyle (ego mi podskoczyło, ale ja zawsze chłodno oceniam własne możliwości)... Gdyby więc zrobił test wysiłkowy oparty na jeździe rowerem, to wyniki byłyby (chyba) nieporównanie lepsze niż podczas biegania. Może gdybym biegał dłużej, to do jako takiej formy biegowej bym doszedł (ale wątpię w to). Tyle, że biegać nie lubię i nie potrafię. Dodatkowy problem to prawa stopa, jeśli zacznę biegać, najpierw marszo- biegi przez kilka tygodni, potem więcej truchtania, potem więcej biegu, itp, to zawsze kończy się to uciążliwą kontuzją prawej stopy polegającą na "przeszywającym" bólu podeszwy. Prawdopodobnie mam problem z rozcięgnem podeszwowym jakoś nie przystosowanym do częstego biegania... Mam też wrażenie (ale nie jest to pewność), że aby dorównywać innym w jeździe rowerem, zmuszony jestem jechać na granicy możliwości organizmu (może stąd potworne pocenie się i konieczność wożenia wielu litrów wody, ale pociłem się tak od zawsze). Polubiłem jazdę "na granicy tchu" i na "bateriach słonecznych" (baterie to na dłuższych trasach). Trudno mi podczas jazdy rozmawiać, bo często nie mogę wydusić z siebie więcej niż jedno słowo (albo wcale). Dlatego też wygodniej jeździ mi się samotnie, ewentualnie z kimś kto nie lubi dużo gadać... Pozdr- -Rowerex |
|
Data: 2010-05-27 08:14:54 | |
Autor: ikov | |
Też tak macie? | |
Ja tam kondycji też nigdy dobrej nie miałem, tzn w szkole (dekadę temu) w bieganiu byłem w lepszych średnich, ale wszelkie sporty zespołowe - tragedia. O ile zrobienie kilkudziesięciu pompek czy kilkunastu podciągnięć było dla większości (grającej cały czas w koszykówkę i nogę) niemożliwe, to ja nie miałem z tym problemów. Dopiero jednak na rowerze czułem się na siłach stawać do konkurowania z najlepszymi, problem w tym, że nikt nie jeździł... i tak zostało. A teraz praca przy komputerze, więc ruchu poza rowerem - niewiele.
|
|
Data: 2010-05-27 08:49:34 | |
Autor: Pawel Ratajczak | |
Też tak macie? | |
W dniu 2010-05-27 08:14, ikov pisze:
A teraz praca przy komputerze, więc ruchu poza rowerem - niewiele. He he skąd ja to znam. Też robota minimum 8h przy kompie, dorobiłem się nawet zwyrodnienia kręgosłupa szyjnego, jak to powiedziała pani neurolog "kolejny młody, który się sam okaleczył przez niestosowanie zasad BHP przy komputerze". Do tego mając trójkę dzieciaków jak się ma czas na sport to już się nic nie chce, dlatego w październiku 2008 zacząłem bez względu na pogodę jeździć na rowerze do pracy i jestem z tego bardziej niż zadowolony. W tym roku zacząłem biegać, aby wystartować w Poznańskim maratonie, ale przerwałem po radach znajomego lekarza, że przy moich problemach z kręgosłupem powinienem bieganie skonsultować z odpowiednim lekarzem, czego nie udało mi się jeszcze zrobić ;-). Moja kondycja w porównaniu do ludzi trenujących nie jest jakaś super, jak narazie największe dokonanie to przejechanie rowerem w ubiegłym roku trasy 47km ze średnią 28km/h, oraz kondycja biegowa pozwalająca spokojnie przebiec około 10km. Chętnie bym popróbował sobie jazdę na dalszych dystansach, ale trudno zostawić rodzinę i udać się na swoje uciechy heh ... Pozdrawiam serdecznie, Paweł |
|
Data: 2010-05-27 08:20:04 | |
Autor: bans | |
Też tak macie? | |
W dniu 2010-05-26 21:53, Rowerex pisze:
Może gdybym biegał dłużej, to do jako takiej formy biegowej bym Też tak myślałem. Ale 8 lat temu się zawziąłem i zacząłem truchtać. Powolutku. Teraz dla kondycji 3 razy w tygodniu godzinkę sobie biegam, czasem dłużej, a po powrocie nie jestem nawet specjalnie spocony. Wiem, po 8 latach powinienem śmigać maratony, ale niestety - regularnie około 20 kilometra kolano odmawia posłuszeństwa, co niesamowicie złości, bo kondycja pozwoliłaby na więcej :( A nie chcę stosowac metiody jednego gościa, który przebiegł 5 maratonów i powiedział mi: "Mnie też kolano nawala, ale zawsze mam przy sobie silny środek przeciwbólowy", dla mnie to już patologia. Ale bieganiem niestety nie jest jak z rowerem, że nawet antytalent od razu biegnie. Trzeba trochę czasu poświęcić - poszukaj planu dziesięciotygodniowego na www.bieganie.pl Dodatkowy problem to prawa stopa, jeśli zacznę biegać, najpierw marszo- Ja podejrzewałbym niewłaściwie dobrane buty albo/i brak rozgrzewki/rozciągania przed i po biegu. A co do roweru - biegam po górach i wydawało mi się, że to naprawdę spory wysiłek, ale gdy jesienią spróbowałem MTB okazało się, że bieganie to pikuś ;) No, ale już jest zdecydowanie lepiej, mięśnie się chyba przyzwyczaiły do innego rodzaju wysiłku. -- bans |
|
Data: 2010-05-27 09:41:07 | |
Autor: Remigiusz Zukowski | |
Też tak macie? | |
Witam,
Od dziecka miałem (i ciągle uważam, że mam) bardzo kiepską kondycję, No popatrz, mam podobnie, od małego na WF-ie byłem na szarym końcu w bieganiu, w piłkę nożną stałem na bramce bo tylko tam się sprawdzałem, na wycieczkach szkolnych szedłem na szarym końcu. Największa tragedia była na biegach sprinterskich, jeśli mnie pamięć nie myli na sto metrów nigdy w życiu nie złamałem bariery 14 sekund :( Co innego rowerem, tu czuję się jak ryba w wodzie, jeżdże turystycznie na kilkudniowe wycieczki z całym szpejem w sakwach robiąc 100 km dziennie, po górach robię dystanse i prędkości nieosiągalna dla piechurów, 1500 metrów przewyższeń to nie problem, dwa razy startowałem w zawodach rowerowych i dojeżdżałem w pierwszej połowie stawki. Dziś już nie mam możliwości sprawdzania się w bieganiu, ale na wyprawach pieszych wciąż strasznie obrywam, ledwo zipię na końcu, tak jakby kończyła mi się energia. Teraz jak mam 300 metrów podskoczyć do sklepu to nie chce mi się iść tylko jadę rowerem :) pozdrawiam Remigiusz Żukowski |
|
Data: 2010-05-27 10:59:10 | |
Autor: bans | |
Też tak macie? | |
W dniu 2010-05-27 09:41, Remigiusz Zukowski pisze:
jeśli mnie pamięć nie myli na sto metrów Ja w podstawówce byłem spaślakiem i biegałem w 13s... 60m :))) -- bans |
|