Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Tuska zjada układ

Tuska zjada układ

Data: 2013-04-07 01:12:05
Autor: Marek Woydak
Tuska zjada układ




Nie jest prawdą, że Tusk iAdamowicz to jedna klika, choć owszem, są w
jednej partii. Tusk Adamowicza nie lubi. Co więcej, Tusk na swój matecznik
nie ma wpływu. Bo też nie chce go mieć. Toleruje to, co się tam dzieje. Być
może uwikłanie jego syna w aferę Amber Gold zmusi go, aby się swoim
rodzinnym miastem bardziej zainteresował. (Zatrudnienie Michała Tuska na
lotnisku i sczepienie go z OLT Express było indywidualnym ciągiem na bramkę
prezesa Portu Lotniczego im. Lecha Wałęsy Tomasza Kloskowskiego. Na
zasadzie: zatrudnię młodego Tuska, będę miał do przodu. A wyszła
siurpryza).
     Paweł Adamowicz Gdańskiem, matecznikiem PO i Donalda Tuska, rządzi od
1998 r., a więc czwartą kadencję. To go stawia wśród rekordzistów.
Wcześniej przez 4 lata był przewodniczącym Rady Miasta Gdańska. Każdy
przyzna, że przez kilkanaście lat można zakorzenić się w problemach miasta,
nabrać ogłady i biznesowych umiejętności.


Wieść tylko albo bajka wie, co się w nich dzieje


Tusk i Adamowicz nie pierwszy raz są w tym samym ugrupowaniu. Adamowicz
zaczynał karierę polityczną  podobnie jak Tusk  w nieformalnym
stowarzyszeniu Kongres Liberałów skupionym wokół Jana Krzysztofa
Bieleckiego i Janusza Lewandowskiego. Facetów, którzy już w 1988 r.
rozprawiali o prywatyzacji, a związki zawodowe, w tym świętą "Solidarność,
uważali za przeszkodę w rozwoju kraju. I byli bardzo antykościółkowi. Potem
w 1991 r.  zrobili woltę, poparli Lecha Wałęsę i to wyniosło ich środowisko
do realnej władzy, a Bieleckiego na fotel premiera.
     Adamowicz z liberałami i Tuskiem rozstał się w 1993 r., gdy Kongres
Liberalno-Demokratyczny sromotnie przegrał wybory. Gdy Tusk z kolegami
rozpaczał po wyborczej klęsce, Adamowicz zaczął oddawać się spacerom po
gdańskiej Starówce z konserwatystą Aleksandrem Hallem i znanym gdańskim
prałatem ks. Henrykiem Jankowskim. Razem z nowym patronem zakładał Partię
Konserwatywną, potem tworzył Stronnictwo Konserwatywno-Ludowe z Arturem
Balazsem i Janem Rokitą, następnie wraz z całym SKL wszedł do AWS Mariana
Krzaklewskiego, aby w 2001 r. opuścić ją na rzecz Platformy Obywatelskiej.
     Tusk od tamtego czasu w głębi duszy uważa Adamowicza za zdrajcę. W
2001 r., gdy powstała Platforma Obywatelska, w której znalazł się
Adamowicz, Tusk próbował wywrzeć nieformalny nacisk na Radę Miasta Gdańska,
aby pozbyć się go z fotela prezydenta miasta. Ówczesna ordynacja wyborcza
stanowiła, że prezydentów i burmistrzów miast powołują i odwołują radni.
Dupę Adamowiczowi uratował wówczas Maciej Płażyński (byływojewoda gdański,
jeden z trzech założycieli PO, zginął w Smoleńsku). Tusk odpuścił.


Bo gdybyś przeszedł bory i podszyte knieje


Jeśli Tusk od czasu do czasu Adamowicza szczypnie, to jest to szczypanie na
wysokości łydek.
     Związana towarzysko i politycznie z namiestnikiem Tuska na Gdańsk
obecnym ministrem transportu i budownictwa Sławomirem Nowakiem  grupa
radnych pod wodzą Macieja Krupy (mążposłanki Agnieszki Pomaskiej),
wywodząca się z Młodych Demokratów, czasem coś przegłosuje przeciwko
Adamowiczowi. Ich najbardziej spektakularna akcja to odebranie Adamowiczowi
prawa do samodzielnego decydowania o przekazywaniu działek za 1 proc.
wartości kościołom i związkom wyznaniowym. Pretekstem było to, że Adamowicz
oddał metropolicie gdańskiemu Głódziowi na preferencyjnych warunkach 12
tys. m kw. ziemi (wyceniona na 2,8 mln zł, oddana za 28 tys. zł) w
Łostowicach. Łostowice to sypialnia Gdańska zamieszkana przez 47 tysięcy
dusz. Na ofiarowanej ziemi Głódź buduje kościół o powierzchni 900m kw.
z wielką plebanią (770m kw.) i wielkim domem parafialnym (780m kw.).
Mieszkańcy Łostowic protestowali. Ich protesty niewiele jednak dały.
     Ale takie szczypanie to drobne żarty. Władza radnych to władza
iluzoryczna. Mogą pogardłować od czasu do czasu. W lipcu 2011 r. zabrali
Adamowiczowi prawo do obdarowywania kościelnych, ale w lutym 2012 r. już je
przywrócili. Śmiech na sali.


Trafisz w głębi na wielki wał, pniów, kłód, korzeni


Andrzej Jaworski, kabaretowa postać z PiS, obsadził w roli patrona
"gdańskiego układu Lecha Wałęsę.
Wałęsa nie jest w żadnym układzie ani żadnemu układowi nie patronuje. Z
prostego powodu: od dawna nie ma realnego znaczenia politycznego i
biznesowego.


Od czasu do czasu służy za misia, z którym można sobie pstryknąć fotkę, np.
na jego corocznych hucznych urodzinach i imieninach. Nawet można Wałęsie w
pewien sposób współczuć: stary człowiek, niezbyt inteligentny, który za
prezenty, klepanie po plecach i tanie pochwały rozdaje swoiste glejty
"solidarnościowe.
     To w ramach prezentu dla Wałęsy Adamowicz poprosił prezesa Amber Gold
o finansowewspomożenie hagiograficznego filmu Wajdy o Wałęsie. I na użytek
tego filmu przywrócił bramie stoczniowej szlachetne imię Lenina. Ale gdy
szło o wybór szefa budowanego za prawie 300 mln zł Europejskiego Centrum
Solidarności (zrocznym budżetem 17 mln zł), Wałęsa nie miał nic do gadania.
Chciał na posadę w ECS wsadzić Bogdana Lisa, Adamowicz wsadził swojego
człowieka. Wałęsa się podąsał, napisał list wyrażający oburzenie, Adamowicz
poklepał go po plecach i znowu jest zgoda.
     Śmieszne jest, że tyle gardłowania odbywa się o przywrócenie Lenina na
bramę, a jakoś cisza w temacie, że całe to ECS za 300 baniek jest psu na
budę.
     Na marginesie. Autorem bestsellera dla kucharek "DanutaWałęsa.
Marzenia i tajemnice jest Piotr, brat Pawła Adamowicza. Tak więc jeden
Adamowicz dopieszcza Danutę, a drugi Lecha, ale dla realnego sprawowania
władzy to nic nie znaczy. Ozdobnik. Mit, wokół którego można się gromadzić.


Jeśli kogoś można uznać za patrona "gdańskiego układu, to niezapomnianego
abepe Tadeusza Gocłowskiego. To był kilka lat temu prawdziwy szef
wszystkich szefów na Wybrzeżu, który kilkakrotnie zabierał się do
montowania realnych układów władzy.


Już w 1993 r. próbował ożenić Partię Konserwatywną (Adamowicz, Hall) ze
Zjednoczeniem Chrześcijańsko-Narodowym (Chrzanowski, Jurek, Niesiołowski).
Po kilku nieudanych próbach udanie w 1997 r. zmontował AWS. W 2006 r. w
pocie czoła pracował nad powstaniem POPiS-u. Godził, negocjował, zapoznawał
przyjaciół swoich przyjaciół z kolejnymi przyjaciółmi. To, że odprowadzał w
ostatnią drogę zastrzelonego Nikodema Skotarczaka, i to, że udzielał
potajemnie ślubu Donaldowi Tuskowi, jest tylko barwnością. Gocłowski jest
już jednak na emeryturze, osłabiony nie tylko wiekiem, nie tylko strachem,
że każą mu w sądzie zeznawać w ciągle trwającej sprawie Stella Maris
(skarbpaństwa stracił na tej aferze 65 mln zł), ale przede wszystkim
niechęcią swojego następcy  Leszka Sławoja Głódzia.


Obronny trzęsawicą, tysiącem strumieni


Adamowicz przez wiele lat kreował się na kogoś w rodzaju "młotana czerwone
czarownice. Gdy w 1997 r. w Gdańsku świętowano obchody 100-leciazałożenia
miasta, Adamowicz, który był wówczas przewodniczącym rady miasta,
ostentacyjnie nie zaprosił na inaugurację tego cyrku Aleksandra
Kwaśniewskiego. Tłumaczył to tym, że zaproszono już tylu gości, że się
Kwach nie zmieści w sali. Na początku 2001 r. musiał zawrzeć ugodę z
gdańskimi radnymi SLD. Działacze lewicy pozwali go do sądu za to, że na
jednej z sesji rady miasta porównał ich ugrupowanie do NSDAP. Kilka
miesięcy wcześniej powiedział do eseldowców: "Wich ustach mówienie o
demokracji i wolności jest kpiną. To tak, jakby tutaj przyszedł
funkcjonariusz NSDAP i mówił o demokracji do ofiar.


Gdyby zestawić grono najbliższych doradców Adamowicza i ludzi powołanych na
szefów najważniejszych miejskich spółek, to nie będą to towarzysze związani
z Platformą Obywatelską bynajmniej, ale towarzysze zaczynający swoje
biznesowe kariery w PRL.


Beneficjenci legitymacji PZPR, którzy dzięki gdańskiej egzekutywie
partyjnej pełnili wiele funkcji publicznych i wiele funkcji w państwowym
niegdyś przemyśle. To oni zarządzają wielkimi pieniędzmi i wielkimi
miejskimi kontraktami.


I siecią zielsk zarosłych i kopcami mrowisk


Niekwestionowanym liderem prezesów miejskich spółek jest Ryszard Trykosko.
Jak najbardziej dawny komuch. Adamowicz zrobił go prezesem Biura Inwestycji
Euro Gdańsk 2012 i jednocześnie prezesem Gdańskich Inwestycji Komunalnych.
BIEG 2012 i GIK to spółki odpowiadające za największe gdańskie inwestycje.
Trykosko zarabia na nich łącznie ponad 500 tys. zł rocznie, co czyni go
jednym z najlepiej zarabiających urzędników w Polsce. No ale zarządza
wydawaniem setek milionów złotych. Sam stadion kosztował ponad 800 mln zł.
w 2012 r. na inwestycje miasto wyda miliard. Trykosko jest ponoć wybitnym
specjalistą branży budowlanej. Nic to, że wcześniej doprowadził do
bankructwa firmę budowlaną Nordbud SA i ostatecznie sprzedał ją z
5-milionowym długiem, a wierzycieli domagających się spłaty zostawił na
lodzie.
     Andrzeja Kasprzaka, niegdyś etatowego sekretarza socjalistycznych
organizacji młodzieżowych, Adamowicz powołał na funkcję prezesa
Międzynarodowych Targów Gdańskich, spółki zależnej od prezydenta
Adamowicza, bo miasto ma w niej większość udziałów. MTG to nie byle jaka
firma. Jedna z najważniejszych w kraju firm wystawienniczych. Wybudowała za
100 mln zł nowe centrum wystawienniczo-kongresowe AmberExpo w pobliżu
nowego wielkiego stadionu Amber Arena, a miasto w bezpośrednim otoczeniu
darowało spółce 6 ha gruntów. To musi wzbudzać duże zainteresowanie
deweloperów.
     Kasprzak był na tyle uprzejmy, że w dyrdy zatrudnił Macieja
Glamowskiego, szwagra Adamowicza. Najpierw zrobił go dyrektorem ds.
ekonomicznych Międzynarodowych Targów Gdańskich, potem wiceprezesem. Można
to nazwać nepotyzmem albo stwierdzić, że ktoś, kto jest fachowcem w jakiejś
dziedzinie, nie powinien mieć zamkniętej drogi kariery zawodowej tylko
dlatego, że jestz kimś spokrewniony. Nieprawdaż W każdym razie posada
Michała Tuska na lotnisku, dodając do tego obrywki w OLT Express to małe
miki wobec tego, co zarabia się wMTG. Wcześniej Kasprzak był prezesem
Zarządu Morskiego Portu Gdańsk, gdzie Adamowicz dorabiał i dorabia sobie do
lichej pensji (185tys. zł za 2011 r.) jako członek rady nadzorczej (ok.35
tys. zł za 2011 r.).
     Przy Adamowiczu jest Zbigniew Canowiecki, od 1981 do 2007 r. prezes
zarządu gdańskiego Centrostalu. Szlify biznesowe zdobywał w dwóch
politycznych rzeczywistościach. Dzisiaj na emeryturze. Został
pełnomocnikiem ds. metropolii gdańskiej. Kręci stowarzyszeniem Pracodawcy
Pomorza skupiającym ok. 600 firm.
     Innym człowiekiem z otoczenia prezydenta Gdańska jest Romuald Kinda,
kumpel z czasów studiów tak nielubianego w swoim czasie przez Adamowicza
Aleksandra Kwaśniewskiego. Karierę zaczynał jeszcze za PRL w Navimorze
jednej z dwóch central obsługujących kontrakty zagraniczne polskich
stoczni. Kierował działem zajmującym się obsługą rynku afrykańskiego. Na
początku lat 90. wraz z innymi pracownikami sprywatyzował swój wydział.
Odmacierzystej firmy przejął nie tylko ludzi, ale  co ważniejsze  kontakty
i kontrakty. Tak powstał Navimor International, któremu Kinda prezesuje. W
2001 r. poprzez skomplikowaną układankę akcji, głosów na walnym
zgromadzeniu udziałowców oraz zapisów w statutach różnych spółek został
współwłaścicielem Gdańskiej Stoczni Remontowej, jedynej opłacalnej polskiej
stoczni.
     Nie mamy nic przeciwko starym komuchom. To dobrze, że potrafią sobie
radzić. Chcemy zdementować jedynie nieprawdziwe opinie, że Gdańskiem rządzi
układ PO.


Gniazdami os, szerszeniów, kłębami wężowisk


Tusk to przy Adamowiczu gołodupiec. Przez lata pracy zdołał zgromadzić 2
mieszkanka (ołącznej powierzchni 105 m kw.), domek letniskowy na Kaszubach,
choć w ładnym i cichym miejscu (130m kw.) i w sumie 113 tys. zł
oszczędności w gotówce i funduszach. Adamowicz to krezus. Ma 7 mieszkań
(ołącznej powierzchni 425 m kw.), dwie działki budowlane i 750 tys. zł
wgotówce i papierach wartościowych. Adamowicz, według jego własnego
oświadczenia majątkowego, ma majątek o łącznej wartości ok. 3,3 mln zł.
W2006 r. majątek prezydenta Gdańska był wart "tylko863 tys. zł: 2
mieszkania (42m kw. i adaptowany strych o powierzchni 79 m kw.), dwie
działki budowlane, oszczędności w postaci 70 tys. zł gotówką i 461 tys. zł
w papierach wartościowych. Oznacza to, że Adamowicz przez ostatnie 5 lat
zyskuje ok. 476 tys. rocznie, czyli 1300 zł dziennie. Ładny wynik
świadczący o zmyśle biznesowym, odwadze (Adamowicz nie boi się zaciągać
dużych kredytów) iwyrobionej zalecie oszczędzania. To może być przedmiotem
kompleksu nie tylko Tuska. No i widać Tusk ma gorszych doradców. MW

Data: 2013-04-07 08:22:25
Autor: Marek Woydak
Tuska zjada układ
On Sun, 7 Apr 2013 01:12:05 -0500, Marek Woydak wrote:

Nie jest prawdą, że Tusk iAdamowicz to jedna klika, choć owszem, są w
jednej partii. Tusk Adamowicza nie lubi. Co więcej, Tusk na swój matecznik
nie ma wpływu. Bo też nie chce go mieć. Toleruje to, co się tam dzieje. Być
może uwikłanie jego syna w aferę Amber Gold zmusi go, aby się swoim
rodzinnym miastem bardziej zainteresował. (Zatrudnienie Michała Tuska na
lotnisku i sczepienie go z OLT Express było indywidualnym ciągiem na bramkę
prezesa Portu Lotniczego im. Lecha Wałęsy Tomasza Kloskowskiego. Na
zasadzie: zatrudnię młodego Tuska, będę miał do przodu. A wyszła
siurpryza).
     Paweł Adamowicz Gdańskiem, matecznikiem PO i Donalda Tuska, rządzi od
1998 r., a więc czwartą kadencję. To go stawia wśród rekordzistów.
Wcześniej przez 4 lata był przewodniczącym Rady Miasta Gdańska. Każdy
przyzna, że przez kilkanaście lat można zakorzenić się w problemach miasta,
nabrać ogłady i biznesowych umiejętności.


Wieść tylko albo bajka wie, co się w nich dzieje


Tusk i Adamowicz nie pierwszy raz są w tym samym ugrupowaniu. Adamowicz
zaczynał karierę polityczną  podobnie jak Tusk  w nieformalnym
stowarzyszeniu Kongres Liberałów skupionym wokół Jana Krzysztofa
Bieleckiego i Janusza Lewandowskiego. Facetów, którzy już w 1988 r.
rozprawiali o prywatyzacji, a związki zawodowe, w tym świętą "Solidarność,
uważali za przeszkodę w rozwoju kraju. I byli bardzo antykościółkowi. Potem
w 1991 r.  zrobili woltę, poparli Lecha Wałęsę i to wyniosło ich środowisko
do realnej władzy, a Bieleckiego na fotel premiera.
     Adamowicz z liberałami i Tuskiem rozstał się w 1993 r., gdy Kongres
Liberalno-Demokratyczny sromotnie przegrał wybory. Gdy Tusk z kolegami
rozpaczał po wyborczej klęsce, Adamowicz zaczął oddawać się spacerom po
gdańskiej Starówce z konserwatystą Aleksandrem Hallem i znanym gdańskim
prałatem ks. Henrykiem Jankowskim. Razem z nowym patronem zakładał Partię
Konserwatywną, potem tworzył Stronnictwo Konserwatywno-Ludowe z Arturem
Balazsem i Janem Rokitą, następnie wraz z całym SKL wszedł do AWS Mariana
Krzaklewskiego, aby w 2001 r. opuścić ją na rzecz Platformy Obywatelskiej.
     Tusk od tamtego czasu w głębi duszy uważa Adamowicza za zdrajcę. W
2001 r., gdy powstała Platforma Obywatelska, w której znalazł się
Adamowicz, Tusk próbował wywrzeć nieformalny nacisk na Radę Miasta Gdańska,
aby pozbyć się go z fotela prezydenta miasta. Ówczesna ordynacja wyborcza
stanowiła, że prezydentów i burmistrzów miast powołują i odwołują radni.
Dupę Adamowiczowi uratował wówczas Maciej Płażyński (byływojewoda gdański,
jeden z trzech założycieli PO, zginął w Smoleńsku). Tusk odpuścił.


Bo gdybyś przeszedł bory i podszyte knieje


Jeśli Tusk od czasu do czasu Adamowicza szczypnie, to jest to szczypanie na
wysokości łydek.
     Związana towarzysko i politycznie z namiestnikiem Tuska na Gdańsk
obecnym ministrem transportu i budownictwa Sławomirem Nowakiem  grupa
radnych pod wodzą Macieja Krupy (mążposłanki Agnieszki Pomaskiej),
wywodząca się z Młodych Demokratów, czasem coś przegłosuje przeciwko
Adamowiczowi. Ich najbardziej spektakularna akcja to odebranie Adamowiczowi
prawa do samodzielnego decydowania o przekazywaniu działek za 1 proc.
wartości kościołom i związkom wyznaniowym. Pretekstem było to, że Adamowicz
oddał metropolicie gdańskiemu Głódziowi na preferencyjnych warunkach 12
tys. m kw. ziemi (wyceniona na 2,8 mln zł, oddana za 28 tys. zł) w
Łostowicach. Łostowice to sypialnia Gdańska zamieszkana przez 47 tysięcy
dusz. Na ofiarowanej ziemi Głódź buduje kościół o powierzchni 900m kw.
z wielką plebanią (770m kw.) i wielkim domem parafialnym (780m kw.).
Mieszkańcy Łostowic protestowali. Ich protesty niewiele jednak dały.
     Ale takie szczypanie to drobne żarty. Władza radnych to władza
iluzoryczna. Mogą pogardłować od czasu do czasu. W lipcu 2011 r. zabrali
Adamowiczowi prawo do obdarowywania kościelnych, ale w lutym 2012 r. już je
przywrócili. Śmiech na sali.


Trafisz w głębi na wielki wał, pniów, kłód, korzeni


Andrzej Jaworski, kabaretowa postać z PiS, obsadził w roli patrona
"gdańskiego układu Lecha Wałęsę.
Wałęsa nie jest w żadnym układzie ani żadnemu układowi nie patronuje. Z
prostego powodu: od dawna nie ma realnego znaczenia politycznego i
biznesowego.


Od czasu do czasu służy za misia, z którym można sobie pstryknąć fotkę, np.
na jego corocznych hucznych urodzinach i imieninach. Nawet można Wałęsie w
pewien sposób współczuć: stary człowiek, niezbyt inteligentny, który za
prezenty, klepanie po plecach i tanie pochwały rozdaje swoiste glejty
"solidarnościowe.
     To w ramach prezentu dla Wałęsy Adamowicz poprosił prezesa Amber Gold
o finansowewspomożenie hagiograficznego filmu Wajdy o Wałęsie. I na użytek
tego filmu przywrócił bramie stoczniowej szlachetne imię Lenina. Ale gdy
szło o wybór szefa budowanego za prawie 300 mln zł Europejskiego Centrum
Solidarności (zrocznym budżetem 17 mln zł), Wałęsa nie miał nic do gadania.
Chciał na posadę w ECS wsadzić Bogdana Lisa, Adamowicz wsadził swojego
człowieka. Wałęsa się podąsał, napisał list wyrażający oburzenie, Adamowicz
poklepał go po plecach i znowu jest zgoda.
     Śmieszne jest, że tyle gardłowania odbywa się o przywrócenie Lenina na
bramę, a jakoś cisza w temacie, że całe to ECS za 300 baniek jest psu na
budę.
     Na marginesie. Autorem bestsellera dla kucharek "DanutaWałęsa.
Marzenia i tajemnice jest Piotr, brat Pawła Adamowicza. Tak więc jeden
Adamowicz dopieszcza Danutę, a drugi Lecha, ale dla realnego sprawowania
władzy to nic nie znaczy. Ozdobnik. Mit, wokół którego można się gromadzić.


Jeśli kogoś można uznać za patrona "gdańskiego układu, to niezapomnianego
abepe Tadeusza Gocłowskiego. To był kilka lat temu prawdziwy szef
wszystkich szefów na Wybrzeżu, który kilkakrotnie zabierał się do
montowania realnych układów władzy.


Już w 1993 r. próbował ożenić Partię Konserwatywną (Adamowicz, Hall) ze
Zjednoczeniem Chrześcijańsko-Narodowym (Chrzanowski, Jurek, Niesiołowski).
Po kilku nieudanych próbach udanie w 1997 r. zmontował AWS. W 2006 r. w
pocie czoła pracował nad powstaniem POPiS-u. Godził, negocjował, zapoznawał
przyjaciół swoich przyjaciół z kolejnymi przyjaciółmi. To, że odprowadzał w
ostatnią drogę zastrzelonego Nikodema Skotarczaka, i to, że udzielał
potajemnie ślubu Donaldowi Tuskowi, jest tylko barwnością. Gocłowski jest
już jednak na emeryturze, osłabiony nie tylko wiekiem, nie tylko strachem,
że każą mu w sądzie zeznawać w ciągle trwającej sprawie Stella Maris
(skarbpaństwa stracił na tej aferze 65 mln zł), ale przede wszystkim
niechęcią swojego następcy  Leszka Sławoja Głódzia.


Obronny trzęsawicą, tysiącem strumieni


Adamowicz przez wiele lat kreował się na kogoś w rodzaju "młotana czerwone
czarownice. Gdy w 1997 r. w Gdańsku świętowano obchody 100-leciazałożenia
miasta, Adamowicz, który był wówczas przewodniczącym rady miasta,
ostentacyjnie nie zaprosił na inaugurację tego cyrku Aleksandra
Kwaśniewskiego. Tłumaczył to tym, że zaproszono już tylu gości, że się
Kwach nie zmieści w sali. Na początku 2001 r. musiał zawrzeć ugodę z
gdańskimi radnymi SLD. Działacze lewicy pozwali go do sądu za to, że na
jednej z sesji rady miasta porównał ich ugrupowanie do NSDAP. Kilka
miesięcy wcześniej powiedział do eseldowców: "Wich ustach mówienie o
demokracji i wolności jest kpiną. To tak, jakby tutaj przyszedł
funkcjonariusz NSDAP i mówił o demokracji do ofiar.


Gdyby zestawić grono najbliższych doradców Adamowicza i ludzi powołanych na
szefów najważniejszych miejskich spółek, to nie będą to towarzysze związani
z Platformą Obywatelską bynajmniej, ale towarzysze zaczynający swoje
biznesowe kariery w PRL.


Beneficjenci legitymacji PZPR, którzy dzięki gdańskiej egzekutywie
partyjnej pełnili wiele funkcji publicznych i wiele funkcji w państwowym
niegdyś przemyśle. To oni zarządzają wielkimi pieniędzmi i wielkimi
miejskimi kontraktami.


I siecią zielsk zarosłych i kopcami mrowisk


Niekwestionowanym liderem prezesów miejskich spółek jest Ryszard Trykosko.
Jak najbardziej dawny komuch. Adamowicz zrobił go prezesem Biura Inwestycji
Euro Gdańsk 2012 i jednocześnie prezesem Gdańskich Inwestycji Komunalnych.
BIEG 2012 i GIK to spółki odpowiadające za największe gdańskie inwestycje.
Trykosko zarabia na nich łącznie ponad 500 tys. zł rocznie, co czyni go
jednym z najlepiej zarabiających urzędników w Polsce. No ale zarządza
wydawaniem setek milionów złotych. Sam stadion kosztował ponad 800 mln zł.
w 2012 r. na inwestycje miasto wyda miliard. Trykosko jest ponoć wybitnym
specjalistą branży budowlanej. Nic to, że wcześniej doprowadził do
bankructwa firmę budowlaną Nordbud SA i ostatecznie sprzedał ją z
5-milionowym długiem, a wierzycieli domagających się spłaty zostawił na
lodzie.
     Andrzeja Kasprzaka, niegdyś etatowego sekretarza socjalistycznych
organizacji młodzieżowych, Adamowicz powołał na funkcję prezesa
Międzynarodowych Targów Gdańskich, spółki zależnej od prezydenta
Adamowicza, bo miasto ma w niej większość udziałów. MTG to nie byle jaka
firma. Jedna z najważniejszych w kraju firm wystawienniczych. Wybudowała za
100 mln zł nowe centrum wystawienniczo-kongresowe AmberExpo w pobliżu
nowego wielkiego stadionu Amber Arena, a miasto w bezpośrednim otoczeniu
darowało spółce 6 ha gruntów. To musi wzbudzać duże zainteresowanie
deweloperów.
     Kasprzak był na tyle uprzejmy, że w dyrdy zatrudnił Macieja
Glamowskiego, szwagra Adamowicza. Najpierw zrobił go dyrektorem ds.
ekonomicznych Międzynarodowych Targów Gdańskich, potem wiceprezesem. Można
to nazwać nepotyzmem albo stwierdzić, że ktoś, kto jest fachowcem w jakiejś
dziedzinie, nie powinien mieć zamkniętej drogi kariery zawodowej tylko
dlatego, że jestz kimś spokrewniony. Nieprawdaż W każdym razie posada
Michała Tuska na lotnisku, dodając do tego obrywki w OLT Express to małe
miki wobec tego, co zarabia się wMTG. Wcześniej Kasprzak był prezesem
Zarządu Morskiego Portu Gdańsk, gdzie Adamowicz dorabiał i dorabia sobie do
lichej pensji (185tys. zł za 2011 r.) jako członek rady nadzorczej (ok.35
tys. zł za 2011 r.).
     Przy Adamowiczu jest Zbigniew Canowiecki, od 1981 do 2007 r. prezes
zarządu gdańskiego Centrostalu. Szlify biznesowe zdobywał w dwóch
politycznych rzeczywistościach. Dzisiaj na emeryturze. Został
pełnomocnikiem ds. metropolii gdańskiej. Kręci stowarzyszeniem Pracodawcy
Pomorza skupiającym ok. 600 firm.
     Innym człowiekiem z otoczenia prezydenta Gdańska jest Romuald Kinda,
kumpel z czasów studiów tak nielubianego w swoim czasie przez Adamowicza
Aleksandra Kwaśniewskiego. Karierę zaczynał jeszcze za PRL w Navimorze
jednej z dwóch central obsługujących kontrakty zagraniczne polskich
stoczni. Kierował działem zajmującym się obsługą rynku afrykańskiego. Na
początku lat 90. wraz z innymi pracownikami sprywatyzował swój wydział.
Odmacierzystej firmy przejął nie tylko ludzi, ale  co ważniejsze  kontakty
i kontrakty. Tak powstał Navimor International, któremu Kinda prezesuje. W
2001 r. poprzez skomplikowaną układankę akcji, głosów na walnym
zgromadzeniu udziałowców oraz zapisów w statutach różnych spółek został
współwłaścicielem Gdańskiej Stoczni Remontowej, jedynej opłacalnej polskiej
stoczni.
     Nie mamy nic przeciwko starym komuchom. To dobrze, że potrafią sobie
radzić. Chcemy zdementować jedynie nieprawdziwe opinie, że Gdańskiem rządzi
układ PO.


Gniazdami os, szerszeniów, kłębami wężowisk


Tusk to przy Adamowiczu gołodupiec. Przez lata pracy zdołał zgromadzić 2
mieszkanka (ołącznej powierzchni 105 m kw.), domek letniskowy na Kaszubach,
choć w ładnym i cichym miejscu (130m kw.) i w sumie 113 tys. zł
oszczędności w gotówce i funduszach. Adamowicz to krezus. Ma 7 mieszkań
(ołącznej powierzchni 425 m kw.), dwie działki budowlane i 750 tys. zł
wgotówce i papierach wartościowych. Adamowicz, według jego własnego
oświadczenia majątkowego, ma majątek o łącznej wartości ok. 3,3 mln zł.
W2006 r. majątek prezydenta Gdańska był wart "tylko863 tys. zł: 2
mieszkania (42m kw. i adaptowany strych o powierzchni 79 m kw.), dwie
działki budowlane, oszczędności w postaci 70 tys. zł gotówką i 461 tys. zł
w papierach wartościowych. Oznacza to, że Adamowicz przez ostatnie 5 lat
zyskuje ok. 476 tys. rocznie, czyli 1300 zł dziennie. Ładny wynik
świadczący o zmyśle biznesowym, odwadze (Adamowicz nie boi się zaciągać
dużych kredytów) iwyrobionej zalecie oszczędzania. To może być przedmiotem
kompleksu nie tylko Tuska. No i widać Tusk ma gorszych doradców. MW

Już się uaktywnił ten przygłup. Znów podszywa się pod tym razem mój alias.
Biedy robaczek. Nie dość, że z niego stary cap to na dodatek z ma coś z
łbem. Podejrzewam, że ten podszywacz to ten przygłup u2 albo jak tu ktoś
pisał ten zawszony kundel rAzor. Tak się im pojebało we łbach od tego
hjenia, że są bliscy obłędu i wydaje się im, że są albo Antkiem albo
Jarosławem. Nie ma już dla tego idioty od chwili poczęcia żadnego ratunku.
Przy nich to Szwejk miał IQ równe Dodzie. Chorzy psychicznie idioci. Módlmy
się za nich bracia! Może abc stworzy jakąś modlitwę za tych obłąkańców?

MW

Tuska zjada układ

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona