Data: 2013-04-07 01:12:05 | |
Autor: Marek Woydak | |
Tuska zjada układ | |
Nie jest prawdą, że Tusk iAdamowicz to jedna klika, choć owszem, są w jednej partii. Tusk Adamowicza nie lubi. Co więcej, Tusk na swój matecznik nie ma wpływu. Bo też nie chce go mieć. Toleruje to, co się tam dzieje. Być może uwikłanie jego syna w aferę Amber Gold zmusi go, aby się swoim rodzinnym miastem bardziej zainteresował. (Zatrudnienie Michała Tuska na lotnisku i sczepienie go z OLT Express było indywidualnym ciągiem na bramkę prezesa Portu Lotniczego im. Lecha Wałęsy Tomasza Kloskowskiego. Na zasadzie: zatrudnię młodego Tuska, będę miał do przodu. A wyszła siurpryza). Paweł Adamowicz Gdańskiem, matecznikiem PO i Donalda Tuska, rządzi od 1998 r., a więc czwartą kadencję. To go stawia wśród rekordzistów. Wcześniej przez 4 lata był przewodniczącym Rady Miasta Gdańska. Każdy przyzna, że przez kilkanaście lat można zakorzenić się w problemach miasta, nabrać ogłady i biznesowych umiejętności. Wieść tylko albo bajka wie, co się w nich dzieje Tusk i Adamowicz nie pierwszy raz są w tym samym ugrupowaniu. Adamowicz zaczynał karierę polityczną podobnie jak Tusk w nieformalnym stowarzyszeniu Kongres Liberałów skupionym wokół Jana Krzysztofa Bieleckiego i Janusza Lewandowskiego. Facetów, którzy już w 1988 r. rozprawiali o prywatyzacji, a związki zawodowe, w tym świętą "Solidarność, uważali za przeszkodę w rozwoju kraju. I byli bardzo antykościółkowi. Potem w 1991 r. zrobili woltę, poparli Lecha Wałęsę i to wyniosło ich środowisko do realnej władzy, a Bieleckiego na fotel premiera. Adamowicz z liberałami i Tuskiem rozstał się w 1993 r., gdy Kongres Liberalno-Demokratyczny sromotnie przegrał wybory. Gdy Tusk z kolegami rozpaczał po wyborczej klęsce, Adamowicz zaczął oddawać się spacerom po gdańskiej Starówce z konserwatystą Aleksandrem Hallem i znanym gdańskim prałatem ks. Henrykiem Jankowskim. Razem z nowym patronem zakładał Partię Konserwatywną, potem tworzył Stronnictwo Konserwatywno-Ludowe z Arturem Balazsem i Janem Rokitą, następnie wraz z całym SKL wszedł do AWS Mariana Krzaklewskiego, aby w 2001 r. opuścić ją na rzecz Platformy Obywatelskiej. Tusk od tamtego czasu w głębi duszy uważa Adamowicza za zdrajcę. W 2001 r., gdy powstała Platforma Obywatelska, w której znalazł się Adamowicz, Tusk próbował wywrzeć nieformalny nacisk na Radę Miasta Gdańska, aby pozbyć się go z fotela prezydenta miasta. Ówczesna ordynacja wyborcza stanowiła, że prezydentów i burmistrzów miast powołują i odwołują radni. Dupę Adamowiczowi uratował wówczas Maciej Płażyński (byływojewoda gdański, jeden z trzech założycieli PO, zginął w Smoleńsku). Tusk odpuścił. Bo gdybyś przeszedł bory i podszyte knieje Jeśli Tusk od czasu do czasu Adamowicza szczypnie, to jest to szczypanie na wysokości łydek. Związana towarzysko i politycznie z namiestnikiem Tuska na Gdańsk obecnym ministrem transportu i budownictwa Sławomirem Nowakiem grupa radnych pod wodzą Macieja Krupy (mążposłanki Agnieszki Pomaskiej), wywodząca się z Młodych Demokratów, czasem coś przegłosuje przeciwko Adamowiczowi. Ich najbardziej spektakularna akcja to odebranie Adamowiczowi prawa do samodzielnego decydowania o przekazywaniu działek za 1 proc. wartości kościołom i związkom wyznaniowym. Pretekstem było to, że Adamowicz oddał metropolicie gdańskiemu Głódziowi na preferencyjnych warunkach 12 tys. m kw. ziemi (wyceniona na 2,8 mln zł, oddana za 28 tys. zł) w Łostowicach. Łostowice to sypialnia Gdańska zamieszkana przez 47 tysięcy dusz. Na ofiarowanej ziemi Głódź buduje kościół o powierzchni 900m kw. z wielką plebanią (770m kw.) i wielkim domem parafialnym (780m kw.). Mieszkańcy Łostowic protestowali. Ich protesty niewiele jednak dały. Ale takie szczypanie to drobne żarty. Władza radnych to władza iluzoryczna. Mogą pogardłować od czasu do czasu. W lipcu 2011 r. zabrali Adamowiczowi prawo do obdarowywania kościelnych, ale w lutym 2012 r. już je przywrócili. Śmiech na sali. Trafisz w głębi na wielki wał, pniów, kłód, korzeni Andrzej Jaworski, kabaretowa postać z PiS, obsadził w roli patrona "gdańskiego układu Lecha Wałęsę. Wałęsa nie jest w żadnym układzie ani żadnemu układowi nie patronuje. Z prostego powodu: od dawna nie ma realnego znaczenia politycznego i biznesowego. Od czasu do czasu służy za misia, z którym można sobie pstryknąć fotkę, np. na jego corocznych hucznych urodzinach i imieninach. Nawet można Wałęsie w pewien sposób współczuć: stary człowiek, niezbyt inteligentny, który za prezenty, klepanie po plecach i tanie pochwały rozdaje swoiste glejty "solidarnościowe. To w ramach prezentu dla Wałęsy Adamowicz poprosił prezesa Amber Gold o finansowewspomożenie hagiograficznego filmu Wajdy o Wałęsie. I na użytek tego filmu przywrócił bramie stoczniowej szlachetne imię Lenina. Ale gdy szło o wybór szefa budowanego za prawie 300 mln zł Europejskiego Centrum Solidarności (zrocznym budżetem 17 mln zł), Wałęsa nie miał nic do gadania. Chciał na posadę w ECS wsadzić Bogdana Lisa, Adamowicz wsadził swojego człowieka. Wałęsa się podąsał, napisał list wyrażający oburzenie, Adamowicz poklepał go po plecach i znowu jest zgoda. Śmieszne jest, że tyle gardłowania odbywa się o przywrócenie Lenina na bramę, a jakoś cisza w temacie, że całe to ECS za 300 baniek jest psu na budę. Na marginesie. Autorem bestsellera dla kucharek "DanutaWałęsa. Marzenia i tajemnice jest Piotr, brat Pawła Adamowicza. Tak więc jeden Adamowicz dopieszcza Danutę, a drugi Lecha, ale dla realnego sprawowania władzy to nic nie znaczy. Ozdobnik. Mit, wokół którego można się gromadzić. Jeśli kogoś można uznać za patrona "gdańskiego układu, to niezapomnianego abepe Tadeusza Gocłowskiego. To był kilka lat temu prawdziwy szef wszystkich szefów na Wybrzeżu, który kilkakrotnie zabierał się do montowania realnych układów władzy. Już w 1993 r. próbował ożenić Partię Konserwatywną (Adamowicz, Hall) ze Zjednoczeniem Chrześcijańsko-Narodowym (Chrzanowski, Jurek, Niesiołowski). Po kilku nieudanych próbach udanie w 1997 r. zmontował AWS. W 2006 r. w pocie czoła pracował nad powstaniem POPiS-u. Godził, negocjował, zapoznawał przyjaciół swoich przyjaciół z kolejnymi przyjaciółmi. To, że odprowadzał w ostatnią drogę zastrzelonego Nikodema Skotarczaka, i to, że udzielał potajemnie ślubu Donaldowi Tuskowi, jest tylko barwnością. Gocłowski jest już jednak na emeryturze, osłabiony nie tylko wiekiem, nie tylko strachem, że każą mu w sądzie zeznawać w ciągle trwającej sprawie Stella Maris (skarbpaństwa stracił na tej aferze 65 mln zł), ale przede wszystkim niechęcią swojego następcy Leszka Sławoja Głódzia. Obronny trzęsawicą, tysiącem strumieni Adamowicz przez wiele lat kreował się na kogoś w rodzaju "młotana czerwone czarownice. Gdy w 1997 r. w Gdańsku świętowano obchody 100-leciazałożenia miasta, Adamowicz, który był wówczas przewodniczącym rady miasta, ostentacyjnie nie zaprosił na inaugurację tego cyrku Aleksandra Kwaśniewskiego. Tłumaczył to tym, że zaproszono już tylu gości, że się Kwach nie zmieści w sali. Na początku 2001 r. musiał zawrzeć ugodę z gdańskimi radnymi SLD. Działacze lewicy pozwali go do sądu za to, że na jednej z sesji rady miasta porównał ich ugrupowanie do NSDAP. Kilka miesięcy wcześniej powiedział do eseldowców: "Wich ustach mówienie o demokracji i wolności jest kpiną. To tak, jakby tutaj przyszedł funkcjonariusz NSDAP i mówił o demokracji do ofiar. Gdyby zestawić grono najbliższych doradców Adamowicza i ludzi powołanych na szefów najważniejszych miejskich spółek, to nie będą to towarzysze związani z Platformą Obywatelską bynajmniej, ale towarzysze zaczynający swoje biznesowe kariery w PRL. Beneficjenci legitymacji PZPR, którzy dzięki gdańskiej egzekutywie partyjnej pełnili wiele funkcji publicznych i wiele funkcji w państwowym niegdyś przemyśle. To oni zarządzają wielkimi pieniędzmi i wielkimi miejskimi kontraktami. I siecią zielsk zarosłych i kopcami mrowisk Niekwestionowanym liderem prezesów miejskich spółek jest Ryszard Trykosko. Jak najbardziej dawny komuch. Adamowicz zrobił go prezesem Biura Inwestycji Euro Gdańsk 2012 i jednocześnie prezesem Gdańskich Inwestycji Komunalnych. BIEG 2012 i GIK to spółki odpowiadające za największe gdańskie inwestycje. Trykosko zarabia na nich łącznie ponad 500 tys. zł rocznie, co czyni go jednym z najlepiej zarabiających urzędników w Polsce. No ale zarządza wydawaniem setek milionów złotych. Sam stadion kosztował ponad 800 mln zł. w 2012 r. na inwestycje miasto wyda miliard. Trykosko jest ponoć wybitnym specjalistą branży budowlanej. Nic to, że wcześniej doprowadził do bankructwa firmę budowlaną Nordbud SA i ostatecznie sprzedał ją z 5-milionowym długiem, a wierzycieli domagających się spłaty zostawił na lodzie. Andrzeja Kasprzaka, niegdyś etatowego sekretarza socjalistycznych organizacji młodzieżowych, Adamowicz powołał na funkcję prezesa Międzynarodowych Targów Gdańskich, spółki zależnej od prezydenta Adamowicza, bo miasto ma w niej większość udziałów. MTG to nie byle jaka firma. Jedna z najważniejszych w kraju firm wystawienniczych. Wybudowała za 100 mln zł nowe centrum wystawienniczo-kongresowe AmberExpo w pobliżu nowego wielkiego stadionu Amber Arena, a miasto w bezpośrednim otoczeniu darowało spółce 6 ha gruntów. To musi wzbudzać duże zainteresowanie deweloperów. Kasprzak był na tyle uprzejmy, że w dyrdy zatrudnił Macieja Glamowskiego, szwagra Adamowicza. Najpierw zrobił go dyrektorem ds. ekonomicznych Międzynarodowych Targów Gdańskich, potem wiceprezesem. Można to nazwać nepotyzmem albo stwierdzić, że ktoś, kto jest fachowcem w jakiejś dziedzinie, nie powinien mieć zamkniętej drogi kariery zawodowej tylko dlatego, że jestz kimś spokrewniony. Nieprawdaż W każdym razie posada Michała Tuska na lotnisku, dodając do tego obrywki w OLT Express to małe miki wobec tego, co zarabia się wMTG. Wcześniej Kasprzak był prezesem Zarządu Morskiego Portu Gdańsk, gdzie Adamowicz dorabiał i dorabia sobie do lichej pensji (185tys. zł za 2011 r.) jako członek rady nadzorczej (ok.35 tys. zł za 2011 r.). Przy Adamowiczu jest Zbigniew Canowiecki, od 1981 do 2007 r. prezes zarządu gdańskiego Centrostalu. Szlify biznesowe zdobywał w dwóch politycznych rzeczywistościach. Dzisiaj na emeryturze. Został pełnomocnikiem ds. metropolii gdańskiej. Kręci stowarzyszeniem Pracodawcy Pomorza skupiającym ok. 600 firm. Innym człowiekiem z otoczenia prezydenta Gdańska jest Romuald Kinda, kumpel z czasów studiów tak nielubianego w swoim czasie przez Adamowicza Aleksandra Kwaśniewskiego. Karierę zaczynał jeszcze za PRL w Navimorze jednej z dwóch central obsługujących kontrakty zagraniczne polskich stoczni. Kierował działem zajmującym się obsługą rynku afrykańskiego. Na początku lat 90. wraz z innymi pracownikami sprywatyzował swój wydział. Odmacierzystej firmy przejął nie tylko ludzi, ale co ważniejsze kontakty i kontrakty. Tak powstał Navimor International, któremu Kinda prezesuje. W 2001 r. poprzez skomplikowaną układankę akcji, głosów na walnym zgromadzeniu udziałowców oraz zapisów w statutach różnych spółek został współwłaścicielem Gdańskiej Stoczni Remontowej, jedynej opłacalnej polskiej stoczni. Nie mamy nic przeciwko starym komuchom. To dobrze, że potrafią sobie radzić. Chcemy zdementować jedynie nieprawdziwe opinie, że Gdańskiem rządzi układ PO. Gniazdami os, szerszeniów, kłębami wężowisk Tusk to przy Adamowiczu gołodupiec. Przez lata pracy zdołał zgromadzić 2 mieszkanka (ołącznej powierzchni 105 m kw.), domek letniskowy na Kaszubach, choć w ładnym i cichym miejscu (130m kw.) i w sumie 113 tys. zł oszczędności w gotówce i funduszach. Adamowicz to krezus. Ma 7 mieszkań (ołącznej powierzchni 425 m kw.), dwie działki budowlane i 750 tys. zł wgotówce i papierach wartościowych. Adamowicz, według jego własnego oświadczenia majątkowego, ma majątek o łącznej wartości ok. 3,3 mln zł. W2006 r. majątek prezydenta Gdańska był wart "tylko863 tys. zł: 2 mieszkania (42m kw. i adaptowany strych o powierzchni 79 m kw.), dwie działki budowlane, oszczędności w postaci 70 tys. zł gotówką i 461 tys. zł w papierach wartościowych. Oznacza to, że Adamowicz przez ostatnie 5 lat zyskuje ok. 476 tys. rocznie, czyli 1300 zł dziennie. Ładny wynik świadczący o zmyśle biznesowym, odwadze (Adamowicz nie boi się zaciągać dużych kredytów) iwyrobionej zalecie oszczędzania. To może być przedmiotem kompleksu nie tylko Tuska. No i widać Tusk ma gorszych doradców. MW |
|
Data: 2013-04-07 08:22:25 | |
Autor: Marek Woydak | |
Tuska zjada układ | |
On Sun, 7 Apr 2013 01:12:05 -0500, Marek Woydak wrote:
Nie jest prawdą, że Tusk iAdamowicz to jedna klika, choć owszem, są w Już się uaktywnił ten przygłup. Znów podszywa się pod tym razem mój alias. Biedy robaczek. Nie dość, że z niego stary cap to na dodatek z ma coś z łbem. Podejrzewam, że ten podszywacz to ten przygłup u2 albo jak tu ktoś pisał ten zawszony kundel rAzor. Tak się im pojebało we łbach od tego hjenia, że są bliscy obłędu i wydaje się im, że są albo Antkiem albo Jarosławem. Nie ma już dla tego idioty od chwili poczęcia żadnego ratunku. Przy nich to Szwejk miał IQ równe Dodzie. Chorzy psychicznie idioci. Módlmy się za nich bracia! Może abc stworzy jakąś modlitwę za tych obłąkańców? MW |
|