Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Tryumf niesprawiedliwości

Tryumf niesprawiedliwości

Data: 2013-05-16 06:28:43
Autor: u2
Tryumf niesprawiedliwości
Od śmierci Grzegorza Przemyka minęło 30 lat, z tego 24 przypada na wolną Rzeczpospolitą. W tym czasie odbyło się 5 procesów sądowych w sprawie jego zabójstwa.

  Nie udało się oficjalnie ustalić, czy była to zbrodnia na polityczne zamówienie, czy też pospolite morderstwo popełnione przez rozwydrzonych gwarantowaną bezkarnością milicjantów „obywatelskich”. Sprawiedliwość – ostoja mocy i trwałości Rzeczypospolitej – okazała się kolejny raz rozpaczliwie bezradna, skazując obywateli na samodzielne dochodzenie prawdy.

Logika tamtych dni

  Za pierwszą wersją przemawia ciąg zdarzeń poprzedzających śmierć 19-letniego maturzysty.

  Najpierw zatrzymano wieczorem 29 kwietnia 1983 r. Barbarę Sadowską i jej syna Grzegorza Przemyka na 48 godzin w areszcie, by nie zakłócili przypadkiem oficjalnych obchodów Święta Pracy 1 maja.

  Potem – 3 maja – napad esbeckiej bojówki na siedzibę Prymasowskiego Komitetu Pomocy Osobom Pozbawionym Wolności i ich Rodzinom, w trakcie którego obecnych tam ludzi, m.in. Barbarę Sadowską, dotkliwie pobito. Podczas obu tych incydentów słyszała pogróżki pod adresem jedynego syna.

  Trzecie zdarzenie – 12 maja – przemawia jednak raczej za drugą wersją. Milicja na placu Zamkowym „zabezpieczała” najprawdopodobniej mszę w katedrze św. Jana za duszę zmarłego 48 lat wcześniej Józefa Piłsudskiego. Widok rozbawionych młodzieńców podziałał na gotowych „do akcji” milicjantów jak płachta na byka. A odmowa wylegitymowania się wystarczyła, by Przemyk znalazł się na komisariacie. Nikogo znającego ówczesne realia to nie zaskakuje. Podobnie jak to, że z komisariatu skatowany Grzegorz trafił – via szpital – na cmentarz.

  Za drugą wersją przemawia też często dziś przytaczane stwierdzenie Czesława Kiszczaka: „Gdybyśmy chcieli rozprawić się z Przemykiem, wzięlibyśmy fachowców”, które padło na posiedzeniu zespołu MSW, powołanego specjalnie do zatuszowania zbrodni. Ten sam Kiszczak 30 maja 1983 r. podczas spotkania z dyrekcją i przedstawicielami Rady Pedagogicznej Liceum im. Frycza Modrzewskiego, którego uczniem był Przemyk, sugerował, że zabójstwa mogli dokonać polityczni przyjaciele Barbary Sadowskiej, by skompromitować PRL w oczach światowej opinii publicznej. Pomysł tego spotkania podsunął Jerzy Urban, ówczesny rzecznik rządu.

  Do drugiej wersji przekonuje też fragment kuriozalnej mowy oskarżyciela publicznego w pierwszym procesie o zabójstwo Grzegorza Przemyka w lipcu 1984 r. Prokurator Wiesława Bardonowa powiedziała wówczas: „Barbara Sadowska po zakończeniu swoich zeznań wykroczyła poza rolę świadka – wygłosiła przemówienie polityczne. Przedstawiła tezę o wysuwanych pod jej adresem groźbach, o konsekwencjach, jakie miał ponieść Grzegorz Przemyk za jej działalność. […] Nie sposób uwierzyć w twierdzenie, że władze dążyły do tego, aby zemścić się na Barbarze Sadowskiej. W krajowej opozycji można wskazać przeciwników daleko większego formatu i jakoś nie słychać, aby ich rodziny coś za to spotkało”.

Zeznania windy

  W wyniku tego pierwszego procesu zwyciężyła trzecia wersja wydarzeń. Sprawcami śmiertelnego pobicia „okazali się” sanitariusze pogotowia – Michał Wysocki i Jacek Szyzdek. Przemyk miał im podpaść, bo się „stawiał”. Wersję tę prokurator Bardonowa uzasadniła legendą o windzie w siedzibie pogotowia na Hożej, która „gdyby umiała mówić”, to opowiedziałaby niejedno o sposobach „rozliczania” niepoprawnych pacjentów. Do tak „uzasadnionej” wersji przychylił się skwapliwie sąd w składzie: Janusz Jankowski – przewodniczący, Ewa Gutowska-Sawczuk i Andrzej Lewandowski. Skwapliwie, bo niewątpliwie zapoznał się wcześniej z poufną notatką, którą akta śledztwa opatrzył minister Kiszczak: „Ma być tylko jedna wersja śledztwa – sanitariusze”.

  By uwiarygodnić „wersję sanitariuszy”, podjęto kolejne działania. 25 października 1983 r. zostali aresztowani lekarka Barbara Makowska-Witkowska, kierowca Wojciech Machalski i sanitariusz Zbigniew Banasiak – załoga karetki pogotowia. Mieli wspólnie pobić i obrabować niejakiego Stanisława Szpądrowskiego. Choć oskarżenie ewidentnie było bzdurne i wyssane z palca, w mediach rozpętano wielką nagonkę na „brutalnych” pracowników pogotowia. W konsekwencji spędzili oni w więzieniu, bez wyroku, 13 miesięcy. Doktor Makowska wygrała później sprawę przeciw prokuraturze o bezzasadne aresztowanie, ale tego „zwycięstwa sprawiedliwości” omal nie przypłaciła życiem. Trzy dni przed ostatnim posiedzeniem sądu karetka, którą jechała na wezwanie, zderzyła się w centrum Warszawy z rozpędzonym audi, którego kierowca najwyraźniej „nie słyszał” przenikliwego sygnału ambulansu.

Tryumf niesprawiedliwości

  Już w III Rzeczypospolitej przed sądem stanęło trzech milicjantów. Arkadiusz Denkiewicz, ówczesny dyżurny komisariatu na Jezuickiej, który krzyczał: „Bijcie tak, żeby nie było śladów”, został prawomocnie skazany na dwa lata więzienia – nie spędził w nim jednak ani jednego dnia, z powodu złego stanu zdrowia psychicznego. Kazimierza Otłowskiego z Komendy Głównej MO, oskarżonego o niszczenie akt procesowych, w 1989 r. Sąd Najwyższy uniewinnił. A proces Ireneusza K. skazanego w 2008 r. na cztery lata za śmiertelne pobicie Przemyka, sąd apelacyjny umorzył ze względu na przedawnienie.

  Nawiasem mówiąc, sąd okręgowy stwierdził, że śmiertelne pobicie nie miało związku z działalnością polityczną. Uznał więc, że zbrodnia rozwydrzonych poczuciem bezkarności milicjantów nie jest zbrodnią komunistyczną. Okazał w ten sposób pewną „niezawisłość”, albowiem 25 dni wcześniej, 3 maja 2008 r., prezydent Lech Kaczyński odznaczył pośmiertnie Grzegorza Przemyka Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski za wybitne zasługi w działalności na rzecz przemian demokratycznych.

  Na ławie oskarżonych nie znaleźli się Kiszczak, Urban ani żaden z „realizatorów” sfingowanego przez nich procesu w 1984 r. Po złowrogo zapisanych w pamięci wielu dawnych opozycjonistów prokuratorkach Wiesławie Bardonowej i Annie Jackowskiej nie ma dziś praktycznie żadnego śladu. Jak i po reszcie sprawców odpowiedzialnych za tuszowanie zbrodni.

Autor: Paweł Tomczyk
Żródło: Gazeta Polska Codziennie

http://niezalezna.pl/41336-bito-bez-sladow
--
Istnieją trzy etapy ujawniania prawdy :
najpierw jest ona wyszydzana,
potem spotyka się z gwałtownym oporem,
a na końcu jest traktowana jak oczywistość.

http://telewizjarepublika.pl/
http://www.tv-trwam.pl/index.php?section=live

Tryumf niesprawiedliwości

Nowy film z video.banzaj.pl wicej »
Redmi 9A - recenzja budetowego smartfona