Data: 2012-03-08 07:05:39 | |
Autor: stevep | |
"Tu jest Polska" to niepolski wynalazek. | |
# Niedługo po referendum niepodległościowym ktoś nabazgrał na murze sarajewskiej poczty: "Tu jest Serbia!", a ktoś inny mu odpowiedział: "Mylisz się, durniu: tu jest poczta". Wkrótce okazało się, że dureń miał rację
Gdyby nie notka przypadkowo dostrzeżona w jakiejś tureckiej gazecie, nie pamiętałbym w ogóle o tej rocznicy. Na fotce przy notce dwaj panowie składają gdzieś kwiaty, prószy śnieg. Trzeciego pana na zdjęciu nie ma. Nebojsza Radmanović, serbski członek trójosobowej prezydencji Bośni i Hercegowiny, zbojkotował w miniony czwartek, jak zwykle, bośniackie święto narodowe - 20. już rocznicę referendum ws. niepodległości. Wówczas, w 1992 r., Serbowie też zbojkotowali samo referendum, ale 64 proc. mieszkańców republiki, głównie Muzułmanów i Chorwatów, wzięło udział i Bośnia stała się niepodległa. Na niepodległość Serbowie odpowiedzieli wojną, która trwała ponad 3,5 roku i pochłonąć 100 tys. ofiar. Pokój z Dayton, który położył jej kres, podzielił Bośnię na dwie części: 49 proc. terytorium dla Serbów (Republika Serbska), 51 proc. dla reszty (Federacja BiH). To reprezentanci tej reszty - Chorwat Żeljko Komszić i Muzułmanin (teraz mówi się: Bośniak) Bakir Izetbegović, syn prezydenta czasu wojny - byli z kwiatami na tym zdjęciu. Właściwie powinno być inaczej. Przed wojną wszyscy mieszkańcy Bośni byli zbyt przemieszani, żeby możliwy był sensowny jej podział, i nikt nie przyznałby serbskiej trzeciej części jego mieszkańców aż połowy kraju. Wojna dała więc serbskim nacjonalistom coś, czego pokojowo nie zdołaliby uzyskać. Za to Bośniacy (czyli mieszkańcy kraju niezależnie od narodowości) ją przegrali. Multietnicznej Bośni już nie ma, a Muzułmanie i Chorwaci stanowili przeważającą większość ofiar wojny. Komszić i Izetbegović powinni więc być w żałobie, a Radmanović winien świętować. Serbowie do tej pory opłakują niezrealizowany cel wojny - Wielką Serbię. Pozostali zaś cieszą się, że choć pół kraju udało im się od rzezi i czystek etnicznych ocalić. Nie całkiem jednak - tak jak w RS żyją niemal tylko Serbowie, tak w FBiH ich niemal nie uświadczysz. W tym sensie przywódca bośniackich Serbów Radovan Karadżić i dowódca jego wojsk gen. Ratko Mladić (obaj dziś przed sądem w Hadze) wygrali jednak wojnę: podział etniczny stał się faktem. Niedługo po referendum ktoś nabazgrał na murze sarajewskiej poczty: "Tu jest Serbia!", a ktoś inny mu odpowiedział: "Mylisz się, durniu: tu jest poczta". Wkrótce okazało się, że dureń miał rację: zbombardowana poczta padła, a w połowie Bośni istotnie jest Serbia. No - Republika Serbska. Na durnia wyszła też Bośnia. Sarajewo do niepodległości się nie pchało, ale po secesji Słowenii i Chorwacji można było jedynie albo pójść w ich ślady, albo pozostać częścią miloszeviciowskiej Serbosławii. Referendum Bośnia przeprowadziła, bo zażądała tego Wspólnota Europejska jako warunku uznania niepodległości, po czym natychmiast po uznaniu Bośni poparła ONZ-owskie embargo na broń, nie pozwalając nowemu państwu się bronić. Wcześniej dyplomaci europejscy przekonywali Słoweńców i Chorwatów, że są za małymi narodami, by utworzyć sprawnie funkcjonujące państwa (twierdził tak szef MSZ Luksemburga). Potem WE przysłała obserwatorów w śnieżnobiałych mundurach, rychło przezwanych lodziarzami, których zadanie podczas oblężenia Sarajewa polegało na liczeniu nadlatujących i wylatujących pocisków - i tyle. Pamiętam, że gdy coś zacząłem bośniackiemu ministrowi informacji Ivo Kneżeviciowi klarować o Europie, ten warknął: "Europa? Europa to siedzi na tych wzgórzach wokół miasta i do mnie strzela". Miał rację. Ale na durnia wyszli też Serbowie, przekonani że Slobodan Miloszević podziela ich wielkoserbskie mrzonki - podczas gdy belgradzkiemu przywódcy chodziło tylko o umocnienie przez nacjonalizm swej osobistej władzy, a do serbskich fanatyków czuł pogardę. Przegrali w końcu wszyscy, a ponad 15 lat po zakończeniu wojny kraj nadal nie może się podnieść na nogi. I nawet ci z zagranicy, którzy w ostrzeliwanym Sarajewie byli przekonani, że wojna bośniacka będzie sprawą ich życia, dziś tylko przez przypadek pamiętają o 20. rocznicy niepodległości. Ale o tym, że na durniów wyjdziemy, wiedzieli bardzo dobrze już wtedy nasi bośniaccy przyjaciele, którzy pytali nas, jak się czujemy, przyjeżdżając tu na safari. I gdyby nie tych sto tysięcy, to nawet można by sobie z tego żartować. # Ze strony: http://tiny.pl/hpmjw -- stevep Używam klienta poczty Opera Mail: http://www.opera.com/mail/ |
|