Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Trzy w jednym.

Trzy w jednym.

Data: 2011-04-21 15:21:15
Autor: cirrus
Trzy w jednym.
# Sprawa pobicia (?) przez warszawskie służby miejskie Michała Stróżyka jest dobrym powodem do tego, aby zastanowić się nad tym, jaką rolę powinien sprawować dziennikarz w sytuacjach zagrożenia wolności wypowiedzi. Bo to, że usunięcie namiotu stowarzyszenia "Smoleńsk 2010? z Krakowskiego Przedmieścia było ingerencją w prawo do manifestacji poglądów, pozostaje poza dyskusją. Jest jednak kilka wątpliwości, co do tego, jakie intencje stały za demonstrantami.

Inicjatorką tego protestu, zarówno formalną, jak i faktyczną, odgrywającą wiodącą rolę, jest Ewa Stankiewicz, reportażystka radiowa, telewizyjna, ostatnio autorka filmów dokumentalnych. Od dnia 10 kwietnia 2010, kiedy pojawiła się na Krakowskim Przedmieściu, powoli zaczęła wychodzić z roli dziennikarki i publicystki, stając się aktywną uczestniczką wydarzeń. Jej film, "Solidarni 2010?, zrealizowany wspólnie z Janem Pospieszalskim, nie był zapisem świadomości Polaków z tamtych dni, lecz wybiórczą relacją, a w pewnych elementach również kreacją autorską. To jest oczywiście dokument sensu stricto, jako rejestracja pewnej rzeczywistości, jaka rozgrywała się na Krakowskim Przedmieściu w dniach i nocach kwietniowych. To rzeczywiste kadry, zdjęcia, wypowiedzi, poddane rejestracji i podane widzom bez zbytniego komentarza. Ale twórcy filmu przyznali, że dokonali wyboru m i materiał filmowy przestał mówić czystą formą rejestracji i zaczął przemawiać jako lustro poglądów autorów. W tym momencie Stankiewicz przestała być obiektywną dziennikarką, stała się uczestnikiem gry. Jako obywatelka ma do tego pełne prawo - ale już jako dziennikarka, jeżeli spojrzymy na zapisy kodeksu etyki dziennikarskiej - nie. Tym bardziej, że w tym samym mniej więcej czasie stała się aktywną działaczką stowarzyszenia "Smoleńsk 2010?.


Na wspomnianym namiocie, który usunęła już straż miejska, znalazły się napisy, określające premiera, ministrów, urzędników państwowych mianem zdrajców. Firmowała to Ewa Stankiewicz. To zresztą element szerszej układanki, której główną siłą sprawczą jest "Gazeta Polska" i jej redaktor naczelny, Tomasz Sakiewicz. Imprezy w Warszawie i Krakowie, w rocznicę katastrofy smoleńskiej, organizowały formalnie kluby "GP", ale jest jasne, że stoi za tym redakcja tygodnika. To pierwszy taki przypadek w demokracji polskiej, że gazeta i dziennikarze organizują, w porozumieniu z politykami, masówki uliczne, mające zresztą niewiele wspólnego z uczczeniem żałoby i pamięci tragicznie zmarłych w katastrofie smoleńskiej. Wszyscy doskonale wiedzą, że to element politycznej kampanii Prawa i Sprawiedliwości i Jarosława Kaczyńskiego. Smaczku dodaje również to, że demonstracje do urzędu miasta zgłaszali obywatele, którzy okazali się byłymi funkcjonariuszami Centralnego Biura Antykorupcyjnego.

Władze stolicy miały prawo, wręcz obowiązek usunąć napisy i sam namiot, ponieważ daleko to wykraczało poza sferę dopuszczalnej prawem krytyki władzy. Ewa Stankiewicz widywana jest teraz najczęściej u boku Tomasza Sakiewicza, zresztą to jego medialna organizacja stanowi teraz bazę do dalszych produkcji Stankiewicz, jak choćby filmu "Krzyż".

Środowisko "Gazety Polskiej" przestało udawać, że prowadzi niezależne media i publicystykę. Dziennikarze prowadzą działalność wspomagająca Prawo i Sprawiedliwość, czego przykładem jest niezbyt udana wystawa około smoleńska w Parlamencie Europejskim. Przygotowały ją dziennikarki "Nowego Państwa" i "Gazety Polskiej", na zlecenia europosłów Prawa i Sprawiedliwości. Dziennikarze "GP" biorą udział w manifestacjach politycznych PiS, są ich inicjatorami. Jednocześnie oskarżają innych o brak obiektywizmu.

Michał Stróżyk, który został poturbowany przez Straż Miejską Warszawy w dniu 11 kwietnia, początkowo był przedstawiany jako trójmiejski działacz klubu "Gazety Polskiej". Szybko jednak zorientowano się, że bardziej nośne będzie przedstawienie go jako dziennikarza, który został pobity przez strażników w trakcie pracy, czyli "bezstronnego" pokazywania bezprawia władzy. Na coś takiego zawsze chętnie reagują, jak konie spięte ostrogami, dziennikarze, którzy już szykowali się do pisania listu protestacyjnego. Rychło okazało się jednak, że Stróżyk to nie tylko dziennikarz, działacza klubu gazetowego, ale również aktywny polityk PiS. Trzy w jednym, zawsze można sobie wybrać rolę użyteczną, wygodną dla sytuacji. Okazało się również, już po wyjściu Stróżyka ze szpitala, że "ciężkie pobicie" to otarcia na skórze i ból szyi. Nie ma i uszkodzeń kręgosłupa i wstrząsu mózgu. Ale na tydzień "grzania" atmosfery wystarczyło.

Dziennikarze to również obywatele, mają prawo do poglądów i wyrażania opinii. Kiedy jednak wykraczają poza sferę obowiązku dziennikarskiego, podlegają tym samym regułom co inni obywatele. A kiedy stają się politycznymi działaczami, niech przestaną udawać dziennikarzy. #
Ze strony:
http://tiny.pl/hdvxq

--
stevep

Data: 2011-04-21 17:33:44
Autor: (.heÂŽsk.)
Trzy w jednym.
On Thu, 21 Apr 2011 15:21:15 +0200, "cirrus"
<cirrus@tinvalid.tkdami.net> wrote:

# Sprawa pobicia (?) przez warszawskie służby miejskie Michała Stróżyka jest dobrym powodem do tego, aby zastanowić się nad tym, jaką rolę powinien sprawować dziennikarz w sytuacjach zagrożenia wolności wypowiedzi. Bo to, że usunięcie namiotu stowarzyszenia "Smoleńsk 2010? z Krakowskiego Przedmieścia było ingerencją w prawo do manifestacji poglądów, pozostaje poza dyskusją. Jest jednak kilka wątpliwości, co do tego, jakie intencje stały za demonstrantami.

 przypomina mi sie sytuacja z gnojkiem ktory wlazl na moja dzialke,
 usadowil sie pod jablonka i pociagal sobie piwo. kiedy zwrocilem
 mu nuwage, ze to teren prywatny bardzo sie zdenerwowal. powiedzial,
 ze "zyjemy w wolnym kraju" a tu mu sie spodobalo mu zazyc odpoczynku
 i mowiac krotko moge mu skoczyc. oczywiscie zadzwonilem na policje,
 wzieli lba za chabety i wypierdzieli za brame. policjanci odjechali
 a menel byl znow pod jablonka. znow zadzwonilem na policje. tym  razem zostal spalowany, wrzucony do suki. darl sie, ze w wolnym
 kraju nikt nie ma prawa tego mu robic. nie wiem jak sie to z nim
 skonczylo. zadnej rozprawy nie bylo. znajomy powiedzial mi ze
 w takich sytuacjach biora delikwenta za chabety, wywoza do lasu,
 kop w dupe na szczesliwy powrot. nie beda sobie psuc statystyki.


--

"Nieprawdą jest, jakoby Internet był ziemią niczyją
 i terytorium darmowego opluwania innych."
* My personal opinions are just mine.(Art. 54 Konstytucji RP)

Trzy w jednym.

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona