Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Tusk uderza w rodziny

Tusk uderza w rodziny

Data: 2012-07-08 11:35:52
Autor: u2
Tusk uderza w rodziny
.... czyli kolejny urzedas z jugendamtu :

http://niezalezna.pl/30784-rzad-uderza-w-rodziny

Odbieranie ulg na dzieci to sygnał, że rząd nie dba o rodziny. To
przecież uderzenie w młodych ludzi, którzy decydują się na pierwsze
dziecko. Wiąże się to z założeniem rodziny, zdobyciem mieszkania, wymaga
wielu wyrzeczeń. I w takim momencie rząd mówi im, że zmniejszy ulgę. To
decyzja kuriozalna – mówi wiceprezes PiS-u Beata Szydło w rozmowie z
Arturem Dmochowskim („Codzienna”).

Skończyło się Euro 2012. Pozostały po nim niedokończone inwestycje,
potężnie zadłużone największe miasta i stadiony, których utrzymanie
będzie kosztowało dziesiątki milionów złotych. Jaki rozwój sytuacji
gospodarczej w kraju przewiduje Pani w najbliższym czasie?

Czas igrzysk rzeczywiście się skończył. Prezes NBP Marek Belka już
oficjalnie zapowiada spowolnienie. Zapewne wzrośnie bezrobocie. Problem
będą miały miasta i to nie tylko te, które organizowały Euro. Na
przygotowanie mistrzostw skierowano ogromne środki, których nie
otrzymały wskutek tego inne samorządy. Małe gminy, licząc na efekt Euro,
podejmowały często inwestycje – centra pobytowe, boiska – a teraz
zostały z olbrzymim zadłużeniem.

Wiele mówi się o zamiarach łatania dziury budżetowej samorządów poprzez
obłożenie nieruchomości podatkiem katastralnym czy podobnym wprowadzonym
pod inną nazwą. Rząd jednak temu oficjalnie zaprzecza. Czy sądzi Pani,
że taki podatek faktycznie nas obciąży?

Rząd, w czasie gdy uwaga wszystkich skierowana była na Euro 2012, po
cichu pracował nad tym rozwiązaniem. Taki podatek zniszczyłby wielu
Polaków. Dlatego głośno zaprotestowaliśmy i przyniosło to na razie
skutek. Obawiam się jednak, że PO z pomysłu nie zrezygnuje. Przecież
długi, których narobiła, trzeba spłacić. Spróbuje więc jeszcze raz
sięgnąć po nasze pieniądze. Może wprowadzić taki podatek,
usprawiedliwiając to postulatami zadłużonych samorządowców. Potem
premier wyjdzie i z troską zakomunikuje, że nie on to sprawił, ale
samorządy. Zapewniam jednak, że będziemy mu patrzyli na ręce.

Inną negatywną spuścizną po Euro są upadłości firm budowlanych. Powstała
kuriozalna sytuacja. Zawsze, gdy zleceniodawcą było państwo, interes
uznawano za pewny. Tymczasem obecnie większość firm zaangażowanych w
realizację inwestycji jest zagrożona. Co najgorsze, nieprawidłowości
dotyczą właściwie wszystkich inwestycji, zarówno stadionów, jak i
autostrad czy kolei.

Kolejny problem to rosnące bezrobocie. Wśród młodzieży ogranicza je na
razie emigracja zarobkowa, ale nie jest to przecież sytuacja normalna
ani korzystna. Jakie widzi Pani recepty na jego zmniejszenie?

Mamy lato. Ze względu na prace sezonowe bezrobocie powinno zmaleć. Tym
bardziej że na rynku nie pojawili się jeszcze pracy tegoroczni
absolwenci. Nie zmalało. Utrzymuje się wciąż na wysokim poziomie.
Szczególnie wśród osób młodszych. Ci, którzy nie znajdą pracy w kraju,
zaczną szukać ofert za granicą.

PiS przedstawiło w tej sprawie Narodowy Program Zatrudnienia. Opiera się
on na ulgach dla przedsiębiorców, którzy będą tworzyli miejsca pracy,
szczególnie na terenach, na których panuje wysokie bezrobocie, i będą
zatrudniali absolwentów. Chcielibyśmy stworzyć dokładnie taki sam
system, jak ten, który dobrze funkcjonuje w wielu krajach Europy. I tam
właśnie Polacy wyjeżdżają w poszukiwaniu pracy.

Rośnie również strefa ubóstwa. W ciągu ostatniego roku prąd podrożał o
niemal 6 proc., gaz aż o 15 proc. Jakie metody walki z biedą przewiduje
program PiS-u?

Narodowy Program Zatrudnienia ma przeciwdziałać temu zjawisku, gdyż
problem ubóstwa wiąże się ściśle z bezrobociem. PO w ramach swojej
polityki metropolitalnej chce wspierać wyłącznie duże miasta. Nie
zgadzamy się z takim podejściem. Proszę zwrócić uwagę, że gdy spojrzymy
jedynie na większe ośrodki miejskie, to sytuacja z pozoru nie wygląda
najgorzej. Jednak gdy popatrzymy na całą mapę Polski, to widać, że
narasta rozwarstwienie. Dlatego uważamy, że stawiając na rozwój miast,
trzeba pomagać także samorządom mniejszym i słabszym.

Licznik długu publicznego bije coraz szybciej. Według Bloomberga sam
dług zagraniczny wynosi 70 proc. PKB. Jednocześnie rząd chwali się
znacznie niższą stopą oprocentowania obligacji niż Hiszpania czy Włochy.
Jak to można wyjaśnić? Czy faktycznie jesteśmy bezpieczni i kryzys nam
nie grozi?

Zobaczymy, jakie będą wyceny obligacji. Sądzę, że już nie tak
optymistyczne. Rząd zajmuje się głównie statystyką. Cała energia
ministra Rostowskiego ukierunkowana jest na to, żeby zgadzały się słupki
i by nie przekroczyć progu ostrożnościowego.

Oczywiście dług rośnie i co gorsza, jego znaczna część to dług
zagraniczny, jesteśmy więc silnie uzależnieni od sytuacji w strefie euro
i od wahań kursowych. Minister Rostowski inaczej liczy dług na potrzeby
krajowe, a inaczej ten, który wysyła do Brukseli – zadłużenie liczone
metodą unijną jest wyższe. Jeżeli dodamy do tego ryzyko spowolnienia
gospodarczego i spadku wpływów budżetowych, to mamy mieszankę wybuchową.
Poza tym rząd chwali się niskim oprocentowaniem obligacji w porównaniu
do zakażonych kryzysem Włoch czy Hiszpanii. Brakuje jeszcze, aby chwalił
się, że jesteśmy wiarygodniejsi od Grecji. Tak naprawdę powinniśmy się
martwić, że po Węgrzech jesteśmy najbardziej zadłużonym krajem Europy
Środkowo-Wschodniej, a Czechy czy Słowenia pożyczają znacznie taniej niż
Polska.

Ponadto z końcem tego roku rozpoczną się rozliczenia w związku z
ukończeniem inwestycji w ramach bieżącej unijnej perspektywy budżetowej.
Większość samorządów wejdzie tym samym w okres, gdy będzie trzeba
spłacać kredyty zaciągane na realizację zadań, a nie otrzyma jeszcze
unijnych wypłat. A przecież Unia na gwałt szuka także pieniędzy. Może
się okazać, że wiele inwestycji będzie przez Brukselę kwestionowanych i
zwrotów po prostu nie będzie.

O dramatycznej sytuacji budżetu może świadczyć likwidacja i ograniczenie
ulg podatkowych, choć rząd twierdzi, że niewiele na tym zyska. To jednak
wydaje się podejrzane: przeprowadzać tak kosztowną politycznie operację,
aby uzyskać mikroskopijne oszczędności?

Kiedy po raz pierwszy Rostowski ogłosił ten zamiar, powiedział, że
będzie to neutralne dla budżetu. Spytałam wtedy, po co w takim razie w
ogóle to robić? Szczególnie w obecnej sytuacji demograficznej, gdy
jakiekolwiek majstrowanie przy ulgach i odbieranie ulg na dzieci to
sygnał, że rząd nie dba o rodziny. To przecież uderzenie w młodych
ludzi, którzy decydują się na pierwsze dziecko. Wiąże się to z
założeniem rodziny, zdobyciem mieszkania, wymaga wielu wyrzeczeń. I w
takim momencie rząd mówi im, że zmniejszy ulgę. To decyzja kuriozalna.
My chcielibyśmy zwiększenia ulg i to wzrastającego progresywnie na każde
kolejne dziecko.

Sądzę, że w rzeczywistości rząd chce zyskać więcej, niż deklaruje.
Podobnie było przy podwyższaniu VAT-u, mieliśmy tego w ogóle nie odczuć.
Dziś po wzroście cen widać, jakie są skutki. Na  wsparcie rodzin
powinniśmy rzucić wszystkie środki, bo to obecnie dla Polski
najważniejsza inwestycja. Tymczasem Rostowski zachowuje się jak
księgowy, który kiedy brakuje mu w kasie, ścina wydatki. Tyle że obecnie
tnie wydatki inwestycyjne i rozwojowe, co będzie miało konsekwencje w
przyszłości. My chcemy rozwiązać problem inaczej: zmniejszyć
biurokrację, zwiększyć natomiast środki dla przedsiębiorców, dla rodzin,
na inwestycje i na zatrudnienie.

Data: 2012-07-08 12:37:36
Autor: pluton
Tusk uderza w rodziny
mozna poprosic o streszczenie w 1 zdaniu ?

--
pozdrawiam
P.L.U.T.O.N.: Positronic Lifeform Used for Troubleshooting and Online
Nullification

Tusk uderza w rodziny

Nowy film z video.banzaj.pl wicej »
Redmi 9A - recenzja budetowego smartfona